Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 15

Telefon obudził ją z tej apatii. Nie sprawdziła nawet, kto to. Rzuciła iPhona niechlujnie na łóżko, nie ruszając się z miejsca. Domyślała się, od kogo jest to połączenie. Komórka zagrała ponownie. Teraz zerknęła – Frank. Zignorowała go, lecz urządzenie odezwało się po raz trzeci.

– Kurwa! – zaklęła, wciskając ikonkę. – Halo! – syknęła.

– Cześć, mała. Dlaczego nie odbierasz? Jesteś jeszcze na basenie?

– Nie.

– Laura, co jest? Znowu coś się stało? – Chłopak w mig wyłapał niecodzienny głos nastolatki.

– Nic, głowa mnie boli.

– Mała, muszę podjechać z Becky do dziadków. Chcesz jechać?

– Nie, pośpię trochę.

Travis wsadził głowę do pokoju, chcąc chyba sprawdzić, czy wszystko w porządku. Spojrzała na niego oschle, po czym wróciła do pozycji sprzed chwili.

– Dobra, jak chcesz. Nie wiem, o której wrócę, być może zobaczymy się dopiero jutro. Chyba, że przyjadę późnym wieczorem?

– Jak chcesz... – bąknęła obojętnie.

– Laura, co się stało?! – Brunet zapytał już bardziej stanowczo.

– Nic.

– Mała, jeśli będziesz mnie okłamywać, przełożę wizytę i zaraz tam będę. Znowu coś z Amber? – naciskał chłopak.

– Frank, łeb mi pęka. Poza tym był wypadek na basenie i cały czas chodzi mi to po głowie. Chcę się zdrzemnąć, czy to takie trudne do zrozumienia? – łgała dziewczyna, starając się nie wybuchnąć.

Nie wiedziała, czy to kupił, ale gdy powiedział: „Dobrze, zdrzemnij się. Zadzwonię wieczorem, wtedy pogadamy, ok?”.

– Tak.

– To pa.

Bez słowa wyłączyła rozmowę. Dochodziła pierwsza po południu. Nastolatka niecierpliwie czekała – zadzwoni, czy nie? zerkając raz za razem na zegarek W tej chwili był on jej największym wrogiem. Bardzo bała się wtargnięcia do domu, wiedziała, do czego ci ludzie są zdolni, na dodatek, nie daj, Boże, będąc pod wpływem używek.

Nagle zerwała się z miejsca, wyszła na dach i spojrzała w dół. Pierwsze piętro – nisko, a zarazem jakże wysoko. Sprawdziła z drugiej strony i mimo najszczerszych chęci bała się zeskoczyć. Wróciła na łóżko. Czas wlókł się, pędząc jednocześnie. Z każdą sekundą serce brunetki coraz wyraźniej udowadniało jej, że je ma. Do tego naprawdę rozbolała ją głowa i dziewczynie zaczęło zbierać się na wymioty. Przekręciła się na bok, podkulając kolana. A może zapomni, odpuści, zadzwoni z innym terminem...? – próbowała dodać sobie otuchy, lecz na marne szły jej wysiłki. Głowa już pękała w szwach i czuła palące ciepło na twarzy. Czekała jak na ścięcie, trzymając telefon w dłoni. Zadzwonił bardzo punktualnie i złowieszczo. łonie zaczęły drżeć.

– Haalooo? – wystękała jak dziecko z wadą wymowy.

– Która godzina? – zapytał szorstko chłopak.

– Nie mogłam, brat mnie zatrzymał.

– Która godzina?! – powtórzył brunet.

Jego spokojny lecz surowy ton przerażał nastolatkę.

– Szesnaście po pierwszej – wydukała, przełykając ślinę.

– Czyli gadamy już od minuty, tak?

Dziewczyna zupełnie pogubiła myśli, za cholerę nie mogąc skupić się na rozmowie. Nie słyszała już chłopaka, myślała tylko o tym, co jej za to zrobi.

– Ej! Nie śpij, kurwa, mówię do ciebie! – wydarł się.

– Przepraszam...

– Więc jak? Zapadam na kawę.

– Nie, proszę cię...

– Jak to nie? Więc jak mam się z tobą spotkać?

– Nie wiem, proszę cię, tylko nie tu... – panikowała, bliska już płaczu brunetka.

– Wyluzuj. Twój brat nie będzie nam przeszkadzał, jeśli o to chodzi – oświadczył obłudnie chłopak, nastolatka wręcz czuła przez słuchawkę jego szyderczy uśmiech.

Od razu perspektywa gwałtu, połączona z pobiciem lub uwięzieniem Travisa stanęły jej przed oczami.

– Śliczna, jesteś tam? Dlaczego milczysz? Porozmawiaj ze mną.

– Jeesteeem – wydusiła ledwie słyszalne słowo.

– Nie kłamałem, naprawdę mam dla ciebie wiadomości, które powinny cię zainteresować. Żeby zachęcić cię do współpracy powiem tylko, że Amber wie o basenie, a skąd, to muszę powiedzieć ci osobiście. Tylko coś za coś, prawda? – kontynuował Jimmy.

Dziewczyna w tym momencie wyraźnie poczuła stojące w przełyku swoje jabłko Adama.

– Śliczna, nie śpimy! – zaśmiał się rozmówca.

– Nie śpię...

– Zaraz tam będę i pomogę ci się obudzić – oświadczył chłopak, który bawił się coraz lepiej, słysząc trwogę nastolatki.

Natrętna wizja seksu wciąż stała w jej wyobraźni; wstydziła się faktu, że zrobi to przy Travisie, że on będzie to widział... Totalny mętlik w głowie znów przesłonił jej konwersację.

– Hej, mała, nie zawieszaj się!

– Przestań już, zostaw mnie, daj mi spokój... – wydusiła płaczliwie dziewczyna.

– Śliczna, nie płacz, nie chcę, abyś była smutna. – Usłyszała odgłos przelatującego przez gardło płynu. – Dlaczego nie chcesz, żebym przyjechał? Będzie fajnie...

– Nieee – zaprotestowała Laura, uderzając w płacz.

– Więc przyjedź do mnie – nakazał brunet.

Nastolatka widząc, że nie ma innego wyjścia, mruknęła w końcu ciche: „dobrze, przyjadę”.

– To rozumiem. Więc o której?

– Nie wiem, brat mnie nie wypuszcza – wyznała dziewczyna, mając jeszcze nadzieję, że chłopak odpuści.

– Mogę mu pomóc cię uwolnić!

– Nieee! – krzyknęła. – Przyjadę!

– W porządku. Czekam godzinę tam, gdzie mówiłem, ale w nieskończoność czekał nie będę, kumasz?

– Taaak.

– Więc się nie żegnam, kochanie – rzucił Jimmy i się rozłączył.

Dziewczyna była w kompletnym szoku, miała wrażenie, że zjadła wszystkie prochy tego świata. I to: „kochanie”. Zachłannie łapała resztki powietrza, próbując się uspokoić. Trzęsła się już do tego stopnia, że chcąc sprawdzić godzinę, musiała chwycić telefon w obie ręce. Siedziała i rozważała wszelkie „za” i "„przeciw”, nie mogąc się zdecydować: wyjść, czy nie wyjść?. Lęk przed wykorzystaniem seksualnym mieszający się z obawą wtargnięcia do domu plątały się w szarych komórkach, tworząc jeden wielki kłębek alternatywnego chaosu. Mimo iż w kwestii opuszczenia schronienia większość przemawiało na „nie”, obawa przed napaścią popychała ja do szukania drogi ucieczki z domu.

Wybrała w końcu „lepsze zło” i ruszyła do szafy. Szła jak pijana. Na zewnątrz było bardzo gorąco, mimo to nastolatka chwyciła granatowe jeansy i dresową bluzę, myśląc, że będzie to arcywielka przeszkoda w dobraniu się do niej. Zmiana odzieży trwała dłuższą chwilę, ręce uciekały. Ubrała się w końcu, nie patrząc na to, że w skwarze trzydziestu dwóch stopni wyglądać będzie w tych wszystkich ciuchach jak kretynka. Włożyła w tylną kieszeń pierwszy lepszy długopis, mający stanowić absurdalną namiastkę broni, schowała komórkę i wyszła z pokoju. Cichutko jak myszka stawiała kroki po drewnianych stopniach. Będąc już na przedostatnim, wychyliła się lekko i spojrzała na salon – Travis siedział bokiem do telewizora, więc przemknięcie do jakiegokolwiek okna okazało się niewykonalne. Na paluszkach wróciła więc na górę i za ułamek sekundy znów stała na dachu. Nogi dygotały, lecz to nie skoku się w tej chwili bała. Podeszła do samego brzegu, gdzie było ciut niżej i zeskoczyła na dół. Wylądowała niezgrabnie i jedyne, co poczuła, to ból skręconej kostki. Złapała się za nogę, z udręką wymalowaną na twarzy. Trzymając się bolącą kończynę, powoli wstała. Ból wzrósł. Ruszyła truchtem, oglądając się co chwila na drzwi i okna domu, i będąc już w miejscu niewidocznym dla oka brata, przystanęła. Odpoczęła chwilę i wznowiła podróż. Tablica na przystanku informowała, że przyjazd autobusu nastąpi za dwie minuty. Wrogi upływ czasu sprzed kilkunastu minut zamienił się teraz miejscami z niewdzięcznym autobusem linii nr 6, jadącym do „Red Thunder Arena” – stacji końcowej. Zadzwonił telefon. Zerknęła: – Travis. Dziwne łaskotanie rozeszło się od żołądka w górę i zatrzymało w górnej części czaszki. Komórka grała dość długo, w końcu zamilkła. Ponownie odezwała się, gdy kierowca otwierał drzwi nowiutkiej błyszczącej szóstki.

Laura chwilowo zapomniała o Jimmym na rzecz brata, lecz gdy iPhone się uspokoił, trwoga powróciła. Bacznie obserwowała przystanki i przy każdym następnym czuła w krtani coraz większy natłok „czegoś”. Po kilkunastu autobus zatoczył ogromną pętlę, wjechał za kolosalny, granatowo-srebrny owal i zatrzymał się na pozbawionym szyb, odrapanym przystanku. Na tę chwilę nogi dziewczyny przypominały dwa ołowiane ciężarki, złośliwie utrudniając jej spacer.

Lekko kulejąc, mozolnie stawiała kolejne kroki, z chwili na chwilę robiąc to coraz wolniej. Zardzewiała brama obiektu była już kilka metrów przed nią.

Zatrzymała się. Tknęło ją, żeby jednak zawrócić. Piknął sms, którego treść brzmiała: „ „Młoda, gdzie jesteś? Nie wygłupiaj się i wracaj do domu, denerwuję się!”. Nastolatkę opanowały ją straszne wyrzuty sumienia względem brata, ale skasowała pocztę, jakby to miało coś zmienić.

Dotarła wreszcie do bramy, lecz jej nie przekroczyła, stała i gapiła się na pożółkłą, oddaloną o kilkadziesiąt metrów murawę boiska. Sprawdziła obecność długopisu w kieszeni, co jej samej wydało się komiczne i ruszyła w dalszą drogę. Czuła pustkę w środku, otaczał ją jedynie strach i szczypiąca za ciało, lodowato-parząca mgiełka. Serce waliło jak szalone, wyczuwała tętno w każdym kawałeczku siebie. W głowie, głębokim echem, dudniły dwa wielkie bębny.

Weszła na stadion. Rozejrzała się w popłochu, trzęsąc niemiłosiernie. Zadzwonił telefon, z którego padło: „Idź w lewo”. Szła, kuśtykając między krzesełkami a barierką, z oczekiwaniem na wyrok. Kompletnie zapchany strachem przełyk blokował jej dostęp tlenu, a koszulka pod bluzą była już cała mokra. Objął ją, podchodząc z tyłu. Nogi z ołowianych zrobiły się miękkie jak gąbka.

– Co z twoją nogą? – zapytał Jimmy, nachylając się do ucha dziewczyny.

– Nic – wykrztusiła półszeptem, czując spływającą po skroni, zimną kroplę.

– Dlaczego drżysz? – Przytulił ją mocniej.

– Nie drżę.

– Napij się. – Przed nastolatką pojawiła się ręka z butelką whiskey.

– Nie chcę.

– Pij!

Migiem wzięła flaszkę w tańczące dłonie i przechyliła delikatnie. Szyjka butelki zadzwoniła o zęby.

– Nie denerwuj się, nic ci nie zrobię – oznajmił brunet, zabierając alkohol.

Odwrócił nastolatkę i oparł o poręcz. Wykończył trunek, wyrzucił butelkę i wlepił w Laurę swoje przymulone oczy.

– Więc jak to było z tym wyjściem? Czy to naprawdę wina brata? – Uśmiechnął się, wyciągając papierosy.

– Taak.

– Zapalisz? – Otworzył przed nią pudełko.

– Nie palę.

– Bardzo mądrze. – Chłopak przejechał dłonią po policzku nastolatki odpalił czerwonego Lucky Srike’a. – Nadal się mnie boisz?

– Tak.

– Dlaczego?

– Nie wiem...

– Chodź. – Jimmy chwycił zdrową dłoń dziewczyny i ruszył w kierunku wyjścia.

Zdrętwiała od stóp do głów, ale musiała z nim pójść. Szedł bardzo wolno, spoglądając co raz na jej uszkodzoną stopę. Po chwili skręcił w prawo, na schodki prowadzące do górnych trybun. Gdy stąpnęła na pierwszy, grymas bólu pojawił się na jej twarzy. Spojrzał na nastolatkę, po czym wziął na ręce i zaniósł na samą górę.

– Siadaj – Wskazał jej pierwsze z brzegu, plastikowe siedzisko.

Usiadła. Czuła się coraz gorzej, podobnie jak w knajpie, kiedy zemdlała. Chłopak wyjął dwa piwa, otworzył i wręczył butelkę dziewczynie. Bojąc się zaprotestować, wzięła ją. Nic się nie zmieniło w kwestii latających rąk. Jimmy wyjął telefon i usiadł obok, zakładając rękę na jej ramię dziewczyny.

– To co, dzwonimy do Amber? – stwierdził, wychylając twarz przed nosem nastolatki.

Poczuła się, jakby ktoś trzepnął ją w łeb. Milczała, dygocząc razem z podniszczonym krzesełkiem i butelką.

– Ty dzwonisz, czy ja? – Przysunął dziewczynę do siebie.

Nawet gdyby chciała, nie dała razy odpowiedzieć. Ściśnięte gardło nie uwolniłoby teraz żadnego dźwięku.

– No co, śliczna? Przecież to twoja kumpela, pracowałyście razem.

Laura nadal nie mogła wydusić słowa, w oczach miała już obraz tłukącej ją po twarzy prześladowczyni. Brunet w ciszy czekał na reakcję, w końcu podniósł się z miejsca. Wyjął z kieszeni malutką torebkę i nasypał na krzesełko białego proszku. Zrobił ścieżkę, skręcił jednodolarówkę i wciągnął puder do nosa. Dziewczyna skamieniała, od razu pożałowała, że nie została w domu. Teraz zrobiłaby wszystko, żeby cofnąć czas.

– Chcesz? – pokazał jej kokainę.

– Nieee.

Chłopak odpalił kolejnego papierosa i ponownie zawisł na barku dziewczyny.

– Dobra, dzwonimy! – rzucił wesoło, wlepiwszy oczy w telefon.

Laura siedziała jak posąg, gapiąc się przed sobie.

– To, o czym wspomniałem... o basenie... mówiłem prawdę. Jak myślisz, skąd ona o tym wie? – zapytał.

Nastolatka strachliwie zwróciła twarz w jego stronę.

– Chcesz wiedzieć? Bo na razie widzę, że cię to nie interesuje.

Laura bała się odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie.

– Kurwa mać, odezwij się w końcu! Zaczynasz mnie wkurwiać! – ryknął brunet, mocno ściskając szyję dziewczyny.

– Niieee wieeem... – wymamlała.

Napastnik boleśnie dusił krtań przerażonej osiemnastolatce, której zaczęło brakować już powietrza. Po chwili jednak poluzował uchwyt.

– Powiem ci, ale jak mówiłem – coś za coś... – Wygiął usta w szyderczym uśmieszku, kładąc dłoń po wewnętrznej stronie prawego uda dziewczyny.

Sparaliżowana strachem nastolatka nie zrobiła nic.

– Popatrz na mnie – nakazał.

Spojrzała bezradnie, błyszczącymi oczyma. Objął ją w pasie.

– No to jak? Pobawimy się? – zapytał złowieszczo Jimmy, głaszcząc nogę dziewczyny. – Wiesz, co mówi Amber? Że nieźle dajesz dupy. Nie spodziewałbym się, że taka ułożona lala lubi się puszczać. To prawda? – Ręka ruszyła wyżej.

– Zostaw mnie – rzuciła spanikowana brunetka, zapierając dłońmi jego nadgarstek.

– Bądź grzeczna! – syknął chłopak, liznąwszy policzek nastolatki.

Odwróciła twarz, łapiąc ostatnie kęsy powietrza. Jimmy zabrał rękę, którą chwilowo wykorzystał do popicia piwa. Wykończył całość i rzucił butelkę w bok. Wyjął scyzoryk, uwolnił ostrze, przystawił dziewczynie do twarzy i przejechał nim od policzka aż po krocze.

– No to jak? Wybierasz rżnięcie, czy zrobisz mi ustami? – Spojrzał na nią jak demon. – Myślę, że to adekwatna zapłata za moje informacje. Notabene... masz bardzo fajne usta – dodał z uśmiechem.

Laura wyglądała już jak z objawami padaczki, telepało nią na wszystkie strony.

– No co, śliczna? Odebrało ci mowę? – warknął oprych, ponownie kierując nóż w okolicę ust.

Przełknęła suchość w gardle. Objął ją w pasie, pozbawiając ruchu.

– A może cię przyozdobić? – Przycisnął boczną część ostrza do policzka.

Lśniący błysk metalu mignął przed oczami dziewczyny.

– Nie ee, proooszęę cięę ę... – wydukała dziewczyna.

– Nie spinaj się, żartowałem! – rzucił wesoło chłopak i odłożył nóż.

Prawa dłoń na powrót zajęła miejsce przy kolanie, lecz zaraz powędrowała w górę i zacisnęła się na intymnym miejscu osiemnastolatki.

– Zostaw mnie, proszę cię! – krzyknęła w panice, wijąc się.

Przystopował dziewczynę, mocno obejmując za ramiona i przywarł ustami do jej szyi. Kotłowała się na krześle, jak szalona.

– Nie szarp się, bo będzie bolało! – syknął napastnik, agresywnie ściskając lewą pierś brunetki.

Jęknęła z bólu, próbując się odsunąć.

– Przecież lubisz się pieprzyć – Chłopak zjechał dłonią do guzika w jeansach i zaraz go rozpiął.

– Błaaagam cię, przestaaań! – Laura uderzyła głośnym płaczem, zaciskając uda.

Na nic się to zdało, za chwilę dłoń wjechała pod bieliznę.

– Poomoocyyy! – krzyknęła dziewczyna, ale odpowiedziało jej tylko echo.

Przydusił ją swoim ciałem, sprowadzając do wygiętej, półleżącej pozycji. Ręka ruszała się coraz szybciej i za chwilę poczuła w środku silne bolesne pchnięcie. Odgłos cierpienia wydobył się z ust nastolatki.

– Zostaw mnieeee! Pomocyyy! – apelowała, wyrywając się i płacząc bezsilnie.

Założył nogę na jej uda, unieruchamiając je. Laura uparcie szamotała się w napadzie paniki, a chłopak napierał coraz mocniej, przygniatając jej żebra do krzesła. Miała wrażenie, że jego palec przeszywa ją na wylot. Może tylko na tym się skończy? Wtedy też nic mi nie zrobił. Ale kokaina... – Natłok poplątanych myśli opanował dziewczynę.

Nagle chłopak chwycił nastolatkę za ubranie i bezlitośnie cisnął na ziemię. Chciała rzucić się do ucieczki, ale zaraz znowu była w parterze.

– Leż, kurwa! – wrzasnął.

Nawalił się na nią całym ciałem, zakrywając dłonią usta. Zaczął zsuwać spodnie dziewczyny, przyduszając ją coraz mocniej do betonowej podłogi. Boże, jak to będzie? – pomyślała zatrwożona. Czy długo? Pierwszy raz chyba boli, a tu jeszcze w taki sposób. Proszr, niech ktoś tu przyjdzie... – Dziewczyna biła się z myślami, próbując wzywać pomocy przez przytkane usta.

Nic nie dały jej dalsze, chaotyczne próby uwolnienia się. Wszedł w nią brutalnie i nastolatka krzyknęła stłumionym odgłosem, mocno się wyginając. Czuła, jak pęka całe jej ciało.

Zaczął gwałtownie ruszać się w brunetce, z sekundy na sekundy robiąc to coraz wścieklej i powodując coraz większy ból

– Jesteś bardzo soczysta – wydusił, oddychając głośno i przywarł ustami do szyi dziewczyny.

Zadarł górną część ubioru, mocno ściskając lewą pierś, a twarda część ciała wsuwała się w nastolatkę coraz ostrzej i głębiej, wywołując potworne cierpienie.

Opadła z sił i przestała walczyć. Opuściła głowę i bezwładnie przyjmowała kolejne rozdzierające pchnięcia. Nie widziała nic, słyszała tylko, jak sapie coraz głośniej. Po kolejnych sekundach ból dolnych okolic przestał już do niej docierać, czuła, że odlatuje gdzieś daleko.

Nie wiedziała, jak długo to trwało. Po jakimś czasie poczuła kojącą lekkość, ciężar otaczający jej ciało, zniknął. Zapadła cisza. Nie dała rady wstać, więc półprzytomna skuliła się w kłębek, przytulając twarz do ziemi. Robiło się coraz zimniej...

 

Zadzwonił telefon. Dziewczyna słyszała go jak przez mgłę.

– Stacja końcowa! Proszę opuścić pojazd! – Dobiegło z daleka.

Z trudem podniosła powieki. Ogarnął ją chłód. Sen był tak realny, że wycisnął z niej wszystkie poty. Poczuła niewyobrażalną ulgę, widząc przed sobą wnętrze autobusu. Komórka nadal dzwoniła w kieszeni.

– Źle się czujesz? – Przysadzisty kierowca stanął nad pasażerką.

– Nie, przepraszam, już wysiadam. – Ospale podniosła się z zielonego krzesełka.

Nogi były jakby nie jej, gumowe i puste. Zeszła po trzech srebrnych schodkach i przysiadła na połamanej ławeczce niewielkiego przystanku. Po tej iluzji zamysł pójścia na spotkanie spełzł na niczym. Była przerażona. Postanowiła wrócić tym samym transportem, ale telefon zagrał po raz drugi. Zerknęła – Jimmy. Ciarki ją przeszły od góry do dołu, lecz wcisnęła: „odbierz” i przyłożyła słuchawkę do ucha.

– No co tam, śliczna? Długo zamierzasz siedzieć na tym przystanku? – Usłyszała.

Szarpnęło nią od środka i przyblokowało próbującą wydostać się z wnętrza odpowiedź.

– Jak wejdziesz na stadion, idź w lewo i na górę.

To już było – pomyślała dziewczyna, panikując jeszcze bardziej.

– Laura – rzucił nieco głośniej chłopak.

– Już idę – wystękała.

Szła jak na ścięcie, z każdym krokiem coraz wolniej. Nogi latały, dusiło w gardle, ciuchy były już do cna przesiąknięte wilgocią. Gdy minęła zimny korytarzyk z łazienkami oraz kasą biletową i zobaczyła zniszczoną murawę boiska, miała wrażenie, że ma Deja vu. Skręciła w lewo i znów w lewo, na schodki. To też już widziała, a tak jej się przynajmniej wydawało. Mimo lęku skręcona kostka nie dawała o sobie zapomnieć, kłuła przy każdym stąpnięciu. Chłopak już czekał na górze, przy dwóch dużych lożach. Doczłapała się w końcu na ostatni stopień i stanęła w milczeniu przed brunetem jak niewolnica przed panem.

– Co się stało? – zapytał, wskazując na dolną kończynę.

– Nic – wydusiła.

– Siadaj – nakazał brunet. Laura miała wrażenie, że drugi raz śni jej się to samo.

Usiadła, wystraszona. Ukucnął przed nią.

– Proszę cię, nic mi nie rób! – wyskoczyła od razu, patrząc na chłopaka rozpaczliwym wzrokiem.

– Wyluzuj, nie zamierzałem. – Uśmiechnął się. – Chcesz drinka czy piwo?

– Nie chcę nic – wystękała.

– Jak to nic? A Sprite’a?

– Nie.

– Nie gorąco ci? – Zaśmiał się chłopak, patrząc na jej strój.

– Nie.

– Dlaczego się tak ubrałaś? Nic ci nie zrobię – rzekł wesoło brunet, domyśliwszy się, w czym rzecz. – Zdejmuj tę bluzę, jest trzydzieści stopni.

– Tak mi dobrze – mruknęła Laura.

– Ściągaj, ugotujesz się.

Kierowana strachem dziewczyna zdjęła granatowe okrycie...

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    W śnie, Jimmy był agresywny i rozkazywał Laurze, jak psu. Wyślij dziewczynę do apteki po proszki uspokajające, bo padnie na zawał w tak młodym wieku. Kuźwa, myślałam, że to się dzieje naprawdę. Ten gwałt.
    Już zaczynałam zmieniać zdanie o Jimmym, ale na szczęście, na jawie jest jak na razie w porządku. Dobry rozdział. Szkoda Franka, bo coś mi się wydaje, że Laura nie tylko na bracie będzie wyładowywać frustrację i nieporadność.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Większość moich czytelników z innego portalu jest za Jimmym, więc chłop chyba coś w sobie ma. Zresztą łobuz to gwarancja dobrej zabawy, nie taki Frank - zamulak. 🤣Laura prochy nie pomogą, a jak już, to jakieś mocne.😁
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, Jimmy jak najbardziej. Już ci wcześniej pisałam, że Frank do niej nie pasuje. Ona potrzebuje, aby nią ktoś porządnie potrząsnął - nie mam teraz na myśli przemocy - aby wyszła ze skorupy. :)
  • Pasja 3 miesiące temu
    Rozdwojenie jaźni. A myślałam, że Jimmy tylko chciał się zabawić. Laura potrzebuje mocnego kopa, bo inaczej zakatuje siebie na śmierć. Musisz ściągnąć z mumii bandaże i ożywić ją. Dobra akcja :)

    Pozdrawiam ciepło
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Akcja musi być! Ożywi się, w swoim czasie. PZDR. :0

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania