Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 19

Minęły cztery sygnały, ale chłopak nie odbierał. Zadzwoniła ponownie, także bez powodzenia. Co on tam robi? – zapytała w myślach, lecz nie zdążyła zagłębić się w spekulacjach, bo towarzyszka właśnie usiadła obok.

– Spoko, że są tu drzewa. Jak wyjdziesz z cienia, czujesz się, jakbyś weszła do piekarnika – poinformowała i nie czekając na protesty, nalała kolejną porcję. – Jak nie chcesz wódki, pij browar – spojrzała na Laurę.

– No tak. Teraz może jeszcze zmieszam? – oburzyła się brunetka, ale zaraz przechyliła swój kubek, wypijając cały płyn.

– Nie nawalę się, nie nawalę się... – przedrzeźniała ją Emma, robiąc złośliwe miny.

– Pewnie, że n...

Zagrał telefon i wystraszył dziewczyny, które jednocześnie podskoczyły, po czym roześmiały się jak jeden mąż.

– Cicho! – rzuciła Laura, wystawiając palec. – Halo? – wyjąkała w słuchawkę.

– Dzwoniłaś? Sorry, byłem w sklepie i nie wziąłem telefonu – oznajmił brunet.

– Frank, przepraszam, ale czy możemy spotkać się później, albo najlepiej jutro?

– Co się stało?

– Siedzę z Emmą, ma trochę kiepski humor. – Spojrzała na przyjaciółkę, która objęła się rękoma, bujając na boki, co miało stworzyć imitację przytulenia.

– To może jednak przyjedźcie, rozchmurzymy ją?

Emma nadal natrząsała się z przyjaciółki i Laura wreszcie parsknęła śmiechem, przerywając monolog.

– Mała – ponaglił chłopak po krótkim oczekiwaniu.

– Sorry, przedrzeźnia mnie tu – poinformowała Laura, szturchając łokciem koleżankę. – Pytałam, ale nie chce, po prostu dziś nie jest odpowiedni dzień.

Upominanie Laury nie pomogło, Emma nadal drwiła, wykręcając twarz w coraz to kreatywniejszych minach.

– Jutro pewnie pracujesz, więc jak się spotkamy?

– Niie wieem, zaaadzwonię – mruknęła Laura, brechając.

– Widzę, że wesoło wam tam. Cieszę się, że masz dobry humor. – Zaśmiał się brunet, przy czym zrobił to tak zmysłowo, że Laurę przeszedł miły dreszczyk. – Dobra, mała, muszę kończyć. Robię żarcie i muszę go pilnować. Ale jakbyś miała czas jeszcze dziś, odezwij się, dobrze? Stęskniłem się.

– Ok.

– To pa.

Gadka się zakończyła i brunetka od razu naskoczyła na rozradowaną przyjaciółkę:

– Nawet nie dasz w spokoju pogadać!

– Przecież nic nie robię – Emma się nadąsała, marszcząc brwi.

– Daj mi jeszcze kanapkę – poprosiła Laura, gdyż bardzo zgłodniała.

Dostała przekąskę i Emma zapytała, podając kumpeli drinka:

– Co z tą laską? Odwaliła się?

– Nie! I nie zaczynaj tego tematu, dobra?! – burknęła Laura, gdyż drażniło ją wszystko, co dotyczyło osoby Amber.

– Dlaczego? Jesteś moją przyjaciółką.

– Kurwa, bo nie mam ochoty o tym gadać, rozumiesz?! – wrzasnęła gniewnie brunetka, wprawiając koleżankę w niemałe osłupienie.

Ta spojrzała pytająco na przeżuwającą kanapkę towarzyszkę, ale już nie pytała.

– Przepraszam – mruknęła po chwili Laura. – Po prostu ten temat działa mi na nerwy. Suka ma nasz numer, nie mam pojęcia, skąd? Pewnie z pracy. Dzwonią do mnie z pogróżkami, pierdoląc różne głupoty, a ja dzień w dzień siedzę i czekam, kiedy następny telefon. I najgorsze jest to, że to numer domowy, będzie lipa, jak Travis albo matka, nie daj Boże, coś kiedyś usłyszą. I co im powiem?

– Mówiłam ci, żeby to zgłosić.

– Nie zgłoszę, nie chcę. Wystarczy, że Matt wylądował w szpitalu, nie wiem, co może przyjść tej szmacie do jej pustego łba. Chociaż już sama nie wiem... Ale się boję – mruknęła chwiejnym głosem Laura i chwyciła kubek. Ten był pusty. – Nie lej tyle soku, bo będziemy to pić to do jutra. – Zaśmiała się, oddając przyjaciółce pojemniczek.

– No proszę. Ta, co nie zamierza się nawalić. – Wyszczerzyła się cynicznie Emma, wypełniając wnętrze kubeczka. – Jeszcze wyjdzie na to, ze zabraknie nam wódy – dodała, podnosząc do góry w połowie już pustą butelkę.

Dało się już usłyszeć jej niejednostajną barwę głosu i z coraz bardziej rozbiegane słowa. Laura darując sobie komentarz, szybko wypiła alkohol.

– Nie zamierzam się tu nawalić... – Emma nie odpuszczała.

Laura ponownie ją zignorowała, po czym sięgnęła po telefon i zaczęła czegoś w nim szukać.

– Masz, zobacz. Po samej gębie widać, że niezła z niej suka – oświadczyła z niesmakiem, wręczając go po chwili przyjaciółce

Brwi Emmy natychmiast podjechały do góry, a wyraz twarzy poinformował o niemałym zaskoczeniu.

– To ona? – Spojrzała na Laurę dużymi oczyma. – Ja ją znam.

Brunetkę z miejsca przytkało, a usta lekko się otworzyły. Totalnie zbita z tropu przez chwilę nie mogła wydusić słowa, patrzyła tylko z niedowierzaniem na kumpelę. Ta szybko uprzedziła jej pytania.

– Ona mieszka niedaleko Mike’a, paliłam z nią trawę – oświadczyła Emma, wprowadzając Laurę w jeszcze większe zdezorientowanie.

– Trawę? A nią? Kiedy?

– Nie pamiętam, dość dawno, jak byliśmy na jego osiedlu. Kupił wtedy od nich, po czym się do nas przysiedli. Nie wiem, czemu to zrobili, widocznie nie mieli nic innego do roboty. Nie byłam szczególnie zadowolona, do tego siedziałam tam jak na szpilkach. Nie dało się przecież nie zauważyć, jakie z nich towarzystwo, do tego nie byłam u siebie. I się nie pomyliłam, bo później Mike powiedział mi, że jej rodzinka jest tam dobrze znana i z tego, co wie, ma w okolicy poważanie. A może raczej nie poważanie, tylko po prostu ludzie się ich boją – przemawiała Emma, wywołując coraz większy chaos w głowie koleżanki. – Nie zna jej osobiście, ale z tego, co mówił, jej starzy to istna patologia, a dwaj bracia to też niezły margines. Obaj siedzieli za włamania i coś tam jeszcze i jeden chyba siedzi jeszcze do dziś.

– To trzeba było stamtąd pójść – powiedziała brunetka, nie wierząc w to, co słyszy.

– Taaak? Jakaś ty mądra. Podeszła do nas z dwoma typami i zapytała, czy mamy piwo? Mike nie miał wyjścia, więc im dał, to sobie usiedli i odpalili skręta, którego potem nam oddali. W rezultacie ostro się z nimi nawaliliśmy i co dziwne – nikt nas nie zaczepiał, mimo że było dość głośno. Domyśl się, Dlaczego? Więc się dziwisz? Ciekawe, czy ty byś odmówiła, skoro jesteś taka odważna, albo po prostu wstała i sobie poszła?! – Wzburzyła się Emma. – Pewnie chcieli porobić sobie jaja z małolatów, bo jak piwo nam się skończyło podziękowali, śmiejąc się nam w żywe oczy i sobie poszli. W sumie nie dogryzali nam, ani nic takiego, ale widać było po jej szpanerskim zachowaniu i cwaniackiej gadce, że czuje się ważna. Poza tym siedziała z nami, gówniarzami, musiała więc przecież pokazać...

– A skąd Mike to wszystko wie, skoro jej nie zna?

– A czy takich ludzi trzeba znać, żeby wszystko o nich wiedzieć? Całe osiedle wie, co i jak.

– I ty się dziwisz, że nie chcę zgłaszać! – wkurzyła się Laura, maksymalnie już zdenerwowana tym, co usłyszała.

Emma chyba nie wiedziała, co powiedzieć, gdyż jej odpowiedzią było tylko chwycenie butelki.

Rozmowa stała się odrobinę niemrawa, lecz nie trwało to długo, z kolejki na kolejkę dziewczyny znowu się rozkręcały. Rozbawione nie zachowywały się zbyt cicho, lecz beztroskie dowcipkowanie zostało nagle przerwane dochodzącym z oddali, cichym trzaskiem łamanej gałązki.

– Ktoo śś tuu iiidzie – wypaplała podpita już Laura i szybko wskoczyła w ciuchy.

Emma migiem poszła w jej ślady i zaraz obie siedziały nieruchomo, z głowami skierowanymi w stronę dźwięku. Położone nieopodal zarośla lekko się poruszyły i po chwili wyskoczył z nich rudo-biały Basenji. Natychmiast podbiegł do dziewczyn i kręcąc tyłkiem, zaczął szturchać je nosem, żądając głaskania.

– Jester, wracaj! – rozbrzmiał męski głos, ale piesek ani myślał słuchać, skakał tylko wkoło zaskoczonych biwakowiczek. – Spokojnie, nic nie zrobi. – Uśmiechnął się dwudziestoparoletni szatyn, stając przed dziewczynami w samych spodenkach i plecakiem na ramieniu.

Od pasa w górę umazany był farbą i innymi materiałami budowlanymi, a jego włosy pokrywał biały pył.

– Przepraszam – mruknął nieznajomy, zabierając psa i zniknął kilkanaście metrów dalej, za niewielkimi zaroślami.

Po chwili brzdęknęła zapalniczka i znad zieleni uniosła się niewielka chmurka dymu.

– Eeej, coo jeest?! – zagrzmiała wesoło Laura, mocno szturchając Emmę, która zagapiła się za młodym facetem.

– Faaajny byyyłł – odparła bełkotliwie przyjaciółka, wywalając maślane oczy. – Piijmyy! – zarządziła, nalewając soku, którego z kubka na kubek lała już coraz mniej.

Laura powoli przestała zauważać, że drinki robią się coraz mocniejsze, za to humor i nastawienie do życia zmieniło jej się całkowicie. Koleżanki powoli zaczęły tracić poczucie czasu, śmiejąc się i dowcipkując, a wszystkie problemy gdzieś uleciały.

– Sorry. Nie będziecie miały nic przeciwko, jak się trochę odświeżę? – zapytał nagle chłopak, pojawiając się przed nimi z ręcznikiem i szamponem w dłoni.

Zagadane dziewczyny nawet nie zauważyły, kiedy podszedł. Emma od razu uderzyła głośnym, nieco złośliwym śmiechem, widząc przybysza i atrybuty w jego rękach, lecz zaraz wystękała:

– Niee, jaasne, że niee.

Młody facet absolutnie nie przejął się jej bezczelnością, uśmiechnął się tylko i oznajmił:

– On nie będzie was zaczepiał. – Wskazał na leżącego nieopodal zwierzaka i się oddalił. – Mały, bądź grzeczny! – nakazał pupilowi, rzucając przy nim ręcznik, po czym się rozpędził i z szamponem w ręku wskoczył do wody.

– Góównoo wiiidać. Speecjalnie tam wyroosła, suuka! – poskarżyła się pijana Emma, palcem pokazując zasłaniającą chłopaka, niezbyt wysoką roślinność.

– Traagediaa! – ryknęła Laura, śmiejąc się jak głupia.

Gdy plusk wody nieco ucichł, Emma wstała i jak żyrafa wyciągnęła głowę, usiłując dostrzec szatyna, lecz tafla wody była zbyt nisko, aby mogła cokolwiek podejrzeć.

– Siaadaj, niee rób kichyy! – upomniała Laura, ciągnąc za bluzkę kumpelę, która przysiadła, a raczej upadła na miejsce.

– Noo co, kuurwaa?! Nie moogę sobiee poopatrzeeć?! – wzburzyła się towarzyszka, wyjąc jak idiotka.

– Oopanuj sięę, koobieto! – skarciła ją Laura, lecz w żadnym stopniu nie ustępowała jej w durnej wesołości.

Emmie alkohol z minuty na minutę odbierał coraz więcej zdrowego rozsądku, ponieważ po chwili znowu się podniosła i chwiejnym krokiem podążyła w kierunku psa.

– Em, zoostaw! Jesteeś podpiita, dziabniee cieę! – zaapelowała brunetka, lecz przyjaciółka zaraz klęczała przy futrzaku, głaszcząc go namiętnie.

Laura natychmiast znalazła się przy koleżance.

– Zoostaaw go! – huknęła, ciągnąc blondynkę za fraki. – Uspookój się i niee rób liipy! Choodź! – szarpała dziewczynę.

– Cooś taka szyywna?! – obruszył się blondynka, usłuchała jednak dziewczyny i pokornie pokiwała się za nią na swoje miejsce. – Naalejj, bo ja juuż niee umiiem – wypaplała, machając butelką przed nosem przyjaciółki.

Laura starała się wykonać prośbę, lecz mimo starań bezbarwna ciecz jak na złość nie trafiała w całości do kubeczków.

– Dawaaj to, maarnujesz nektar! – sepleniła blondynka, chcąc zabrać jej butelkę, lecz Laura wygięła rękę aż za plecy, nie dając jej sobie odebrać.

– Ciichoo! Jeszczee sook! – pouczyła, próbując odepchnąć zadziorną koleżankę.

Gdy ta przestała ją atakować, brunetka dokończyła drinki. Emma przechyliła kubeczek, lecz nie zdążyła przełknąć, bo na powrót parsknęła śmiechem, plując płynem wprost przed siebie. Powodem radości był nieznajomy, który stanął na brzegu z pomierzwionymi włosami i ręcznikiem w dłoni. Mozaiki zniknęły z jego ciała.

– Czeego sięę śmiejeesz, kreetynko?! – pchnęła ją zniesmaczona Laura, zawstydzona zachowaniem kumpeli, choć w tej chwili mogła mówić jak do ściany – Emma nadal brechała, gapiąc się błazeńsko na szatyna.

Chłopak posłał im krótkie spojrzenie, uśmiechnął się, rzucił psu badyl i zabrał się za kończenie wycierania wilgotnej czupryny.

– Choodź na piiwo! – wrzasnęła do niego Emma, podnosząc do góry plecak.

Laura obcięła ją pogardliwym spojrzeniem, lecz nie robiła wymówek. Chłopak ponownie skierował wzrok w ich stronę, ale nie odpowiedział na zaproszenie, tylko przyklęknął w celu spakowania swoich rzeczy. Po chwili odpalił papierosa, przywołał psa, chwycił ekwipunek i dopiero wtedy ruszył w kierunku dziewczyn. Pies za chwilę pojawił się obok niego, skacząc radośnie z kijkiem w zębach.

– Oo kurwaa, idziee tu – szepnęła Emma, myśląc chyba, że zignorował jej wcześniejsze zaproszenie.

Nie zdążyła jednak nic więcej powiedzieć, bo chłopak właśnie zawisł nad ich głowami.

– Nie radziłbym za dużo pić w taką pogodę – oznajmił z uśmiechem i przykucnął naprzeciwko, kładąc plecak na ziemi.

– Nieestety, inneej nie maamy – wymamlała Emma, wyraźnie zadowolona z owocnego zrealizowania swojego planu.

– Darren – nieznajomy wyciągnął dłoń. – Może być też Dario. – Zaśmiał się.

Towarzystwo podało sobie tylko czubki palców, gdyż chłopak siedział prawie dwa metry od przyjaciółek.

– Maasz ochootę na piiwo? – wyjechała od razu Emma. – A mooże drrinkaa? Ale raczej nieewiele się naapijesz. – Zarechotała, chwytając resztki wódki w falujące ręce.

– Piwkiem nie pogardzę – Chłopak przystał na propozycję i zaraz otrzymał mocno schłodzoną jeszcze puszkę. – Nie przepadam za wódką i myślę, że wam też już raczej wystarczy. Nie, mały? – Pogłaskał psa, wyszczerzając zęby.

– Niee, jeeszcze niee! Mamyy jeeszcze piiwo! – oświadczyła z dumą pijana blondynka.

– Niee zwracaj uwaagi, jest nawaloona – odezwała się w końcu Laura, zionąc poalkoholową pewnością siebie.

– Jesteem dziś niezniszczalnaaa! – obwieściła głośno Emma, ponownie łapiąc za szkło, w którym zastało już na dwa, może trzy drinki.

– Daj, może ja to zrobię? – zaproponował chłopak, widząc, że nie za bardzo udaje się trafiać do kubeczków kiwającej się na boki dziewczynie.

– Prooszęę cięę baardzoo – Emma się nachyliła, wciskając butelkę w wyciągniętą dłoń przybysza.

– Nie powinnyście siedzieć tu same. Tu nie jest bezpiecznie – rzekł Darren, zgrabnym ruchem napełniając kubki.

– Jaa sięę nie bojęę – sepleniła Emma. – Aaa ty? – Spojrzała na Laurę.

– Uspookóój sięę – warknęła z powagą brunetka, ale zaraz uderzyła w śmiech. Obecna prezencja nawalonej przyjaciółki wywoływała u niej ataki nieposkromionej radości.

Chłopak się uśmiechnął i podał napoje dziewczynom.

– Dlaczego nie pływacie? – zapytał.

– Niee dziiśś – mruknęła Laura i wstała w celu pójścia za potrzebą.

– Pomóc ci? – Zaśmiał się szatyn, gdyż brunetce z trudem przychodziło podniesienie się.

– Niee trzeebaa – wyjąkała i po chwili ruszyła przed siebie, bujając się na lewo i prawo.

Wykonanie "zabiegu” zajęło jej dobre trzy lub cztery minuty, w czasie których non-stop słyszała głośny śmiech przyjaciółki i niewyraźne słowa nieznajomego. Kurwa mać, jak ja pokażę się w domu? Matka mnie zabije” – pomyślała, lecz w tej chwili niezbyt się tym przejmowała, zastanawiało ją raczej, jak pójdzie jutro do pracy. Pijana była może dwa, trzy razy w życiu i niezbyt miło wspomina swoje samopoczucie następnego dnia.

Ciężko klapnęła obok Emmy i zaraz otrzymała kolejnego drinka.

– Moożee juszszsz wystraarczy? Ojojoj, chyba wystarczyy. Jeesteśmyy niepeełnoletnie, póójdziemy do więzieniaa – zażartowała idiotycznie, rżąc jak nawiedzona.

– W dupiee mam więzieenie! Oooddpadaasz?! Bo jaa jeszczee niee! Piij i niee pieerdol! – warknęła Emma, przechylając swój kubek i przy okazji siebie.

– Może faktycznie już wystarczy. – Roześmiał się szatyn, podnosząc za rękę śmiejącą się dziewczynę.

– Niee! Maam jeszczee piiwo! Gdziee nasz plecaakk, kurwaasz?!! – paplała Emma, rozglądając się na boki.

Pozostała dwójka bacznie obserwowała nastolatkę, śmiejąc się, gdyż ta nadal szukała zguby, choć ta leżała obok.

– Noo i co sięę, kurdę, śśśmiejesz?! Gdzie on jeestt? Noo co sięę śmiejeesz?! Mojee piwoo! – darła się dziewczyna, wyglądając teraz jak pacjent oddziału zamkniętego szpitala dla tych nie całkiem normalnych. – Kurwffaa, tu leżyy, a wy niic nie mówiccie! Dlaczego je chowaacie?! – plotła, tworząc coraz to nowe, bardziej niezrozumiałe neologizmy, po czym wzięła niezgrabnie plecak i wsadziła do niego głowę.

Chłopak jeszczę bardziej się rozweselił, przechylił resztki trunku i podniósł się z miejsca.

– Dobra, dziewczyny, dzięki za piwo, ale muszę już spadać. Rano idę do roboty. – Uśmiechnął się. – Macie czym wrócić?

– Taakk – odparła Laura, gdyż Emma nadal szperała w plecaku, jakby ten miał kilometr głębokości.

– Często tu bywacie? Pewnie nie, bo pierwszy raz was widzę. Być może się jeszcze kiedyś spotkamy. Z domu mam blisko i często kąpię się tu po pracy, żeby usunąć cały ten syf. – Darren szerzej wyszczerzył zęby, wpatrując się w Laurę miłym, ciepłym spojrzeniem.

– Niee, tylkoo dziiś, jakoś taak...– wymamlała brunetka, robiąc to nie gorzej niż jej bełkocząca koleżanka.

– Już po siódmej, zaraz zacznie się ściemniać. Nie siedźcie tu do zmroku – powiedział, a raczej nakazał chłopak. – Łażą tu często różne pojebane typki z okolicy, więc same rozumiecie... Trzymajcie się. Jester, idziemy! – Gwizdnął i ruszył w stronę, z której przyszedł.

– Ooo, idzieesz juuż?! Śliicznyy, niee idźź, gdziee idzieesz?! – majaczyła Emma, ale on już chyba jej nie słyszał.

– Kurwa, aleeś naroobiła kichyy!!! Ty głuupiaa suko! – syknęła Laura, popchnąwszy towarzyszkę, która bez trudu poległa na trawie.

– Nie bijcie się – krzyknął wesoło chłopak, który pojawi się znikąd. – Mieszkam chwilkę stąd, więc może zapisz sobie mój numer. Zadzwonicie, jakbyście jednak miały problem transportem. Podrzucę was. Taksówkarze nie zawsze chcą się tu zapuszczać, poza tym najczęściej mają problem z dojazdem. – Darren przykucnął przy brunetce, wnioskując chyba, że nieco bardziej kontaktuje.

– Ooo, wróóciłeeś mój miiiły! – jazgotała pijana blondynka.

– Zaamkniij sięę, piijaczko tyyy! – zarechotała Laura, znów popychając kumpelę, ale zaraz spojrzała na chłopaka, gdyż uświadomiła chyba sobie, że robi z siebie nie mniejszą kretynkę, niż ona.

Ten nie skomentował, uśmiechał się tylko od ucha do ucha, patrząc ze zdumieniem, a może i politowaniem na naprane dziewczyny.

– Dobra, pisz, bo naprawdę muszę spadać – zwrócił się do Laury.

Dziewczyna bez żadnych skrupułów zapisała numer szatyna, który przy akompaniamencie debilnego paplania dostał jeszcze od Emmy piwo na drogę, po czym rzucił na odchodne: „Jak coś, nie wahajcie się i dzwońcie” i sobie poszedł.

Tym razem już nie wrócił.

 

– Pijemyy jeeszcze piiwo, czyy jeedzieemy? – zapytała Emma.

– Już po sióódmej? – Laura oprzytomniała, przypomniawszy sobie słowa taksówkarza. – Kurrrwa, co oon móówił? Że praacujee do szóostej!? I jaak my teeraz wóócimyy, głuupiaa ty?! – wrzeszczała, machając rękoma przed nosem kumpeli.

– Daawaj teleffoon! – wymamrotała blondynka, chwyciwszy iPhona towarzyszki.

Po chwili trzymała go już przy uchu.

– Poproszę taaksówkę naaa drodzee do... no... chwilaa, jaak sięę jeedziee doo... kurfaa, do... no... OOO... doo Reed Valleyy!!!! – wrzasnęła w słuchawkę.

Laura spojrzała tępo na koleżankę, która po wysłuchaniu krótkiego monologu osoby po drugiej stronie, wystękała:

– Aa sskąąd ja mamm wieedzieć? Przeepraszmm, alee jesteem troochęę pijaana, wiee panii... – Chichotała.

Bardzo cierpliwa dyspozytorka ponownie coś powiedziała i po chwili usłyszała:

– Przecieeż mówięę, że niee wieem. A skąąd jaa mam wiiedzieć, jak paani niee wiee?! Czy panni przyyglądaa sięę znaaakom, przygląądaa się paani?!

Kobieta znów się odezwała i Emma wypaplała:

– Taak?! Jeesteem na jakimśś zaduupiu ii jak mam teeraz wróociićć, coo?!

Ponowny szmer w słuchawce.

– To spaadajj, staara tapeeciaroo, zgłoszęę to w twojeej fiirmie i wteedyy zoobaczymyy! – zagroziła blondynka, ale kobieta już się rozłączyła, o czym poinformowała po chwili Laurę mina zaskoczonej towarzyszki.

Ta rzuciła telefon na trawę i spojrzała półprzytomnie.

– Poowieedziała, żee nie wyyślee, bo niee wie, gdziee i że kurrwa, jeestemm nietrzeeźwa. Wcalee nie jeestem, prawda! I coo? Moojaa spraawa! Noo żesz kurwaa: „To nieech paani zadzwooni do ineej koorporacji...”. Nieech saama sobiee dzwoonii, głuuupia ruraa... co zaa dziiwkaa! – Emma klęła jak szewc, kompletnie nie przejąwszy się chyba brakiem transportu.

– Aaa idź t yyw dupęę, i coo teraaz?! Jesseś poojebanaa, nie moogłaśs grzeeczniej?! Czeemu niee zapytałaśś o tegoo goościa?! – zagrzmiała Laura.

– Aaa kurdęę, zapoomniaałam. Dźwooń doo tego ładiuusiaa, alboo doo Traavisaa – rzuciła Emma.

– Chyyba cięę pojeebałoo! Niee pookażę sięe w doomu w taakim staanie.

– Jak too niee? A jaa? Chciiałam u ciiebiee przenoocować, niee zamierzaam walczyyć z maatką! – oświadczyła Emma, chwytając piwo.

– Noo to łaaandiee! Trzeeba byyłoo myśleeć o tyym wcześnieej! I jeszczee chcesz chlaać?! Dawaaaj to, kuurff... – warknęła Laura i powaliwszy się na przyjaciółkę, zabrała jej alkohol.

– Mamm jeeszcze druugie – oznajmiła z dumą Emma, chwytają plecak, ale ten po chwili także został jej odebrany.

– Daawajj tooo – ryczała blondynka, lecz Laura nie dała odebrać sobie zdobyczy.

– Kreetynkoo, dość cii juużż. Dzwooonię do Fraanka! – zagrzmiała, chwytając telefon. – Ciichoo! – nakazała.

Chłopak odebrał bardzo szybko i Laura wydusiła:

– Fraankk, maam prośśbeę. Mógłbyśś po naas przyyjechaćć? Niee chcąą przyysłać taaksóófki... przeez tę idiootkę. Jaa przeepraaszam, alee muuusissz nass uuratowaać – mamlała z głupim uśmieszkiem, w dodatku tak niewyraźnie, że brunet raczej nie wszystko zrozumiał.

– Mała. Jeszcze raz i powoli. – Zaśmiał się. – Gdzie jesteście?

– Naadd jeziioorem! – wrzasnęła Emma.

– Zaamknijj sięe, debiluu tyy! Nie słuuchajj jej, słuuchaj mniee! Jeestem przyy trooonie i woogólee jakaaś taak pijana chyyba. Ta kretyynkaa sieęe napiiłaa i mniee upiiła i niee maam przeez nią jaak wrócić, noo i woogóole jest chyba ciemnoo juuż... – Laura plotła, co jej ślina na język przyniesie.

– Mała, przestań nawijać i daj mi dojść do słowa. – Roześmiał się brunet. – Jesteście tam, gdzie byłem z tobą?

– Noo przecieeeżż mówięę, nieee...? Nooo?

– Dobra, zaraz przyjadę. Nie ruszajcie się stamtąd! – rozkazał chłopak i się rozłączył.

– Ooo nie, dawaaj too! – krzyknęła Laura, wyrywając puszkę z rąk przyjaciółki, która wiedziała, jak wykorzystać jej chwilową nieuwagę.

– A iddźź... – mruknęła blondynka, aczkolwiek zaniechała walki.

– Zaraaz przyyjedzie i nas opieerdooli – zawyła radośnie Laura, wyraźnie dumna z faktu rychłego pojawienia się chłopaka.

 

Poza wędrówkami do „toalety”, wyścigiem w pleceniu głupstw i durnowatym śmiechem, oczekiwanie na bruneta nie wyróżniało się niczym imponującym. Pijąc w ostateczności wyproszone przez Emmę oba piwa, pijane w sztok dziewczyny przestały zwracać uwagę na mijające beztrosko minuty i że zrobiło się kompletnie ciemno. W tej chwili nic nie miało już znaczenia, a troski, smutki i obawa przed jutrzejszą kondycją zniknęły. Pochłonięte bez reszty swoim idiotyzmem nie zauważyły nawet, że wreszcie w oddali pojawiły się niewyraźne światła samochodu, które zbliżały się błyskawicznie. Dopiero, gdy oświetliło ono ich sylwetki, Laura odwróciła głowę.

– Ooo, jaakooś szyybkkoo – podsumowała przybycie Franka, informując przy okazji o tym fakcie pół okolicy. – Wiidzisszsz?! Przyyjechaał! To jeestt prffdziwyy mężczyyzna!!! – wrzeszczała z dumą, usiłując wstać, co jej się, rzecz jasna, nie udało. – Too niicc, poosiedzęę soobie, ooo taakk – mruknęła, wystawiając palec.

– Nooo, ładnie. – Zaśmiał się brunet, stając nad nastolatkami.

– Coo „ładniee?”. A coo, ma byćć niełaadnie? Zawszee jest ładniee. My soobiee tuu ciichutko sieedzimy i chlaamy, praawda, mojjaa pijaczkoo?! – wymamlała Laura, obejmując kumpelę i sprowadzając się tym samym do pozycji leżącej.

– My niee chlaamyy, tylkoo koonsumuujemy, praawda? Zachoowuj sięę, zdziiiro! – odparła Emma, podnosząc się z trudem. – Aa tyy jeeej niee słuuchaaj, bo góowno wie, ja wszyystkoo wieem. – Spojrzała na Franka, odpychając brunetkę.

Chłopak się nie odzywał, stał tylko z uśmiechem, obserwując z niedowierzaniem, co wyprawiają, zwłaszcza Laura, którą właśnie poznał na nowo.

– A co tyy tu roobisz? – zapytała nagle brunetka. – Aaa, no taak...

Frank się roześmiał, dobitnie rozbawiony ich głupotą, po chwili jednak podjął działania.

– No dobra, mała, wstajemy. – Chwycił Laurę za ramię, zgrabnie podnosząc do pozycji stojącej, po czym poprowadził w stronę auta

– Alee ja nieee chcęę do domuu. Taam matkaa... będziieee mi trzeszczeeć – stawiała się dziewczyna.

Chłopak nie dyskutował, tylko posadził ją na tylnym siedzeniu i po chwili obok pojawiła się jej koleżanka.

– Koochaniee, a ja nie chcęęę do domuuu, aa ona teżż niee... Aaa czeemu jaa w ogóóle tuu siedzęę, jaa chcęe z przoduu! – marudziła i już zamierzała wysiadać.

– Mała, siedź na dupie i mnie nie denerwuj! Jedziemy do mnie – poinformował zniecierpliwiony brunet, znacznie podnosząc głos.

– Łooo, jakii groźnyy jeest móoj ksiiążęę. Kootkuu, niee deneerwuuj się, jużż będęę grzeeczna – bełkotała kretyńsko Laura, lecz już nie ruszała się z miejsca.

Frank tylko westchnął i ruszył gwałtownie. Jechał około dwudziestu pięciu minut, otoczony bez chwili ciszy irytującą rozmową i śmiechem, lecz wciąż był nad wyraz spokojny. Gdy stanął pod kamienicą, odwrócił się do dziewczyn.

– Dobra, pójdziemy do mnie, tylko laski... cicho! Już późno, nie naróbcie mi lipy – rozkazał i wysiadł z samochodu.

Po chwili nastolatki wytoczyły się z auta, Frank, jak umiał, wziął je pod ręce i niezgrabnie ruszyli w stronę drzwi.

– Ciichooo! – zachichotała do kumpeli Laura, przykładając palec do ust.

– Mała!

Gdy przekroczyli, a raczej przetoczyli się przez próg, stróż od razu skierował na nich wzrok. Zaskoczył, a zarazem rozbawił go widok chłopaka, z trudem prowadzącego dwie wiotkie dziewczyny. Natychmiast wstał i wcisnął guzik windy.

– Tylko proszę o spokój, już dość późno – zwrócił się do Franka z uśmiechem mówiącym: „I tak bywa...”.

– Może być pan spokojny – odparł chłopak.

Zadźwięczał dźwig i mężczyzna przytrzymał Frankowi drzwi, widząc, iż definitywnie potrzebuje on pomocy.

– Dziękuję.

– Naa peewnoo bęędziee cichoo, proszęę paaana, ja to paanu gwwaratuję. – Zdążyła jeszcze wypaplać Laura, zanim winda ruszyła.

Frank spojrzał upiornie na sympatię, lecz i tym razem nie skomentował. Minutę później byli już w mieszkaniu i chłopak zaprowadził je do salonu. Ciężko padły na kanapie, rechocząc jak głupie; humor im nie mijał. Brunet zdjął dziewczynom buty, które postawił w korytarzu i zawisł nad imprezowiczkami.

– Zjecie coś? – zapytał.

– Aa coo maszsz? – wyskoczyła Laura, nie dając kumpeli dojść do słowa.

– A tyy coo? On pytaał naass, coo?! – warknęła Emma, popychając brunetkę.

– Buujajj, móój chłoopaak – walczyła Laura, ciesząc się

Brunet stał w osłupieniu, obserwując szamoczące się nieporadnie, pijane w sztok nastolatki, lecz w końcu nie wytrzymał i również uderzył głośnym śmiechem.

– Dziewczyny, uspokójcie się. Ładnie dałyście popalić, nie ma co – podsumował, nie mogąc powstrzymać radości. – Nie robiłem nic wymyślnego, mam zupę meksykańską i pizzę. Proponuję to drugie, gdyż zupa jest bardzo ostra, a wam na dziś wystarczy już chyba wrażeń – drwił wesoło.

– Niiee bądź taaki mąąądry! My zjeemy naweet ostree, aa co myyślaałeś?! Alee zjeem pizzę. A tyy jesz zuupęę? Co jeesz, gadajj noo? – Laura szturchnęła przyjaciółkę.

– Dzięęki, niee jesteem głodnaa – mruknęła blondynka, spojrzawszy cielęco na Franka.

– A jaa jestemm baardzoo, bardzoo odna, a on zajeebiściee gotuje, a jak niee chcesz, to niee trzebaa, i twooja straata, tyy pijaaczkoo tyy.

Laura swoja obecną estetyką wypowiedzi z sekundy na sekundę wywoływała u Franka w coraz szerszy uśmiech, lecz Emma już się uspokoiła.

– Chodź, prześpisz się – zadecydował Frank, podnosząc dziewczynę z kanapy.

Nie protestowała, poprosiła tylko Laurę o napisanie sms-a do swojej matki i poszła grzecznie z brunetem. Ten migiem był z powrotem i siadając obok sympatii, objął ją mocno, składając całusa na policzku nastolatki.

– Aleś się naprała, w życiu bym nie pomyślał... – Zaśmiał się. – Idziesz jutro do pracy? Nie wiem, jak chcesz to zrobi...

– Naapiszeesz do jeej matkii, że nocuuje u mnie? Latająą mi liteerki – przerwała mu Laura, wręczając chłopakowi telefon blondynki.

Frank wysłał wiadomość i znów ją przytulił dziewczynę

– Oj, mała, zobaczysz, jutro będzie kac. Oj, będzie... – ironizował, wystawiając twarz przed jej nosem.

– Daasz mi tęę pizzę? – zapytała niewzruszona brunetka.

– Dam – Chłopak ją ucałował i ruszył do kuchni.

Laura w tym czasie chciała napisać do Travisa, lecz obraz skakał i rozdwajała się w oczach. Zaangażowana w pisanie dziewczyna nie załapała, że chłopak wrócił już z talerzem i szklanką soku.

– Mała, zostaw to i wcinaj – nakazał i zabrał jej komórkę.

Bez słowa zabrała się za posiłek, gdyż zgłodniała jak wilk. Frank jej nie przeszkadzał, w milczeniu obserwował nieporadnie jedzącą brunetkę. Skończyła bardzo szybko i spojrzała na niego maślanymi oczami. Całe usta umazane miała ketchupem. Uśmiech rozpromienił twarz bruneta.

– Jeszcze? – zapytał.

– Niee, dziękii. Muszęę sięę umyyć – bąknęła dziewczyna i chciała wstać, lecz zaraz usiadła.

Chłopak pomógł jej dojść do łazienki i po minujcie siedziała na kanapie z czystą już twarzą.

– A Traavis dziś zroobił kuraaka, a jaakiegoo zajebistegoo, o kurwfa! – wyjechała nagle Laura, na powrót uderzając upiornym śmiechem i dała brunetowi iPhona. – Znaajdź samm, niee widzęę...

Chłopak szybko znalazł fotkę, ale nie skomentował, zaśmiał się tylko.

– Czemuu nie skaasoowałeś jeej zdjęeciaa? – wyskoczyła znienacka Laura i Franka momentalnie zamurowało.

Nie spodziewał się chyba takiego pytania, zwłaszcza on niej. Nigdy nie poruszała przecież tematu jego dawnego związku.

– Zapomniałem, zresztą nie tylko jej – odparł po chwili.

– Aa z reesztąąą... w dupiee too mam.... tąą sukęę, kurwęę... – pyskowała nastolatka.

Wątek dotyczący byłych romansów Franka przerwał telefon Laury, który zagrał niespodziewanie, strasząc przy okazji oboje.

– Haaloo? – wypaplała.

– Gdzie jesteś i dlaczego nie napisałaś? Jesteś pijana? – zapytał Travis.

– Jeestem, i coo? Moojaa spraawa.

– Gdzie jesteś?

– U Fraanka, a boo co? Nie wrócęę dziś, ani jutroo, ani wcalee.

– Zamierzasz iść jutro do pracy?

– Zamierzaam, a tyy? A poo coo w ogóelee dzwoonisz? A żeebym się pieeprzyłaa, to coo? Nooo?

– Daj mi Franka! – rozkazał Travis, widząc, że siostra plecie trzy po trzy.

– Nieee.

– Kurwa, młoda, nie wkurwiaj mnie, dobra?!

– Maasz goo – wymamlała dziewczyna, podając telefon ukochanemu.

Wziął go i zniknął w kuchni. Rozmowa trwała bardzo krótko, lecz gdy Frank wrócił, Laura już przysypiała na kanapie.

– Travis mówił, że jutro możesz przyjść na drugą. – Pochylił się nad dziewczyną.– To dobrze, wyśpisz się. A teraz wstań, rozłożę łóżko...

– Chooodź tu! – Nagle Laura mocno pociągnęła chłopaka, powalając na łóżko i natychmiast pocałowała.

Po chwili usiadła na niego okrakiem i objąwszy bruneta za szyję, jeszcze mocniej przywarła do jego ust. Frank zgłupiał, totalnie zaskoczony, lecz nie stopował dziewczyny, objął ją tylko w talii. Z miejsca wplotła palce w jego włosy, całując ukochanego coraz bardziej szaleńczo i zadziornie. Emma mogła, to ja nie mogę? – pomyślała, mając już w głowie stanowcze decyzje.

– Pieeprzmyy sięę! – rzuciła bezwstydnie, po czym przyssała się do szyi chłopaka, obcałowując każdy jej centymetr. Kompletnie zdziczała.

Frank oniemiał, lecz nadal nie stawiał oporu, dopiero, gdy dziewczyna zaczęła rozpinać mu pasek, zareagował.

– Mała... – Odsunął ją delikatnie, nieco oszołomiony jej zachowaniem.

– Noo coo? Niee chceeszz?! – wymamrotała i znów go zaatakowała, tym razem powalając na łóżko.

– Laura, uspokój się – mruknął, uwalniając się spod jej ciała.

– Ją too byśś chęętnie przeeeleeciał, niee?! – fuknęła nastolatka, oparłszy się na kanapie z trudnym do zinterpretowania wyrazem twarzy.

Frank tylko westchnął, pokiwawszy z dezaprobatą głową i podniósł się z miejsca.

– Wstań, rozłożę łóżko, musisz się przespać – rozkazał sucho.

– Pójdę spać do niej, nie jest u siebie – burknęła niezadowolona dziewczyna, wskazując głową sypialnię.

Gdy tylko wstała, od razu ją przytrzymał, gdyż gotowa już była padać, i po chwili ułożył sympatię obok koleżanki. Ta już dawno odpłynęła. Przykrył dziewczyny cienkim kocem, postawił przy łóżku butelkę napoju i ze niemrawym: „dobranoc” ucałował Laurę w usta i wyszedł, nie domykając drzwi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Ale imprezka. Dziewczyny nieźle pokręciło. Emma to taka troszeczkę podrywaczka. Najpierw brat Laury, potem ten nieznajomy. Fajne zapisy pijackiego bełkotu. 😊
    Najlepsze było, jak każda myślała, że będzie spała u drugiej, a tu klops – żadna nie chciała wracać do swojej chaty. Ha, jednak po alkoholu odwaga przychodzi. Brawo Frank za nie wykorzystanie sytuacji.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Miało być coś na luźno, lubię czasem poświrować.
  • Pasja 3 miesiące temu
    Ale porządziły dziewczyny. Dobrze, że łapały jeszcze czas i miejsce, gdzie się znajdują. Miłe spotkanie z nieznajomym i propozycja pomocy. Laura ma jego namiary? I szok? Okazuje się, że Emma zna Amber i jej rodzinną pozycję na dzielni.
    Rozkręciła się mamałyga, a szczególnie ten seksualny napad na Franka? Ciekawe...

    Miłego wieczoru
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    Widzę w starym piecu, diabeł pali...
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    Idziesz córko w ślady Ewy Kasprzyk.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Wóda czyni cuda, kochana. XD Miłego. ;)
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    ZielonoMi Widziałem, ty i i twoich pięciu kolegów, dałaś im radę, ale okupiłaś niezłą opuchlizną. Szkoda, że się nie pomodliłaś w intencji szybszej ulgi....
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    JAM JEST BÓG Widzę, że nadal spam to twoja jedyna rozrywka w nijakim życiu. I wiesz? Nawet mi Ciebie żal, to smutne... I nawet zezłościć się na Ciebie nie dam rady, przecież to nie Twoja wina, że masz braki.
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    ZielonoMi Idź w pokoju Syna Mego Jezusa Chrystusa. I pamiętaj, Bóg kocha ciebie taką, jaką jesteś.
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    ZielonoMi I nie przetwarzaj życia swego na obelgi wzgledem innych.
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    ZielonoMi Nikt ciebie nie potępia za poliamoryczną sodomię, zachowaj spokój. Jesteś tylko znakiem czasów i nadchodzących zmian w pojęciu tradycyjnej rodziny.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    JAM JEST BÓG Żegnam.
  • JAM JEST BÓG 3 miesiące temu
    ZielonoMi Dobrze działasz ustami, pokazywałem Świętemu Piotrowi to aż zagryzał pięść z podniecenia. Zrób z tego światową karierę

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania