Zacząć wszystko od nowa - 1

Twoja miłość przywróciła mnie do życia, życia

Ze śpiączki, oczekiwanie jest skończone

Twoja miłość przywróciła mnie do życia, życia

Ze śpiączki, jesteśmy ponownie kochankami tej nocy

Przywróciła do życia, przywróciła do życia, do życia

 

Obudź mnie, jeden dotyk a poczuję moje serce

Przywróć mnie do życia, do życia, albo umrę

Głosy wewnątrz były zbyt ciche

 

 

Głowa... Moja pieprzona głowa. Ten ból był nie do zniesienia. Dotknąłem ręką bolącego miejsca. Wyczułem bandaż, a czoło było zbyt gorące. Miałem temperaturę i to zajebiście wysoką.

 

- Halo! Jest tu ktoś?

 

Rozglądałem się po miejscu, w którym się znajdowałem. Stałem na zielonej trawie w śród pięknych złocistych drzew. Na nich siedziały różnokolorowe ptaki, których nigdy w życiu nie widziałem. Do tego ten piękny, kojący śpiew, który zmniejszał ból głowy. Ruszyłem w stronę śpiewu. Nigdzie nikogo nie było. Krajobraz robił się coraz piękniejszy, a trawa coraz zieleńsza. Widok zapierał dech w piersi. Gdzie ja byłem? Śpiew się nasilał, wiedziałem że jestem blisko osoby, która miała głos anioła.

 

Przystanąłem koło strumyku, w którym znajdowała się krystaliczna woda, a ryby wyskakiwały z wody odbijając swoimi łuskami promienie słońca, wywołując koło wody kolorową tęczę. Odwróciłem się od cudownego widoku i spojrzałem na postać, z której z ust wydobywał się ten przepiękny głos. Siedziała na skale, zwrócona do mnie plecami. Jej piękne jasne włosy były długie, kręcone i sięgały poza pas. Ubrana była w białą, zwiewną sukienkę sięgająca kostek. Stałem za nią i wsłuchiwałem się w jej głos. Był bardzo hipnotyzujący i przez pewien czas nie mogłem się ruszyć.

 

Kiedy kobieta skończyła śpiewać, wstała ze skały i z wielkim uśmiechem odwróciła się w moją stronę. Była taka piękna. Jej jasna karnacja pasowała do jej blond włosów i jasnych oczu. Doskonale znałem tą kobietę. Odwzajemniłem jej uśmiech, lecz w głębi siebie czułem strach. Jeśli ona nie żyła, to ja w takim razie umarłem. Przecież nie od tak widzi się zmarłych. Zawsze jakiś powód musiał być. Kobieta wyciągnęła do mnie dłoń, którą wziąłem w swoją. Przyciągnąłem ją do siebie i wtulałem się w nią jak mały chłopczyk, którym byłem dawno temu. Łzy pojawiły się na mojej twarzy nie wiadomo kiedy.

 

- Synku, nie płacz - głaskała mnie po głowie i mocno przytulała. Była taka prawdziwa i taka czuła.

 

- Mamo, tak bardzo mi ciebie brakowało - nie chciałem się od niej oderwać, bo bałem się, że zniknie.

 

- Och kochanie, mi ciebie też - odsunęła się ode mnie, ale nie puściła mojej dłoni, tylko trzymała ją mocno - Jednak jestem dumna z ciebie. Wyrosłeś na przystojnego mężczyznę - miała łzy w oczach.

 

- Czy to sen mamo? - ostatnio nie wiedziałem co się ze mną działo. Czułem i słyszałem wszystko, ale nie mogłem otworzyć oczu, ani się odezwać.

 

- To nie sen kochanie. Znajdujesz się w ogrodzie niebios.

 

- Czyli jednak umarłem? - nie mogłem się z tym pogodzić. Tam na ziemi czekała na mnie moja ukochana Martina i moje nie narodzone jeszcze dziecko. Nie mogłem ich zostawić. Tak bardzo chciałem żyć jak nigdy.

 

- Nie synku. Jeszcze nie nadszedł twój czas - podeszliśmy do strumyku - Spójrz - przejechała dłonią po wodzie, a na niej ukazała się płacząca i krzycząca Martina. Ja leżałem na łóżku, a lekarze walczyli o przywrócenie mi życia.

 

- Uratują mnie? Powiedz, że tak?

 

- Oczywiście, że tak. Lecz pamiętaj, że wracając do świata żywych, stoczysz walkę sam ze sobą i nie próbuj odtrącać od siebie ludzi, którzy ciebie kochają. Masz wspaniałą kobietą i będziesz miał cudownego synka. Nie skrzywdź tej dziewczyny przez swój długi powrót do normalnego życia - jasność słońca zanikała, a wraz z nim mama.

 

- Mamo! Nie odchodź, poczekaj! Mam tyle pytań - jednak jasność stawała się ciemnością.

 

- Synku, pamiętaj co ci powiedziałam. Nie odtrącaj jej, a wszystko będzie dobrze. Kocham ci... - jej głos zanikł, a mnie spowiła ciemność. Usłyszałem znajome głosy lekarzy i głos osoby, który tak bardzo kochałem. Martina krzyczała i płakała.

 

- Kurwa Ax! Nie rób mi tego. Ty pieprzony dupku! - moja waleczna kobietka, nigdy się nie poddaje . Ostatnie słowa wypowiedziane przez nią dały mi nadzieję i potwierdzenie słów mamy - Twoje serce jak i moje, należą do siebie. Wróć do mnie! - czułem jej ciepłą dłoń na moim sercu. Jednak nie zaczęło bić. Co się do cholery działo, ja miałem żyć. Słyszałem jak wyprowadzali Martinę, a nawet widziałem. Stałem sam przed sobą i patrzyłem jak lekarze się poddają, a mojego aniołka zalewały łzy.

 

- Mamo! Przecież mówiłaś, że będę żył! - krzyczałem jak opętany. Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. To był mój tata. Jednak on nie żył.

 

- Synu, musisz sam wrócić do ciała i to natychmiast. Inaczej umrzesz. My z mamą ciebie obserwujemy i kochamy. Wracaj do życia chłopcze - powiedział i znikł.

 

Tyle dziwnych rzeczy działo się w okół mnie, że nie wiedziałem co jest rzeczywistością, a co jawą.

 

Martina szarpała się z Henrym, który ją trzymał w ramionach i uspokajał. Lekarze patrzyli po sobie.

 

- Godzina zgonu - spojrzał na zegarek - 21:22 - wtedy Martina wyrwała się z uścisku Henriego i rzuciła się na mnie, waląc mnie pięściami w serce.

 

- Ty cholerny gnojku, nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie i naszego dziecka. Proszę cię - patrzyła na lekarzy - Reanimujcie go raz jeszcze.

 

- Przykro mi Martina, Axel nie żyje.

 

- Kurwa Jonathan zrób to raz jeszcze, czy ja tak o wiele proszę - łzy spływały jej po twarzy. Tak bardzo chciałem je zmazać z twarzy. Podszedłem do niej i pragnąłem jej dotknąć, poczuć smak jej ust. Nachyliłem się, by ją pocałować, byłem już tak blisko, by musnąć jej usta i wtedy poczułem kolejny wstrząs, który pociągnął mnie w tą cholerną otchłań ciemności. Otworzyłem oczy.

 

MARTINA

 

- Kurwa Jonathan zrób to raz jeszcze, czy ja tak o wiele proszę - błagałam go, czułam się jak lwica walcząca o wszystko co jest dla niej ważne.

 

- Dobrze, ale tylko raz - podszedł do aparatury.

 

- Jonathan, to nic nie da. On jest martwy od dziesięciu minut - jeden z lekarzy się odezwał.

 

- Człowieku, zamknij się - warknęłam na faceta w białym fartuchu.

 

Stałam i czekałam na cud. Nagle poczułam zimne powietrze na przeciwko mnie. Czułam jak robi się bardziej zimniej. Tak jak się szybko pojawiło tak znikło. Jonathan włączył defibrylator na największą moc i przyłożył do klatki piersiowej. Jeden wstrząs, a akcja serca została przywrócona. Wszyscy zebrani stanęli w szoku.

 

- Dawać szybko kroplówki! - jeden z nich krzyknął rozkazując do jednej z pielęgniarek.

 

- Miałaś rację Martino. Dzięki tobie Axel wrócił do świata żywych - spojrzałam na mężczyznę, którego kochałam całym sercem i który patrzył się na mnie. Podeszłam do niego i złapałam za rękę, którą on lekko ścisnął.

 

- Nigdy więcej mnie zostawiaj Ax - płakałam, ale tym razem z radości.

 

Lekarze poprosili mnie bym na jakąś godzinę wyszła i ochłonęła. Musieli przebadać Axa i sprawdzić jak funkcjonowała jego ciało po tak długim zatrzymaniu funkcji życiowych. Oczywiście opuszczając salę musiałam usiąść na wózku, którym do mojej sali zawiózł mnie Jonathan.

 

- Nawet nie wiesz jak ja bardzo ci dziękuje, że zaryzykowałeś.

 

- To wszystko dzięki twojej determinacji i umiejętności przekonywania - zaśmiał się.

 

- Tylko ty byłeś skłonny, by mnie posłuchać. Jeszcze raz ci dziękuje. Uratowałeś jego jak i nasze życie - dotknęłam dłonią jeszcze płaskiego brzucha.

 

- Teraz mam nadzieję, że będzie już lepiej - uśmiechnął się ponownie i zostawił mnie samą.

 

Też miałam taką nadzieję, że po przywróceniu Axelowi życia, będzie z dnia na dzień coraz lepiej i nie długo będziemy mogli wrócić do domu i zacząć wszystko od nowa.

 

Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że ta droga, którą zaczynaliśmy, będzie aż tak cholernie trudna do przebycia.

 

 

Jak podoba się wam pierwszy rozdział?

 

Jednak Ax żyje, ale czy to życie będzie tak wspaniałe jakby ona i on chcieli?

 

Okaże się.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Rosa 11.11.2015
    Zaparło mi dech w momencie jak lekarz przeczytał godzinę zgonu! Trzymałam za niego kciuki...:) Ładnie napisane, będę śledzić kolejne cześci :) Jedynie przekleństwa mi troszkę przeszkadzają. Zawsze można je czymś innym zastąpić, łagodniejszym :) 5
  • kesi 11.11.2015
    Czasami mnie ponosi. Więc przepraszam za wulgaryzm.
  • Holly2004 11.11.2015
    Boże, znowu ryczę! Piszesz naprawdę poruszająco :) 5
  • De Lenire* 11.11.2015
    Podoba mi się .... a zwłaszcza te rozmowy ze zmarłymi rodzicami. Pięknie napisane. Będę czytać dalej. Czekam na next rozdziały. Pozdrawiam 5
  • Szalona123 11.11.2015
    Fantastyczne! Niesamowite! Mam nadzieję że.niedługo nastepną napiszesz część bo umrę :) to jest genialne! :D :)
  • kesi 11.11.2015
    Rozdział jutro. Dziękuję wam za tak miłe komentarze.
  • Holly2004 12.11.2015
    Jej! Nie mogę się doczekać! :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania