Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 16

– To co, drinka?

– Nie.

– Boisz się, że cię upiję i coś ci zrobię? A nie sądzisz, że gdybym chciał wyrządzić ci krzywdę, nie potrzebowałbym do tego pomocy procentów? – Zaśmiał się chłopak.

Otworzył ciemnowiśniowy napój i podał nastolatce. Wzięła go w drżące dłonie. Brunet usiadł obok.

– Co się stało? – ponowił pytanie odnośnie nogi.

– Skręciłam kostkę.

– Trochę się nagrzał. Siedzę tu od wpół do pierwszej – wytłumaczył Jimmy.

Laura mimo najszczerszych chęci nie mogła zdobyć się chociażby na cień konwersacji. Słowa stały pod grzdylem wielką ciężką bulą. Nie będąc w stanie wydusić słowa, a chcąc jednocześnie zająć czymś wirujące ręce, upiła z butelki raz i drugi. Jimmy się rozradował.

– Dlaczego nadal się mnie boisz? Wrzuć na luz. Ile razy mam powtarzać, że nic ci nie zrobię? Chciałem się z tobą napić, lubię towarzystwo ładnych lasek – rzekł, gapiąc się na dziewczynę nieustannie.

Stwierdzenie: „ładnych lasek” wprowadziło jeszcze większy chaos w jej głowie. Była przekonana, że to się dobrze nie skończy. Czuła już wręcz jego ciężkie ciało i urywany oddech, wyobraźnia szalała. Napiła się po raz trzeci, kierując wzrok to na ścianę, to na buty, tylko nie na niego. Bardzo chciałaby być już w domu, u Franka, w pracy, gdziekolwiek, aby jak najdalej stąd.

– Laura, popatrz na mnie. – Wyrwał ją z zaświatów.

Zrobiła to. Wbijał w nią swój wywołujący niepokój, troskliwie wyglądający uśmiech.

– O czym tak myślisz? Uspokój się, nic ci nie grozi – powtórzył po raz enty.

– Wiem, że coś mi zrobisz... – wyskoczyła w końcu nastolatka, uderzając w płacz.

– Przestań, nie płacz – Jimmy pogładził policzek nastolatki.

Płakała nadal, mozolnie zaczerpując powietrza. Chłopak nie reagował, dał jej czas na wyrzucenie z siebie emocji. Przypalił Marlboro i czekał. Minęło kilka minut i dziewczyna powoli przestawała zawodzić.

– Już ok? – spytał.

– Taak – wydusiła.

– Więc jak, pogadamy?

– Taak.

– Jak już mówiłem, Amber wie o twojej nowej robocie? Jak myślisz, skąd?

– Nie wiem.

– Dziś nie pracowałaś, prawda? Jutro też nie będziesz, o czym jeszcze nie wiesz. Brat ci powie. Więc co z tego rozumiesz?

– Nic – kompletnie zgłupiała – odparła cicho Laura, po tym oświadczeniu kompletnie zgłupiała.

– Obejrzyj stół w salonie, coś pod nim znajdziesz. Zniszcz to albo wyrzuć. Nie powinienem ci o tym mówić, doszedłem jednak do wniosku, że Amber robi z igły widły. Wiesz, co mi powiedziała?

– Nieee.

– Że przesłuchiwali ją w sprawie pobicia twojego kolegi, bo powiedziałaś im, że miała z nim zatargi. Twierdzi też, że sprzedałaś mnie na psy, jak wszedłem do twojego domu. To prawda? – kontynuował Jimmy, zrobił się nagle zimny jak głaz.

– Nie! – krzyknęła spanikowana dziewczyna.

– Nie musiałem pytać. – Chłopak się uśmiechnął. – Dziś rano prosiła mnie, żebym przekazał ci wiadomość w kwestii jej byłego. Wie, że nie należę do chłopców na posyłki, więc żeby mnie przekonać, skłamała. A to umie robić, uwierz mi. Obiecałem cię przemaglować, długo się znamy, ale zmieniłem zdanie. Porządna z ciebie dziewczyna, dlatego nie będę się wtrącać. Lubię spokojne, skromne laski. Niestety nie mogę sprawić, żeby się od ciebie odwaliła, ale powiem gwoli ostrzeżenia – nie łaź sama. Jak już wiesz, „Czarna” jest nieźle pojebana, a ciągający się z nią małolaci jeszcze gorsi. Nie boją się konsekwencji i mogą zrobić wszystko... dosłownie wszystko. Przy mnie nikt cię nie ruszy, ale ja się z nimi nie trzymam, więc miej się na baczności. Nie chcę cię straszyć, po prostu gówniarze mogą zrobić każdą głupotę, podobnie jak jej durne, pijackie koleżanki.

Dziewczyna uważnie słuchała rozmówcy, trzęsąc się coraz bardziej. Nadal bała się spojrzeć mu w twarz, lecz starała się wyłapać każdy dźwięk dochodzący z jego ust.

– Popatrz na mnie.

Podniosła głowę. Wyglądała w tej chwili jak menel spod sklepu, który mało co już kontaktuje.

– Wystraszyłem cię?

– Tak.

– To dobrze. To znaczy, że wzięłaś sobie do serca moje słowa. Pewnie dziwi cię moje postępowanie? – Brunet wychylił twarz przed nastolatką.

Laura nie odpowiedziała.

– To, że znamy się kupę czasu, nic nie znaczy. Szczerze mówiąc – w dupie mam jej żale. Co mnie to, kurwa, obchodzi? Przecież to kompletna idiotka, nie...? – stwierdził wesoło chłopak.

Dziewczyna się nie odzywała.

– Śliczna, znowu się zawieszasz? Pytałem, czy nie uważasz, że to idiotka? – powtórzył Jimmy.

– Nie wiem – bąknęła, nie wiedząc, na jaką odpowiedź czeka.

– Ty już dobrze wiesz... Boisz się ją obrazić? Myślisz, że cię podpuszczam, tak? – Brunet parsknął śmiechem i odpalił kolejnego papierosa.

Dziewczyna nadal nie puszczała pary z ust. Skończyła drinka.

– Szybko ci poszło. Drugiego?

– Nie.

– Nie lubisz alkoholu?

– Nie przepadam – odpowiedziała cicho.

Chłopak sięgnął pod krzesło i podał jej butelkę Spirte’a.

– To chyba lubisz? Zimny.

– Tak.

– Widzisz? Znam cię, nie znając wcale – Chłopak rozpromieniał. – Ale miało być coś za coś... Interesy Amber to interesy Amber, a moje swoją drogą – oświadczył.

Nastolatka zdrętwiała; sen powrócił.

– Daj mi już spokój – Dziewczyna nie wytrzymała i znowu uderzyła płaczem, kładąc głowę na kolanach.

– Śliczna, nie płacz, podnieś głowę.

Gdy tylko na niego spojrzała, nachylił się i pocałował ją w usta. Zgroza spłynęła po niej z góry na dół, jak wielki wodospad. Stojące w gardle łzy w połączeniu ze strachem dusiły w przełyku.

Założył prawą rękę na jej drugie ramię i oparł nastolatkę o krzesełko. Całował ją coraz głębiej, gładząc palcami policzek dziewczyny. Dłoń zjechała w dół, zatrzymując się na plecach, pod koszulką. Laura czuła, jak po kolei zastyga każdy kawałek jej ciała. Tkwiący w gardle ciężar rósł z każdą sekundą, lecz bała się odsunąć chłopaka. Pocałunek trwał dość długo, w końcu brunet odkleił się od osiemnastolatki.

– Wspaniale całujesz – pochwalił, patrząc na nią ciepło.

Laura milczała, zszokowana.

– To była sprawiedliwa rekompensata. – Rozweselił się.

Dziewczyna tkwiła jak głaz, marząc o tym żeby uciec... zniknąć... W głowie sterczał jej obraz gwałtu, mieszający się z zapachem jego pachnącego płynu po goleniu.

– Nie bój się, zaraz będziesz w domu – Jimmy chwycił jej dłoń.

Pojawił się cień otuchy.

 

– Chudy! – doszło nagle z dołu.

Brunet się odwrócił, dziewczyna także. Przy barierkach pojawił się chłopak, którego widziała w sklepie, gdy kupowała z bratem napoje. Struchlała.

– Spokojnie... – rzucił Jimmy, popijając piwo.

Typek ruszył po schodkach i zaraz zjawił się naprzeciwko pary. Zrobił dość zastanawiającą minę, widząc Laurę.

Co ona tu robi? Zmieniasz klimaty czy kolekcjonujesz śmieci? – spytał kolegę, obcinając nastolatkę surowym spojrzeniem.

– Nie interesuj się. Gdzie reszta?

– Zaraz przyjdą? Po co ją tu przywlokłeś? Swędzi ją?

– A co, nie mogę?! A ciebie swędzi? – – syknął brunet. Wzrok miał zimny i groźny.

– Możesz, tylko zaraz wpadnie tu Czarna i wtedy będzie zabawa! – Zaśmiał się przybysz, lecz nie był już tak pewny siebie.

Stado parzących mrówek przewędrowało po nastolatce. Nie do końca odzyskany jeszcze spokój zniknął. W jego miejscu znów zagościło zdenerwowanie. Już widziała tłukące ją gdzie popadnie Amber i jej koleżanki.

– Jaka zabawa? – zapytał Jimmy z kwaśną powagą, wyraźnie dając młodszemu chłopakowi do zrozumienia, że żadnej zabawy nie będzie.

– Nie wiem... – zachichotał sztucznie przybyły i otworzył butelkę piwa.

Laura coraz bardziej nerwowo kręciła się na krzesełku. Brunet na nią.

– Spokojnie – powtórzył.

Nieznajomy usiadł obok kumpla, co chwila spoglądając raz po raz na nastolatkę. Nic nie rozumiał z zachowania kolegi, tym bardziej widząc, że trzyma dziewczynę za rękę.

– Dobra, spadam – oznajmił starszy chłopak i wstał z krzesła.

Nie puścił dziewczyny, więc także się podniosła.

– Do której będziecie? – zapytał gówniarza.

– Długo. Jak chcesz ją posunąć, mam wolną chatę – oświadczył blondyn, bardzo zadowolony.

Jimmy nie skomentował. Chwycił swoje niedopite piw i ruszył przed siebie, prowadząc brunetkę. Nadal kulała, wziął ją więc na ręce, zniósł na dół, do końca trybun i już na płaskiej powierzchni postawił na ziemi.

– Jesteś strasznie lekka – powiedział wesoło.

Nastolatkę nadal była zdenerwowana. Oddałaby wszystko, żeby być już w domu, nawet za cenę smętnej, umoralniająco-karcącej, rodzinnej pogadanki. Amber z koleżankami stała jej przed oczyma, co w połączeniu ze zmartwionym Travisem i coraz to bardziej zastanawiającym zachowaniem Jimmy’ego dawało niezłego, myślowego kopa.

– O kurwa, chyba padnę! – Usłyszała nagle dochodzący z daleka, dobrze znany jej głos.

Amber szła z dwiema starszymi od siebie dziewczynami i jakimś łysym, wytatuowanym od stóp do głów typem. Osiemnastolatka zdrętwiała. Ręce znów zaczęły drżeć, wtórując łomoczącemu sercu. Nie patrzyła na towarzystwo, wzrok utkwił w betonowych płytach chodnika. Stanęli naprzeciw siebie.

– No kurwa, Chudy, co tu jest grane?! – wrzasnęła Amber, śmiejąc się. – Co tu robisz, szmato?! To nie miejsce dla dzieci! – ryknęła i mocno odepchnęła nastolatkę, która przewróciła się na ziemię.

– Spokój! – brunet odsunął napastniczkę do tyłu.

Laura wstała.

– Zajebię cię, dziwko! – Warknęła Amber i znów chciała ruszyć na dziewczynę.

– Zostaw ją! – Jimmy ponownie zatrzymał znajomą, wyciągając do przodu prawą rękę.

– A ty co?! Lecisz na nią?! Zmieniasz towarzystwo?! – darła się wkurzona prześladowczyni. – I tak ją chwycę prędzej czy później i obiję jak psa!

– Ale nie przy mnie – poinformował spokojnie brunet.

– Masz najebane! Co wy widzicie w tej gówniarze?! Rzuciło ci się na mózg, debilu! – zagrzmiała wściekle rozczarowana Amber i wyminąwszy Jimmy'ego, ruszyła w stronę boiska, ciągnąc za sobą ogonek znajomych. – Masz szczęście! Teraz uratował ci dupę, ale dzień się jeszcze nie skończył! – wrzasnęła do Laury, będąc już przy trybunach i zniknęła za zakrętem.

Dziewczyna wystraszyła się jeszcze bardziej, wiedziała, że teraz sprawa jest już poważna. Miała przeświadczenie, że wstawiennictwo chłopaka jeszcze bardziej podburzyło Amber.

– Hej! – Jimmy szarpnął ją za ramię. – Nie bój się. Zaraz do nich pójdę, nie będziesz miała żadnych gości. – uspokajał nastolatkę.

Cisza. Marzenia o powrocie o domu przeistoczyły się w strach przed nim. W głowie układał się już plan działań „koleżanki”. Perspektywy wiły się jak w kalejdoskopie: dochodzący do jej sypialni dźwięk sypiącego się w salonie lub kuchni szkła, wlatujący do jej pokoju kamień lub inny ciężki przedmiot, głuche telefony lub te z pogróżkami, włamanie, pobicie, wykorzystanie seksualne, wchodząca w środku nocy przez okno przerażająca postać, podpalenie, splądrowanie mieszkania, kradzież, zniszczenie samochodu Travisa i wiele wiele innych, dołujących rzeczy. Spojrzała na bruneta – szedł w milczeniu. Cały czas trzymał jej prawą dłoń. Doszli do żółtego samochodu i chopak otworzył drzwi.

– Wskakuj, odwiozę cię.

– Nie, pojadę autobusem.

– Nadal się boisz? – zapytał, lecz już się nie uśmiechał, wyglądał, jakby zmieniło go to spotkanie.

– Wolę jechać sama – wymamrotała dziewczyna.

– Jak chcesz... – Jimmy mówiła tak dziwnie, jakby nagle coś dziwnego stało się z tym pewnym siebie łobuzem.

Nie wyglądał na przestraszonego, raczej na smutnego. Usiedli na przystanku.

– Spotkamy się jeszcze? – zapytał.

Nie uzyskał odpowiedzi, ale nie kontynuował.

– Jakby jednak coś się działo, nie bój się i zadzwoń do mnie. Podjadę tam – powiedział, przypalając papierosa.

– Dobrze – wyszeptała nastolatka, wiedząc, że potrzebuje jego pomocy.

Nie czekali długo, minutę później stojący na pętli autobus ruszył w stronę przystanku.

– Zadzwonisz? – zapytał brunet.

– Nie wiem.

Otworzyły się drzwi.

– Miłego dnia, śliczna. – Chłopak pocałował ją w usta, odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem na stadion.

Dopiero, gdy zajęła miejsce w pojeździe, poczuła kojącą ulgę. Była totalnie skołowana, nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Zachowanie chłopaka nasuwało coraz więcej spekulacji. Do tego jego przyjemny zapach i dziwnie przyciągający, miły uśmiech, uporczywie stały jej w głowie.

Rozmyślanie o Jimmym przerywane osobą Amber doprowadziły ją w końcu do bólu głowy. Dopiero załapała, że zostawiła bluzę, ale w tej chwili było to najmniej istotne. Tęskniła za chłodnym miękkim łóżkiem, w duchu błagając losu o spokojny dzień, wieczór i noc. Gapiła się obojętnie na uciekające budynki i ospałych, zmęczonych upałem ludzi. Widziała dzieci, bawiące się przy stojących w centrum fontannach i te, zachłannie jedzące lody obok siedzących na ławeczkach matek. Biegały beztrosko. Obserwowała ich, dziwiąc się, jak jedni mogą być tak szczęśliwi, gdy drudzy mają przesrane w życiu.

Powieki zrobiły się cięższe i znów morzyło ją na sen. Powietrze spływało uciążliwym żarem, do tego poczuła skaleczona rękę, która ni z tego, ni z owego zaczęła piec. Nie chcąc zasnąć, wstała i stanęła przy barierce, obok drzwi. Do końca trasy zostało jej pięć przystanków. Podobnie jak w tamtą stronę, czuła lęk, lecz Jimmy zmienił się teraz w Travisa. Wiedziała, że rozmowa jest nieunikniona, nie miała tylko pojęcia, jak będzie ona wyglądać. Szarpały ją też wyrzuty sumienia względem Franka. Była na siebie wściekła faktem, że chłopak, z którym spędziła dzisiejsze popołudnie, ciągle łazi jej po głowie. Nie wiedziała, co jest grane, przecież się, do diabła, nie zakochała.

Piknął sms. Odczytała: „Wrócę dopiero po 22:00. Przyjechać po ciebie? – Napisał Frank.

Nie chciała, aby był obecny w razie jakichś problemów. Wiedziała, że wtedy nie obejdzie się już bez interwencji policji lub innych osób, że tym razem nie odpuści. Ciężko jej to przyszło, ale odpisała: „Rano idę do pracy, zadzwonię jutro”. Poczuła się jak kompletna idiotka, było jej strasznie wstyd. W tej chwili nienawidziła siebie bardziej niż kogokolwiek. Jimmy nie zniknął, ale tęsknota za Frankiem już dawała o sobie znać. Za chwilę pomyślała jednak, że może zrobiła źle? że Franka byłaby bezpieczna. Nie znają w końcu jego adresu – chyba – poza tym jest stróż. Ale Travis, matka... Tamci poszli na ten stadion pić. A jak im odwali? Ten łysy koleś wyglądał jak rasowy kryminalista, taki może wszystko...

Spojrzała przez szybę – przejechała właśnie swój przystanek i musiała się nieco cofnąć, choć odcinek był mniej więcej taki sam. Im bliżej domu była, tym bardziej obawiała się brata. Mając świadomość, że się martwi, nie wiedziała, czy na nią nawrzeszczy, czy podejdzie do tego na spokojnie. Wychodząc zza zakrętu ujrzała już swój dom. Samochód Travisa stał na podjeździe. Pojawił się dreszczyk niepewności. Po dwóch minutach doszła do drzwi. Przyłożyła doń ucho, ale nic nie usłyszała. Stała pod nimi, nie mogąc zdecydować się na wejście. W końcu wzięła się w garść i nacisnęła klamkę. Były otwarte. W środku panowała niepokojąca cisza. Weszła bezszelestnie, po czym wychyliła lekko głowę i zajrzała do dużego pokoju. Był pusty. Okazja była przednia, więc szybko podeszła do stołu i przejechała dłonią pod blatem, nie spuszczając wzroku z wejścia do pomieszczenia. Na środku, dość daleko od brzegu, wymacała malutką pluskwę. Spodziewała się tego. Oderwała ją i ścisnęła w dłoni. Zapiszczała cicho. Od razu przeraziła ją kwestia – ile wie Amber? Schowała podsłuch do kieszeni i cichutko ruszyła na górę. Doszła do swoich drzwi, zauważywszy przy okazji, że pokój Travisa jest niedomknięty. Zajrzała – spał w najlepsze. Ulga spłynęła po nastolatce, choć marna to była pociecha. Schowała się w sypialni, zawinęła urządzenie w jakiś stary łach i wepchnęła w głąb szafy, pod stertę niechlujnie rzuconych ciuchów. Nadal szarpały ją nerwy na myśl o rozmowie z chłopakiem zza ściany, ale koniecznie chciała się przespać. Lgnęła na miłe chłodne łóżko i opuściła powieki.

Spała bardzo długo i zapewne umarłaby w tym łóżku, gdyby nie dźwięk telefonu. Nie spojrzała, kto to, tylko po omacku wcisnęła: „akceptuj”.

– Halooo? – rzuciła zaspana.

– Cześć, wracam jutro. – Rozbrzmiał głos Emmy. – Dziadkom wypadł niespodziewany wyjazd, a mi nie uśmiecha się z nimi jechać. Zadzwonię, jak już będę. Przyjedziesz do mnie?

– Cześć. Nie wiem, jeszcze nie myślę, spałam.

– Będę po południu, może do tego czasu już się obudzisz. – Przyjaciółka się zaśmiała.

– Nie bądź taka mądra... Dobra, zadzwoń, spotkamy się.

– To na razie.

Nastolatka spojrzała w okno – na zewnątrz zapadł już zmrok. Bardzo chciało jej się pić, lecz bała się zejść na dół, mając w świadomości wizję zacnych, rodzinnych nauk.

Leżała i dumała, jak by tu przemknąć, unikając zbędnych wyrzutów, lecz trema przed bratem ostudzała jej zapały. Pragnienie, podobnie jak niezdecydowanie, stawało się coraz większe. A co mi będzie tu, kurwa, rządził! To już nie mogę wyjść?! – pomyślała w końcu, strugając bohaterkę, lecz jej próby dodania sobie otuchy nadal odnosiły marny skutek. Po krótkiej wewnętrznej walce, suchość w gardle jednak zwyciężyła, więc anemicznym ruchem zwlekła się z posłania. Już za drzwiami usłyszała dźwięk grającego telewizora, co wzmogło lęk. Postanowiła nie zwracać uwagi na chłopaka, tylko jak najszybciej przemknąć do kuchni. Będąc już po schodach, stawiała po nich tak flegmatyczne kroki, że wydawałoby się, że zaraz tam zaśnie. Po chwili postawiła wreszcie stopy za ostatnim stopniem, wzięła głęboki wdech i jak torpeda ruszyła do lodówki. Kątem oka starała się zerknąć na Travisa, lecz trzymając głowę prosto ciężko jej było cokolwiek dostrzec. Zdziwiła się przy okazji, że nie ma: „Młoda, chodź tu; Laura, chodź tu...”. Dało jej to do myślenia, lecz nie była to w tym momencie odpowiednia pora do rozmyślań. Szybko otworzyła chłodziarkę i jej oczom ukazała się ostatnia, w tej chwili jakże bezcenna puszka Sprite’a. Zaraz miała ją w dłoni, lecz gdy zobaczyła przy okazji wędzoną szynkę, żółty ser i masę warzyw doszła do wniosku, że jest głodna. Jeść, czy nie jeść? Zaraz tu wpadnie i będzie jęczał – pomyślała. Zastanawiała się dłuższą chwilę, lecz wizja niechcianej konfrontacji przeważyła, odpuściła więc posiłek i ruszyła z powrotem. Usiadła na łóżku z uczepionym do niej, bajkowym obrazem wnętrza lodówki. Siedziała i kalkulowała, z coraz dokuczliwszym ssaniem w żołądku. Raz się udało, dziwne, że bez kazań? Może się obraził? Trudno, co będzie, to będzie – zdecydowała się w końcu i za chwilę znów była na dole. Tym razem przechodząc przez salon, spojrzała na brata. Ten tylko przelotnie odwrócił głowę i zaraz wrócił do seansu. Zadowolona, ze jest już w kuchni, zrobiła składaną kanapkę i usiadła przy stole. Zjadła w okamgnieniu.

– Jutro nie pracujemy! – Usłyszała nagle.

Wiem – pomyślała, lecz nie odpowiedziała, ton głosu chłopaka nie brzmiał kwieciście. Zaraz wykonała drugą kanapę, która także zniknęła bardzo szybko. Travis jednak wszedł do pomieszczenia, ale wziął tylko z lodówki puszkę piwa i zniknął bez słowa.Co jest grane, naprawdę ma fochy? A może mu przykro, że go olałam? – dedukowała dziewczyna i powoli zaczęły atakować ją wyrzuty sumienia. Zawsze fajne wieczory przed telewizorem, a teraz co? Lipa. Poza tym nudno na górze, obejrzałabym coś, a tu taki syf... Jak tu zagadać? – kombinowała.

Siedziała tam jak kretynka dobre dziesięć czy piętnaście minut, wreszcie wzięła się w garść, ruszyła do salonu i usiadła obok brata.

– Przepraszam – mruknęła, patrząc niepewnie na chłopaka.

Nie zareagował.

– No sorry... nie chciałeś mnie wypuścić.

– Nic mnie już to nie obchodzi – burknął Travis, wyłączył telewizor i wyszedł z pokoju.

Laurę zatkało, takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Z minuty na minutę bolało ją to coraz bardziej, więc mimo zażenowania, spróbowała po raz kolejny. Za moment pukała w drzwi ratownika i nie czekając na zaproszenie, weszła do środka. Spojrzał na nią obojętnie, przerywając pisanie sms-a.

– Travis, obraziłeś się? Przestań już, chciałam się tylko przejść – wznowiła temat, siadając obok. – Przepraszam, powinnam była chociaż napisać.

– Wyjdź i zamknij drzwi – mruknął dwudziestodwulatek, wznawiając przerwaną czynność.

– Travis...

Chłopak milczał.

– A jak sobie chcesz! – rzuciła zdeprymowana dziewczyna i wróciła do salonu.

Chwyciła pilot, nacisnęła guzik numer jeden i rozsiadła się na kanapie. Nerwowo zaczęła skakać po kanałach, chcąc zająć czymś głowę, lecz chłopak z piętra uparcie nie dawał jej spokoju. Znalazła po chwili jakiś zaczynający się akurat film, postanowiła więc skupić się na nim.

 

Zatrzeszczał klucz w zamku i dziewczyna natychmiast się zdenerwowała. Mając świadomość, że rozmowa z matką jest nieunikniona, wyłączyła telewizor i chciała wyjść z pokoju, ta jednak wyrosła jak spod ziemi, stając przed nią w samym progu.

– Cześć. Pomożesz mi z zakupami? – zapytała. – Zostały jeszcze dwie torby.

Nastolatka poszła do auta, przyniosła pakunki i ponownie chciała uciec.

– Poczekaj na mnie w salonie. – Usłyszała.

Ciężko przełknęła ślinę, ale usiadła na tyłku i ponownie uruchomiła telewizor. No i po co to zrobiłam? Teraz będzie wypytywać – myślała, wściekła na siebie. Złość jednak szybko zmieniła się w strach, gdy pani Anderson po kilkunastu sekundach usiadła przy córce, wyłączając przy okazji sprzęt. Dziewczynie gul stanął dęba w przełyku.

– Laura. Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – zaczęła, bardzo spokojnie.

To jeszcze bardziej zdołowało brunetkę, wolałaby w tej chwili, aby po się prostu na nią wydarła. Kurwa, to teraz będzie grzeczne dociekanie i słodko-mdłe robienie z siebie psychoterapeuty – warknęła bezgłośnie dziewczyna.

– Laura, słuchasz mnie?! – zniecierpliwiła się kobieta.

– Tak, sorry... – bąknęła nastolatka, chcąc już zniknąć, choć wykład się przecież nawet jeszcze nie zaczął.

– Laura, co się dzieje? Masz jakieś problemy? Co ty wyprawiasz, chciałaś odebrać sobie życie? Dlaczego? – kontynuowała łagodnie kobieta, wpatrując się w córkę, która przeleciała wzrokiem już po każdym możliwym zakamarku salonu.

Dziewczyna nie odzywała się do matki, czuła się jak ostatnia kretynka. Ta jednak była bardzo uparta.

– Dziecko, jeśli potrzebujesz pomocy, możemy to załatwić. Powiedz, co się dzieje, nie okłamuj mnie. To, co zrobiłaś, to nie jest żadne wyjście, są inne sposoby...

– Mamo, przestań już, nie mam żadnych kłopotów! – zagrzmiała w końcu zakłopotana nastolatka. Miała serdecznie dość, zwłaszcza, że kobieta, jak na złość, emanowała stoickim spokojem.

– Laura. Nie denerwuj się, tylko porozmawiaj ze mną. Takich rzeczy nie robi się bez powodu. Powiedz mi, co się dzieje, proszę cię. Zawsze znajdzie się na to jakaś rada naciskała rodzicielka.

– Jaka rada?! Nie pójdę do żadnego lekarza, jeśli o to walczysz. I daj mi już spokój! – Laura ryknęła na Bogu ducha winną kobietę i zerwawszy się z miejsca, migiem umknęła na górę. – Kurwa! – Wściekła brakiem klucza, kopnęła jeszcze furiacko w drzwi, po czym walnęła się na łóżku, odwróciwszy głową w stronę okna. Nagle do pokoju wtargnął Travis, stając przed siostrą z diaboliczną miną.

– Do cholery, co ty sobie wyobrażasz?! – zagrzmiał. – Zachowujesz się jak bezmyślna idiotka, szarpiesz matce nerwy, a teraz jeszcze pyskujesz, drąc mordę?! Opamiętaj się w końcu, bo sam ci przyjebię! – ryknął w twarz kompletnie zaskoczonej dziewczynie.

– Odwal się ode mnie – odpysknęła, czując jednak strach przed bratem.

– Laura... nie przeginaj – zagroził nieco spokojnie Travis. – Idź, przeproś matkę.

Jego słowa były zbędne, sama zamierzała to zrobić, lecz wiszący nad nią chłopak nie pozwalał jej w tej chwili w jakikolwiek sposób zareagować.

– Młoda... – naciskał.

– Dobra, wiem, źle zrobiłam. Zaraz pójdę! – warknęła zmęczona już tym wszystkim nastolatka.

Gdy brat opuścił sypialnię, Laura udała się do matki.

– Przepraszam – wydusiła ciężko, siadając na łóżku obok leżącej kobiety

Pani Anderson się podniosła i mocno przytuliła córkę.

– Obiecaj mi, że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz. Obiecaj! – mruknęła, z wyraźnym rozżaleniem w głosie.

– Obiecuję. To było głupie... przepraszam. I nie mam żadnych kłopotów, po prostu nie wyszło mi z facetem, to wszystko. Ale to już przeszłość. Wiem, że zachowałam się po szczeniacku, że to nie był powód do brania tych tabletek... Przepraszam. – Laura powtarzała się w kłamstwach, widząc przed oczyma twarz Amber.

– Dobrze, idź już, muszę trochę odpocząć. Dobranoc – Matka ucałowała dziewczynę i wróciła do pozycji leżącej.

– Dobranoc – mruknęła Laura i zamknęła za sobą drzwi.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Nawbijała sobie do głowy przerażających scen, a Jimmi ją tylko pocałował.:) Postawa Jimmiego na stadionie i podczas spotkania z Amber na wielki plus. Poza Matim, lubię go najbardziej. 😉
    Laura zaczyna warczeć na tych, na których nie powinna – smutne, ale jak życiowe. Frank ma konkurenta. Ha, ha, a Laura poznaje tajniki wciskania blefu na poczekaniu. 😊
    Jakbyś spiknęła Laurę z Jimmim, to dziewczyna szybciej by dorosła i pod dobrą komendą, dorównała Amber, a może i nawet przerosła nastolatkę w byciu wredną i zimną suką. Przy Franku nigdy nie opuści skorupy, co zresztą widać.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Tygrysica zakochała się w Mattcie. XD Jasne, że przy Jimmym by wyluzowała, "kto z kim przystaje...".
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    No, zdjęłaś mi Mattiego z planu i co teraz? :( Stawiaj chłopaka na nogi. :(
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Pokochasz Jimmy'ego. xd Ja go kocham. :D
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, to już nastąpiło. Matiego lubię pod względem jego zainteresowań i talentu. :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Fakt, graffiti jest bardzo w porzo.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger To mój Leon. XD https://src.lol24.com/fotki/2/27947-rysunkowe-leon.jpg
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, Marsjanie atakują. Wysłali maluszka ze znakiem pokoju. Fajne.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Dzięki. ;)
  • Pasja 3 miesiące temu
    Chyba jakieś uczucie zaiskrzyło w Laurze. Jimmy też kroi ją cierpliwie, ale inaczej niż bezwonny Frank. Dla mnie Laura jest pyskatą gówniarą. Nie ma żadnych hamulców w stosunku do swoich bliskich.
    Co tak naprawdę kombinuje Jimmy i Frank?
    Pluskwa w mieszkaniu podciąga się już pod paragraf.
    Pozdrawiam
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Do bliskich tak, do Amber już nie taka mocna. "Jimmy ją kroi" - świetne! Pozdro.😘

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania