Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 3

W drodze powrotnej zamienili tylko kilka słów, jakby coś nagle zmieniło atmosferę. Po piętnastu minutach doszli do auta.

– Wejdziemy jeszcze do środka? – Frank wskazał głową na swój dom.

– Nie, jedźmy.

– Poczekaj, pójdę po kluczyki.

Po chwili byli już w drodze. Laura nadal się nie odzywała, rzucała tylko na towarzysza krótkie spojrzenia. On także milczał. Pędzili kilka minut, w końcu chłopak nie wytrzymał:

– Mała, o co chodzi? O ten pocałunek?

– Nie, źle się czuję.

– Na pewno?

– Tak.

– Weź coś przeciwbólowego, w nocy ręka będzie dokuczać.

– Dobrze.

Dojechali na miejsce i Laura wysiadła z wozu. Chłopak także opuścił auto.

– Mogę cię odprowadzić?

– Jasne.

Dziewczyna nadal była jakaś nieobecna Gdy dotarli do drzwi, chwycił jej ręce.

– Na pewno wszystko gra? – Usiłował cokolwiek z niej wyciągnąć.

– Tak.

– Ok, pojadę już. Przyjadę po ciebie o wpół do dziesiątej. Śpij dobrze – Ucałował dziewczynę w policzek.

Nie zdążyła nawet zaprotestować w kwestii podwózki, bo szybko się oddalił. Weszła do domu.

– Laura, to ty?! – Usłyszała z kuchni.

– Tak.

– Przyjdź do mnie!

Niechętnie szła do matki, wiedziała, że będą pytania. W końcu stanęła obok.

– Pokaż tę rękę – nakazała kobieta.

– Po co?

– Laura…

Nastolatka strachliwie wyciągnęła do niej dłoń. Matka odwinęła bandaż i zamarła.

– Boże, dziecko?! Gdzieś ty wlazła?!

– To nic takiego.

– Jak to nic?! Czy ty siebie słyszysz?!

– Mamo, przestań już… Zagoi się.

– Byłaś u lekarza?

– Tak.

– I co?

– Przypisał mi maść.

– Gdzie ona jest?

– U mnie w pokoju.

– Posmaruj na noc.

– Dobrze.

Za chwilę matka położyła przed nią niewielką tabletkę.

– Popij to przed snem.

– Ok.

– Co to za chłopak? – wyskoczyła nagle.

– Kolega z pracy.

– Tylko kolega...?

– Tak.

– Jest sporo starszy, wiesz o tym?

– Mamo, wiem, daj już spokój. Dochodzi jedenasta, muszę iść spać. Rano muszę wstać

– burknęła nastolatka, chcąc uwolnić się już od tych pytań.

– Dobrze, idź.

– Dobranoc. – Laura chwyciła tabletkę i szybko zniknęła.

Znowu w okowach cierpienia smarowała dłoń. Popiła pigułkę, przebrała się, przestawiła budzik na ósmą i legła na łóżku. Nie mogła usnąć, ręka bolała coraz bardziej. Pochlipywała na poduszce, nie wiedząc już, co ze sobą zrobić. Miała tylko nadzieję, że matczyna tabletka trochę pomoże.

Leżała, rozmyślała, i pewnym momencie naszło ją pytanie: A gdyby Amber w napadzie złości naprawdę walnęła mi tym tłuszczem po oczach? Przeraziła się, nie chciała nawet myśleć, że tak mogłoby się stać. Potem mimowolnie zaczęła wyobrażać sobie inne, dziwne rzeczy, wszystkie dotyczące Amber i Franka. Dumała, analizowała, nie mogąc się od nich uwolnić; starsza dziewczyna nie dawała jej spokoju. Rozmyślała bardzo długo, w końcu jednak zasnęła.

Obudziła się w nocy. Tabletka pomogła na ból, ale już przestała działać. Do tego przez sen dziewczyna położyła się chyba na chorej ręce, bo ta zaczęła rwać jeszcze gorzej. Przekręciła się na drugi bok i zamknęła oczy. Spała półsnem, czując jednocześnie palącą dłoń. Kręciła się w tym letargu, aż zaczęło świtać. Spojrzała na zegarek – za pięć piąta. Skręciła się w kłębek, usilnie próbując odpłynąć. Średnio jej się to udało, nadal spała bardzo płytko.

Zadzwonił budzik, ale dziewczyna nie miała ochoty ruszać się z łóżka. Leżąc bez ruchu znów przysypiała, ale wyrwał ją z tego dźwięk telefonu. Zmuszona do powstania, leniwie zeszła na dół, lecz póki się tam dotelepała, urządzenie zamilkło. Po chwili zadzwoniło ponownie. Podniosła słuchawkę.

– Cześć, mała.

– Cześć – mruknęła, półprzytomna.

– Przepraszam, ale nie będę mógł po ciebie przyjechać. Mam sprawę do załatwienia. W pracy też będę godzinę później, powiedz Mattowi.

– Dobrze.

– Poradzisz sobie?

– Tak.

– Do zobaczenia o jedenastej.

Laura zastanawiała się, skąd ma ich numer, ale zaraz sobie przypomniała, że przecież znają się z Travisem. Po szybkim prysznicu wzięła się za opatrunek. Robiony jedną ręką nie wyszedł zbyt porządnie, ale przynajmniej rana nie była widoczna. Kąpiel nieco ją obudziła, ale gdy wyszła z domu na gorące powietrze, znów poczuła się senna. Uczciwy sen trwał tylko trochę ponad cztery godziny, reszta to była jedna wielka męczarnia.

Szła na przystanek dość wolno. Czuła niepokój, gdyż nie wiedziała, czy Matt już będzie. Panicznie bała się znaleźć sam na sam w pracy z Amber. W autobusie zmęczenie ogarnęło ją jeszcze bardziej. Palące przez szybę słońce kompletnie wykańczało dziewczynę. Po wyjściu z pojazdu i podejściu kilku metrów poczuła przyjemny chłód, gdyż do baru szło się przy budynkach, które o tej godzinie rzucały cień na cały chodnik. Zegarek wskazywał dziewiątą dwadzieścia pięć, a do pokonania zostało tylko kilkadziesiąt metrów. Mocno zdenerwowana przedłużała, jak mogła, dojście do miejsca zatrudnienia, więc tempo marszu robiło się coraz wolniejsze.

– Widzę, że bardzo śpieszy ci się do pracy – rzucił Jack, minąwszy ją przy lokalu.

Dziewczyna, nie mając już wyjścia, weszła za nim do środka. Amber kończyła wycierać podłogę.

– Oooo... przyprowadziłeś księżniczkę! – krzyknęła do barmana z uśmiechem.

Laura nie patrząc na dziewczynę, szybko zniknęła za barem. Ponownie spojrzała na zegarek – dziewiąta trzydzieści trzy. Przebierała się równie opornie. Przez stres kompletnie zapomniała o senności i bólu. Coraz częściej sprawdzała godzinę, w końcu usłyszała zza drzwi:

– Długo jeszcze będziesz tu siedzieć?! Bierz się za zmywanie naczyń z baru! – huknął Jack.

Dziewczyna z ciężkim sercem udała się do kuchni. We wnęce stała taca, a na niej kilkanaście szklanek. Mimo iż rana rwała coraz bardziej, zignorowała to i wzięła wszystko w obie ręce. Za wszelką cenę chciała zabrać naczynia i mieć święty spokój.

Ruszyła na zmywak. Gdy była w połowie drogi, ktoś tak mocno szturchnął ją w ramię, że dwanaście szklanek znalazło się na ziemi i rozbiło na drobne kawałeczki.

– Uważaj, jak chodzisz! – syknęła Amber i poszła w stronę czajnika.

Jack usłyszał odgłos padającego szkła i zajrzał przez wnękę.

– Nawet tego nie umiesz zrobić?! Ben odliczy ci za te szklanki! I sprzątaj to, za trzy minuty chcę widzieć tu porządek! – krzyknął.

Nastolatka milczała, czuła tylko napływające do oczu łzy. Była już na skraju wyczerpania. Poszła po miotłę i wzięła się za zamiatanie. Nie mogła porządnie chwycić sprzętu w lewą dłoń, więc trzymała go bardzo delikatnie, przez co praca szła bardzo ślamazarnie.

– Masz to zamieść dokładnie! Nie chcesz chyba, żeby ktoś się skaleczył?! – ironizowała Amber, zalewając kawę.

– Amber, chodź tu! – Dobiegło z baru.

Wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Idąc, znów szturchnęła osiemnastolatkę.

– Nie stój na drodze! – warknęła.

Laura nie wytrzymała.

– Odwal się w końcu ode mnie! – wrzasnęła.

Napastniczka odwróciła się na pięcie i mocno pchnęła dziewczynę.

– Masz jakiś problem?

Laura milczała, zrozumiała, że niepotrzebnie się odezwała. Amber znowu ją popchnęła.

– No co?! Nagle straciłaś odwagę?

Trzasnęły wejściowe drzwi i agresorka momentalnie odeszła od dziewczyny.

– Pogadamy jeszcze! – fuknęła, opuszczając pomieszczenie.

Brunetka wróciła do pracy. Mimo bólu zamiatała podłogę o wiele szybciej, przełykając stojące w gardle łzy. Po chwili Matt pojawił się w kuchni.

– Cześć młoda. Co tu się stało? – Zatrzymał się przy dziewczynie.

– Cześć. Nic.

– Jak to, nic? Skąd to szkło?

Laura milczała, usiłując ukryć płacz, który usilnie próbował opuścić jej wnętrze.

– Młoda...? – powtórzył chłopak.

– Przepraszam… – wykrztusiła ciężko, puściła kij i szybko wyszła z kuchni.

Poszła do łazienki, zamknęła się w kabinie i dopiero teraz dała upust emocjom. Płakała kilka minut, w końcu ktoś wszedł do toalety.

– Laura? Co jest grane? – spytał zza drzwi Matt.

– Nic, odejdź.

– Młoda, otwórz!

– Zostaw mnie w spokoju.

Chłopak odpuścił i wyszedł. Laura spojrzała na zegarek – trzy po dziesiątej. W końcu po upływie ponad dziesięciu minut opanowała się trochę, spłukała twarz i wróciła do kuchni. Szkło już było zamiecione. Podeszła pijącego kawę Matta.

– Frank kazał ci przekazać, że będzie po jedenastej.

– Spoko.

– Co mam robić?

– Nic, siadaj, na razie nikogo nie ma. Zrób sobie coś do picia.

– Nie chcę – mruknęła dziewczyna i usiadła obok, nie patrząc na kolegę.

– Czy coś się wydarzyło przed moim przyjściem? – zapytał chłopak.

– Nie.

– Laura, nie kłam.

– Nie kłamię, ręka nie daje mi żyć. Pół nocy nie spałam.

– Napij się kawy, zrobię ci w ekspresie. Nie łupie tak mocno, a pomaga.

– Nie, dzięki, nie lubię kawy.

Z baru dochodziły donośne śmiechy. Dziewczyna zauważyła, że to bardzo irytuje chłopaka.

– Dobrali się… złamas i suka – podsumował zniesmaczony.

Laura milczała. Nadwyrężyła skaleczoną rękę, która teraz bolała już dokumentnie, do tego pojawienie się Matta trochę uspokoiło nastolatkę i znów chciało jej się spać. Czuła się paskudnie.

– Jednak zrobię kawę, najwyżej zostawisz, jak nie będzie ci smakować. Ale gwarantuję, że tak się nie stanie – postanowił Matt i poszedł do baru.

Dziewczyna spojrzała na bandaż – był coraz luźniejszy. Po chwili Amber weszła do kuchni i włączyła frytkownicę. Podeszła do brunetki.

– Widzę, że nie lubisz się skarżyć. Lepiej dla ciebie, żeby tak zostało. – Pomachała nastolatce palcem przed nosem i odeszła.

Zajęła się pracą, stukając głośno, czym popadnie. Raz po raz spoglądała na Laurę, która siedziała jak na szpilkach prosząc losu, żeby Matt już wrócił. Gdy się pojawił, Amber akurat kończyła pakować zamówienie.

– Z wanilią i mlekiem. – Postawił napój przed dziewczyną. – Nie słodziłem, bo nie wiem, ile. Posłodź sobie.

– Dzięki.

Amber zapakowała frytki i wyszła.

– Nie spaliła? Dziwne – szydził Matt.

Laura niemrawo się uśmiechnęła. Młody facet bacznie przyglądał się koleżance.

– Sama zawijałaś rękę? – zapytał.

– Tak.

– Widać. – Roześmiał się.

Poszedł na drugi koniec kuchni i wrócił z apteczką.

– Zaraz to poprawimy.

Wyjął wszystkie potrzebne rzeczy i zabrał się za zmianę opatrunku. Zrobił to bardzo szybko i dokładnie.

– Teraz przetrwa do wieczora... mam nadzieję – mruknął.

– Dzięki.

– Pij kawę, zimna jest do niczego.

Sięgnęła po filiżankę. Chłopak nadal wpatrywał się w dziewczynę, wreszcie wstał i włączył grill.

– Zjesz hamburgera? – zapytał.

– Nie jestem głodna.

– Jadłaś śniadanie?

– Tak – skłamała.

Łganie dobrze jej szło, bo kumpel od razu ustąpił. Zrobił kanapkę i usiadł obok Laury. Zjadł ją w okamgnieniu. Dziewczyna wypiła kawę, chwyciła filiżankę i chciała iść do zlewu, lecz chłopak ją zatrzymał, zrywając się z krzesła.

– Zostaw! – Złapał jej ramię.

Stał chwilę przed brunetką, po czym nachylił się i pocałował ją w usta. Trwało to moment, bo Laura zaraz się odsunęła.

– Przepraszam... Nie wiem, co mi odbiło – wycedził, mocno zmieszany i posadził tyłek przy ścianie, odpalając papierosa.

Laura była kompletnie zaskoczona i nie miała pojęcia, co w tej dziwnej sytuacji zrobić. Matt spojrzał na zegarek – dziesiąta pięćdziesiąt.

– Znowu nie ma ludzi. Po pierwszej zapewne będzie ruch, ale też na krótko. Ta knajpa długo nie pociągnie – próbował zmienić temat.

Przyniósł z lodówki dwa napoje i jeden dał dziewczynie.

– Na wynos! – Rozbrzmiało z baru.

Chłopak poszedł po kartkę i za chwilę zabrał się do pracy. Wszystko robił w milczeniu, nie patrzył na koleżankę. Ta po chwili podeszła do niego.

– Pomogę ci. Co mam robić?

– Przygotuj dziesięć pudełek, tylko tych większych.

Laura otworzyła szafkę i wyjęła opakowania.

– Poradzisz sobie z frytkami? – zapytał.

– Tak.

– Usmaż dwa kosze.

Matt wrzucił mięso na grill i wyjął dwadzieścia bułek, które szybko porozkładał na blacie obok. Po niedługim czasie wyłączył płytę i przełożył hamburgery na bok. Zrobił kanapki błyskawicznie.

Dziewczyna akurat skończyła pierwszą porcję ziemniaków. Kosz był dość ciężki, więc z trudem odwiesiła go wyżej. Chłopak delikatnie odsunął nastolatkę, wstrząsnął nim porządnie i przesypał całą zawartość na blat obok, po czym oddał jej koszyk. Zanim Laura ponownie go napełniła, wszystkie frytki były już w pojemnikach, do których chłopak dołożył po dwie kanapki. Do zrobienia zostały cztery porcje.

– Długo jeszcze?! Koleś czeka! – krzyknęła Amber z baru.

– Trzy, cztery minuty! – Dokończę. Idź, zagotuj wodę – poprosił Laurę.

Brzmiał dziwnie, chyba było mu głupio. Dziewczyna napełniła czajnik i włączyła w nim guzik. Matt dokończył zamówienie i zaniósł do baru. Po powrocie zasypał kawę i usiadł, odpalając fajkę.

– Jak ręka? – mruknął.

– Tak sobie.

– Zrobić ci coś do jedzenia?

– Nie, dzięki.

– Nie wstydź się. Jak jesteś głodna, mów.

– Nie wstydzę się.

– Jak zgłodniejesz, powiedz, coś ci przygotuję.

– Ok.

– Może załatw sobie jakieś prochy, taki ból jest bardzo dokuczliwy. Wiem po sobie.

– Nie chcę. Tabletka i tak krótko działa.

– Ale działa. – Chłopak uśmiechnął się anemicznie.

Laura odwzajemniła uśmiech. Spojrzała na zegar – dochodziło wpół do dwunastej, a Franka nie widać.

– Nie śpieszy się, bo wie, że sobie radzimy – stwierdził Matt, zalewając kawę. – Zrób sobie coś, jak masz chęć.

– Nie chcę, jest za gorąco.

– Mamy klimę, ale jest do dupy, jak zresztą wszystko w tym chlewie. Tu jest ze czterdzieści stopni, oszaleć można – burknął, otwierając srebrną skrzynkę na ścianie. – Nawiew jest włączony, ale prawie go nie czuć.

Amber pojawiła się w kuchni i dała Mattowi jakiś świstek.

– Na drugą.

Nie omieszkała jeszcze upiornie zmierzyć Laurę wzrokiem, zanim wyszła.

– Czy ta suka cię zaczepia? – Chłopak nie czekał z pytaniami.

– Nie.

– Na pewno? Bo czuję, że coś tu śmierdzi.

– Na pewno. Może jest po prostu zła za to zmywanie.

– Tak? A czy ten płacz w łazience to na pewno zasługa bolącej ręki?

– Tak, poza tym jestem niewyspana – bąknęła dziewczyna, która zaczęła się już denerwować, do tego wypita kawa nieźle podniosła jej ciśnienie.

– Laura, nie kłam. Myślisz, że urodziłem się wczoraj? Frank kręci się koło ciebie, a ta szmata jest o niego zazdrosna. Nie zdziwiłbym się, gdyby zaczęła cię atakować – powiem więcej – zdziwiłbym się, gdyby tak nie było.

– Matt, daj spokój. Gdyby mnie zaczepiała, nie przychodziłabym tu. – Laura ściemniała, jak mogła.

– Oni byli kiedyś razem, jak Frank był jeszcze młody i głupi. Szmata nadal ma na niego parcie. Widzi, że koleś ma ją w głębokim poważaniu, mimo to nie odpuszcza. No cóż, nic nie poradzisz, takie szmaty zawsze swędzi. – Chłopak się zdenerwował. – A te szklanki? Też niechcący upadły? – kontynuował, przeszywając nastolatkę spojrzeniem mówiącym: „przecież nie jestem głupi”.

Nastolatka natychmiast się spłoszyła, szukając wzrokiem drogi ucieczki.

– Laura... – naciskał kumpel.

– Tak. Niepotrzebnie wzięłam tacę w obie ręce. Dłoń mnie zabolała, dlatego upuściłam – tłumaczyła się chaotycznie dziewczyna.

Matyt nie uwierzył w ani jedno słowo, ale widząc zagubienie koleżanki, dał spokój sprawie. Zamieszał kawę i usiadł obok.

– To, co się dziś stało... mam nadzieję, że się nie gniewasz – wykrztusił przez zęby.

– Nie – Laura się uśmiechnęła się, ale chłopak mimo wszystko był zażenowany.

– Jesteś bardzo ładna, a ja jestem facetem i jakoś tak wyszło... Sorry...

– W porządku.

Dochodziła jedenasta czterdzieści pięć. Laura po wypitej kawie na początku czuła się lepiej, ale teraz jeszcze gorzej. Napój ostro wstrząsnął nieprzyzwyczajoną do kofeiny dziewczyną. Czuła cała sobą, jak jej wali serce. Do tego potworny, panujący w kuchni zaduch doprowadzał nastolatkę do szału. W końcu zrobiło się jej tak słabo, że wstała i opuściła pomieszczenie. Przeszła przez bar, słuchając złośliwych uwag, wyszła na zewnątrz i usiadła na schodkach. Wirowało jej w głowie, położyła więc ją na rękach i zamknęła oczy. To nic nie dało, karuzela jechała nadal.

Siedziała tam już dłuższy czas, dziwiąc się przy okazji, że nikt jej jeszcze nie zaczepia. W końcu Matt wyszedł z knajpy.

– Młoda, co jest?

– Nic, jednak nie mogę pić kawy.

– Jak chcesz, idź do domu.

– Zaraz mi przejdzie.

– Posiedź w szatni, tam jest chłodniej.

– Nie, tu jest dobrze.

– Chodź – rozkazał, pociągnąwszy dziewczynę za rękę.

Zaprowadził ją do przebieralni, posadził na krześle i dał butelkę zimnej wody. Napiła się odrobinę.

– Specjalnie zrobiłem słabszą, dziwię się, że cię tak ruszyła. Niedługo przejdzie. Posiedź tu, ja muszę iść, zrobić frytki.

– Nie, pójdę z tobą.

Chłopak zauważył, że koleżanka chyba boi się zostać sama, więc nie nalegał. Po wejściu na kuchnię pootwierał szerzej okna, lecz to nic nie zmieniło.

– Siadaj i siedź, nie rwij się do pomocy. Skończę smażenie to zrobię ci shake'a, on cię trochę ochłodzi.

Usiadła na krześle, oparłszy się o ścianę. W ciszy obserwowała pracującego chłopaka i znów ogarniała ją senność. Nawet nie poczuła, kiedy przysnęła. Drzemała półsnem, słysząc jednocześnie szmery z kuchni. Poczuła całusa w policzek.

– Mała, nie śpij. – Uśmiechnął się stojący nad nią Frank.

– Przepraszam. – Wyprostowała się.

– Źle się czujesz?

– Trochę.

– Posiedź, jak ci słabo, nie ma nic do roboty. Zaraz Matt zrobi ci koktajl.

Włączył wodę, zasypał kawę i usiadł obok dziewczyny.

– Jak minęła noc? Ręka nie dawała ci spokoju, co?

– Matka dała mi tabletkę.

– Nie przejmuj się tymi szklankami, nikt ci za nic nie odliczy.

– Nie przejmuję się, niech odlicza. Mam to w dupie.

Frank się zaśmiał.

– Widzę, że małolatka się wzburza. Miło to widzieć. Masz rację, nie dawaj sobą pomiatać, zwłaszcza w tym chlewie...

– Czekoladowy czy waniliowy?! – wrzasnął nagle z głębi kuchni młodszy chłopak.

– Wszystko jedno – odparła.

– Jadłaś coś? Przewiduję, że nie, temu słabo się czujesz. Co ci zrobić? – zapytał Frank.

– Nie chcę.

– Musisz coś zjeść. Jest upał, a ty od rana chodzisz głodna.

– Nie chcę, daj mi spokój! – Laura poderwała się z miejsca i ruszyła do łazienki.

Opanowało ją dziwne rozdrażnienie, do tego ręka rwała niesamowicie. Miała serdecznie dość dzisiejszego dnia. Przemyła twarz zimną wodą i po powrocie podeszła do mieszającego kawę Franka.

– Przepraszam – mruknęła.

– Jednak jest w tobie trochę zacięcia, to fajnie. Niektóre laski są bardzo seksowne, jak się wkurzą – ironizował z radością na twarzy.

– Doprawdy? – burknęła, jednakże poczuła się miło.

Na stół wjechał czekoladowy napój w oszronionej szklance.

– Uważaj, bardzo zimny. Smacznego. – rzucił Matt.

Amber wpadła do kuchni.

– Idzie tu niezła ekipa! – oznajmiła i włączyła frytkownicę. Spojrzała na Laurę. – To tak się teraz pracuje?

– Jak widać – odparł zadowolony Frank.

Amber zamilkła, wyjęła zamrożone frytki i zamaszystym ruchem rzuciła obok urządzenia. Nie była chyba zadowolona z takiego obrotu sprawy.

– Ona ma rację, nie mogę tak siedzieć – rzekła brunetka.

– Zaraz zrobię kanapki, będziesz nosić je na bar. Ale jesteś trochę blada, więc może jednak posiedź. Poza tym tu jest piekielnie gorąco, my jesteśmy zahartowani, ty nie.

Dziewczyna wypiła już połowę koktajlu. Trochę ją ochłodził, ale nadal było jej niedobrze. Kręciła się na krześle, wreszcie wstała.

– Co mam robić? – zapytała starszego chłopaka.

– Na razie nic, jeszcze nie mam zamówień.

Te przyszły za kilka chwil i Frank już działał z hamburgerami. Laura stała obok, lekko otępiała, upał w kuchni doprowadzał ją do obłędu.

– Dlaczego nie pójdziesz do domu? – spytał wreszcie chłopak, nie przerywając pracy.

– Nie wiem.

Spojrzał na nią, po czym rzekł:

– Dobra. Powyjmuj talerze i poukładaj na nich po kanapce. Jak dostaniesz frytki, wrzucisz po dwie garście.

Laura wydobyła naczynia. Była bardzo zdenerwowana, po porannej akcji bała się dotykać wszystkiego, co się tłucze. Poza tym ręce jej drżały, a oparzenie cięło na wskroś. Milczała jednak i wzięła się za rozkładanie kanapek. Po chwili Amber rzuciła jej przed nosem całą michę usmażonych ziemniaków i Laura umieściła porcję na pierwszym talerzu.

– Jeszcze odrobinę – Frank dołożył pół garści. – Teraz jest ok. – Uśmiechnął się.

Po dziesięciu minutach wydali wszystkie posiłki. Laura nadal nie mogła odpędzić od siebie złego samopoczucia, do tego zaczęła boleć ją głowa, w której kłuło dziwnie. Usiadła na miejsce. Gdy dokończyła napój, wstała, aby zanieść szklankę do zlewu. Zrobiła tylko dwa kroki...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Poczytałam sobie. Masz tę lekkość pisania i ciekawą fabułę, która wciąga.
    Trafiają się jakieś literówki, ale to drobnostki.
    Można się od Ciebie uczyć prowadzenia dialogów. No i podoba mi się imię głównej bohaterki... 5
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Dzięki wielkie. Kurczę, te literówki, a niby się człowiekowi zdaje, że wszystko wyłapał. Tak, Laura to fajne imię, dlatego je wybrałam. :P
  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    Co jest nie tak z tą różnicą wieku? Za stary dla ciebie… itp. – masakra. Weź tę Amber wsadź do shakera i wymiksuj z lokalu, razem z Jackiem. 😊 Ma powodzenie” Młoda” – to dobrze, bo znając twój styl, wiem, że będzie gorąco. 😉
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Oj, będzie. Miło, że jesteś. Też nadrobię Twoje, ale z czasem krucho.
  • Pasja 3 miesiące temu
    Amber nie odpuszcza. a Laura trochę mnie denerwuje. Musi się postawić, bo inaczej Amber będzie ją poniewierać. Młody też czuje miętę do Laury. Robi się gorąco.

    Pozdrawiam serdecznie
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    🤣Laura nie tylko Ciebie denerwuje, ale taka miała być - płochliwa. No i niejestbtak łatwo się postawić, kiedy po pierwsze - ma się spokojną naturę, po drugie - twoim sprawcą jest margines społeczny, gotowy na wszystko. W późniejszych częściach wyjdzie w praniu, jaka patologia z Amber i jej towarzystwa. Dziwne, że jeszcze nie mówili o niej w Faktach TVN.🤣🤣

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania