Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 18

Siedząc już w aucie, obejrzała zrobione niedawno zdjęcie, zauważając przy okazji, że w komórce jest ich o wiele więcej. Nie skasował? – pomyślała i bez namysłu otworzyła folder. Ukazał jej się ewidentnie pijany, uśmiechnięty od ucha do ucha Frank, siedzący na dziecięcej zjeżdżalni, za jego plecami zaś stali nie mniej rozradowani Becky i Matt. Uśmiechnęła się krzywo, widząc wyszczerzającego zęby kolegę, ale zaraz zawładnął nią widok leżącego bezwładnie kumpla i uśmiech zamienił się w stojącą w przełyku, dławiącą gulę. Markotny półuśmieszek jednak powrócił, gdy zobaczyła następne cztery, dość pomysłowo zrobione fotki.

Na pierwszej był Frank, duszący obiema rękoma Matta, na drugiej podobnie, w tym, że obaj panowie znajdowali się już na kolanach, w dziwnej, pół wygiętej pozycji. Trzecia przedstawiała leżącego na ziemi Matta, z nawalonym na niego brunetem, ostatnia zaś samego Franka, stojącego na baczność, z wyciągniętymi w geście zwycięstwa rękoma.

Na kilkunastu następnych fotkach Laura zobaczyła to samo towarzystwo, a na pozostałych kilku widnieli rodzice bliźniaków i dwie starsze osoby, chyba dziadkowie rodzeństwa.

Brunetka z uśmiechem obserwowała goszczącego na większości fotografii bruneta, lecz zadowolenie zniknęło, gdy klikając którąś z kolei, zobaczyła chłopaka, czule obejmującego Amber. Oboje wyglądali na rozbawionych i bezgranicznie szczęśliwych. Kolejne cztery zdjęcia praktycznie niczym się nie różniły, zmieniało się tylko otoczenie.

Pliki się skończyły, więc Laura schowała telefon. Pogubiła się nieco po obejrzeniu ostatnich fotografii, nie wiedziała, co myśleć, dlaczego je trzyma? Otrząsnęła się jednak po chwili, zauważywszy w końcu, że Travisa nie ma już dość długo. Widniejące na zatopionym w desce rozdzielczej wyświetlaczu świecące cyferki wskazywały właśnie dwunastą trzydzieści, więc Laura nachyliła się do fotela kierowcy i dwa razy wcisnęła klakson. Po dłuższym, bezowocnym oczekiwaniu chciała zatrąbić ponownie, ale brat akurat wyszedł z domu.

– Co tam robiłeś?! – warknęła, patrząc spode łba na chłopaka.

– Musiałem zadzwonić.

– Tyle czasu? Mogłeś krzyknąć z okna.

– Dobra, przestań jęczeć! Sama nie trafisz? – burknął Travis, trzasnąwszy mocno drzwiami wozu.

Przekręcił kluczyk i wyjechał spod domu.

– To co, jedziecie nad tę wodę? – zapytał.

– Na razie to nie wiem, czy w ogóle zechce ze mną gadać.

– Co jej powiedziałaś? – mruknął oschle chłopak.

– A czy to ważne? Powiedziałam i już.

– To musiałaś dobrze powiedzieć, bo dziwne, że tak szybko zniknęła; ona raczej nie ma w zwyczaju tak szybko unosić się dumą.

– Dobra, skończ już! Poza tym to nie powinno cię interesować?! – fuknęła Laura, mając serdecznie dość jego sztywnej gadki.

Travis zamilkł i skręcił na stację benzynową. Wyłączył silnik i spojrzał na siostrę.

– Idę zatankować i do sklepu. Idziesz?

– Nie.

Gdy tylko chłopak zniknął, brunetce od razu stanęło w głowie zdjęcie, które dziś zobaczyła. Dręczyło ją to, czemu go nie skasował. Może zapomniał – pomyślała, choć nie bardzo w to wierzyła. Otworzyła szybę i wyjrzała przez okno, kierując wzrok w prawo. Denerwowała się coraz bardziej, gdyż do domu przyjaciółki został już bardzo krótki odcinek. Mimo iż znała ją jak siebie samą, w tej chwili nie wiedziała, co jej powiedzieć.

Do głowy przy okazji wszedł też Jimmy i leżący w szpitalu przyjaciel. Miała powyżej dziurek w nosie kolejnego rozmyślania, co było już chyba jej nałogiem, wysiadła więc z auta i zaczęła rozglądać się po okolicy. Nie zdążyła jednak „pozwiedzać”, bo Travis zaraz pojawił się przy dystrybutorze.

– Masz jakąś kasę? – zapytał. – Za tyle, co mam, za dużo nie naleję. Oddam ci potem.

Laura dała mu około pięćdziesięciu dolarów, które miała w kieszeni.

– Za dużo tego nie ma – mruknął chłopak, biorąc gotówkę. – No i co ty robisz z tą kasą? Kup sobie w końcu jakiś portfel. – Wykrzywił twarz, prostując zmiętolone, skręcone w imitację kulki banknoty.

– Nie pasuje, to oddawaj – warknęła Laura.

Chłopak tylko westchnął, dokończył tankowanie i po chwili wznowili podróż.

– Trzeba było zadzwonić. A jak jej nie będzie? Jechałem na darmo? – zagadnął kierowca.

– Będzie, a jak nie, wtedy zadzwonię.

– Nagadałaś głupot, a teraz się boisz? – stwierdził pretensjonalnie chłopak, wyginając usta w ironicznym uśmieszku.

– A odwal się w końcu. Coś się tak uczepił, to chyba nie twoja sprawa – uniosła się nastolatka, marszcząc brwi.

– Lubię laskę, więc trochę moja. Ponadto to ja ją zaprosiłem, a ty zachowałaś się jak chamka. Pocałowałem ją, i co? To jakieś przestępstwo? Wlazłaś do kuchni, wyjeżdżając od razu z pouczeniami. Nie mogłaś nie otwierać gęby?

– Zakochałeś się, czy jak? Nigdy nie interesowały cię nasze sprawy, a tu nagle robisz za adwokata? – syczała Laura, nie wierząc, że ta dziwna rozmowa w ogóle ma miejsce.

– Nie wyjeżdżaj mi tu z żałosnym: „zakochałeś się”, bo to nie zmieni faktu, że jak chcesz, to potrafisz być świnią – orzekł Travis, zatrzymując wóz za Jeepem blondynki.

– Spierdalaj! – fuknęła Laura, zamaszyście otwierając drzwi.

– Iść z tobą? – zapytał chłopak.

Nie odpowiedziała, tylko szybko oddaliła się od samochodu.

– Poczekam! – krzyknął za nią, ale nawet się nie odwróciła.

Szła jak na szpilkach, z każdym krokiem czując coraz większą niepewność i zdenerwowanie. Przecież nie pierwszy raz – pomyślała o wcześniejszych sprzeczkach. Lecz teraz nie była to przecież zwykła sprzeczka, więc dodawanie sobie otuchy nie pomagało. Pełna obaw stanęła w końcu przed drzwiami, obejrzała się jeszcze na pickupa, po czym nacisnęła dzwonek, który rozbrzmiał wesoła melodyjką we wnętrzu domu. Czekała chwilę, lecz gdy drzwi się nie otwierały, zadzwoniła po raz drugi. Po kilku sekundach usłyszała stawiane cichutko kroki, jednak przyjaciółka nadal nie otwierała i brunetka zaczęła się już denerwować. Przyłożyła ucho do drzwi, ale tam było już cicho jak makiem zasiał.

– Em, otwórz – poprosiła dziewczyna, lecz w odzewie usłyszała tylko szmer poruszającej się z drugiej strony postaci.

Zapukała ponownie, tym razem o wiele głośniej.

– Emma, otwórz! – poprosiła głośniej. – Em, przepraszam, pogadajmy! – apelowała, czując, jak rozpacz powoli zaczyna napływać do jej wnętrza.

– Odejdź, chcę być sama – usłyszała przerywany bełkot przyjaciółki.

– Em, no proszę cię – nalegała nastolatka, pociągnąwszy za klamkę zamkniętych drzwi.

Nastąpiła grobowa cisza. Laura nie reagowała, czekając cierpliwie i po około minucie jej wytrwałość została nagrodzona, zamek pod klamką cicho zazgrzytał. Nastolatka machnęła Travisowi, informując, że może jechać i nie czekając na jego reakcję, weszła do środka. Blondynki już nie było, lecz Laura dobrze wiedziała, gdzie jest. Pokonała jasnobrązowy korytarz, mijając po drodze salon i małą kuchnię, po czym wyszła przez znajdujące się na jego końcu drzwi do ogrodu. Przyjaciółka siedziała przy drewnianym stoliku. Ogarnięta niepewnością i wstydem Laura usiadła obok, mocno przytulając gapiącą się w dal rówieśniczkę.

– Em, sorry – mruknęła, biorąc przepełniony goryczą, głęboki wdech.

– Nie masz za co przepraszać, przecież miałaś rację – odparła cicho przyjaciółka.

– Em, ja naprawdę nie chciałam, nie wiem, co mi odwaliło. Po prostu mnie zaskoczyliście, poza tym ostatnie wydarzenia sprawiają, że czasami potrafię być naprawdę perfidną suką – tłumaczyła się nieudolnie brunetka w nadziei, że zaraz wróci ta wesoła beztroska Emma.

– Nie mówmy już o tym, ok? Napijesz się piwa? – wydusiła gospodyni, z wyraźnym brakiem chęci i pomysłu na rozmowę.

Laura nie zdążyła odpowiedzieć, bo cicho piknął sms i jak zwykle, natychmiast wywołał niepokój.

– Pójdę po browar – oznajmiła Emma, wolno podnosząc się z drewnianej ławeczki.

Brunetka nie czekała, tylko szybko odczytała wiadomość. „Jak nie będziesz miała transportu, napisz, przyjadę po ciebie” – poinformował Travis.

Wielki głaz niepewności i strachu opuścił jej ciało.

– Trzymaj – przed jej nos wjechała zielona butelka.

Laura spojrzała na przyjaciółkę – jej zaczerwienione oczy migotały od łez, przez co brunetce zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Wzięła piwo, patrząc tchórzliwie na kumpelę.

– Chcesz szklankę? – zapytała gospodyni.

– Nie.

Przyjaciółka usiadła obok i zaraz upiła z butelki. Laura poszła w jej ślady, ciężko przełykając pierwszy łyk. Nastała niezręczna cisza i mimo iż brunetka bardzo chciałby coś powiedzieć, kompletnie nie miała pojęcia, co? Znała kumpelę od dziesięciu lat, lecz w tej chwili czuła się, jakby siedziała obok zupełnie obcej, dopiero co poznanej osoby.

– Travis coś mówił? – odezwała się nagle blondynka, przerywając tę niewygodną ciszę.

– Tak, opieprzył mnie – oświadczyła Laura, uśmiechając się niemrawo.

– Nie o to mi chodziło...

– Nie, nic nie mówił. Zresztą wiesz, że on nie należy do tych, którzy dyskutują o swoich sprawach.

– Czemu nie przyszedł z tobą?

– Chciał, ale mu nie pozwoliłam. Miałam go wziąć?

– Nie, w porządku.

– Em, co się dzieje? Masz coś do niego?

– Nie – wydusiła dziewczyna. – Nie wiem...

Laurę nieco zniesmaczyły te słowa i już chciała wyjechać z: „rzucił cię facet, to nagle zaczęłaś interesować się Travisem?”, jednak we właściwym czasie się opamiętała.

– Zadzwonić do niego? – zapytała, nieco kwaśnym tonem.

– Nie.

– Dlaczego nie? Nie rozumiem cię.

– Przecież to nic nie znaczyło... chyba? To się stało tak... Sama nie wiem, co się właściwie stało – oświadczyła Emma.

– Ja ci na pewno tego nie powiem. Zadzwoń do niego i pogadajcie. Wiem, że przeze mnie, ale jednak uciekłaś, a po wykładzie, jaki od niego dostałam, myślę, że warto, abyście coś sobie wyjaśnili – nalegała brunetka. – On żadnej ze swoich dotychczasowych lasek nigdy nie bronił tak, jak wyjechał dzisiaj za ciebie. – Zaśmiała się i Emma podniosła głowę.

Czerwień oczu się nasiliła i brunetce zrobiło się jeszcze bardziej przykro. Ponownie przytuliła przyjaciółkę.

– Em, wszystko się ułoży, zobaczysz.

– To był mój pierwszy raz i naprawdę myślałam, że to coś więcej. Nie wyglądał na takiego, co mnie przeleci i zostawi – bąknęła ni z tego, ni z owego blondynka, na powrót uderzając płaczem.

Laura zamilkła, zaskoczona tą nagłą zmianą tematu. Nie skomentowała, tylko mocniej uścisnęła kumpelę. Nie odzywała się, wiedziała, że czcze gadanie jest w tej chwili zbędne.

Siedziały tak dobre kilka minut, w końcu płacz zaczął zanikać i Emma przetarła wilgotne oczy. Nie powiedziała nic, tylko sięgnęła po swoje piwo. Laura także zaczerpnęła trunku, wpatrując się ze smutkiem w przyjaciółkę.

– I co on sobie pomyśli? – wyskoczyła nagle Emma. – Że się nim zainteresowałam akurat wtedy, jak straciłam chłopaka? A może już pomyślał... – dodała, bliska ponownego wybuchu rozpaczy, co brunetka wywnioskowała po jej zacinającej się barwie głosu.

– Przestań, o czym ty gadasz? Poza tym go znam i wiem, że zapewne to on zaczął, więc nie pleć głupstw. Zresztą on nie wie, że miałaś faceta, a nawet, jakby wiedział, to na pewno nic by sobie nie pomyślał. Znam swojego brata – wyjaśniła oburzona Laura.

– Jedziemy nad wodę? Ale już prawie druga, więc chyba nie ma sensu – rzuciła Emma, gładko zmieniając temat.

– Zanim dojedziemy, będzie trzecia, więc raczej nie ma. Frank nas zapraszał, może pojedziemy do niego? – zaproponowała brunetka

– Sorry, ale nie mam ochoty. Może innym razem.

– Dlaczego? Przestaniesz rozmyślać i zjemy coś dobrego, a zapewniam cię – on świetnie gotuje – nalegała Laura, kombinując, jak poprawić humor przyjaciółce, zwłaszcza, że nadal czuła się winna pogorszenia jej nastroju.

– Laura, nie mam ochoty i dziś mnie nie namówisz. Teraz to najchętniej wlałabym w siebie trochę procentów, ale zaraz wraca matka, więc tu mamy lipę. Zresztą nie chodzi nawet o matkę, po prostu chcę wyjść z tego drętwego domu – oznajmiła blondynka i w końcu lekko się uśmiechnęła. – Znasz jakieś spokojne miejsce, gdzie nie ma wrzeszczącego tłumu? Bo mi nic nie przychodzi do głowy.

– Chcesz pić w ten upał? Jest ponad trzydzieści pięć stopni, przecież to samobójstwo. – Roześmiała się brunetka.

– Tak, chcę. Nie muszę się przecież prażyć, nie wycieli chyba jeszcze wszystkich drzew na tej planecie? – ironizowała kumpela.

– No dobra, znam jedno, Frank mi je pokazał. Ale jest pytanie: jeśli uparłaś się na picie, to przecież nie pojedziemy samochodem, więc jak potem wrócimy?

– A to daleko?

– Stąd jakieś dwadzieścia minut drogi.

– Weźmiemy taksówkę – oświadczyła klarownie Emma.

Brunetka zauważyła, że dziewczyna naprawdę napaliła się na to wyjście, jednakże nie rezygnowała.

– No dobra, ale ciekawa jestem, gdzie kupisz alkohol? – wyjechała z cwaniacką miną, gapiąc się z zadowoleniem na rówieśniczkę.

– O to to już ty się nie martw! – odparła pewnie Emma.

Jej triumfalny wyraz twarzy przekonał Laurę do kapitulacji.

– Idziemy – nakazała blondynka i obie panie ruszyły do wnętrza domu.

Przechodząc przez korytarz gospodyni zdjęła z wieszaka ciemnobrązowy plecak i po chwili były już na zewnątrz. Gdy dotarły do ulicy, Emma wyjęła kluczyki od Jeppa.

– No chyba nie zamierzasz jechać samochodem? – zaprotestowała Laura.

– Co się spinasz? Muszę wziąć kasę – burknęła Emma, otwierając przednie drzwi. – Trzymaj, zostawię kluczyki – dodała, wcisnąwszy portfel w dłoń Laury, zamknęła wóz i udała się do domu.

Kilka minut później stały już przed witryną malutkiego sklepu: „Taylor’s shop”, a następnie przed nieco podniszczoną ladą.

– Cześć, Tay! – rzuciła blondynka, wyszczerzając się najmocniej, jak chyba tylko umiała.

– Witam. Nie na basenie? – zapytał dwudziestoparoletni szatyn, z sympatią wyginając usta.

– Dziś nie. Poznajcie się, to Laura, a to Tay – oświadczyła Emma, patrząc z dumą na brunetkę.

Po dokonaniu „formalności” Emma oznajmiła:

– Tay, potrzebne mi co nieco.

Wydawała się dość stanowcza, lecz dało się wyczuć nutkę niepewności w jej głosie.

– Młoda... – mruknął sprzedawca. – Wiesz, że mogę mieć kłopoty...

– Wyluzuj, przecież już mi sprzedawałeś.

– Ale co za dużo, to niezdrowo – oznajmił chłopak, spojrzawszy na Laurę.

– Tay, no wiesz? Przecież to moja „siostra”! – Zaśmiała się Emma.

– Oj, mała, narobisz mi kiedyś syfu – westchnął szatyn. – Leć, tylko szybko.

Zapakowanie alkoholu do plecaka zajęło blondynce kilka sekund i za moment, zadowolona, stanęła przed ladą.

– Daj mi jeszcze dwa kubeczki – poprosiła i chłopak włożył je do reszty zakupów, które zaraz podliczył.

– No, młoda... Jak to wszystko wypijecie, będę pełen podziwu – Rozweselił się.

Laura nic nie rozumiała, ale znając koleżankę, domyślała się, że ta już wywinęła jakiś numer.

– Dzięki, jesteś najlepszy! – rzuciła Emma, składając całusa na policzku chłopaka i za moment dziewczyny opuściły sklep

– Co to za koleś? – wyskoczyła od razu brunetka.

– Ma się chody... – ogłosiła koleżanka, pusząc się jak paw.

– Nie boi się? A kamery? – drążyła Laura.

– Już on ma na to swoje sposoby. Dzwonię po transport – rzekła blondynka i wykręciła numer taxi.

– Dokąd jedziemy? – zapytał kierowca po zajęciu przez dziewczyny miejsc na tylnym siedzeniu niebieskiego Forda.

Laura wyjaśniła i mężczyzna po chwili ruszył. Jechał dość szybko, więc po upływie kilku minut mijali dom Frank i Laura od razu skierowała na niego całą swoją uwagę. Wyglądał jak wymarły, brama była zamknięta, a podjazd pusty.

– Chata Franka, już niedaleko – poinformowała, pokazując przyjaciółce budynek.

– Chata? Dobra mi chata – skomentowała Emma.

– I co już myślisz? Że jest nadziany, to nie wiadomo, jaki? To dom jego starych, poza tym on już tu nie mieszka – wzburzyła się Laura i pokrótce opowiedziała koleżance całą historię. Skończyła w odpowiednim czasie, gdyż facet był już niedaleko miejsca, w którym należało skręcić.

– Czy razie czego będzie można liczyć na pana w kwestii transportu powrotnego? – zapytała Emma, gdy dotarli do celu. – Jak pan widzi, to trochę odludne miejsce, a pan już zna drogę.

– Nie ma problemu. Tu jest mój numer boczny, jak będziecie dzwonić, poinformujcie dyspozytorkę. Ale pracuję tylko do osiemnastej – odparł z uśmiechem kierowca, podając blondynce brązową wizytówkę.

Dziewczyna zapłaciła i facet odjechał.

– Fajnie tu, tylko nie wzięłam żadnego koca – poinformowała z niezadowoleniem Emma.

– Tam jest tron Franka, choć szczerze mówiąc, niezbyt wygodny. – Zaśmiała się Laura, wskazując głową powykręcane drzewo.

– A co mi tam, jest sucho! – rzuciła głośno Emma i zaraz posadziła tyłek za trawie.

Laura natychmiast klapnęła obok i zabrała kumpeli plecak.

– Co tam kupiłaś? – zapytała, wsadzając głowę do środka. – Ty chyba sobie żartujesz?! – prawie krzyknęła, wyciągając z wnętrza litrową wódkę, cztery piwa i pomarańczowy oraz grapefruitowy sok. – Chcesz to wszystko wypić?

– No pewnie.

– Naprawdę masz coś z głową – westchnęła Laura. – I wiedz, że jak nie zamierzam się tu nawalić – dodała.

– Zobaczymy... – Przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła, ściągając ciuchy.

– Nie wzięłam stroju – mruknęła Laura.

– I co z tego, ja też nie – odparła Emma. – Przecież nikogo tu nie ma.

– Na razie...

– Laura, wyluzuj, od kiedy to jesteś taka wstydliwa? Dawaj te kubki – rozkazała i odkręciła butelkę.

Po chwili przed koleżankami stały już dwa prowizoryczne drinki, lecz za moment kubeczek Emmy był już pusty.

– No dawaj. To jest sok sto procent, wódkę pije się z nim jak kompot – poinformowała blondynka, ponaglając przyjaciółkę.

Laura wypiła zawartość i zaraz stwierdziła:

– Nie za bardzo schłodzony, ale smaczny, więc da się żyć. – Zachichotała.

– Wódkę wzięłam z lodówki, a sok jest, jaki jest. Trudno, nic nie poradzę. Jeszcze jednego – rzuciła triumfalnie Emma, napełniając kolejną porcję.

Po wypiciu trzech zapytała:

– Idziemy popływać?

– Idziemy, ale nie na długo. Ktoś może tu przyjść, a ja nie zamierzam paradować przed obcymi ludźmi w samej bieliźnie – oznajmiła Laura.

Za moment obie siedziały już w wodzie, nie zapomniawszy oczywiście o „napojach” i Emma zagadnęła:

– Jak ręka?

– Dobrze.

– Dlaczego jej nie zawinęłaś?

– Zapomniałam, poza tym tak jest wygodniej. Zresztą nie uważasz, że kąpiel w bandażu to kiepski pomysł?

– Eee tam – odparła Emma i ruszyła wpław.

Dziewczyny nie kapały się długo, po kilku minutach znów siedziały przy brzegu, sącząc alkohol.

– Zjesz coś? – zapytała blondynka, wyciągając kilka kanapek. – Zrobiłam rano, bo myślałam, że pojedziemy od ciebie.

– Daj jedną.

Laura wzięła przekąskę i w tym momencie przypomniało jej się zrobione w domu zdjęcie. Natychmiast uderzyła wesołością i sięgnęła do spodni po telefon. Emma z totalnym niezrozumieniem przyglądała się pokładającej się ze śmiechu, szukającej czegoś w komórce, koleżance.

– Patrz! – zakrzyknęła Laura, wciskając telefon w dłoń przyjaciółki.

– Co to? – spytała radośnie Emma.

– Travis robił kurczaka i oto mamy efekt – oświadczyła Laura. – No nie mogę, to wygląda jak... jak nie wiadomo co! – cieszyła się.

Radość dziewczyn była tak głośna, że było je słychać chyba na całą okolicę, w czym pomagały wkręcające się stopniowo do głów procenty.

– Muszę zadzwonić do Franka – rzuciła nagle Laura, gdyż z niewiadomych przyczyn rozszarpany kurczak przypomniał jej o chłopaku.

– To dzwoń, pójdę się wysikać – odparła Emma i ruszyła w stronę zarośli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Szykuje się kolejny związek? Laura ma dar przekonywania i Emma szybko pękła. Ha, ha, dobre pytanie sobie zadała, odnośnie do tego, po co Frankowi stare zdjęcia z Amber?
    Mam dziwne przeczucie, że Frank nie jest taki, na jakiego pozuje. Coś w nim nie gra i jest bardzo tajemniczy. Zastanawia mnie również ta jego ogromna nienawiść do Amber. Coś tutaj capi, zielonka.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    A czy Amber da się lubić? Przecież to szmata. xd E, tam, związek, Emma chyba woli łobuzów. :D
  • Pasja 3 miesiące temu
    Babskie spotkanie. Dobrze, że wyjaśniły sobie nieporozumienie. Oby się nie zakończyło czymś niespodziewanym. Bo alkohol i woda i jeszcze upał są złym towarzystwem dla siebie.
    Zastanawiają też zdjęcia w telefonie. Czy zapomniał je usunąć, czy to jakiś podstęp. Frank czasami bywa też trudny do zrozumienia.

    Pozdrawiam
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Frank jest zawieszony, wolę innego osobnika. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania