Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 80 – ostatnia

Impreza się przeciągała i po zakupie kolejnych dwóch butelek, około jedenastej wieczór, Chris z Susan w końcu doszli w końcu do porozumienia, śmiejąc się do siebie, jakby wcześniejsza awantura w ogóle nie miała miejsca, naćpana Emma cały czas gadała głupoty, paląc z Billym bucha za buchem, a Laura, mimo iż nie piła z nimi łeb w łeb i zjadła kolejne dwie kanapki, była już kompletnie pijana.

– Jiimmy, muuszę jeeechać do doomu – wybełkotała.

– Do domu? Ale jak, mała, przecież jesteś naprana w trzy dupy. – Zdziwił się chłopak.

– Too nic, ale przynaaajmniej maatka nie bęęędzie sięę martwić.

– Piękna, chcesz jechać pijana? Uważasz, że to dobry pomysł? Wyślij sms-a.

– Jiiimmy, chcę wraaacać, maam na taksóóówkę. Tyyylko zostaaawię Miiiko, dobrzeee? Jutrooo mi gooo podrzuuucisz. – Zaśmiała się nastolatka, cedząc niewyraźne słowa.

– Piękna, na pewno?

– Taaak, choodź. – Dziewczyna podniosła się z miejsca.

Od razu rzuciło nią na prawo i gdyby chłopak jej nie złapał, leżałaby jak długa.

– Pijak! – odwdzięczyła się natychmiast Emma.

– Jaaadę doo doomu – wymamrotała Laura, język bardzo jej się plątał.

– Do domu? W takim stanie? Chyba cię pojebało. – Blondynka natychmiast wzniosła sprzeciw.

– Em, matkaa grooozi pooolicją, wiadooomo, co jej dooo łba strzeeeli? Chceesz, żeby tu wpadli i przyyy okaaazji zgarnęęli cieeebie? – mamlała nastolatka.

Emma natychmiast zamilkła.

– Nooo właaaśnie…

– Laura, nie jestem zadowolony twoim pomysłem – Jimmy nie ustępował.

– Chooodź, tylko ciiiicho – Laura przyłożyła palec do ust – bo jaaak wyłaapie, że wychooodzę, zaaaraz wyskooooczy – bąkała Laura, podziękowała za imprezę i już chciała ruszać do wyjścia.

– Ale młoda, jak to? Jeszcze stoisz na nogach, więc nie rozumiem taj nagłej ucieczki. – Susan natychmiast zareagowała, śmiejąc się.

– Muuuszę jeeechać.

Chciała być już w domu i odpocząć, a wrzaski matki i Travisa miała głęboko gdzieś. Alkohol zatarł wszelki strach i wyrzuty sumienia, ani trochę nie było jej głupio, że się tak urządziła.

– Ok, a kiedy się zobaczymy? – kontynuowała Sue.

– Nieee wieeem. – Laura się uśmiechnęła, pomyślawszy, że dziewczyna chyba i ją polubiła.

– Młoda, przemyśl to, co ci powiedziałam, ok? – wtrąciła Zizi.

Laura przytaknęła głową.

– Dobra, idziemy, bo będziemy tak stać do jutra. Mały, zadzwoń po taksówkę – poprosił Jimmy i chwyciwszy dziewczynę po rękę, opuścił z nią mieszkanie.

Miko chyba nie załapał, bo nie pojawił się w salonie.

– Jimmy, a możeee go wziąąąć? Aaa jak zacznie szaaaleć ? – Laurę dotknęły wątpliwości.

– Nie zacznie, przecież jak chodziłaś do sklepu, nawet się nie ruszył. Nie będzie wiedział, o co chodzi, a jutro, jak tylko będziesz mogła, zadzwoń do mnie. I doładuj telefon. Masz kartę, nie zgubiłaś po pijaku? – Zaśmiał się chłopak.

Laura pomacała się po kieszeniach.

– Maaam – oświadczyła, robiąc komicznie dumną minę.

Podjechała taksówka i chłopak otworzył dziewczynie tylne drzwi. Nie pożegnał się jednak, tylko zaraz wsiadł z drugiej strony.

– A ty cooo? – Zapytała wesoło nastolatka.

– Chyba nie myślisz, że puszczę cię samą o jedenastej w nocy. Rose Strret 37. – Jimmy podał adres i auto ruszyło. – O co chodziło Zizi – zapytał nagle.

– Ooo nic.

– Laura…

– O kurdeee, pooowiedziaaała mi, cooo się saatało. Jesteś straaaasznie ciekaaaawski – warknęła nastolatka, niezgrabnie popychając bruneta.

– Powiedziała? – Jimmy wytrzeszczył oczy. – Wszystko?

– Nie wieeem, opooowiedziaaała, co jej zrobiiili.

– No, ładnie – podsumował z niedowierzaniem brunet.

– Bydlaaaaki, gnoojee – fuknęła gorzko Laura.

– Chłoptaś dostał za swoje, poczęstowała go nożem po pysku i żebrach, dostała sześć lat – rzekł Jimmy. – Ładnie teraz wygląda z porysowanym ryjem. – Zaśmiał się.

– I baaardzo dooobrze – skwitowała Laura. – Ale Jiiimbuś, idę saaama, nieaa chcę, żeby cię widzieeeeli – Dziewczyna nagle zmieniła temat.

– Ale jak? Zobacz, jak gadasz, jak łazisz, zaraz będziesz leżakować na chodniku – drwił wesoło chłopak.

– Spieeeeprzaj, wieeesz? Jeszcze duuuużo mogę. Jeszcze mooogłaabym wypić buteeelkę i zjaaarać trzy skręęęty, a że akuuurat sytuaaacja nie pozwaaaala… – odparowała Laura.

– Jasne, jak śmiałbym wątpić – odparł kąśliwie Jimmy i natychmiast otrzymał kolejny cios. – Śliczna, nie bij mnie. Boli. – Chichotał.

– Niiigdzie nie jaaadę – zagroziła nastolatka, plącząc słowa.

– Spoko, powiesz mi to jutro.

Taksówka właśnie zatrzymała się pod domem dziewczyny i chłopak pomógł jej wysiąść.

– Piękna, na pewno chcesz wracać? Może przemyśl to jeszcze. – Chłopak ponowił prośbę.

– Nie, iiiidę. Zaaadzwonię, jak wstaaanę.

– No dobrze, jak chcesz. ale może cię odprowadzę?

– Nieee. Czeeeść – rzuciła Laura i nie czekając na dalsze przeciąganie, ruszyła w stronę domu.

Trzymała się jeszcze jako tako na nogach, lecz chodnik zdawał się dla niej za wąski, gdyż szła od lewej do prawej. Jednak, jak na jej obecne możliwości, dotarła pod drzwi zadziwiająco szybko, szukając po drodze kluczy. Odwróciła się – taksówka stała nadal. Uśmiechnęła się głupio pod nosem na myśl, jaką burzę zaraz wywoła. Znalazła klucz od górnego zamka, lecz miała spore problemy, aby trafić nim do dziurki, w oczach wszystko jej się dwoiło i troiło. Minęła już dobra minuta, lecz Laura w dalszym ciągu nie potrafiła otworzyć drzwi, stała więc i rżała do siebie jak nienormalna, widząc swoją nieporadność. Po kolejnej minucie walki z kluczem zamek nagle zazgrzytał i drzwi się uchyliły. Uniosła głowę i ujrzałam matkę, która na widok ledwo trzymającej się na nogach, pijanej w sztok córki, oniemiała.

– O Boże – jęknęła z bolesnym przejęciem.

Po Laurze spłynęło to, jak po kaczce i zupełnie zignorowawszy kobietę, wyminęła ją i niezgrabnie wtoczyła się do domu, opierając się o ścianę. Nie zaszła jednak daleko, bo już na drugim schodku potknęła się i wyłożyła jak długa. Natychmiast się roześmiała.

– Laura, wstawaj. – Zszokowana matka chwyciła dziewczynę pod ramię, lecz rozradowana nastolatka ani myślała jej słuchać; upojona do cna alkoholem leżała i śmiała się jak głupia.

– Laura! – zagrzmiała kobieta, ciągnąc córkę za rękę, wciąż jednak bez rezultatu. – Laura, ćpałaś coś?! – krzyknęła pani Anderson, powoli tracąc cierpliwość.

– Nieee, piłam wóóódkę… duuużo wódki – zawyła rozanielona dziewczyna.

– Dziecko, wstań. – Matka nie odpuszczała.

Laurze w końcu udało się podnieść, lecz ogarnięta wesołością, po chwili znowu klapnęła na tyłku, rżąc jak niedorozwinięta.

– TRAAAVIS! – wrzasnęła kobieta, nie wiedząc już, jak dotrzeć do nastolatki.

– Nie wooołaj gooo, niech spierdaaalaaa – pyskowała bezczelnie dziewczyna, ponownie wstała i wgramoliła się na górę, zataczając się na boki.

Po krótkiej, nierównej walce ze schodami udało jej się wejść do korytarza, z którego przemieściła się do kuchni, a następnie skierowała do lodówki. Zaczęły się poszukiwania. W oczach wszystko jej się plątało, szybko jednak znalazła puszkę Sprite’a, która już po chwili wypadła z niezgrabnych rąk i potoczyła pod stojący pod oknem stół.

– Moooje piiicieee! – zawyła dziewczyna, pokiwała się w stronę mebla i padłszy na kolana, na czworakach wczołgała się pod niego, śmiejąc się do rozpuku. Zupełnie nie zwracała na uszkodzone żebro i że może zrobić sobie krzywdę.

Matka stała i milczeniu obserwowała córkę, nie wierząc własnym oczom.

– Chooodź tu, dziiiwko – rozkazała nastolatka, próbując dosięgnąć puszkę, która wtoczyła się między nóżki krzesła, a tych Laura widziała nie cztery, a osiem. – Kuuurwa, chooodź tu, móóówię, suuuko zielooona – przeklinała rozradowana dziewczyna.

Nadal nie mogąc sobie poradzić, wyciągnęła się jak struna, usilnie próbując zdobyć napój i to wystarczyło, bo ponownie straciła równowagę i legła jak długa na posadzce. Śmiech w okamgnieniu się nasilił, dziewczynie zupełnie odbiło.

– Co tu się dzieje? – zapytał surowo ratownik.

– Travis, zrób coś, ja już nie mam siły – westchnęła kobieta.

– Nie dotyyykaj mnieee, kurwaaa! – ostrzegła natychmiast Laura, leżąc na plecach pod stołem i gapiąc się na rodzinę półprzytomnym, rozbawionym wzrokiem.

– Wyłaź! – nakazał Travis.

– Pocaaałuj mnie w duuupę – warknęła nastolatka, ponownie przyjęła pozycję „na pieska” i podjęła kolejną próbę odzyskania napoju. Tym razem się udało, bo chwyciła puszkę za pierwszym razem.

– Wyłaź, mówię, bo stracę cierpliwość.

– Spierdaaalaj, damski bokseeerze. – Brunetka szła w zaparte, stojąc tyłkiem do brata, gdy nagle poczuła uścisk za kostkę i płynnym ruchem wyjechała spod stołu.

– Nieee dotyyykaj mnieeee! – wydarła się, wierzgając nogami przed nosem chłopaka. – Wypierdaaalaj, chuuuuju, nienawiiiidzę cię! – szalała.

– Laura, do cholery, uspokój się! – Matka podniosła głos.

– Uspoookój sięęę?! Nieee chcę go znaaać, jebaneeego bokseeeera! – klęła soczyście nastolatka, a radość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Kobieta pytająco spojrzała na syna, lecz na chwilę obecną nie zaczynała tematu.

– Wstawaj, kurwa! – zagrzmiał wkurzony chłopak i prężnym ruchem poderwał siostrę do pionu.

– Won, bydlaaaaku! – wrzasnęła Laura, rzucając się z pięściami na brata, szybko ją jednak przystopował, obejmując mocno i krępując ręce.

– Młoda, opanuj się, mówię, bo się doigrasz – zagroził surowo.

– Coo? Znooowu mnie pobiiijesz?! Tak, pooobił mnie, jaaakbyś nie wieedziaaała – syknęła ze złością dziewczyna, gapiąc się na matkę.

Ta milczała, zupełnie zagubiwszy się w sytuacji.

– I zaraz oberwiesz drugi raz – odparł Travis, nie przejąwszy się wcale.

– Nooo... aaa to dawaj! – Laura znowu zaczęła się rzucać, lecz na nic szły jej wysiłki. – Puuuszczaj, śmieeeeciu! – darła twarz.

Chłopak się wyciszył, czekając, aż minie jej furia.

– No cooo? Miaaałeś mnie laaać, na co czeeeekasz?! Kuuurwa, wszystko pooowiem Jimmy’emu i zobaczyyyymy, jaki wteeedy bęęędziesz mooocny! Wpierdoooli ci taaak, że się niee pozbieeerasz – paplała Laura, zupełnie nie patrząc już na to, co mówi.

Travis tylko się zaśmiał.

– Dooobrze, rżyyyj, zooobaczymy, jak bęęędziesz się śmiaaał, jak staaaniesz z nim oooko w oooko – przechwalała się dziewczyna, wierzgając jak wariatka nogami.

– Kurwa, uspokoisz się czy nie?! – huknął chłopak, agresywnie wzmacniając uścisk.

Nastolatka jęknęła cicho, poczuwszy ból.

– Kuuurwaaaa, puszczaaaaj! – rozdarła się chyba najgłośniej, jak umiała, miotając się szaleńczo. Upojona do cna, kompletnie straciła już nad sobą panowanie. – Juuutro wypierdaaalam z tego dooomu, rozumieeecie?! I wcaaale nie żartuuuję, wyjeeeżdżam! Mam dość waaas i tego miaaasta, mam to wszyyystko w cieeeemnej duuupie! I nie raaadzę wzywać poliiicji, bo jeśli przywiooozą mnie z powrooootem, ucieeeknę znooowu i wtedy w ogóóóle nie wróóócę – wrzeszczała, zachowywała się, jakby postradała rozum.

– Mamo. – Zrezygnowany chłopak spojrzał na kobietę, szukając pomocy.

– Nie mam nic – oznajmiła pani Anderson i podeszła do córki.

Szybko się jednak cofnęła, bo gdyby tego nie zrobiła, na pewno oberwałaby nogą.

– Laura, proszę cię, uspokój się – poprosiła łagodnie, widząc, że krzyki tylko zaogniają sytuację.

Nastolatka, o dziwo, usłuchała i przestała się rzucać, poza tym zmęczyła się już tą szarpaniną.

– Dziecko, chodź, położysz się – zaproponowała łagodnie kobieta.

– Puuuść mnieeee – Laura mruknęła do brata.

Travis jednak nie słuchał, dopiero gdy matka kiwnęła głową, uwolnił siostrę. Ta nie czekała, tylko podniosła puszkę, która znów leżała na ziemi, wyminęła chłopaka i jak strzała pomknęła na górę – przez tę furię jakby nieco otrzeźwiała. Wpadła do swojego pokoju i mocno łupnąwszy drzwiami, nie rozbierała się nawet, tylko walnęła na łóżko. Była wściekła, a płacz już wisiał na włosku. Alkohol wykręcił ją do maksimum, dziewczyna zupełnie nie zdawała sobie sprawy, jaki cyrk odstawia, miała wszystko w głębokim poważaniu.

Poleżała chwilę, próbując opanować nerwy, zaraz jednak usiadła i wyjęła doładowanie oraz telefon; niestety, cyferki tak jej skakały, że mimo usilnych prób, nie dała rady go doładować.

– A pierdolę to – syknęła, rzuciła wszystko na biurko, napiła się i znów przyjęła pozycję leżącą.

Z wolna zaczęła się uspokajać, próbując zatrzymać kręcącą się w głowie karuzelę, która znowu gnała jak szalona. Zasnęła.

 

Przebudziła się w nocy z kompletnym niesmakiem i suchością w ustach, szarpana olbrzymim pragnieniem. Ledwie żywa podniosła się i chwyciła puszkę, którą osuszyła w moment. Kurwa, ostatni raz piłam cokolwiek. To wszystko przez ciebie – wściekała się na Jimmy’ego, lecz i na siebie i swoją głupotę.

Głowa pobolewała, aczkolwiek nie był to zbyt dotkliwy ból, ćmił jedynie w okolicach skroni. Drzemka nie pomogła, nadal była zła. Położyła się i zaczęła rozmyślać o minionej imprezie. Czuła się jak rozjechana przez pociąg, ale przecież – pomijając wszystkie krzywe akcje – bawiła się całkiem dobrze. To było zupełnie co innego, niż smażenie się nad basenem, tkwienie w domu, lub drętwe łażenie po parku bez celu i urządzanie smętnych pogaduszek. Wiedziała, że obecna fascynacja jest dużym błędem, który może źle się skończyć, lecz mimo wielu definitywnych „przeciw” coraz bardziej zaczynało jej się podobać takie życie – wesołe, zakręcone, bez nadzoru, nakazów i nudy.

Pomyślała o brunecie i jego propozycji, która zachęcała coraz bardziej, kusząc wolnością i beztroską, a fakt, że Emma także jedzie, tylko nakręcał brunetkę. Przez głowę przeszedł jej też Miko, co robił, gdy wyszła, jak się zachowywał. Natychmiast uniosła się na rękach i chwyciła komórkę, czując, że zobaczy w niej sms na temat wariacji pieska. Nic się jednak takiego nie stało, jedyne, co ujrzała, to: „02:58”.

Zamknęła oczy…

 

O bladź – ta oto subtelna myśl jako pierwsza przeszła jej przez głowę po odzyskaniu świadomości. W nocy alkohol nie odparował jeszcze do końca, ale teraz już tak i kac bardzo się nasilił. Suszyło jeszcze bardziej, miała wrażenie, że boli ją wszystko, co tylko może boleć, nawet włosy.

Otulona podłym samopoczuciem niechętnie usiadła, spuszczając nogi i chwyciła telefon – dochodziło wpół do dziesiątej. Nadstawiła ucha, ale w domu było cicho, wywnioskowała więc, że nikogo nie ma. Pewna jednak nie była i póki wstała i ruszyła do kuchni, minęło jeszcze dobre pięć minut.

Wytrzeźwiała i poczuła się głupio po swoim wczorajszym wybryku. Niemniej jednak nie gryzło ja to za bardzo, była przekonana, że to ich wina, że przecież sami szukali zaczepki, pouczając ją i zabraniając wszystkiego.

 

Postawiła nogę na ostatnim stopniu schodów i teraz już była pewna, że rodzina poszła do pracy. Od razu przyśpieszyła kroku – zimny Sprite był w tej chwili najbardziej pożądaną rzeczą. Pałając zadowoleniem, na oścież otworzyła lodówkę, zawiodła się jednak, gdyż prócz dwóch piw i butelki mleka żadnego napoju nie uraczyła. Nie schował po wczorajszym? – zdziwiła się, widząc alkohol. Albo zapomniał.

Zastanowiła się chwilę i pół minuty później już miała trunek w dłoni. Absolutnie nie miała ochoty na picie, tym bardziej że było jej niedobrze, ale pragnienie robiło swoje, postanowiła więc zaryzykować. Lepsze to, niż kranówa, poza tym Emma zawsze mówiła, że pomaga. Jak wypiję jedno, nic się nie stanie – usprawiedliwiła się szybko i pociągnęła znikomy łyk, a raczej łyczek. Skrzywiła się, jednak temperatura trunku była tak odpowiednia, że nie bolało tak.

I dopiero teraz ujrzała leżącą na stole kartkę. „Młoda, przegięłaś, mamy do pogadania. I nie waż się ruszyć piwa, bo popamiętasz, ROZUMIESZ?” – Taką oto informację otrzymała. Spierdalaj – Roześmiała się i chwyciła doładowanie. Paznokciem zdrapała srebrny pasek i wbiła kod, tym razem już bez problemu. Uśmiechnęła się dumnie, szybko wyszukała numer bruneta i już miała wciskać ikonkę, gdy rozbrzmiał domowy telefon.

Słuchawka leżała w kuchni, odebrała więc szybko, aczkolwiek niechętnie.

– Laura, jak Travis wróci z pracy, nigdzie nie wychodź. – Usłyszała dziwny głos matki.

Nic nie zrozumiała. Dlaczego, „jak wróci Travis”? Przecież gdyby chciała, mogłaby wyjść zaraz.

– Laura, słuchasz mnie?

– Tak – syknęła dziewczyna wkurzona faktem, że raz wróciła do domu w stanie nieważkości, a już są pretensje. – Ale o co chodzi?

– Zapisałam cię do psychologa, jutro idziemy na jedenastą – oświadczyła matka, lecz głos miała bardzo niepewny.

– Co takiego? – Nastolatka natychmiast się ożywiła.

– Dziecko, przecież widzę, co się dzieje. Chcę, abyś z kimś porozmawiała.

– Nie!

– Laura, to jedna wizyta, nie spieraj się ze mną, dobrze?

– Kur… a co się dzieje, powiedz mi? Ja żartowałam z tą wódką, wypiłam trzy piwa, poza tym mam osiemnaście lat i jak raz zabalowałam, to już chcesz ciągać mnie po jakichś szarlatanach? – warczała brunetka.

– Ale dziecko, przecież wiesz, że to nie chodzi tylko o wczoraj.

– Nigdzie nie idę, rozumiesz?!

– Nie, Laura, ja już z tobą dyskutować nie będę, miarka się przebrała! – Uniosła się kobieta, której już puściły nerwy.

– Taaak?! To zobaczymy! I pamiętaj, co ci wczoraj powiedziałam w temacie policji! I wiedz, że nie żartowałam! – Nastolatka już krzyczała.

– Drzwi są zamknięte – rzekła beznamiętnie pani Anderson.

Nie musiała powtarzać, Laura w mig znalazła się na dole. Pociągnęła za klamkę – zamknięte.

– Kurwa, dlaczego mnie zamknęłaś?! Uczysz się od Colleman?! – zawyła wściekła dziewczyna, widząc oddalający się wyjazd, na który napaliła się już na całego, a rodzicielka w tym momencie tylko utwierdziła ją w tym postanowieniu.

Cisza.

– Wyjdę oknem – zagroziła dziewczyna.

– I co? Zostawisz otwarte dla włamywaczy? – Matka uparcie brała córke pod włos.

– Spierdalaj! – warknęła obelżywie nastolatka i się rozłączyła. – Kurwa! – Rzuciła słuchawkę na stół i próbując powstrzymać płacz złości, chwyciła zimną butelkę. Tak? To zobaczymy – odgrażała się w duchu, była już kompletnie wyprowadzona z równowagi. Pomyślała o piesku, że chętnie by go teraz przytuliła, aby ochłonąć i w tym momencie bardzo pożałowała, że go nie zabrała. Chwyciła komórkę i wykręciła numer bruneta.

 

Czekała trzy, cztery sygnały, lecz chłopak nie odbierał. Z coraz większym smakiem popijała piwko i odczekawszy chwilę, zadzwoniła ponownie, lecz teraz numer był już zajęty. Natychmiast się zdenerwowała, zadając sobie pytanie: „dlaczego chłopak, widząc jej numer, nie odebrał? Przecież skoro teraz rozmawia, musiał spojrzeć na ekranik”.

U Laury, jak to u Laury, od razu zaczęły się spekulacje i jak zwykle, niekoniecznie te na plus. Zaraz wymyśliła sobie, że może się rozmyślił i zostawi ją w domu, do tego akurat wtedy, kiedy cała rodzina się na nią uwzięła. Drugą opcją było, że przecież wczoraj był już nieźle zakręcony i może wlazł tam, gdzie nie powinien, wpakował się w kłopoty; albo znowu coś z Jay'em, który od czasu gwałtu nie dawał dziewczynie spokoju. Pomyślała też o Franku i wyobrażając sobie jego pobitą twarz, zrobiło jej się przykro i poczuła wyrzuty sumienia. Nie były one jednak tak duże, aby zagłuszyć obecną złość, aczkolwiek były i dziewczyna nie czuła się dobrze. Wiedziała, że cały szum zrobił się o nią. Postanowiła, że przed wyjazdem napisze do niego, aby rozejść się – chociaż w jakimkolwiek stopniu – w pokojowej atmosferze. Nie było to jednak twarde postanowienie, jedynie krucha możliwość.

Zadzwonił telefon i wyrwał Laurę z zamyślenia. W okamgnieniu spojrzała na wyświetlacz, lecz numer był jej nieznany. A zresztą, w dupie to mam, przecież przez telefon nic mi nie zrobią – pomyślała i wcisnęła ikonkę.

– Laura? – Usłyszała beztroski śmiech i mimo swej udawanej odwagi, odetchnęła z ulgą.

– Jak tam w domu, miałaś imprezę? – zapytała wesoło Emma.

– Czyj to numer?

– Billy’ego.

– Kurwa, kobieto, wiesz, że nie lubię odbierać niewiadomych połączeń i wywalasz taki numer? – Laura, którą nerwy nadal trzymały w swoich szponach, natychmiast naskoczyła na przyjaciółkę,

– Wyluzuj, dobra? – Zachichotała blondynka, nic sobie nie robiąc z pyskówek koleżanki.

– Em, paliłaś już coś, piłaś? Jest wpół do jedenastej. RANO! – Laura z ostrą pretensją od razu dała Emmie do zrozumienia, że na wylot zna barwę jej głosu i poszczególne zachowania.

– Bujaj się, moja sprawa. – Chichotała rozmówczyni.

– Jesteście u Jimmy’ego? – Laura zmieniła temat, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co się dzieje.

– Nie, u Billy’ego.

– Zapytaj go, czemu Jimmy nie odbiera telefonu.

– Bo już pojechał. – odparła Emma, poważniejąc.

– Co?! – zszokowana Laura nie wierzyła w to, co słyszy.

– No tak. Doszedł do wniosku, że mimo iż poza tobą świata nie widzi, nie powinien i nie chce cię narażać. Kazał cię przeprosić i przekazać, że się odezwie. Nas też nie zabrał.

Laurze łzy ciężkim bolesnym kołkiem stanęły w gardle, a słowa ugrzęzły w przełyku. Na początku, gdy chłopak zaproponował jej wyjazd, była totalnie zaskoczona i z obawy na policję i rodzinę za nic by się na to nie zgodziła, w tej chwili jednak wciąż mając przed oczyma obie kłótnie i wertując przy okazji perspektywę wolności, wyszłaby z domu już teraz.

Zrobiło jej się bardzo dziwnie i niewiarygodnie głupio. Poczuła się zawiedziona, oszukana i porzucona, potraktowana po prostu jak zero.

– Laura! – Emma roześmiała się na całe gardło. – Przestań, żartowałam – dodała, słysząc, że przyjaciółka „zniknęła”.

– Spierdalaj! – Wkurzona jej głupią zabawą Laura wyłączyła rozmowę.

Kretynka – warknęła w duchu, aczkolwiek kamień spadł jej z serca.

Przystawiła butelkę do ust, lecz ta była pusta. Uśmiechnęła się złośliwie pod nosem i zaraz ruszyła po kolejną, tłumacząc sobie, że na pewno zdąży opuścić mieszkanie, zanim wróci Travis.

Po wypiciu kolejnego pół piwa miły szumek zagościł w jej głowie, z wolna zaczęło zmieniać się myślenie, a odwaga wzrosła. Ponownie wykręciła do Jimmy’ego, ale chłopak wciąż się nie odzywał i dziewczyna zaczęła się poważnie martwić. Przecież tak mnie kocha, dlaczego nie odbiera? – Męczyło ją pytanie.

Zatrzeszczał klucz w zamku i Laura błyskawicznie zerwała się z miejsca i schowała butelkę za zasłonę. Ta sięgała samej ziemi, więc trunek był zupełnie niewidoczny. Migiem wróciła na kanapę i włączyła telewizor. Czuła się o niebo lepiej, aczkolwiek przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz – wiedziała, jaka burza się zaraz rozpęta.

Chłopak szmerał chwilę przy drzwiach, po czym bez słowa przemknął przez salon i schował się w kuchni. Strach wzrósł, gdy usłyszała dźwięk otwieranej, a następnie zamykanej lodówki.

– Dokąd się wybierasz? – zapytał chmurnie Travis, zawisając nad głową siostry.

– Gówno cię obchodzi – syknęła dziewczyna, starając się strugać bohaterkę.

– Dzwoniła matka i mówiła, że zamierzasz zostawić otwartą chatę. Wiesz...? – chłopak zrobił kwaśną minę – jeszcze miesiąc temu olałbym to, ale teraz widząc, że mózg już całkowicie ci wysechł, postanowiłem więc przyjechać i sprawdzić. Gdzie się wybierasz, pytam?

Cisza.

– Młoda, nie pogrywaj ze mną, bo zaraz muszę wracać do pracy.

– A odwal się, dobra? Moja sprawa. Mam osiemnaście lat i nie jestem już dzieckiem, żebyś mi tu tatusiował, tatusiować możesz swoim kolegom – rzuciła zniecierpliwiona nastolatka, która mimo strachu przed bratem, znów zaczęła się denerwować i chciała, aby się od niej odwalił.

– Co ci mówiłem w kwestii piwa? Widzę, że nie dość, że jesteś psychopatką, to teraz już także alkoholiczką. Nie, nie martw się, nie zamierzam wrzeszczeć, bo do twego pustego łba i tak już nic nie dotrze, ale pamiętaj, że jeżeli wyjdziesz i zostawisz otwarte którekolwiek z okien, kolejny raz dostaniesz w łeb.

– A odpierdol się, dobra?! Spróbuj, powiedziałam ci, to zobaczymy! – wrzasnęła Laura i zerwawszy się z miejsca, chciała uciec.

Zatrzymał ją jednak, chichocząc pogardliwie.

– Co, znów będziesz mnie straszyć swoimi kolegami? Widzę, dobrze ci z nimi, tylko pamiętaj – jak znów cię ktoś puknie, nie płacz, ok? – drwił ratownik.

– Puszczaj mnie! – krzyknęła płaczliwie dziewczyna, próbując przedostać się do korytarza, lecz poniosła kolejną klęskę.

– Gdzie jest drugie piwo? – zapytał beznamiętnie chłopak, któremu, wydawałoby się, dokuczanie siostrze sprawiało w tej chwili nie lada przyjemność.

– Pocałuj mnie w dupę.

– Kurwa jego mać, dziewczyno, czy ty chcesz naprawdę się doigrać?! – zagrzmiał Travis, chwytając nastolatkę za fraki i potrząsając nią agresywnie.

– Puszczaj!

– Pijaczko, ćpunko, wiesz co? Może wyjść, możesz wypierdalać, ale dopiero, jak wrócę, rozumiesz? Tylko pamiętaj – jak matka to zgłosi, od razu pojedziesz na oddział… zamknięty. A swemu Jimusiowi tylko narobisz syfu, bo też pojedzie… za uprowadzenie nieletniej – zagroził wkurzony chłopak.

Laura głośno się roześmiała.

– Uprowadzenie? Jakie, kurwa, uprowadzenie? Jeżeli wychodzę z własnej woli, nie ma żadnego uprowadzenia, więc mi tu nie pierdol i mnie nie strasz, jeśli się nie znasz – wymądrzała się nastolatka. – A tak poza tym, kto powiedział, że jadę z Jimmym? Nie jadę z nim i odpierdol się od niego.

– Tak? To zobaczymy. A zresztą… mam to w dupie, chcesz, to jedź. Jedź, kurwa, pij, ćpaj i ruchaj się po kątach, skoro tak to polubiłaś – rzekł obcesowo chłopak i w tym momencie dostał w twarz. – Dziwka – dodał, zaśmiawszy się tylko, jego postawa wyraźnie sugerowała, że dziewczyna w ciągu ostatnich dni nieźle zalazła mu za skórę.

Laura tego słowa już nie przełknęła i rzuciła się na brata z pięściami.

– Kurwa, sam jesteś dziwką, zamulony maminsynku! – rozdarła się, próbując pobić chłopaka, ten jednak znów zablokował ją w uścisku, śmiejąc się złośliwie. – Puszczaj, pedale! – wrzeszczała, rzucając się jak opętana.

– Uspokój się. Co, prawda w oczy kole? – Travis nie odpuszczał, widząc, że działa na siostrę jak płachta na byka.

– Puszczaj mnie!

Bez reakcji, jedynie kolejna salwa śmiechu. Targana ogromnym rozdrażnieniem Laura nadal próbowała się uwolnić i kopnąć brata, wciąż jednak bez powodzenia, zmęczyła się tylko. I nagle, kompletnie wyprowadzona już z równowagi, w napadzie szału wpadła na inny, „genialny” pomysł; zamachnęła się i trzasnęła chłopaka potylicą prosto w twarz. Natychmiast ją odepchnął i teraz to ona oberwała z liścia. Travisowi całkowicie puściły nerwy, gdyż cios był tak mocny, że dziewczyna w okamgnieniu znalazła się na dywanie.

– DOŚĆ TEGO, ROZUMIESZ?! – zagrzmiał, wycierając nos, z którego wysączyła się strużka krwi.

To jeszcze bardziej nakręciło rozjuszoną nastolatkę, która już o mało nie płacząc, z głośnym: – ty jebany chuju! – zerwała się na równe nogi i znów rzuciła na chłopaka.

Nie zdążyli się jednak ponownie szczepić, bo właśnie zadzwonił telefon dziewczyny. Migiem do niego dopadła i zerknąwszy przelotnie na ekranik, szybko odebrała.

– Śliczna, przep…

– Kurwa, zabierz mnie stąd! – krzyknęła nastolatka, nie dając brunetowi dojść do słowa.

– Piękna, co się dz…? – Tylko tyle usłyszała, bo Travis wyrwał jej komórkę z ręki.

– Kurwa, dawaj to! Jimmy, zabierz mnie stąd! – wrzeszczała, rozhisteryzowana, próbując odebrać bratu urządzenie, ten jednak wyłączył rozmowę i schował telefon do kieszeni. – Kurwa, oddawaj! – Laura znów podjęła walkę, ale chłopak agresywnie ją odepchnął, błyskawicznie zbiegł po schodach i nim zdążyła dopaść do drzwi, on już zamknął je z drugiej strony. – Otwieraj, kurwa, oddawaj mój telefon! – zdzierała gardło, waląc pięściami w drzwi, lecz po chwili w odpowiedzi usłyszała jedynie silnik Nissana.

Targana niemalże białą gorączką kopnęła jeszcze brązowe skrzydło i jak strzała ruszyła do sypialni matki – brandy stała na miejscu. Dobrze, kurwa, skoro tak, to zobaczymy – wygrażała w myślach, dzierżąc w dłoni prawie pełną butelkę i płacząc ze złości.

Zadzwonił domowy telefon i Laura, domyślając się, kto to, tak szybko zaczęła pokonywać schody, że o mały włos nie zjechała po nich twarzą w dół.

– Halo? – wypaplała niewyraźnie, starając się opanować uciekające emocje, wstydziła się płakać przy chłopaku.

– Śliczna, kurwa, co tam się dzieje, co się stało? Mała, ty płaczesz? – Pokapował od razu.

To wystarczyło, żeby znowu się rozbeczała.

– Laura… – ponaglał zdenerwowany brunet.

– Chuj zajebał mi telefon i znów mi przyjebał – poskarżyła się, rozżalona, urywając niewyraźne słowa. – Czemu nie odbierasz?

– Piękna, uspokój się, ok? Kto cię uderzył? Twój młody?

– Nic… już nieważne… – mruknęła dziewczyna, pociągając nosem. – Chcę stąd wyjść, rozumiesz, chcę wyjść – naciskała, zaczerpnąwszy łyk alkoholu.

Brandy była bardzo mocna, a że dziewczyna wypiła bez napoju, natychmiast zakaszlała się i zaprychała, wykrzywiając usta we wszystkie strony świata.

– Śliczna, pijesz wódkę? – Roześmiał się Jimmy. – Pijaku mój mały, nie pij teraz, zostaw trochę dla mnie. – Brechał, zmuszając Laurę do chichotu.

– Spieprzaj! I nie wódkę, tylko brandy – oznajmiła trochę luźniej; słysząc głos chłopaka, nieco się uspokoiła.

– Bez różnicy, procent tyle samo. – Cieszył się brunet. – Mała, widziałem, że dzwonisz, ale nie mogłem odebrać, no i nie mogę jeszcze przyjechać, najwcześniej za dwie godziny – wyjaśnił.

– ZA DWIE GODZINY?! – Nastolatka natychmiast wzniosła sprzeciw. – Jimmy, on może wrócić i wtedy nigdzie nie wyjdę, rozumiesz? Poza tym zamknęli mnie jak przestępcę, wypuść mnie stąd, mam ich wszystkich dość – domagała się pomocy, po incydencie z bratem była już bardziej niż pewna swojego postanowienia.

– Zamknęli? Ale mała, jak mam przyjechać? Muszę jeszcze podjechać w jedno miejsce i muszę być… sam.

– Dobra, jak chcesz, więc na razie. Jak ten chuj zwolni się z pracy, nigdzie nie wyjdę, rozumiesz?

– Nie wyjdziesz? – Zaśmiał się chłopak. – A co on ma do gadania? Dostanie strzała i po bólu.

– Dobra, na razie – rzuciła Laura, znowu pochlipując, chłopak swoją ignorancją tylko podkręcał jej nerwówkę.

Miała już serdecznie dość, a fakt, że Jimmy nie chce przyjechać, kiedy go prosi, jeszcze bardziej ją zdołował. Już chciała odkładać słuchawkę.

– Mała, czekaj! – krzyknął. – Dobra, zaraz przyjadę, ok?

– Gówno – warczała.

– Śliczna, przyjadę. – Zachichotał Jimmy, rozbawiony jej słownictwem. – Tylko mała, jesteś pewna, że matka nie wpadnie? Twój młokos to młokos, ale matka to matka, nie chcę się na nią natknąć, bo nie chcę zrobić jej przykrości, rozumiesz? Na pewno będzie cię zatrzymywać, więc wiesz, co mam na myśli…

– Mniej gadaj, więcej rób, ok? Matka pracuje do szóstej.

– Dobrze, piękna, to zadzwonię tylko, przełożę spotkanie o godzinę i już jadę, a potem coś wymyślimy. Nie bierz za dużo, tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ok? Jutro kupimy, czego będziesz potrzebować.

– Za ile będziesz? – dopytywała dziewczyna, gdyż mimo wszystko bała się, żeby matka rzeczywiście nie wpadła i nie narobiła zamieszania.

– Za dwadzieścia minut.

– Za dziesięć!

– Dobrze, za dziesięć. – Zaśmiał się chłopak.

– Jestem zamknięta – przypomniała Laura.

– Zaraz będę – rzucił Jimmy i zakończył rozmowę.

Odetchnęła. W tej chwili nie miała już żadnych obiekcji w kwestii wyjazdu, chciała być jak najszybciej, jak najdalej stąd, i przy okazji dać nauczkę rodzinie. Migiem pomknęła na górę i chwyciwszy plecak, przemknęła przez pokój i łazienkę, wrzucając do niego jedynie kilka ulubionych ciuchów z bielizną włącznie, niebieskie sandały i szczoteczkę do zębów. Kazał najpotrzebniejsze – pomyślała, poza tym wiedziała, że nie ma czasu na pakowanie się, jakby się przeprowadzała. Spojrzała na stojącą na biurku butelkę, która po krótkim zastanowieniu także znalazła swoje miejsce w sąsiedztwie ubrań. Minutę później była już na dole i wlepiwszy nos w okno, chwyciła swoje piwo.

Minęło dziesięć, piętnaście minut, a chłopaka nie widać. Dziewczyna zaczęła się denerwować, zwłaszcza, że ogarniało ją coraz większe przeczucie, że zaraz ktoś przyjedzie i pokrzyżuje im plany. Piwo się skończyło, odstawiła więc butelkę pod zlew i znów zawisła na parapecie. Zerknęła na zegarek – jedenasta trzydzieści dwie. Nerwówka była coraz większa i dziewczyna zaczęła dochodzić do wniosku, że chłopakowi nie udało się przełożyć spotkania i przyjedzie, nie wiadomo, o której. Nie wiedząc, co robić postanowiła napisać kartkę.

 

Mamo, tak, jak mówiłam wczoraj – wyjechałam, ale obiecuję, przysięgam, że jestem BEZPIECZNA. Zrozum, że muszę odetchnąć i wszystko przemyśleć. I proszę cię – nie powiadamiaj policji, bo jeśli to zgłosisz, ucieknę znowu i nie wrócę już nigdy.

Przepraszam.

L.

 

Wielce zadowolona, że udało jej się – jak mniemała – napisać dość przemawiającą wiadomość, położyła świstek na stole i już chciała wracać na posterunek, gdy odezwał się telefon. Szybciej niż odrzutowiec znalazła się przy urządzeniu.

– Śliczna, bezpiecznie? – zapytał krótko brunet.

W oddali słychać było chichot i Laura od razu poznała, do kogo należy.

– Tak. I powiedz jej, niech się zamknie.

– Spakowałaś się?

– Tak.

– Dobra, podejdź pod drzwi – nakazał Jimmy i odłożył słuchawkę.

Sekundy później Laura usłyszała szperanie w zamku i po chwili zatrzask puścił.

– Mówiłem, żebyście zmienili zamki. – Chłopak wyszczerzył zęby, gapiąc się na dziewczynę.

– Idziemy. – Laura go zignorowała i zarzuciła plecak na ramię.

– Ale piękna, zostawisz otwarte? Otworzyć to nie problem, zamknąć, niestety, się nie da. Gdyby zamek był nowszy, zatrzasnąłby się, z tym nie ma szans.

– Nic się nie stanie – odparła zniecierpliwiona dziewczyna, bacznie zaglądając w stronę jezdni, czy nie nadjeżdża zagrożenie.

– Dobra, zaraz zadzwonię i postawię tu jakiegoś frajera; postoi do powrotu kogoś z twoich i przypilnuje.

– Ok, idziemy.

– Śliczna, ale jesteś pewna? – zapytał jeszcze chłopak.

– Tak, chodźmy już – mruknęła Laura, poprawiła plecak, po czym obejrzała się jeszcze w stronę korytarza i zamknęła za sobą drzwi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger miesiąc temu
    O zakończeniu już ci pisałam. Laura dała popis - brawo ona. Kiedy zdążyła się tak zmienić. Nie dawaj jej więcej alkoholu, bo demon z niej wychodzi i rani tych, których nie powinna. 🤣
    Szkoda, że ci wena wyparowała, bo poczytałabym dalej, o tych wszystkich kosmitach.
    Odzwierciedlenie patologii - trafione w punkt i opisane nadzwyczaj realnie. Piątal zielonka. 🙃
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Dzięki, kochana. Alkohol zmienia ludzi, ale ta torba to już szaleje i trzeba ją do psychiatry. A może to efekt uboczny tego, co się stało? Ludzie różnie reagują na bolesne przeżycia, interpretację zostawiam czytającym. Zakończenie takie miało być, zaplecze na ciąg dalszy; ale widzisz... Muszę czekać, bo na siłę pisać nie umiem. Na Lolu jest kilka części z dwójki, ale może nie ryzykuj.🤣 Buźka.😘
  • Vee miesiąc temu
    ZielonoMi Nie dość, że masz taką wierną czytelniczkę, to jeszcze wymyśliła Ci urocze pseudo, Zielonko! Piękne zwieńczenie cyklu :D
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Vee 😘😘
  • Joan Tiger miesiąc temu
    Vee, dziękuję za miłe słowa w stosunku do mojej osoby. 😊

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania