Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 14

Zadzwonił alarm w komórce. Laura podniosła się ospale, lecz nie chcąc ruszać telefonu Franka, nie wyłączyła go. Odwróciła się i jakież było jej zdziwienie, gdy nie zobaczyła chłopaka obok siebie. Zegarek na telewizorze wskazywał szóstą dwie, co wprawiło nastolatkę w kolejne zdumienie: przecież miał nastawić na ósmą. Ruszyła do toalety, dumając: gdzie on jest? Po wyjściu postanowiła w sypialni sprawdzić obecność bruneta. Otworzyła drzwi i zamarła – Frank i Matt spali w najlepsze, obejmując z dwóch stron leżącą między nimi Amber. Patrzyła na to chwilę z otwartymi ustami, po czym głośno łupnęła drzwiami i biegiem ruszyła do salonu. Tu zdębiała po raz drugi – pokój wyglądał zupełnie inaczej. Ściany były całe odrapane, obnażając gdzieniegdzie gołe cegły, okno przemieściło się w miejsce regału, a telewizor i łóżko, na którym spała, zniknęły. Jedyną namiastkę legowiska stanowiła stojąca w kącie, stara prycza, wykonana ze splecionej niechlujnie siatki i dziwnie powykręcanych, zardzewiałych poręczy. Wpadła do kuchni. Tam od razu uderzył w nią dziwaczny odór zgnilizny połączony z zapachem wilgotnego kurzu, jak w starym zimnym pustostanie z przeciekającym dachem. W zlewie piętrzyła się sterta nieumytych, zapleśniałych naczyń, na stole zaś stała popielniczka z kupą niedopalonych petów i cygar. Przy ścianie, naprzeciw okna, walały się dziurawe zakrwawione materace, na których porozrzucane były wszelkiego rodzaju pożółkłe, czarno-białe zdjęcia, za nimi natomiast, w samym kącie, leżała wielka góra nowiutkich błyszczących kajdanek. Masa opakowań po wszelakich alkoholach porozstawiana była w całym pomieszczeniu, a leżąca na środku, pobita butelka po wódce, cząsteczkami szkła udekorowała połowę kuchennej podłogi.

– Jeszcze tu jesteś? – zapytała nagle Amber, stanąwszy przed nastolatką w towarzystwie Franka.

– Dobre pytanie. – Chłopak uśmiechnął się cynicznie.

Wyglądali zupełnie inaczej, mimo to Laura wiedziała, kim są. Ich fałszywie dobrotliwe wyrazy twarzy uderzyły w nastolatkę przypływem zimna, wywołując ogromny lęk. Cofnęła się.

– Nie uciekaj... – powiedział brunet, zbliżając się.

– Nie podchodź! – krzyknęła spanikowana, lecz z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk.

Frank był coraz bliżej. Chciała wybiec z kuchni, ale nie mogła się ruszyć. Zatrzymał się przed nią.

– Mogłaś wyjść wczoraj... – syknął; gorzka mimika jego twarzy przeszyła dziewczynę na wskroś.

Obejrzała się, szukając drogi ucieczki, lecz stała już przy samej ścianie.

– Jesteś tu zbędna – oznajmił chłopak, rzucając na Laurę opętane spojrzenie, po czym się zamachnął i z pełnym impetem uderzył ją z pięści w twarz. W mig znalazła się na podłodze, przy lodówce. Zamroczyło ją, a obraz w oczach całkowicie się rozmazał. Po chwili usłyszała śmiejącego się nieopodal Matta:

– Wywalcie to ścierwo!

Podnieśli nastolatkę i zaczęli ciągnąć.

– Puśćcie mnie! – krzyczała, lecz teraz jej głos odznaczył się tylko dziwnym szeptem, odbijającym się echem od wszystkich ścian. – Co wy robicie?! Przestańcie?! – histeryzowała, widząc, że idą w stronę okna.

– Ciekawe, czy umiesz fruwać? – zadrwił Frank, prowadząc nastolatkę prawie w powietrzu.

Wyrywała się i miotała, jak mogła.

– Nie szarp się! – ryknął chłopak, brutalnie ściskając jej gardło.

– Błaaagam cię, przestaaaańcie, zostaaaawcie mnieee...! Fraaank...! – apelowała przerażona dziewczyna.

Na nic się to zdało, za chwilę doszli do końca pomieszczenia. Frank puścił Laurę, wtedy Amber mocno ścisnęła ją za włosy i wychyliła głowę dziewczyny przez okno, mocno wykręcając ją w bok.

– Skoro nie chciałaś drzwiami... – Uśmiechnęła się cynicznie spojrzawszy jej prosto w oczy, po czym wypchnęła nastolatkę na zewnątrz.

Światło zgasło.

Ujrzała przed sobą zamglony obraz.

– Laura, wstań – Ktoś chwycił ją pod rękę.

Przerażona skuliła się w kłębek, zasłaniając głowę.

– Mała, już dobrze... – Przytulił dziewczynę.

Dopiero teraz załapała, że już nie śpi. Poczuła nieprzyjemny chłód zlanego potem ciała, oczy zaszły łzami.

– Co ci się śniło?

– Nic takiego...

Brunet posadził dziewczynę na łóżku i wręczył jej szklankę soku.

– Dzięki – mruknęła, przyduszonym głosem.

– Już wszystko ok, to tylko sen. Pośpijmy jeszcze, dopiero wpół do siódmej. – Ucałował ją w policzek i wrócił do pozycji leżącej.

Wypiła sok i ułożyła się obok chłopaka, który natychmiast otoczył ją swoim ramieniem. Uporczywy obraz koszmaru nadal tkwił przed oczami nastolatki, złośliwie nie chcąc zniknąć.

– Masz niezłe sny, skoro znajduję cię na ziemi – oznajmił z radością Frank. – Co ci się śniło? – zapytał ponownie.

Opowiedziała mu. Chłopak ryknął donośnie.

– No, nieźle!

– Spadaj – Dziewczyna się nadąsała odwróciła do niego plecami.

– Kotku, nie oburzaj się, przecież żartuję. Śpijmy już – rzucił ciepło Frank i wtulił twarz w jej włosy...

 

– Mała.

Bezruch.

– Laura – powtórzył.

Nadal bez reakcji.

– Mała! – Chłopak podniósł głos, ruszając barkiem dziewczyny.

Niechętnie uniosła powieki.

– Wstawaj, jest wpół do dziewiątej. I tak dałem ci pospać dłużej.

Apatycznie usiadła. Przeciągnęła się niemrawo, chwyciła ciuchy i półprzytomna ruszyła do łazienki. Pobyt w środku zajął jej kwadrans. Gdy weszła do kuchni, na stole stały już tosty z serem i szynką oraz pokrojony w plasterki pomidor i kubek soku. Chłopak pił kawę.

– Cześć. Jest jeszcze kawa?

– Już ci robię – odparł zdziwiony Frank.

– Ale bardzo słabą.

Usiadła na stołku, myślami będąc już na basenie.

– Mała, nie zamulaj, jeszcze się nie wyspałaś? – zażartował brunet.

– Wyspałam się, boję się trochę tej pracy.

– Przestań, nie jesteś małym dzieckiem. Nie będzie ci pasować, to się nie zatrudnisz, proste. Ja tu nie widzę żadnego problemu. Jedz śniadanie.

– Nie chce mi się.

– Masz zjeść, chociaż trochę. Jest ukrop, głodna nie pójdziesz! – rozkazał złowrogo chłopak, zalewając kawę.

Laura poszła do salonu, włączyła telefon i po powrocie beznamiętnie zastygła nad posiłkiem. Szklanka jasnobrązowego napoju, która wjechała przed jej nos, zaraz znalazła się przy ustach. Zagorzała przeciwniczka kofeiny w duchu stwierdziła, że w tym momencie bardzo jej ona smakuje.

Telefon dziewczyny wydał dźwięk przychodzącej wiadomości i znowu obleciał ją strach – on, Emma, czy Travis?

– Nie sprawdzisz? – Usłyszała.

Podskoczyła lekko, zaskoczona.

– To pewnie Emma, przeczytam później.

– Mała, jedz, już późno. Sprzątnę łóżko.

Na siłę wcisnęła dwie kanapki, popijając kawą i poszła do Franka, który kończył chować pościel. Chcąc, nie chcąc, mimowolnie spoglądała w stronę telefonu, w końcu nie wytrzymała i już miała go w ręku. „Miłego dnia, śliczna!” – informowała treść wiadomości. Wystraszona, natychmiast skasowała pocztę.

– Kto to? – zapytał brunet.

– Durne reklamy, tylko zawalają skrzynkę.

– Wskakuj w buty, już wpół do dziesiątej – rzekł chłopak i zniknął w kuchni. – Trzymaj – Podał dziewczynie butelkę lodowatej, cytrynowej wody. – Jest diabelsko gorąco, dużo pij.

– Dzięki.

– Nie bierzesz telefonu? – Frank spojrzał na komórkę, którą Laura zostawiła na stole.

– No tak... – bąknęła Laura i chcąc uniknąć niepotrzebnych pytań, schowała urządzenie do kieszeni.

– Dobra, spadamy. – Frank otworzył drzwi i opuścili lokal. – Ile czasu ci to zajmie? Poczekać na ciebie?

– Nie mam pojęcia. Niby mam pracować od czwartej, więc teraz pewnie pójdę do jakiegoś szefa – odparła dziewczyna, nieszczególnie zadowolona.

– Pas – upomniał kierowca, gdy już ruszali.

– Przepraszam...

Nagle szarpnęło autem raz i drugi.

– Kurwa! – zaklął brunet, spojrzawszy na wskaźniki w desce rozdzielczej.

– Co jest?

– Nie zatankowałem... zapomniałem.

Wóz toczył się już wolniej niż rower.

– Wysiadaj – nakazał chłopak, otwierając swoje drzwi. – Autobusem nie zdążysz, łap taksówkę.

– Zdążę, to niedaleko.

Frank nie dyskutował, tylko machnął ręka na pierwsze nadjeżdżające taxi.

– Wsiadaj – otworzył tylne drzwi i Laura już bez protestów zajęła miejsce.

Mimo sprzeciwu dziewczyny taksówka znacznie przyśpieszyła dojazd, ale na miejscu byli dopiero o za dwie dziesiąta i przed wejściem stali już zgromadzeni ludzie. Travisa jednak tam nie było.

– Zadzwoń, że jesteś, pewnie zaczął pracę. W końcu miałaś być dziesięć minut temu.

Już wyjęła telefon, ale nie zdążyła go nawet odblokować, bo Travis, ubrany już w czerwone spodenki i białą koszulkę wyskoczył zza drzwi wejściowych do obiektu.

– Znasz się na zegarku? – warknął do siostry, podając rękę Frankowi.

– Nie drzyj się, paliwo nam się skończyło.

– Już powinienem być na stanowisku, a latam tu po ciebie co pięć minut – syczał chłopak. Możesz na nią poczekać, ale nie wiem, ile to potrwa – oznajmił brunetowi.

– Nie, spadam, muszę zajść w sprawie roboty. Tylko co z małą? Nie uśmiecha mi się, żeby wracała sama.

– Spoko, damy radę.

– Dobra, to znikam. Zadzwoń, jak już będziesz wolna. – Brunet ucałował sympatięę i odjechał.

Travis spojrzał na zegarek.

– Za kilka minut otwieramy – rzekł do tłumu i wciągnął Laurę do środka.

 

W ośrodku nie było nadzwyczajnego. Zbiornik wodny, okrążony wokół obszernym, krótko przyciętym trawnikiem, miał tradycyjne pięćdziesiąt metrów. Naokoło basenu stało kilka okrągłych stoliczków z parasolami i masa leżaków. Po lewej stronie stały dwie duże, pokręcone zjeżdżalnie, po prawej natomiast znajdował się pokryty słomianym dachem bar.

Na środku lokalu widniała wielka czarna lada, za którą stały półki z alkoholami, a po lewej od nich były niebieskie drzwi, prowadzące na zaplecze. Po obu stronach kontuaru, na dwóch małych salkach, umieszczonych zostało po dwanaście stolików w każdej. Dach knajpy podtrzymywały drewniane, lakierowane pale, co nadawało świetnego wyglądu wnętrzu. Drewniana podłoga pomalowana była ciemnobrązową farbą, stoliki zaś wykonane były z czarno-szarego kamienia.

– Nie ma Josha, będzie za godzinę. – Od strony lady doszedł do nich męski głos.

– Cześć. – Travis podał rękę barmanowi. – No chodź tu! – Odwrócił się do siostry, która zatrzymała się w wejściu.

Podeszła, nieco onieśmielona.

– Cześć! Troy. – Szatyn podał jej rękę.

Nastolatka się przedstawiła i zaczęła rozglądać po wnętrzu.

– Dlaczego za godzinę? Miał być o dziesiątej – zapytał Travis.

– Nie mam pojęcia, wiesz, jaki jest. Nie zdziwię się, jak przyjechała na darmo – oświadczył Troy, spojrzałwszy na Laurę z uśmiechem. – Siadaj. – Wskazał jej stołek. – Chcesz coś do picia?

– Dzięki, mam wodę.

– Na pewno? – Barman ponownie wygiął usta w i włączył ekspres do kawy.

– Tak, dzięki.

– Ja bym trzasnął kawę, tylko mocną. Pójdę, pokażę jej, co i jak – poinformował Travis i wyszedł z siostrą z knajpki.

Doszli do jego stanowiska. Znajdowało się ono po stronie baru, kilkanaście metrów dalej. Chłopak zdjął koszulkę i machnął ręką w kierunku stojącej po drugiej stronie wieżyczki ratownika. Odmachał mu starszy od niego, wysoki blondyn. Chłopak chwycił krótkofalówkę i rzekł w słuchawkę:

– Zerknij przez chwilę, pokażę młodej basen.

– Jasne.

– Nie za bardzo wiem, co ci pokazać, nie ma tu za dużo do oglądania – rzekł do siostry. – Jak widzisz, stolików jest mało, nie będzie za dużo biegania. Jeśli zaczniesz o czwartej, to akurat do zamknięcia będziesz miała dwie godziny, żeby ogarnąć przy basenie. Przeważnie są to jakieś puszki, butelki, kubki i tym podobny szajs. Dużo tu tego nie będzie, więcej znajdziesz na trawniku, choć i tam raczej nie ma zbytniego syfu. O szóstej pomożesz Troy’owi sprzątnąć w barze i fajrant. Tylko co z twoją ręką?

– Dam radę – odparła Laura, ale zapał do pracy chyba jej przeszedł.

Chłopak to zauważył.

– Jeśli nie chcesz, nikt cię nie zmusza.

– Nie, spróbuję.

– Dobra, chodź. – Travis kiwnął głową i ruszył w stronę końca basenu.

Dotarli do stanowiska blondyna i za moment Laura wiedziała już, że chłopak ma na imię Dave.

– Będzie dużo bydła – poinformował Travis, obcinając wzrokiem kąpielisko.

– Nie będzie, po południu ma padać.

– Idę po kawę, chcesz?

– Nie chcę, niedawno piłem.

– Dobra, spadam.

 

Za moment znów znaleźli się w lokalu, za ladą.

– T, zostawię ci młodą, muszę wracać do roboty. Jak przyjedzie Josh albo Sandra, zawołaj mnie.

– Nie ma problemu.

Dziewczyna nie zdążyła powiedzieć nawet słowa, bo brat zniknął w okamgnieniu.

– Siadaj – zaproponował wesoło Troy, wskazując dziewczynie krzesło

Zajęła miejsce, milcząc.

– Strasznie gorąco, dobrze, że tutaj jest chłodniej – oświadczył chłopak, zdejmując koszulkę. – A może się jednak czegoś napijesz? Twoja woda jest już pewnie ciepła – zapytał barman, operując przyjaznym uśmiechem.

– Ile kosztuje Sprite? – Laura się w końcu odezwała.

– Nie żartuj... – zaśmiał się Troy i nalał dziewczynie cytrynowy napój. – Uważaj, bardzo zimny – oświadczył, podając go Laurze.

– Dziękuję – mruknęła nieśmiało.

– Dlaczego nie wzięłaś stroju? Ochłodziłabyś się.

– Nie mogę. – Dziewczyna pokazała mu dłoń.

– Co się stało?

– Oparzyłam się.

– To nie przeszkadza w kąpieli – stwierdził barman, nalewając kawę.

Laura kilka chwil siedziała sama, gdyż szatyn obsługiwał kilkuosobowy ogonek, który ustawił się przy barze. Gdy skończył, usiadł obok nastolatki.

– Słyszałem, że masz osiemnaście lat. Chce ci się pracować w wakacje?

– Trzeba mieć jakąś kasę.

Czuła się coraz bardziej wyluzowana, chłopak miał bardzo pozytywny wyraz twarzy.

– I co będzie, jak szef nie przyjedzie? Ma jeszcze kilka innych biznesów, mógł po prostu zapomnieć. Jak chcesz, zadzwonię do niego, po co masz czekać na darmo? Choć przynajmniej mam do kogo gębę otworzyć. – Uśmiech się poszerzył.

– Nie trzeba, mogę poczekać. I tak nie mam nic lepszego do roboty.

– Włączyłbym coś, ale muza z basenu nas zagłuszy – oświadczył chłopak, wskazując na wieżę, stojącą pod ladą. – Co za kretyn wymyślił, żeby z radiowęzła puszczać radio. Kompletna żenada.

– Nie jest tak źle. – Laura się uśmiechnęła. – Kiedyś byłam na basenie, gdzie też leciało radio, w tym, że cały czas jakieś drętwe audycje. Dobrze, że gwar był taki, że w większości zagłuszał tę chałę.

Chłopak się roześmiał, wyjął papierosy i wyciągnął do dziewczyny rękę z paczką.

– Nie palę.

– Bardzo mądrze, też muszę rzucić – pochwalił Troy. – Zjadłbym coś, masz ochotę?

– Dzięki, jestem po śniadaniu.

Chłopak spojrzał na zegarek.

– Dziesięć minut do żarcia... o dziesięć za długo. – Zaśmiał się.

Laura nic nie zrozumiała, więc przemilczała jego słowa.

– Cześć! – krzyknęła nagle jakaś dziewczyna. Laura nie zdążyła się nawet odwrócić, aby sprawdzić, kto to, bo właścicielka głosu szybko zniknęła za drzwiami, o czym świadczyło ich głośne trzaśnięcie.

– No... jest i żarcie – oznajmił szatyn, wyszczerzając zęby.

Laura nie otwierała ust, spoglądała tylko raz po raz na barmana. Ten cieszył się pod nosem, nalewając sobie kolejną porcję kawy.

– Może się jednak napijesz? – Wskazał na ekspres.

– Nie przepadam za kawą, mam złe wspomnienia.

– Złe wspomnienia? Po kawie? Co to znaczy?

– Ciśnienie mi skacze, nie jestem przyzwyczajona – wyjaśniła nastolatka, coraz lepiej czując się w towarzystwie chłopaka.

– Cześć. – Przy ladzie pojawiła się ładna blondynka. – Do pracy? – zapytała Laurę.

– Tak.

– Jessica – nieznajoma wyciągnęła prawą dłoń.

– Laura.

– T, chodź, pomożesz mi z tą pieprzoną żaluzją, znowu się zacięła.

– Nie mogę opuścić miejsca pracy, klienci nie mogą czekać – odparł kąśliwie Troy.

– T, nie denerwuj mnie, już jedenasta.

Laura uważnie obserwowała oboje.

– Taka silna laska nie poradzi sobie z metalową harmonijką? No nie żartuj. Przecież codziennie korzystasz z siłowni, powinnaś dać jej ostry wycisk – dowcipkował Troy, puszczając oczko do brunetki.

Nastolatka nie wytrzymała i delikatnie zachichotała.

– A idź w dupę! – fuknęła wkurzona Jessica i wyszła.

– Pójdę, pomogę jej. Zaraz wracam.

 

– Walnęła focha, nic dziś nie zjem – Poinformował po powrocie barman.

– Nie dziwię się, to było nieco złośliwe – podsumowała Laura.

– Nieprawda. Ona wie, że lubię się czasem powygłupiać...

– Przyjechał?! – wrzasnął nagle Travis, wychylając się zza baru.

– Nie.

– Jak tam? – Spojrzał na siostrę.

– Dobrze.

– Chodź ze mną, jak się nudzisz?

– W ten upał?

Ratownik spojrzał na zegarek – jedenasta sześć.

– Muszę wracać. Jak nie przyjedzie za pół godziny, zadzwoń do niego – poprosił barmana.

– Nie ma sprawy.

Chłopak zniknął tak szybko, jak się pojawił.

– Chcesz piwo, drinka? – zapytał Troy.

– Nie, dzięki, przecież mam gadać z waszym szefem. Poza tym jest za gorąco.

– Josh to luzak, nie zabije cię za drinka.

– Nie szkodzi, po prostu nie mam ochoty.

– Ok, nie namawiam – Chłopak się uśmiechnął się i otworzył sobie butelkę zimnego piwa. – Nudno tu, prawda? Fajnie, że przyjechałaś, mam do kogo zagadać.

– T! – rozbrzmiało z prawej strony baru.

Chłopak wyszedł i wrócił z wielkim talerzem.

– Częstuj się. – Postawił go na blacie pod ladą, na którym zaraz pojawił się też ketchup i nowy kubek z napojem.

Troy polał kawałek pizzy pomidorowym sosem, położył na niego drugi i natychmiast ugryzł wielki kęs prowizorycznej kanapki. Laura mimo wcześniejszej deklaracji wzięła jednak porcję, która zniknęła w okamgnieniu.

– Nie ma tu wyboru w kwestii jedzenia, mamy tylko pizzę. Ale jaką...

– Cześć! – Nagły okrzyk wysokiej szatynki wystraszył Laurę. – Jest ojciec?

– Cześć. Nie ma.

– O czwartej dostawa.

– Ok.

– W sprawie pracy? – Młoda kobieta zawisła nad nastolatką.

– Tak.

– Zapraszam – rzekła i ruszyła w stronę drzwi.

Weszły do niewielkiego biura.

– Siadaj. – Dziewczyna wskazała Laurze krzesło obok biurka i skierowała się na jego drugą stronę. – Jestem Sandra – wyciągnęła dłoń, wychylając się zza mebla.

– Laura. – Brunetka podniosła tyłek i nieco poddenerwowana, podała jej rękę.

– Usiądź – Powtórzyła Sandra i zajęła miejsce na czarnym, skórzanym fotelu. – Przepraszam za ojca, zawsze jest zabiegany.

– Nie szkodzi.

– Jesteś siostrą Travisa?

– Tak.

– Mówił ci, co i jak?

– Tak.

– Więc jak, jesteś zainteresowana?

– Tak.

W tej rozległy się trzy szybkie puknięcia i do pokoju wszedł Troy z kubkiem kawy, który postawił obok starszej z dziewczyn.

– Dzięki – Szefowa się uśmiechnęła i chłopak zniknął. – Godziny ci odpowiadają? – wznowiła temat.

– Tak.

– Wszystko na tak? A jakieś pytania? – Sandra roześmiała się ciepło.

– Chyba nie ma za bardzo o co pytać, brat mi wszystko powiedział – oświadczyła Laura, próbując się wyluzować, co jak na złość, wychodziło kompletnie na odwrót.

– Znasz stawkę?

– Tak.

– Wiesz... miałam sporo przypadków, że dziewczyny rezygnowały znienacka, nawet w godzinach pracy i potem był problem. Nie chcę, abyś pochopnie podejmowała decyzję, więc jak się zdecydujesz, chciałabym, abyś w razie rezygnacji zawiadomiła nas dzień wcześniej, dobrze?

– Dobrze.

Sandra znowu delikatnie się zaśmiała, zauważywszy chyba podenerwowanie nastolatki.

– Czy Travis mówił ci, że weekendy masz wolne?

– Nie – odparła zdziwiona brunetka.

– No widzisz? Jednak warto pytać.

– Dlaczego wolne?

– Na weekend mamy innego pracownika, uczy się i w tygodniu nie może przychodzić...

Nagle zamaszyście otworzyły się drzwi.

– Chodź szybko, był wypadek! – krzyknął Travis.

Sandra zerwała się z miejsca i udała za chłopakiem. Zaciekawiona Laura udała się za nimi. W feralnym miejscu zgromadził się już spory tłum, tworząc duże koło.

– Zróbcie przejście! – wrzasnął ratownik, przepychając się przez gapiów i ukucnął z szefową przy młodej dziewczynie.

Nieprzytomna nastolatka leżała bezwładnie przy brzegu basenu. Klęczał przy niej Dave, przyciskając do jej głowy złożony ręcznik. Obok przykucnął nieznacznie starszy od niej chłopak, patrząc z lękiem w oczach na nieprzytomną koleżankę. Białe płytki wokół poszkodowanej umazane były czerwoną cieczą, tworząc dziwaczne mozaiki, natomiast w samym rogu basenu dryfowała wielka jasnowiśniowa plama.

– Jak to się stało?! – spytała spanikowana szatynka, patrząc na starszego z ratowników.

– Poślizgnęła się.

– Proszę się rozejść, nie ma tu nic do oglądania! Zaraz będzie karetka, rozejdźcie się zróbcie przejście! – grzmiał zdenerwowany Travis.

Laura w szoku obserwowała, jak ręcznik robi się coraz bardziej czerwony. Z dala słychać już było syreny ambulansu. Gapie stali nadal.

– Proszę się odsunąć! – ryknęła Sandra, ruszając przed siebie z rozłożonymi rękoma.

To samo zrobił brat Laury. Tłum się nieco cofnął, ale zainteresowanie nie malało. Za chwilę przez zgromadzenie prześlizgnęło się dwóch ratowników medycznych, którzy przycupnęli przy dziewczynie.

– Kiedy to się stało? – zapytał jeden z nich, sprawdzając tętno ofiary.

– Kilka minut temu – odparł Dave.

– Zabieramy ją.

Gdy Sandra poszła za ratownikami, Travis zaprowadził siostrę do swojego stanowiska.

– Głupi gówniarze, nie umieją czytać! – syknął, wskazując na wielką tablicę z napisem: UWAGA, ŚLISKO! PROSIMY ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ!

– Widziałeś to? – zapytała nastolatka.

– Widziałem. Ganiała się z tym gościem, na zakręcie się poślizgnęła i wyrżnęła łbem o kant basenu.

Podeszła Sandra.

– Travis, zamykamy. Powiedz wszystkim, niech zgłoszą się do kasy po zwrot za bilety. – I zetrzyjcie tę krew, potem możecie iść do domu. Zaraz przyjadą chłopaki, wymienią wodę. Jadę do szpitala – mruknęła niewyraźnie i odeszła w stronę pubu.

Chłopak chwycił megafon i przekazał plażowiczom zarządzenie szefowej. Niezadowolenie pojawiło się na ich twarzach, ale powoli zaczęli się pakować.

– Pomożesz mi? – zapytał siostrę.

– Co mam robić?

– Idź do T, niech da ci worek i zbierz śmieci przy stolikach.

Dziewczyna poszła do pubu.

– Co tam się stało? – zapytał od razu barman.

– Jakaś dziewczyna rozbiła głowę, zabrali ja do szpitala. Nie wyglądało to najlepiej. Możesz dać mi worek worek na śmieci? – poprosiła Laura.

– Chodź. – Troy skinął głową i poprowadził nastolatkę na zaplecze. – Tu znajdziesz wszystko, co ci trzeba. – Otworzył przed nią drzwi do niewielkiego pomieszczenia, uśmiechnął się i zniknął.

Szybko znalazła worki i zaraz była przy basenie. Travis i Dave składali parasole. Zaczęła zbierać śmieci, których było jak na lekarstwo. Ludzie zniknęli, jedynie przy kasie stała jeszcze kilkuosobowa kolejka.

– Co mam z tym zrobić? – zapytała brata, pokazują mu prawie pusty worek.

– Zostaw tu. Siadaj, zaraz pojedziemy – odparł chłopak, wskazując Laurze swoje krzesełko.

Dave właśnie przyszedł z wiadrem, mopem i zaczął sprzątać powypadkowe ślady. Travis zamknął ostatni parasol, chwycił worek i zniknął za budynkiem pubu. Zjawił się po kilku minutach, w towarzystwie barmana i sprzedawczyni pizzy. Kolejka do kasy zniknęła. W komórce osiemnastolatki rozbrzmiała melodia połączenia. Przestraszona dziewczyna nawet nie sięgnęła po urządzenie. Dzwonek grał dość długo, w końcu zamilkł. Travis spojrzał na siostrę podejrzliwie, gdyż na jej twarzy objawiła się mina skłaniająca do zadania pytania: boisz się odebrać?. Po około minucie telefon odezwał się ponownie, lecz dźwięk połączenia zmienił się w dźwięk sms-a. Laura nie wiedząc, co zrobić, zapytała brata:

– Gdzie jest łazienka?

– Idź do tej dla pracowników, na zapleczu. Pierwsze drzwi na prawo. Ten. – Chłopak dał jej pęczek kluczy, wskazując jeden z nich.

Szybko je chwyciła i jeszcze szybciej skierowała się w stronę toalety. Będąc już na miejscu, zatrzasnęła się w kabinie i wyjęła telefon. Połączenie było od Jimmy’ego, a treść sms-a brzmiała: „Śliczna, dlaczego nie odbierasz? Musimy pogadać. Zadzwoń”.

Od razu poczuła otulający jej ciało, nieprzyjemne mrowienie. Kompletnie nie wiedziała, co zrobić – zadzwonić i nie dręczyć się tym, czego chce, czy dać sobie spokój?. Nie musiała odpowiadać sobie to na pytanie, gdyż telefon odezwał się po raz trzeci. Zimne dreszcze ustąpiły miejsca przypływowi gorąca. Gapiła się w ekranik, a urządzenie grało. Trwało to dość długo, w końcu zamilkło. Po chwili jednak zabrzęczało ponownie.

– Halo? – mruknęła w końcu, zduszonym głosem.

– No i co, piękna? Dlaczego mnie okłamujesz? – rzucił brunet wesoło.

– Nie mogłam odebrać – wyjąkała.

– Nie kłam, nie do mnie ta gadka. Przyjdź za godzinę na stary stadion.

Powietrze zatrzymało się dziewczynie w przełyku.

– No co tam, mała? Zatkało cię?! – warknął szorstko chłopak.

– Nie… nie mogę... jestem z bratem... – wybełkotała nastolatka, będąc już myślami w sytuacji, w której ją zaatakował.

– Nie bój się, nic ci nie zrobię. Mam dla ciebie informacje, które mogą cię zainteresować.

– Naprawdę nie mogę, mój brat będzie coś podejrzewał – wymigiwała się wystraszona dziewczyna.

– Piętnaście po pierwszej na boisku, albo spotkamy się u ciebie. Czekam! – nakazał oschle

Jimmy i się wyłączył.

– Młoda, śpisz tam?! Wyłaź, jedziemy! – Travis załomotał w drzwi toalety.

– Już idę – wydusiła.

Za moment wyszła na zewnątrz, ale chłopaka już nie było. Była kompletnie skołowana, nie miała pojęcia, co robić. Panicznie bała się iść na ten stadion, lecz bała się również wtargnięcia do jej domu, zwłaszcza w obecności brata. Chwilowo pomyślała, żeby nigdzie nie wychodzić, przecież w domu to w domu, w domu nic mi nie zrobią, aczkolwiek znając bezwzględność tych ludzi, zaczęła głęboko powątpiewać.

Szła coraz wolniej, kombinując: co zrobić, co powiedzieć? Travis na pewno zacznie zadawać pytania...

– Młoda, szybciej! – krzyknął z dala ratownik i Laura nieco przyśpieszyła. – Chodzisz jak stara baba! – rzucił wkurzony chłopak, przeszywając siostrę badawczym spojrzeniem. – Idziemy!

Gdy doszli za bramę, towarzystwo się pożegnało i każdy wsiadł do swojego środka lokomocji. Brunetka milczała, była w zaświatach razem z Jimmym.

– Pas! – nakazał Travis.

Zapięła. Ruszył wolniutko, wytaczając się na ulicę, po czym docisnął mocno. Laura miała w głowie już tak duży natłok wszelakich perspektyw, że mogłaby otworzyć ich największą wypożyczalnię w mieście. Raz po raz spoglądała na zegarek, który w tej chwili wskazywał dwunastą dwadzieścia osiem. Czego on chce? Może mnie zgwałci, zmusi do czegoś? będzie tam Amber z koleżankami, pobiją mnie lub zrobią coś innego; zabiorą mi telefon... Jak uniknąć pytań, jak wyjść z domu? A jak Jimmy wpadnie do nas i zrobią coś Travisowi? Jak będzie pijany i będzie z kolegami...?.

– Laura! – ryknął kierowca do otępiałej dziewczyny.

Auto stało. Spojrzała maślanym wzrokiem.

– Co się znowu dzieje? Kto dzwonił? – zapytał Travis.

– Emma – wykrztusiła pasażerka.

– Emma? Co mi tu wciskasz? Od dwóch minut coś do ciebie mówię, a ty co? Kto dzwonił?

– Już ci powiedziałam i odpierdol się ode mnie! – wrzasnęła rozdrażniona dziewczyna i chciała wysiąść, ale natychmiast została zatrzymana. Chłopak zatrzasnął drzwi wcisnął przycisk zamykający z jej strony.

– Dokąd się wybierasz?

– Moja sprawa!

– Młoda, nie igraj ze mną, bo przegniesz pałę – zagroził zniecierpliwiony ratownik.

– Kurwa mać, daj mi w końcu spokój! Nie mam pięciu lat! – Laura wydarła się na całe gardło i odblokowała drzwi.

Travis ponownie nie dał jej wysiąść i na powrót zatrzasnął wyjście, trzymając siostrę za koszulkę. Rzuciła się na niego z pięściami, machając nimi jak opętana.

– Kurwa, mam tego dość! Wypuść mnie! – rzucała się w szaleńczej złości, ze łzami w oczach.

Złapał ją za nadgarstki, mocno ściskając i w tym momencie dostała w twarz – chłopak pękł.

– Dziewczyno, uspokój się do jasnej cholery! Nie wysiądziesz z tego samochodu! – warknął.

Nadal pałała agresją, szamocząc się jak dzika. Wreszcie po kilkunastu sekundach bezskutecznych prób uwolnienia się zakończyła swoje wyczyny, patrząc na brata z niepojętym wyrazem twarzy.

– Już...? – zapytał.

Przesiąknięta furią cisza. Puścił dziewczynę. Odwróciła się w bok, wlepiając wzrok w szybę. Ruszył, w kilka minut docierając pod dom. Laura wypadła z auta i biegiem ruszyła w stronę ulicy. Złapał ją jednak, wyjął klucze z kieszeni siostry i bez słowa zaprowadził za fraki do domu. Przekręcił klucz w wejściowych drzwiach, oba zestawy schował do kieszeni i uwolnił dziewczynę. Szybciej niż błyskawica pomknęła na górę i wpadła do swojego pokoju, z wielkim łomotem zatrzaskując drzwi. Położyła się na łóżku, zupełnie zobojętniała i czekała... czekała na: telefon, wizytę, gwałt, pobicie, pogróżki, kolejną stłuczoną szybę, gadkę brata, gadkę matki, Franka, psychologa, policji i Bóg wie, kogo jeszcze...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Laura jest tak zaszczuta, że nawet w nocy nawiedzają ją dzienne zmory. Ha, ha. Jeszcze parę dni i dziewczyna zapomni, jak się nazywa. Że ona jeszcze funkcjonuje, to zastanawiające, jak nawet oddychać się boi?
    Dobra końcówka, taka z pazurem. Powiedziałabym, że dziewczyna pęknie, ale tak nie będzie, bo już zdradziłaś, jaka będzie później. ☹ To wszystko, co przeżywa, odejdzie i narodzi się na nowo jako twarda babka.
    ”– T, nie denerwuj mnie, już jedenasta”. – Parę tych „T” ci się ostało w tekście. Gdzieś w połowie.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Miała być zaszczyt, a to dopiero początek. I tak nie wykorzystałam wszystkich pomysłów, bo 900 stron to o 600 za dużo.🤣Miało być "T" skrót od imienia. Czyżby to było niejasne? Bo jak wyszła lipa, poprawię to.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, później połapałam się z tym "T", ale to dziwacznie wygląda. Tylko podczas cięć, nie skracaj przebiegu akcji do minimum. Jak na razie jest okej i napięcie też jest. :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Staram się nie skracać, ale jest sporo niepotrzebnych rzeczy. Pisałam to dawno temu, a jak wiadomo, człowiek się wciąż uczy i dziś na pewno napisałbym inaczej. Ale usuwam tylko zbędne szczegóły, drobiazgi, reszta zostaje.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, mi pasi. Czekam na kolejne części... a i trafia się coraz więcej baboli. :)
  • Pasja 3 miesiące temu
    Ale się dzieje? Akcja za akcją. Sen makabryczny i wypadek - przypadkowy? Jimmy zastanawia. Myślę, że ma dobre intencje i jakiś plan. Laura albo weźmie się w garść, albo całkiem wysiądzie jej psychika i znajdzie się u czubków. Postaw ją wreszcie na nogi! Mają z nią chłopaki problem. Nawet ten barman siłował się z nią na słowa. A z Sandrą rozmowa to już masakra.

    Pozdrawiam sobotnio
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Postaw na nogi? Przecież ona jeszcze nie oberwała porządnie, to dopiero przystawka. :D Jimmy jest fajny, nie To co Frank - zamulak. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania