Poprzednie częściZacząć wszystko od nowa - 1

Zacząć wszystko od nowa - 4

nie chcę dojść do wniosku

Że ty i ja jesteśmy iluzją

Bo to byłoby coś, czego jak sądzę, nie zniosłabym bardzo dobrze

 

 

 

MARTINA

 

Obudziłam się jak słońce wschodziło na pięknym i błękitnym niebie. Dzień zapowiadał się słonecznie i przede wszystkim ciepłym piątkiem. Miałam zamiar zabrać Axa na spacer po ogrodzie. Po wczorajszej rozmowie samopoczucie troszeczkę polepszyło mi się. Wierzyłam Axelowi w to co mi powiedział, jednak obawiałam się, że to wszystko może okazać się prawdą.

 

Po cichu i bezszelestnie wstałam z łóżka. Spojrzałam na mężczyznę, który skradł mi serce. Spał taki spokojny i nie pochłonięty żadnymi problemami. Wpadłam do pokoju, w którym wcześniej spałam i zażyłam szybkiego, odświeżającego prysznica. Zrobiłam makijaż i wybrałam najbardziej elegantsze ubrania. Założyłam na siebie czarne spodnie z lejącego materiału, czerwoną bluzkę na guziczki z nie za dużym dekoltem i czerwone szpilki na wysokim obcasie. Włosy uczesałam starannie i zostawiłam je rozpuszczone. Pasma ułożyły się w piękne fale. Spojrzałam na swoje odbicie i sama siebie pochwaliłam za tak profesjonalny wygląd. Zeszłam na dół i zadzwoniłam do Henriego, by jak najszybciej przyszedł do kuchni. Zaparzyłam w dzbanku kawę i nalałam ciemną ciecz do dwóch białych filiżanek. Gdy skończyłam wszedł Henry.

 

- Dzień dobry Martino. Coś się stało, coś z Axelem? - ziajał, jakby przebiegł maraton.

 

- Witaj. Nic się nie stało. Mam do ciebie prośbę.

 

- W czym mogę ci pomóc?

 

- Potrzebuję wyjść, a nie chcę by Ax został sam.

 

- Oczywiście, że się nim zajmę. Potrzebujesz samochodu?

 

- Nie, wezmę któryś z garażu - uśmiechnęłam się. Mogłam chociaż przez jakiś czas cieszyć się skarbami Axa.

 

- Tylko uważaj i proszę cię, byś jechała ostrożnie - podstawiłam mu kawę, którą wziął do ręki i upił trochę.

 

- Będę ostrożna. Ale mam jeszcze jedną prośbę - spojrzał się na mnie z zaciekawieniem - Podaj mi adres Carli.

 

- Chcesz do niej jechać? - pokiwałam potwierdzająco głową - W twoim stanie? Nie ma takiej możliwości.

 

- No weź, nie bądź taki - podeszłam do niego bliżej.

 

- Po co chcesz do niej jechać? - czułam się jak na przesłuchaniu u taty, kiedy byłam mała i coś źle zrobiłam.

 

- Muszę sobie z nią coś wyjaśnić.

 

- Chodzi ci o jej ciąże?

 

- Dokładnie. To podasz mi czy mam zrobić rozpierdasz w domu? - zrobiłam poważną i groźną minę.

 

- Z tobą nie da się wytrzymać - zaśmiał się - Współczuję Axelowi - pacnęłam go ramię.

 

- Solidarność męskich plemników - napisał mi na kartce adres Carli - Tylko nic nie mów ... - głośne wołanie Axela przerwało mi.

 

- Nie martw się, a teraz jedź już. Powiem, że pojechałaś po kilka rzeczy do domu - puścił mi oczko i poszedł na górę.

 

Stanęłam i zastanawiałam się jaki wóz wybrać. Audi, Mercedesa, Bmw, Porsche czy bardziej spokojniejszego volkswagena. Zdecydowałam, że jednak pojadę Audi. Pasowała kolorystycznie do moich spodni jak i kurtki. Był czarny, a jego czystość aż lśniła. Otworzyłam drzwiczki i wsiadłam do środka. Uchyliłam okno i oczywiście włączyłam muzykę z radia na full. Leciał właśnie kawałek Rihanny - I want love.

 

Chcę miłości

A nie więcej bólu

Chcę słyszeć ciebie mówiącego me imię

Chcę baśni

A nie deszczu

Jestem gotowa

Czy czujesz to samo?

 

Włączyłam silnik i wyjechałam z garażu. Odkręciłam radio jeszcze głośniej i wyjechałam na ulicę. Droga do Carli zajęła mi pół godziny. Stanęłam przed budynkiem. Był szary i zniszczony tak jak i ona. Zaparkowałam samochód i wysiadłam. Grupka młodych chłopaków przechodziła koło mnie i zaczęła pogwizdywać na mój widok. Zrobiło mi się miło i taka drobna głupota, napędziła mnie jeszcze bardziej pozytywniej na walkę z dmuchaną lalą. Przeszłam na drugą stronę ulicy i nacisnęłam na domofon z jej nazwiskiem. Nikt nie odbierał, spojrzałam na górę, ale przez okno też nikt nie wyglądał. Wróciłam się do wozu z zamiarem poczekania na nią.

 

Siedziałam już dobrą godzinę, kiedy zauważyłam wychodzącego Liama z bramy Carli. Schyliłam się, by mnie nie zauważył, ale kontem oka obserwowałam go. Po krótkiej chwili dołączyła do niego dmuchana lala. Obydwoje się zaśmiewali i szli w kierunku samochodu Liama.

 

Że ja wcześniej nie zauważyłam jego samochodu. Musiałam pogadać z Henrym, by się czegoś dowiedział na temat tej dwójki. Słowa Axa się potwierdziły. To była zemsta Carli, ale ja jej na to nie pozwolę.

 

AXEL

 

Obudziłem się i chciałem przytulić się do Martiny, ale jej nie było. Miejsce po jej stronie było zimne. Nie było jej już spory czas. Zawołałem, bo myślałem, że jest w łazience, jednak nie wychodziła. Krzyknąłem głośniej. Ale mnie denerwowało moje chwilowe kalectwo. Nawet sam nie mogłem iść do łazienki.

 

- Czego się drzesz, stary? - do środka wszedł Henry. Co on tu robił?

 

- Gdzie ona jest?

 

- Pojechała do domu po kilka rzeczy. Zadzwoniła do mnie, bym się tobą zajął - klapnął na łóżku.

 

- Kiedy? - musiałem wszystko wiedzieć.

 

- Jakieś dziesięć minut temu. Tak to jest, jak się tyle śpi - zaśmiał się.

 

- Bujaj się. Lepiej zadzwoń do Carli i zorganizuj mi z nią spotkanie. Trzeba jak najszybciej to wyjaśnić.

 

- Już się tym zająłem. Musisz wiedzieć, że Carla trzyma się Liamem.

 

- Z niedoszłym mężem Martiny? - zrobiłem zaskoczoną minę.

 

- Dokładnie tym samym.

 

- To się dobrali jak w korcu maku.

 

- Dwóch naszych ludzi obserwuje tą dwójkę. Jutro mam dostać raport z przebiegu ich śledzenia.

 

- Jak zwykle dobrze się spisujesz, ale teraz pomóż mi dojść do kibla, bo zaraz się posikam - Henry wybuchnął śmiechem - Z czego się kurwa śmiejesz?

 

- Wybacz stary - uspokoił się.

 

Załatwiłem swoje potrzeby i Henry pomógł mi zejść na dół. Wypiłem kawę i przegryzłem kilka ciastek. Humor mi się trochę polepszył, chyba ze względu na cukier zawarty w ciastkach.

 

- Podaj mi telefon, zadzwonię do tej ździry - przyjaciel podał mi telefon. Wybrałem szybko jej numer. Po czterech sygnałach odebrała.

 

- Witaj kochanie - jej głos działał na mnie jak płachta na byka.

 

- Za te swoje brednie, które wygadujesz słono zapłacisz - franca się zaśmiała.

 

- Nie chcesz zobaczyć jak twoje dziecko się rozwija?

 

- Doskonale oboje wiemy, że to nie jest moje dziecko.

 

- Jesteś tego pewien? - jak ona mnie wkurwiała.

 

- Oczywiście.

 

- To przypomnij sobie lepiej ten wieczór przed wizytą u Dorianów - rozłączyła się.

 

Czyżbym miał zanik pamięci i coś mi wyleciało z głowy? Nie, nie dam się złapać w jej gierki.

 

- Henry, jedź do Carli i przywieź mi tu ją i lekarza.

 

- A co ty chcesz zrobić?

 

- Padania DNA. Nie pozwolę sobą dalej manipulować. Ona za wszystko mi zapłaci.

 

- Dobra, zadzwonię do Luka i każę mu ją przywieść, a Adamowi lekarza.

 

- Dzięki stary - przegryzłem jeszcze kilka ciastek.

 

Nie pozwolę sobą pomiatać i niszczyć mojego związku. Czas końca zbliżał się nieubłaganie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szalona123 14.11.2015
    Cudowne! Cieszę się że udało ci się dodać jeszcze dzisiaj tą część :D Pozdrawiam serdecznie :P
  • Luna 14.11.2015
    Ciastka zawsze są dobre :D
  • Holly2004 15.11.2015
    Jak zawsze 5, pozdrawiam i życzę weny :)
  • kesi 15.11.2015
    Nie dziękuje, by nie zapeszyć :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania