Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 8

Prócz obsłużenia jeszcze ośmiu klientów, siedzieli bezczynnie do końca pracy, w końcu Matt orzekł:

– Dobra, spadamy. I tak już nikogo nie będzie.

Gdy chłopak odjechał, Frank zapytał Laurę:

– Przejedziesz się ze mną obejrzeć mieszkanie?

– Muszę jechać do domu.

– Co cię tak ciągnie do tego domu? Nie nudno ci tam?

– Muszę policzyć się z Travisem. Nie powinien się wtrącać.

– Powinien, jesteś jego siostrą.

– Ale nie musiał jej bić.

– Mała, przestań, przecież nic jej nie zrobił. Amber to twarda laska, takie policzki na nią nie działają. No chodź, doradzisz mi, bo jak pojadę sam, to znów pewnie stwierdzę, że mi się nie podoba. Do domu nie wrócę, a nie mam ochoty kolejnej nocy spędzić w motelu nalegał brunet.

– No dobrze, ale załatw to szybko.

– Nie ma sprawy, wskakuj. – Frank otworzył drzwi Forda.

Po chwili jechali już w stronę końca miasta. Kierowca spojrzał na niezapięty pas pasażerki, ale pierwszy raz jej darował. Kilka minut weszli do ładnego budynku.

– Państwo do kogo? – zapytał sympatycznie wyglądający mężczyzna po pięćdziesiątce, który wyłonił się zza lady stojącej na końcu pomieszczenia.

– Do pana Nolana, w sprawie mieszkania – powiedział chłopak.

– A, to przepraszam. Proszę iść. – Portier się uśmiechnął.

Wjechali na trzecie piętro i Frank zadzwonił pod numer 12. Otworzył im wysoki, chudy jak patyk facet.

– My w sprawie mieszkania – poinformował brunet.

– Zapraszam.

Weszli do ciągnącego się na wprost od drzwi korytarza, w którym po prawej był mały pokój, dalej kuchnia, a naprzeciw niej salon. Na wprost drzwi wejściowych znajdowały się oddzielne łazienka i ubikacja. Mieszkanie wyglądało na świeżo odremontowane.

– Ładne mieszkanie, chyba przyniosłaś mi szczęście. – Chłopak uśmiechnął się do nastolatki. – Trochę małe, chciałem trzy pokoje, ale dla mnie jednego wystarczy. Ile wynosi czynsz? – zapytał właściciela.

– Dwieście dolarów tygodniowo, plus rachunki.

– Trochę dużo jak na dwa niewielkie pokoje.

– Budynek jest bardzo blisko centrum, dlatego czynsz jest nieco wyższy. Poza tym jest stróż, dzięki któremu nikt obcy nie niepokoi mieszkańców. Nie mogę niestety spuścić, sam bym na tym stracił. Mieszkanie jest odświeżone, to też zaleta – powiedział typ z uśmiechem.

– Chciałbym wprowadzić się na miesiąc i zobaczyć, jak mi się będzie tu mieszkać. Czy możemy się tak umówić?

– Nie ma problemu. Zapłacić też pan może pod koniec lipca – rzekł mężczyzna i dał Frankowi klucze. – W razie problemów ma pan do mnie numer, proszę dzwonić. Do zobaczenia – dodał i opuścił lokal.

– Jak myślisz, będzie dobre? – Brunet objął Laurę.

– Tak, jest bardzo ładne.

– Ta kanapa jest świetna, uwielbiam czarne meble – zapiał Frank, sadzając tyłek na sofie i zaczął podskakiwać. – I nie za miękka, to najważniejsze! – cieszył się jak dzieciak.

Osiemnastolatka delikatnie się uśmiechnęła, ale humor miała tragiczny. Non stop chodził jej po głowie brat i starsza koleżanka z pracy. Frank wstał i stanął przed dziewczyną, kładąc ręce na jej talii.

– Przestań już o tym myśleć i się dręczyć, przecież nic się nie stało. Po prostu dał jej do zrozumienia, że ma się trzymać od ciebie z daleka. Wyluzuj. – Przytulił ją, ale zaraz się odsunął, przeszywszy ją wzrokiem. – Mała, jadłaś dziś cokolwiek?

– Nie chcę.

– To żart? Dochodzi szósta, a ty od rana łazisz głodna. Jedziemy do restauracji.

– Nie.

– Bez dyskusji! Idziemy! – nakazał szorstko, pociągnąwszy zdrową dłoń koleżanki.

– Nie, powiedziałam! – Zabrała rękę.

Chłopak trochę osłupiał, nie znał jej z tej strony. – Ponownie ją przytulił.

– Mała, co się dzieje? Chodzi o wczorajszy dzień? Tak, wiem, że chamsko się zachowałem, nie powinienem cię ignorować. Przepraszam. – Trzymał ją mocno.

– Nie chodzi o to, po prostu nie jestem głodna! – Dziewczyna znów krzyknęła.

Frank nadal bardzo spokojnie reagował na jej emocje.

– Chodź, nasmarujemy ci rękę. – Pociągnął ją do salonu i posadził na kanapie.

Powoli odwinął bandaż i wycisnął pasek leku na ranę.

– Może rozsmaruj sama...

Nastolatka rozprowadziła maź na skórze i trochę się skrzywiła – ręka bolała okropnie.

Chłopak siedział i skręcał rozwinięty opatrunek. Zrobił to dość szybko i zaraz zabandażował dziewczynie dłoń. Po chwili znów siedziała w objęciu.

– Mała, proszę cię, jedźmy do knajpy. Już ja cię znam, zajdziesz do domu i też nie weźmiesz nic do ust. Chcę widzieć, że coś zjadłaś...

Przerwał mu telefon. Odebrał i zaraz rzucił w słuchawkę:

– Załatwiłem. Nie jest to dokładnie to, o co mi chodziło, ale w porządku. Zadbane i w dobrej dzielnicy.

Ktoś szmerał po drugiej stronie.

– Dobra, zjem coś na mieście i przyjadę. Jakby wrócił wcześniej, zadzwoń. Nie chcę go widzieć na oczy. To na razie – rzucił chłopak i się rozłączył. – Masz pozdrowienia od Becky – oznajmił dziewczynie, ale ton głosu miał już całkiem inny.

– Dzięki. Też ją pozdrów. – Uśmiechnęła się ospale.

– To co w końcu z tą kolacją? Też bym coś przekąsił. Mam cholernego kaca, a jeszcze muszę zajechać do domu, zabrać parę rzeczy, zanim wróci jego wysokość – wyjaśnił wzburzony brunet. – Jaśnie pan wybrał sobie dobrą dzielnicę, cham niczym się nie różni od całej reszty tych pustych snobów. Matka chyba nie wiedziała, za kogo wychodzi. Uczepił się do mnie, żebym nie szedł na kuchnię, tylko został menadżerem, bo jak syn bogacza może stać przy garach? – Chłopak mówił coraz głośniej, ale głos wyraźnie mu się podłamał. – Tylko, że ja chcę przy nich stać, po to chyba skończyłem szkołę. Do niej też oczywiście od samego początku próbował mnie zniechęcić. Do chuja! jestem kucharzem, nie księgową! – huknął, wisząc nad Laurą, ale zaraz się opamiętał i przysiadł obok. – Przepraszam, nie chciałem krzyczeć, ale musiałem się komuś wygadać. Jedziemy?

– Dobrze, chodźmy. – Laura wreszcie ustąpiła, widząc, że jest wkurzony.

Wsiedli do auta i Frank oznajmił:

– Pojedziemy najpierw do mnie. W restauracji zleci najmarniej godzina, a ja nie chcę, żeby stary wrócił przed moim wyjściem. Muszę zabrać trochę ciuchów, nie mam nawet spodni na zmianę. Odwiózłbym cię, jeśli nie chcesz jechać, ale muszę widzieć, że zjadłaś kolację.

– Dobrze, jak chcesz.

Po kilkunastu minutach zaparkował pod swoim domem. Już w korytarzu wyskoczyła do nich Becky.

– Cześć! – przywitała nastolatkę, po czym rozkrzyczała się do brata: – Dlaczego nie skontaktujesz się z matką? Nic nie powiedziałam, tak, jak prosiłeś, ale ona tu wariuje. Nie było cię dwie noce i nie dałeś znaku życia. Dzwoniła do ciebie dziesiątki razy.

– Prosiłem, żebyś nie mówiła tylko, gdzie jestem, to, że żyję, mogłaś jej powiedzieć. Zabierz małą do kuchni i daj jej coś do picia, muszę się spakować – burknął Frank i poszedł na górę.

– Chodź. – Gospodyni pociągnęła Laurę i posadziła przy małym kuchennym barze. – Co chcesz? Coś alkoholowego, gazowanego, wodę? Koktajlu ci nie zrobię, nie wyjdzie mi taki, jak Frankowi. – Zaśmiała się.

– Obojętnie, tylko bez procentów.

Dostała szklankę soku z lodem i kawałek ciemnego ciasta z kremem.

– Nie umiem gotować, ale umiem zrobić ciasto – oświadczyła z dumą Backy. – Spróbuj.

Brunetka absolutnie nie miała chęci na smakołyk, lecz nie chcąc robić wstydu, wzięła kawałek na łyżeczkę. Miało przyjemny, kokosowo–czekoladowy posmak i i mimo braku apetytu, bardzo jej posmakowało.

– Jest świetne – podsumowała.

– Ha... wiedziałam! W tym mnie młokos nie pobije!

Laura coraz swobodniej czuła się przy sympatycznej siostrze bruneta. Po chwili zapytała:

– Jesteś od niego starsza?

– O siedem minut. – Zaśmiała się Becky, zaskakując nastolatkę, która w życiu nie wpadłaby na to, że są bliźniakami.

Rozmawiały już ponad kwadrans, a Frank nie wracał. Za to po chwili trzasnęły wejściowe drzwi i rodzice chłopaka zjawili się w salonie. Widać było z niego kawałek kuchennego baru, więc gospodarze od razu zauważyli gościa. Oboje mieli około pięćdziesięciu lat. Ojciec był nieco siwy, miał krótkie włosy i ładnie przyciętą brodę, a na sobie białą koszulę i czarny garnitur. Matka była chyba bardziej wyluzowana, co Laura wywnioskowała po stroju – granatowych jeansach, beżowej bluzce na ramiączkach i luźnej brązowej koszuli. Momentalnie ucichła i bardzo się seztresowała.

– No ładnie, będzie jatka – oznajmiła Becky, też chyba zaniepokojona. – Nie mógł się szybciej grzebać z tym pakowaniem? – szepnęła.

Po chwili małżeństwo weszło do kuchni.

– Dzień dobry. Robert White. – Mężczyzna się przywitał, wyciągając rękę w stronę Laury.

– Dzień dobry. Laura Anderson. – Nastolatka uścisnęła mu dłoń.

– Witaj, jestem Isabel. Nazwisko takie samo – zażartowała kobieta, ze śmiechem podając dłoń dziewczynie. – Kim jesteś?

– Koleżanką Franka – wyskoczyła Becky, widząc zdenerwowanie znajomej.

– Gdzie on jest? Widziałam jego samochód – zapytała Isabel, gdy mąż wyszedł.

– Na górze.

Kobieta chciała się tam udać, lecz nie zdążyła, bo chłopak właśnie wtargnął do kuchni z wielką torbą.

– Boże, Frank, dobrze, że nic ci nie jest. – Matka mocno go uściskała. – Dlaczego nie zadzwoniłeś, nie napisałeś? Martwiłam się – wyrzuciła synowi.

– Dzwoniłem do Becky – mruknął brunet. – Mała, spadamy. – Spojrzał na Laurę.

– Poczekaj, zjedz coś. – Isabel go zatrzymała.

– Zjem na mieście. Laura, idziemy – powtórzył i wziął dziewczynę za rękę.

Tylko zdążyli wejść do salonu, jak pojawił się przed nimi ojciec.

– Co tu robisz? Słyszałem, że miałeś się wyprowadzić – zapytał złośliwie.

– Robert...! – krzyknęła Isabel.

– Przepuść mnie – rzucił do niego Frank i chciał go wyminąć, ciągnąc nastolatkę za sobą, ale facet go zatrzymał.

– Oddaj klucze – rozkazał.

– Przestań, do diabła! – wrzasnęła jeszcze głośniej matka, ale to nic nie dało, chłopak zaraz mu je oddał.

– Nie zadawaj się z nim, on nie ma za grosz ambicji. – Mężczyzna spojrzał na syna, a następnie na Laurę, która stała jak na szpilkach. – Nawet nie starał się, aby dołożyć cokolwiek do tej zakichanej knajpy, albo chociażby nawet pomóc w remoncie – dodał.

Frank się nie odzywał, tylko sięgnął do kieszeni i rzucił w niego kluczami od restauracji.

– Robert, dość! Połowa tych pieniędzy była moja! – wydarła się na męża kobieta, ponownie zatrzymując syna, który usilnie próbował wyjść.

Laurze ręce trzęsły się już nie na żarty.

– Wypomina mi, bo chcę spełniać swoje marzenia, nie jego! – huknął Frank.

Ojciec wcale się tym nie przejął, tylko rzekł:

– Samochód też ja kupiłem. – Dobijał dwudziestotrzylatka, który zaraz wyjął kluczyki i chciał mu je oddać.

– O nie! – wrzasnęła Isabel, zatrzymując rękę syna. – Co się z tobą dzieje?! Pieniądze wyżarły ci mózg?! Chcesz zniszczyć jego marzenia?! – wrzeszczała do mężczyzny.

Frank korzystając z okazji w końcu ominął rodziców i prowadząc za sobą nastolatkę, szybko opuścił salon. Idąc schodami w dół zostawił kluczyki od Forda na szafce, przy wejściowych drzwiach. Wyciągnął Laurę na zewnątrz.

– Frank, stój! – krzyknęła Isabel, wybiegłszy za nimi.

Nie zamierzał się zatrzymywać, ale kobieta w mig ich dogoniła.

– Synu, poczekaj! – Wyrosła przed nim, dopiero wtedy przystanął. – Weź je. Jak sobie poradzisz bez samochodu? – podała mu kluczyki od Mustanga.

– Normalnie. Są autobusy i taksówki – odparł. Jego głos brzmiał strasznie.

– Ojciec przesadził. Nie wiem, co on wyprawia, nie tego faceta poślubiłam. Frank, proszę cię, nie sprzeczaj się – nakłaniała Isabel, chcąc wcisnąć mu kluczyki.

– Nie potrzebuję niczego za jego pieniądze! Jak kupię nowe ciuchy, stare też mu oddam! – wydarł się chłopak.

Dziewczyna stała kompletnie skołowana, czując coraz bardziej drżącą rękę młodego faceta.

– To weź mój. – Matka włożyła mu w rękę inny kluczyk.

Ten przedmiot wziął.

– Dzięki. Muszę już iść – mruknął Frank i chciał odejść, ale go nie puściła.

– Zadzwonisz jutro? Muszę wiedzieć, czy wszystko ok – poprosiła łagodnie.

– Dobrze, zadzwonię po pracy. A teraz naprawdę muszę iść. Cześć. – Uściskał rodzicielkę i ruszył przed siebie.

Już go nie zatrzymywała. Para oddaliła się szybko, słysząc za plecami jej płacz. Samochód kobiety stał na końcu podjazdu, obok czarnego Mercedesa. Frank otworzył drzwi i Laura wsiadła do dużej granatowej Toyoty. Chłopak zajął miejsce za kółkiem, położył głowę na leżących na kierownicy rękach i uderzył w płacz. Dziewczynę zatkało. Siedziała i milczała, nie miała pojęcia, co zrobić. Nie wiedziała go jeszcze w takim stanie.

– Sorry, zaraz mi przejdzie – wymamrotał, nie podnosząc głowy.

– To nic – odparła, patrząc na niego przenikliwie.

Nie mogła pojąć, jak ojciec mógł tak postąpić względem chłopaka. Zachowywał się, jakby Frank chciał popełnić jakaś zbrodnię.

Minęło już sporo czasu, a chłopak nijak nie mógł się uspokoić. Po upływie następnych minut w końcu podniósł głowę. Spojrzał na towarzyszkę czerwonymi oczyma.

– Przepraszam, już jedziemy – wydusił, ciężko nabierając powietrza.

Jak przekręcał kluczyk, Laura dopiero teraz zobaczyła, do jakiego stopnia trzęsą mu się ręce. Frank odpalił silnik, ale po chwili go wyłączył.

– Chodź, weźmiemy taksówkę, nie dam rady prowadzić. – Zerknął na nastolatkę.

– Do miasta jest dość daleko, taksówka będzie kosztować ponad sześć dych. To niemało.

– To nic, przecież piechotą nie pójdziemy – mruknął zobojętniały brunet.

– Daj, ja poprowadzę – rzuciła Laura i Frank zrobił totalnie niewytłumaczalną minę.

– Jak? Z bolącą ręką?

– Boli tylko na górze, poradzę sobie.

– Jesteś pewna?

– Tak. Wysiadaj – rozkazała dziewczyna, opuszczając miejsce pasażera.

Wylazł z auta i zamienił się z brunetką. Widział, że się denerwuje, nie chciał, aby jechała na siłę. Laura dumała nad kółkiem już dobrą minutę, w końcu chłopak zareagował:

– Mała, daj sobie spokój, taksówka nie będzie droga. Poza tym codziennie nią nie jeżdżę.

Nie odpowiedziała, tylko przekręciła kluczyk. Prowadziłam rok temu, nie będzie tak źle – pomyślała. Frank bacznie obserwował towarzyszkę, która wrzuciła wsteczny i wyjechała z podjazdu. Od razu zauważyła, że auto prowadzi się bardzo płynnie, pomimo to czuła, że dłonie lekko jej drżą. Wykręciła na ulicę, wrzuciła jedynkę i ruszyła wolno. Chłopak nie odrywał od niej wzroku. Z minuty na minutę wciskała gaz coraz mocniej, lecz nadal nie jechała szybko.

– Mała. nie denerwuj się. Ma wspomaganie, łatwo nim jechać – powiedział Frank.

Nie skomentowała, koncentrowała się na drodze. Gdy przejeżdżali obok jej miejsca zamieszkania, zatrzymała wóz.

– Skoczę na chwilę do domu, ok? – Spojrzała na kumpla.

– Jasne, leć.

Wpadła na górę, wzięła sto dolarów z pieniędzy, którą dał jej szef i zeszła na dół.

– Młoda, chodź tu! – Usłyszała brata.

– Spieprzaj, nie odzywaj się do mnie!

Szybko wyszła, ale dogonił ją za drzwiami.

– O co ci chodzi? Miałem pozwolić, żeby cię prześladowała? Lubisz, jak cię gnębią? – Fuknął Travis, stając naprzeciwko.

– Puszczaj, nie mam czasu! – Laura chciała odejść, ale jej nie pozwolił.

– I co, wyrzucili cię?

– Nie! I odwal się!

– Więc o to ta pretensja?

– O to, że teraz będę miała jeszcze gorzej przejebane! – stwierdziła otwarcie dziewczyna. – Puść mnie do cholery, za dużo sobie pozwalasz! – wrzasnęła na całe gardło.

– Nic ci nie zrobi, zaufaj mi.

Laura zamilkła, miała dość tej męczącej, słownej przepychanki. Travis spojrzał w stronę Toyoty.

– Prowadzisz? A co to się stało? – zapytał, zdumiały.

– Nie twój interes!

– Bez dokumentów? Idź, weź prawko.

Dziewczyna usłuchała brata.

– Wróć przed jedenastą – Chłopak znowu przed nią wyrósł, gdy była już przy drzwiach.

– Jak zechcę…

Wkurzony Travis porządnie wstrząsnął siostrą.

– Kurwa, mam dość twoich humorów! Odpierdala ci już dokładnie! Jak chcesz, żeby cię poniżali, proszę bardzo! Już mam to w dupie! – krzyknął i puścił dziewczynę.

 

– Co się stało? – zapytał Frank, gdy nastolatka wsiadła do auta.

– Nic. Za mocno się rządzi – syknęła Laura.

Cały czas chodziła jej po głowie ta niewdzięczna restauracja. Wiedziała, że Frank potrzebuje teraz każdego centa i nie chciała, aby wydawał je bezsensownie. Miała pieniądze, lecz była pewna, że nie pozwoli jej zapłacić. Siedziała i dumała, jak się z tego wykręcić...

– Mała, co jest? – zapytał, bo nastolatka nadal nie ruszyła.

– Jedźmy na pizzę, restauracja jest za droga.

– Nie jest droga, poza tym pizza a hamburger to prawie jedno i to samo. Chcę, żebyś zjadła coś porządnego.

– To ugotuj coś, będzie porządne – kombinowała nastolatka..

– Jak? Nie mam nawet garnka i wątpię, żeby facet zostawił coś w kuchni. Nie wiem nawet, czy mam jakąś pościel, albo chociaż koc, nie rozejrzałem się po chacie.

– To wracajmy do mnie, tam coś zjemy.

– Nie, jedź do pierwszej lepszej restauracji – poprosił stanowczo chłopak.

Laura nie miała już siły dyskutować, więc ruszyła i zatrzymała się pod pierwszym napotkanym lokalem. Gdy dostali karty i Laura zobaczyła, jakie są tu ceny, zerwała się z miejsca.

– Wychodzimy – rozkazała, starając się nie podnosić głosu.

– Dlaczego?

– Za jedno głupie danie kupisz patelnię, garnek i kupę innych rzeczy.

– Przestań, za dużo zachodu. Siadaj i mów, co chcesz – mruknął chłopak, apatycznie gapiąc się w kartę. Było mu już chyba wszystko jedno.

– Nie, idziemy! – Zadecydowała dziewczyna, agresywnie pociągając go za rękę.

Zmuszony do powstania, ruszył się z krzesła, kompletnie zaskoczony zachowaniem nastolatki. Ta zawsze spokojna i ugodowa dziewczyna zmieniła się nie do poznania.

Ciągnęła go dość mocno, w końcu wyprowadziła z restauracji. Wsiedli do auta i Laura zapytała:

– Gdzie się kupuje rzeczy do kuchni? Ja się nie znam.

– Jedź do większego sklepu, obojętnie, jakiego.

Podjechała pod duży market i zaraz byli przy półkach.

– Co chcesz zjeść? – zapytał Frank, „entuzjazm” w kwestii konwersacji nie uległ zmianie.

– Nie wiem, coś szybkiego. Dziś pewnie nie masz ochoty na grzebanie się w kuchni.

– Zawsze mam ochotę – odparł chłopak, nadal jednak nieobecny i kompletnie rozbity. – To co jemy?

– Ty zdecyduj.

– Dobra, zrobimy rybę. Jest lekkostrawna, a już późno. W sam raz na noc. Może być?

– Tak.

Włożyli do kosza, co trzeba, udali się do kasy i facet zza lady podał sumę wynoszącą trochę ponad pięćdziesiąt dolarów.

– Ja zapłacę – wyskoczyła Laura.

– W żadnym wypadku.

– W takim razie nie jem kolacji.

– Mała, chociaż ty mnie nie dobijaj, dobrze? – burknął niezadowolony brunet, wyciągając portfel.

Nastolatka go jednak uprzedziła i zanim zdążył wygrzebać banknoty, ta już wręczyła kasjerowi stówę.

– Laura! Dlaczego robisz mi na złość?! – wkurzył się chłopak.

– To nie jest „na złość”.

– A zresztą… jak sobie chcesz...

 

W trakcie jazdy chłopak milczał. Niedługo potem byli w jego mieszkaniu – dochodziła dwudziesta trzynaście. Frank zajrzał do piekarnika, ale było tam tylko to, czego się spodziewał – pustka. Przewalił szuflady i znalazł kilka sztućców, a w szafce na dole małą patelnię, dwa garnki i mały rondelek. Właściciel chyba czuł, że chłopak będzie nieprzygotowany, albo owe rzeczy nie były mu po prostu potrzebne.

Chłopak umył znaleziony rondelek, a następnie ręce. Wlał do niego kilka łyżek wody, śmietanę, wsypał szczyptę suszonego czosnku, sól, pieprz, dorzucił garść sera, zamieszał i włączył na mały ogień.

– Zerknij na niego. Jak zacznie się gotować, krzycz. – Uśmiechnął się w końcu do nastolatki, która zaraz zawisła nad garnkiem.

Chwycił kupioną patelnię, umył, wytarł, postawił na ogień i wrzucił na nią dwie łyżki masła. Pokroił rybę na cztery części, przyprawił z obu stron i skropił z sokiem cytryny. Zerknął do garnka i zwiększył ogień. Gdy tłuszcz na patelni się rozpuścił, wrzucił filety i potrząsnął delikatnie. Znów spojrzał w rondelek i zamieszał śmietanę. Ogień był spory, więc była już gorąca. Po chwili przewrócił rybę na drugą stronę, cały czas pilnując garnka.

– Przetrzyj talerze i sztućce – poprosił Laurę, która zaraz to zrobiła.

W śmietanie zaczęły pojawiać się bąbelki. Wymieszał energicznie, podgotował do czasu, aż sos zgęstniał i wyłączył palnik. Spróbował, dodał jeszcze szczyptę soli, po czym zalał łososia, zmniejszając pod nim płomień. Potrząsnął patelnią i cała ryba pokryła się białą mazią. Za moment zaczęła się gotować. Odciął pół pęczka koperku, w mig pokroił i zostawił na desce. Dziewczyna wpatrywała się w jego działania jak zahipnotyzowana, zrobił to wszystko w niecałe dziesięć minut.

– Mógłbym to zapiec z parmezanem, ale nie mam naczynia – mruknął.

– To i tak ładnie wygląda – pochwaliła.

– Chcesz piwo? – zapytał chłopak.

– Nie.

Otworzył więc sobie, a resztę schował do lodówki. Poddusił łososia jeszcze chwilkę i zdjął z ognia. Wyłożył na talerze, polał jeszcze odrobiną sosu i posypał koperkiem. Zaniósł dania do salonu i po chwili pojawiło się przy nich pokrojone pieczywo.

– Widzisz? Kupiłem piwo, a nic do picia. Wyleciało mi z głowy. Na dole jest sklep, może jeszcze czynny. Bierz się za kolację, a jak skoczę po sok.

– Najpierw zjedz.

– Nie, najpierw sok.

– To ja poczekam.

– Nie, jedz, zimne jest do niczego. Smacznego – rozkazał brunet i migiem wyszedł z domu.

Laura chwyciła widelec i wzięła się za posiłek. Od razu przypadł jej do gustu specyficzny, nadany przez ser smak sosu. Rozpływająca się w ustach ryba i aksamitna polewa bardzo posmakowały nastolatce. Frank za chwilę wrócił z sokiem pomarańczowym, który wlał do szklanki i postawił przed dziewczyną. Gdy zobaczył, że zjadła już ponad połowę, wyszczerzył zęby.

– Widzisz? Byłaś głodna, szybko poszło.

– Świetne żarcie, ten sos jest genialny.

– Cieszę się.

– Dlaczego nie jesz?

– Nie mam ochoty, zjem rano. A może chcesz dokładkę? To nie była zbyt duża porcja.

– Nie, dzięki. Wiesz, że nie jem dużo.

Przy pomocy bagietki talerz został wytarty do sucha, co znowu rozchmurzyło chłopaka.

– Mam jeszcze sos – zakomunikował z uśmiechem.

– Nie, już dosyć. Dzięki. – Laura wstała, ale ją posadził.

– Zostaw, zaraz sprzątnę. Pij sok.

Zaniósł naczynie do zlewu i po powrocie usiadł obok dziewczyny z piwem w dłoni. Chwycił pilot i włączył telewizor, który zostawił właściciel. Spojrzał na zegarek – kilka minut po dziewiątej.

– Jak zwykle nie ma żadnego filmu – oznajmił, choć chyba nie obchodziło go to zbytnio.

Po chwili znów zamilkł i zaczął skakać po kanałach. Nagle zerwał się jak oparzony.

– Mała, wstań na chwilę.

Laura się podniosła, a on otworzył sofę i zajrzał do środka. Nie znalazł w niej pościeli, ale znalazł miękki, czarno-biały koc, który zaraz wyciągnął.

– Dobre i to – rzekł i poszedł do sypialni.

Tam powtórzył czynność i wygrzebał trzy niewielkie, trochę większe od jaśków poduszki.

– No widzisz? Dam radę! – Roześmiał się, rzucając je na koc.

Dokończył piwo na stojąco i poszedł po następne, chowając przy okazji rybę do lodówki. Klapnął przy brunetce.

– Na pewno nie chcesz? – Pokazał jej butelkę.

– Nie.

Otworzył trunek i oparł wygodnie na sofie.

– A może... – Spojrzał na towarzyszkę, ale zaraz się zaciął i na powrót wlepił wzrok w telewizor.

Skierowała na niego wzrok – gapił się w ekran.

– No mów?

– Nic, nieważne – wymruczał chłopak, chwycił pilot i ponownie zaczął nim pstrykać.

– Frank...

– Mała, już nic.

– No mów, jak zacząłeś temat!

– Chciałem zapytać, czy zostaniesz, ale to głupie. Chodź, odwiozę cię, już późno – rzekł markotnie brunet.

Zaskoczył ją trochę, jednakże odpowiedziała:

– Mogę zostać, tylko zadzwonię do domu.

Chłopak kompletnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi, ale zaraz dał jej komórkę. Wyszła do kuchni i wykręciła numer.

– Halo?

– Nocuję u Emmy, przekaż mamie – poinformowała brata.

– Frank zmienił imię? – Roześmiał się chłopak.

– Przekażesz jej?!

– Młoda, uważaj, masz dopiero osiemnaście lat. Przekażę – rzucił chłodno Travis.

– Na razie. – Nastolatka wyłączyła rozmowę i wróciła do bruneta.

– Posłałem ci w sypialni – poinformował Frank.

– A ty? Będziesz spał bez nakrycia?

– Mała, jest środek lata, w nocy będzie ciepło. Jak chcesz się wykąpać, śmiało, nie będę podglądał. – Chłopak znowu się rozweselił, lecz radość była chwilowa.

– Nie chcę, zrobię to w domu.

Nastąpiła cisza. Frank objął brunetkę, przysunął do siebie i ponownie zaczął bawić się pilotem. Znalazł jakiś film i zatrzymał się na nim. Nie odzywał się, więc Laura także milczała. Od chłopaka emanowało przyjemne ciepło i po kilku minutach dziewczyna przysnęła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Już wiem po kim Frank taki charakterny. Jak dwie silne osobowości skrzyżują ścieżki, wiadomo, że będzie dym.:( Laura zamiast okazać bratu wdzięczność, zrugała go – po co obstaje za tą suką; nie rozumiem, co nią kieruje? 😊 O, jest następny rozdział... fajnie.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Zrugała, bo boi się zemsty. Amber i jej kompani to kompletna patologia, bez hamulców, mogliby dogadać się z Trevorem. XD Czasem sama myślę, czy gdzieniegdzie w Szarym z przemocą nie przeholowałam. Ale to nic, musi być na ostro :)
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, każdy odbiera to, co napisałaś w inny sposób i po swojemu. Wiem, że Amber to margines i na co stać takich popaprańców.:)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger 😘
  • Pasja 3 miesiące temu
    Wspólne gotowanie i zostanie na noc cementuje w jakimś stopniu związek. Laura jest bardzo dziwnym i trudnym przypadkiem dziewczyny. Mało rozmowna, ale dużo sie przejmuje w sobie. Relacja Franka z ojcem bardzo napieta i tak do końca nie wiemy, co zaszło. Nowa restauracja i praca na razie spaliła się w zarodku.
    Bliźniak jest drugi o siedem minut i dlatego ma pewne kompleksy.

    Pozdrawiam i miłego dnia
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Wiem, niektórych to drażni, ale Laura taka właśnie miała być - strachliwa i nieco wstydliwa przy facetach. Choć jeszcze wylezie z niej wredna suka. 😁Pozdrawiam i również miłego życzę.. 😉
  • Pasja 3 miesiące temu
    ZielonoMi
    Nie wierzę, że aż 'suka' :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Pasja Oj, tak. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania