Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 20

„O kurwa”. – To oto subtelne zdanie jako pierwsze przeszło po przebudzeniu przez bolącą głowę nastolatki, kolejną zaś było: „pić”. Nie czuła nic poza pękającą czaszką, sklejonymi suchością ustami i nogą Emmy na swoim udzie. Po chwili doszedł ją dźwięk poruszającego się po kuchni Franka i prawie niewyczuwalny zapach kawy. I po co mi to było? – wyrzucała sobie, czując, jak potężny kac demoluje ją od środka. Wyschnięte na wiór, zlepione wargi za nic nie chciały się otworzyć, a pragnienie toczyło zażarty bój z niechęcią wstania z łóżka, a bólem głowy. Sama nie wiedziała, co jest najgorsze.

Zmuszona jednak do powstania ruszyła się niemrawo, spojrzała krótko na śpiącą jak suseł Emmę i ruszyła do kuchni. W pełni świadoma swojego wczorajszego popisu nie była zbyt bojowo nastawiona do spotkania z brunetem, ale nie miała wyjścia, musiała się napić czegokolwiek mokrego.

– Cześć – wyjąkała, stając przed pijącym kawę chłopakiem.

Ten od razu wyszczerzył zęby, gdyż wyglądała jak zbezczeszczone zwłoki z nieudaną ondulacją na głowie. Zaraz wstał i ucałował ją w policzek.

– Jak tam, główka boli? – Uśmiech się poszerzył.

– Daj mi się napić.

Po chwili pojawiła się przed nią szklanka z jasnożółtym mętnym płynem.

– Co to jest? – zapytała, gdyż napój wyglądał dość dziwnie.

– Pij, pomaga na kaca. Mam tu dla ciebie zapas na cały dzień – odparł z ironiczną miną Frank, pokazując jej dwie dwulitrowe butelki tego samego wynalazku.

Laura powąchała „lekarstwo” i gdy wyczuła cytrynę, od razu przyssała się do szklanki. Nie zostawiła ani kropli. Chłopak uderzył w śmiech i zlepił usta z kubkiem.

– Która godzina? – zapytała, a raczej chrypnęła dziewczyna.

– Po dziesiątej. Co chcesz na śniadanie?

– Nic. Daj mi jakąś tabletkę, jak masz.

– Widzisz? Jestem przewidywalny! – Frank się rozradował, wyciągając z leżącej na stole torebki leki przeciwbólowe. – Radziłbym najpierw coś zjeść, inaczej prochy będą słabo działać – dodał.

– Frank... – Zaczęła nastolatka, ale nie dokończyła, czując napływającą do gardła falę wstydu.

Chłopak uśmiechał się jednoznacznie, dobrze wiedział, co jej chodzi po głowie.

– Sorry za wczoraj, nie wiem, co mi odbiło. To ta wódka – wydusiła dziewczyna, czerwieniąc się znacznie.

Frank nadal milczał, gapiąc się na nastolatkę wzrokiem mówiącym: „Oj, mała, niezła z ciebie artystka”. Uśmiech nie zaniknął, lecz kawa tak.

– Mała, co zjesz? Niedużo, trochę. Wiem, że kiepsko się czujesz, ale unikanie jedzenia niczego tu nie zmieni, wręcz przeciwnie. – Chłopak wznowił temat.

Teraz to Laura zamilkła, będąc pewną, że jest zły; nie skomentował przecież jej przeprosin.

– Mała, przecież wiem... – Frank mocno przytulił sympatię.

– Przepraszam – powtórzyła, ale tego już nie skomentował, tylko uwolnił dziewczynę, aby nalać sobie drugą porcję kawy.

– Może ją obudzić? – zapytała Laura w kwestii kumpeli.

– Zostaw, niech śpi. Przecież na razie nie wychodzimy. Idziesz do pracy?

– Nie mam innego wyjścia, to mój drugi dzień. Ale tak strasznie mi się chce... – warknęła, uśmiechając się ospale. – Dasz mi tę tabletkę? Potem coś zjem, za dwadzieścia minut... za pół godziny... – oznajmiła stanowczo, wywołując kolejną lawinę radości u chłopaka.

Dał jej lek i po brzeg napełnił szklankę.

– Trochę za mało cytryny, ale więcej nie miałem. No ale miałem miód, więc jakaś prowizorka wyszła. Zaraz pójdę, dokupię, to dociśniemy.

– Gdzie pójdziesz? Po co?

– Nie mam nic na śniadanie, wczoraj wszystko zjadłem, prócz tej pizzy... no i tej zupy. Ja też nie byłem grzeczny, więc wyszło, jak wyszło, że oczyściłem lodówkę – Zaśmiał się brunet.

Laura spojrzała niespokojnie, ale nie zdążyła pogrążyć się w spekulacjach.

– Popaliłem z Becky, odwiozłem ją, jak jechałem po was.

– To przez nas? Więc trzeba było powiedzieć, że nie możesz – rzuciła pretensjonalnie Laura, zrobiło jej się kompletnie głupio.

– Mała, przestań, o czym ty gadasz? Jakby chciała, pojechałaby ze mną, prawda? – oburzył się chłopak i dziewczyna natychmiast skapitulowała. – Mam jeszcze, pomoże na kaca – oświadczył Frank w temacie marihuany, rechocząc. – Żartowałem, nie dałbym ci, i tak jeszcze śpisz – drwił zadowolony.

Spojrzała na niego jak zmora, czym jeszcze bardziej go rozbawiła, lecz już jej nie podburzał, tylko wstał i zniknął w korytarzu. Wrócił po chwili w butach i ponowił pytanie odnośnie śniadania.

– Nie wiem, zrób, co uważasz. W ogóle nie chce mi się jeść, marnie się czuję – bąknęła nastolatka i brunet z krótkim: „będę za dziesięć minut”, opuścił mieszkanie.

 

Laura została sama i od razu zaczęła myśleć o pracy, nie miała pojęcia, jak dziś cokolwiek zrobi. Na początku przeszło jej przez głowę, aby zadzwonić do Travisa, żeby wykręcił ją z dzisiejszego dnia, zaraz stanął dziewczynie w głowie pretensja: „już drugiego dnia olewasz, bo chciało ci się poimprezować?”, więc pomysł natychmiast zginął śmiercią naturalną.

– Czemu mnie nie obudziłaś? – wystraszyła ją Emma, stanąwszy w drzwiach kuchni.

– Sama dopiero wstałam.

– Daj mi się napić – Przyjaciółka .klapnęła na krześle obok. – Gdzie twój kochanek?

– Wygięła usta w zmęczonym uśmiechu.

– Poszedł do sklepu – usłyszała od nalewającej do szklanki Frankową miksturę brunetki. – Chcesz kawy?

– Jak masz mleko.

Po chwili przed blondynką stały dwie szklanki.

– Dzięki. Gadałam wczoraj jakieś głupoty? – zapytała.

– Troszeczkę, za to ja za to zrobiłam kolosalną lipę! – oświadczyła Laura, robiąc kwaśną minę, po czym w skrócie opowiedziała przyjaciółce swój wczorajszy wybryk.

– No, ładnie. Jak chcesz, to potrafisz – podsumowała wesoło Emma. – Ale to mały szczegół, byłaś nawalona. I widzisz? Nie wykorzystał tego, nie to, co... – dodała, w mig posępniejąc.

– Przestań, zapomnij. Niech się, że tak powiem, jebie! – fuknęła Laura.

Trzasnęły drzwi i dziewczyny natychmiast skierowały wzrok w stronę przedpokoju.

– Witam! – Brunet się uśmiechnął, stawiając na stole sklepową torbę i siatkę cytryn. – Jak samopoczucie?

– Źle – odparła zdecydowanie Emma, lecz wydawała się nieco speszona.

– Zaraz coś zjemy, dajcie mi dziesięć minut – oświadczył chłopak i zniknął w łazience.

Piknął telefon brunetki i jak to zwykle, wywołał niepokój. Chłopaka nie nie było obok, odczytała więc wiadomość.

„Cześć, śliczna. Idziesz dziś do pracy? Czarna się tam wybiera, więc pomyślałem, że warto Cię poinformować. I nie denerwuj się, nic złego się nie stanie, poza tym ja też tam będę. P.s. Spokojnie, nie będę się pucował”. – Widniało na ekraniku.

Chłopak słowami: „I nie denerwuj się, nic złego się nie stanie...” miał chyba na celu uspokojenie nastolatki, lecz wyszło to całkowicie na wspak. Od razu sposępniała, czego Emma, znając ją na wylot, nie mogła nie zauważyć.

– Co jest? – Nie czekała z przesłuchaniem.

– Nic.

– Gadaj, przecież widzę.

– Nic.

– Ej...!

– Pojedziesz ze mną do pracy? – mruknęła w końcu Laura, pokazując przyjaciółce wiadomość, którą zaraz skasowała.

– Kto to?

– Koleś ze sklepu – wydukała, zażenowana faktem telefonicznych kontaktów.

– Piszesz z nim?! Skąd on ma twój numer? – drążyła osłupiała blondynka.

Laura, mimo że nie przyszło jej to łatwo, powiedziała prawdę o zajściu w domu i wszystkich wcześniejszych sms-ach. O stadionie jednak nie wspomniała.

– To po co odpisywałaś, kretynko? Powiedziałaś mu o tym? – zbeształa przyjaciółkę wzburzona Emma, wskazując głową łazienkę.

– Nie, i ty też nie waż się nic mówić. Poza tym teraz nie chodzi tu o niego, tylko o tę szmatę. Zresztą on chyba nie taki hardy, na jakiego pozuje, tak mi się wydaje... Dziwnie się zachowuje.

– Nie rozumiem cię... ale dobra, pojadę – odparła blondynka.

– Wiem, że specjalnie tam idzie, przecież dziś ma pracę – fuknęła poddenerwowana Laura. – Czy ona się w końcu ode mnie odp...

Nie dokończyła, gdyż trzasnęły łazienkowe drzwi i nastolatka natychmiast przeszyła Emmę nakazującym, lodowatym spojrzeniem.

– Dobra, co jemy? – zapytał gospodarz, rozsiewając po całej kuchni zapach wody toaletowej. – A może po piwku? Po jednym... pomoże – dodał, operując kąśliwą miną.

– Bardzo zabawne, co? Już nawet nie mogę zabawić się z kumpelą, bo ironizujesz? – warknęła podminowana Laura.

Zaskoczony nieco chłopak nie do końca zrozumiał jej obecne zachowanie, lecz nie odpowiedział, tylko wziął się za rozpakowywanie zakupów. Emma z karcącą miną popukała się palcem w czoło, gapiąc się na koleżankę.

– Sorry, źle się czuję – mruknęła Laura.

Chłopak milczał, uśmiechnął się tylko niemrawo, nie przerywając czynności.

– A ja się chętnie napiję! – rzuciła blondynka, chcąc najwyraźniej zmienić klimat.

– Dobra, zjemy omlet z warzywami. Będzie szybko i lekko – poinformował Frank, stawiając przed Emmą butelkę zimnego Heinekena.

– Dzięki – Uśmiechnęła się, przysysając usta do szklanej szyjki.

– Na zdrowie – mruknął przez zęby chłopak i zabrał się za przygotowanie śniadania.

Piknął kolejny sms. Laura spojrzała na telefon i natychmiast na ukochanego, lecz ten niewzruszenie stał do przy kuchence, odwrócony do nich plecami i właśnie rozległ się głośny syk wrzucanego na patelnię... czegoś. Emma szturchnęła przyjaciółkę, mówiąc tym samym: „czytaj!”. Strachliwie sięgnęła po telefon, lecz obawy były bezpodstawne, ponieważ wiadomość brzmiała: „Zamierzasz iść do pracy?”. Odetchnęła ciężko i zaraz odpisała. Spojrzała na towarzyszkę, która natychmiast uniosła brwi, otwierając szerzej oczy, które pytały: „no i...?”.

– Travis. Boi się, że nie pójdę do pracy – ogłosiła Laura, robiąc to tak wyraziście, jakby chciała, aby brunet wziął to sobie do wiadomości.

– Dobrze popracować dziś na świeżym powietrzu, taki ładny dzień... – mruknął Frank, odwracając się na ułamek sekundy, po czym podrzucił warzywa, który wyeksponowały swój zapach po całym wnętrzu.

Laura, znając powód jego ironii, nie odpyskowała, jednakowoż trochę ją ona zaskoczyła.

– Może być nieco pikantny? – zapytał chłopak, stawiając obok dziewczyn pudełko z jajkami i miskę.

– Wszystko jedno – mruknęła Laura.

Spojrzał pytająco na blondynkę.

– Obojętnie – odparła Emma, lekko zawstydzona całą sytuacją ze śniadaniem.

Nastała cisza. Laura nałogowo obserwowała koleżankę i z wolna zazdrość i rozdrażnienie zaczęły malować się na jej twarzy, które na domiar potęgowało jeszcze złe samopoczucie i perspektywa rychłego spotkania z Amber. Emma widziała jej obecną prezencję i nie mogła pojąć, jaki jest jej powód Nie zareagowała jednak, uznając, że jest ona bezpodstawna. Dziwną atmosferę przerwał brunet, stawiając na stole dwa talerze z parującymi, pachnącymi chińszczyzną omletami.

– A ty? – zapytała Laura, gdyż Frank nie nałożył jedzenia sobie.

– Już jadłem. Nie wnikaj, tylko wcinaj, one szybko stygną.

Blondynka bez skrupułów zabrała się za posiłek i całkiem nieźle jej szło, czego nie można było powiedzieć o jej przyjaciółce. Laura z wielką niechęcią nadziała na widelec pierwszy kawałek, który zniknął w ustach z podobną manierą. Żuła anemicznie, bardzo nieżyczliwie nastawiona dziś do śniadania, w końcu przełknęła. Kolejne próby wyglądały podobnie, w tym, że wykonywane były coraz wolniej, za to napój znikał bardzo szybko. Emma już podziękowała i przywarła ustami do zimnego piwa. Frank w ciszy przyglądał się zmęczonej sympatii, która jadła jakby za karę, w końcu powiedział:

– Mała, wsuwaj, bierz przykład z koleżanki. – Uśmiechnął się.

– Nie dam rady, potem coś zjem... może pizzę... w pracy... – mruknęła dziewczyna, odsunąwszy naczynie, z którego nie ubyło nawet pół. – Przepraszam, wiem, że specjalnie zrobiłeś, ale naprawdę mi nie wchodzi – spojrzała na chłopaka błagalnym wzrokiem.

– Dobra, zaufam ci, ale miej w świadomości, że zapytam Travisa, czy coś zjadłaś – zagroził brunet. – No widzisz, mała? Fajnie poszaleć, lecz gorzej potem wydychać – dodał złośliwie i wstał w celu sprzątnięcia stołu.

Laura nie odpowiedziała, wiedziała, czemu się „mści”, lecz poczuła się po tych słowach nieco zakłopotana. Chłopak stał przy zlewie, a przyjaciółki milczały. Emma popijała piwo, które chyba poprawiło jej już nieco samopoczucie, Laura natomiast zagłębiała się w planowaniu dzisiejszego, jakże rozrywkowo zapowiadającego się popołudnia. Z zaświatów wyrwał ją dźwięk telefonu chłopaka. Gdy tylko wyszedł, Emma zapytała:

– O co ci chodzi? Jesteś zazdrosna? Bo nie rozumiem... – Była wyraźnie zniesmaczona.

– O nic. Chyba wiesz, o co.

– Nie wiem. To co? Mam siedzieć jak dzikuska i się nie odzywać?

– Widziałaś chyba sms-a, nie? Widziałaś? Więc się odpierdol, myślisz, że chodzi o niego? – warknęła brunetka.

Emma zamilkła.

– Sorry, po prostu nie mam dziś nastroju na nic – burknęła Laura, nie patrząc na koleżankę.

– Dobra, dziewczyny, fajnie było, ale muszę wyjść. Mała, muszę zajechać na chwilę do biura, do matki, pojedziesz ze mną? – zapytał, oparłszy się o kuchenne drzwi. – Potem mogę pojechać z tobą do pracy, i nie mam nic innego do roboty. Zamoczyłbym tyłek.

Laura się pogubiła, widząc przed sobą wściekłą Amber i jej rozbawionych kolegów, nie była zachwycona pomysłem chłopaka.

– Mała – Frank podniósł głos. – Znowu odlatujesz? Co się znowu dzieje? – Chłopak oparł ręce o stół, naprzeciwko dziewczyny.

– Nic.

– Laura, nie kłam, dlaczego znowu kręcisz? Masz mnie za idiotę?

– Nie kłamię, po prostu mam kaca i chyba dziś zdechnę – mruknęła byle jak dziewczyna.

Frank spojrzał na Emmę i znów na brunetkę.

– Pokaż mi telefon! – rozkazał.

Laura zdębiała.

– Po co?

– Pokaż.

Nastolatka mimo świadomości, że nic podejrzanego w nim nie ma, czuła dziwną obawę.

– Dałeś mi telefon, żeby potem w nim szperać? – Natychmiast przyjęła postawę obronną.

– Masz coś do ukrycia? – zapytał Frank, lecz sposób, w jaki to zrobił, wywołał na ciele brunetki zimny dreszcz.

– Nie mam! – ryknęła, rzucając mu komórkę pod nos.

Wziął ją i bez słowa i zaczął przewalać jej zawartość. Laura, widząc obecne zachowanie chłopaka, kompletnie zgłupiała. Spojrzała na Emmę, która wzruszyła ramionami, rozkładając ręce w geście: „nic nie rozumiem” i znów wlepiła wzrok w bruneta. Ten po chwili przestał klikać.

– To co, pojedziesz ze mną? – powtórzył, kładąc urządzenie obok właścicielki.

– Nie, idę do pracy i chce się jeszcze wykąpać – burknęła, ochłonąwszy nieco.

– Dobra, to odwiozę was i potem po ciebie przyjadę. O której mam przyjechać, żebyśmy zdążyli?

– Nie wiem, po pierwszej – mruknęła Laura, widząc, że chłopak jest zdecydowany i nijak się nie wykręci.

– Jeśli czujesz, że możesz się nie wyrobić, podwieź nas do mnie. Weźmie prysznic u mnie i potem ją podrzucę – wtrąciła Emma.

– Po dwóch piwie – skarcił Frank, patrząc kolejno na obie dziewczyny.

– Em ma rację, tak będzie lepiej. Poza tym obiecała mi, że pójdzie ze mną do roboty – zareagowała natychmiast Laura. – A dwa piwo? A co to dla niej? – Zaśmiała się. – Zresztą zanim dojedziemy i się wykąpiemy, już dawno ochłonie.

– Nie jestem przekonany do tego pomysłu, ale dobra, jak chcecie. Bierzesz lekarstwo? Jest bardzo zimne, dobrze ci zrobi – zapytał Frank, wskazując lodówkę.

– Tak.

– Dobrze, dodam tylko więcej soku.

Wyciśniecie dodatkowych pięciu cytryn i przelanie soku do butelek zajęło brunetowi niecałe trzy minuty. Emma w tym czasie dopiła piwo i uśmiech świadczący o poprawie jej zdrowia zagościł na jej obliczu. A co robiła w tym czasie Laura? A cóż mogła robić?

Była tam oczywiście Amber, plącząca się między Frankiem a Jimmym, który nie wiadomo, jak się zachowa. Lecz najbardziej gryzł ja fakt, że w knajpie jak było, tak było, ale zawsze ktoś kręcił się w pobliżu, natomiast basen to przecież obszerny, do tego otwarty teren, z mnóstwem zaułków i miejsc dogodnych do dokonania napaści.

– Jedziemy? – zapytał gospodarz.

Brunetka nie zareagowała, a jej towarzyszka nie zamierzała odpowiadać na nie do niej skierowane pytanie.

– Laura! – fuknął podirytowany chłopak.

– Słucham?

– Jedziemy już? – powtórzył Frank, przeszywając dziewczynę podejrzliwym wzrokiem.

– Tak.

 

W czasie podróży cała trójka milczała. Gdy zatrzymał się pod domem blondynki, Laura znowu „spała”.

– Ej! – szturchnęła ją Emma. – Idziemy!

Zmęczona, niechętnie opuściła pojazd, do tego kac i palący żar dobijały ją do głębi.

– Małą, zaczekaj! – rzucił Frank i wyskoczył z auta.

Emma w lot zrozumiała i szybko się oddaliła, a chłopak stanął naprzeciw, chwyciwszy jej dłonie.

– Laura, co się dzieje? Powiedz, przecież widzę, że to nie kac. Jeśli nie chcesz, żebym przyjechał na basen, to nie przyjadę.

W Laurze zatliła się iskierka nadziei, lecz głupio jej było spławić chłopaka, więc odparła:

– A czemu miałabym nie chcieć? I czemu mi nie wierzysz, że źle się czuję, ile razy widziałeś mnie pijaną? – odparła dziewczyna, usilnie próbując zaprezentować ogromną pewność siebie.

– To o czym tak namiętnie rozmyślasz?

– O Travisie, bo wiem, co będzie. Zaraz będzie truł, że się wczoraj napiłam i nie wróciłam, więc muszę nastawić się psychicznie na tą paplaninę – skłamała ze śmiechem nastolatka, lecz zrobiła to tak sztucznie, że sztuczniej już się chyba się nie da.

– Oj, Laura, ja już nie wiem, jak do ciebie dotrzeć – westchnął chłopak. – Dobra, leć, bo naprawdę się spóźnisz. I jakby coś było nie tak, dzwoń, dobrze? Chodź znając twoje upór i tak wiem, że nie zadzwonisz. Na razie. – Uśmiechnął się z widocznym żalem, ucałował sympatię czoło i zaraz go nie było.

Gdy weszła do domu, opanował ją przyjemny chłód, głaszcząc przyjemnie rozgrzane słońcem ciało.

– Eeeem! – wydarła się.

– Na górze!

Po przestąpieniu progu pokoju kumpeli od razu skierowała się jednej z dwóch komód stojących po dwóch stronach łóżka.

– Nawet nie pamiętam, co tu mam – oświadczyła i zaczęła przewalać górną szufladę. – O, kurwa, a ja wszędzie ich szukam! – krzyknęła entuzjastycznie, wyciągając rękę trzymającą białe materiałowe spodenki przed. – Pięknie, więc je nałożę. Są lekkie i przewiewne. Idę pod prysznic – zakomunikowała, chwyciła bieliznę i zniknęła w znajdującej się w sypialni łazience.

Często nocowała u przyjaciółki, można powiedzieć, że była w swoim drugim domu, więc prócz wspomnianej bielizny i ciuchów, miała tam też strój kąpielowy, białe sandały, trochę plażowych kosmetyków i kilka innych, przydatnych lub nie, rzeczy.

Prysznic trwał „chwilę” i po kilku minutach rześka dziewczyna weszła do pokoju, paradując w staniku i spodenkach. Zaraz złożyła na górę niebieską bokserkę i nie widząc Emmy, związała prowizorycznie włosy w kucyk i zeszła na dół. Znalazła kumpelę zajadającą lody w kuchni.

– Zjesz? – zapytała, wskazując trzylitrowe pudło waniliowego smakołyku.

– Daj, ale nie dużo.

Zegarek w kuchence wskazywał dwadzieścia dwie, więc dziewczyny szybko zjadły deser, po czym blondynka, w sąsiedztwie „lekarstwa”, zapakowała do plecaka bikini, olejek i trochę owoców.

– Ta butelka zajmuje całą przestrzeń – warknęła, upychając ostatnie rzeczy. – Po co ci to?

– Milcz!

W samochodzie siedziały chwilę później.

– I ty myślisz, że swoim zachowaniem nie zwracasz na siebie uwagi? – wyjechała Emma, odchylając osłonę przeciwsłoneczną. – Przecież on nie jest głupi.

– O co ci chodzi? – burknęła Laura, chwytając leżące w schowku okulary koleżanki, które po chwili miała na nosie.

– Dlaczego na niego naskoczyłaś? Nie uważasz, że takim zachowaniem tym bardziej wzbudzasz podejrzenia? Do tego siedzisz półprzytomna i nic do ciebie nie dociera, nie dziwne, że chłopak zadaje pytania.

– Dobra, skończ już. Było, minęło, nie gadaj o tym, dobra?

– Jeśli nie chcesz, aby wypytywał, to staraj się chociaż stwarzać jakiekolwiek pozory, a nie wyjeżdżasz z chamskimi pyskówkami. Masz naprawdę fajnego faceta, któremu, jak wiedzę, na tobie zależy, a zachowujesz się jak kretynka – ciągnęła niezrażona blondynka

Laura tylko westchnęła, informując tym samym, iż ma powyżej uszu tych nauk i zaniechała dyskusji. Emma także odpuściła i skupiła się na drodze. Pasażerka cały czas obserwowała okolicę, a im bliżej ośrodka były, tym uważniej to robiła. Kierująca raz po raz zerkała na rozglądającą się niespokojnie koleżankę, w końcu oznajmiła:

– Przestań się denerwować. Przecież jest tam Travis i inni pracownicy, nic się nie stanie. Poza tym ma przyjechać Frank, a on, jak mniemam, na pewno nie pozwoli na żadne akcje.

– No właśnie... Frank. Może lepiej by było, żeby jednak nie przyjeżdżał. Ona dostaje kurwicy, jak mnie z nim widzi – mruknęła Laura.

– Przecież będziemy wśród ludzi, wyluzuj, wszystko będzie ok.

– Tak, wśród ludzi, a co potem? Ja już boję się siedzieć w domu, bo zaraz telefony, z którymi muszę gdzieś się chować i boję się, że kiedyś się w końcu wpierdolę.

Emma widząc, że kumpelę męczy ta rozmowa, przestała dyskutować, zatankowała jeszcze po drodze i o trzynastej dziesięć dotarły na miejsce. Po chwili stały przy kasie obok wejścia, blondynka kupiła bilet i ruszyły w stronę stanowiska Travisa. Laura bacznie obserwowała teren wokół basenu, ale nic podejrzanego nie zauważyła. Była coraz bardziej zdenerwowana, przez co zapewne zapomniałaby nawet o kacu, gdyby nie podnosił jej on z sekundy na sekundę i tak wysokiego już ciśnienia.

Inwigilacja otoczenia trwała nadal, lecz prześladowczyni wciąż nie pojawiała się na horyzoncie i dziewczyna powoli zaczynała odczuwać lekką ulgę. Ta nie trwała jednak długo, gdyż nagle dostrzegła rywalkę, którą zasłaniała wcześniej duża zjeżdżalnia. Niepokój zmagał też fakt, że nigdzie nie było Travisa, Jimmy’ego zresztą też nie.

Nastolatka tak namiętnie zerkała na siedzącą z dziewczyną z knajpy i dwoma kolesiami, roześmianą Amber, że w końcu weszła na stojący na samym środku leżak i wraz z nim wyrżnęła jak długa na ziemię. Głośny śmiech dobiegł do jej uszu, i to nie tylko z okolicy, gdzie siedziała prześladowczyni.

– Nie zwracaj uwagi – doradziła Emma, gdy zażenowana Laura podniosła się z trawnika. – Gdzie Travis?

– Nie mam pojęcia – mruknęła Laura, udając, że rozgląda się za bratem, lecz prawda była zupełnie inna. – Siadaj tu, ja muszę iść. I nie gap się na nią – warknęła i przy akompaniamencie szyderczej wesołości, szybko poszła w stronę baru.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Nauczka po nadużyciu alkoholu musiała być. Laura ponownie zawarczała na Franka – jest tak za każdym razem, kiedy mowa o Amber i reszcie.
    Ma chłopak anielską cierpliwość, do tylu pytań bez odpowiedzi. To, że sprawdził jej telefon bardzo podejrzane i poniżej pasa. Oj, Frank, kim ty tak naprawdę jesteś? Na pewno nie aniołkiem. 😊
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Bo chce, żeby przestała go okłamywać. Zna patola - Amber, to się martwi. Ale i tak Jimmy RULES. Xd
  • Pasja 3 miesiące temu
    Przekomarzanie się przeplatane jedzeniem, cytrynami i wiadomościami. Frank ma cierpliwość dla swoje dziewczyny, albo rozpracowuje teren. Sprawdzanie telefonu dla mnie jest brakiem zaufania, a to niczego dobrego nie wróży. Laura jest opryskliwa do wszystkich i dziwię się Emmie, że z nią wytrzymuje.
    Basen i nieobecność Travisa?

    Pozdrawiam
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Skoro wciąż kłamie, chłopak posuwa się do drastycznych środków. Emma chyba się już przyzwyczaiła (choć Laura zapewne wcześniej taka nie była). PZDRO.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania