Poprzednie częściZacząć wszystko od nowa - 1

Zacząć wszystko od nowa - rozdział 21

ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY

 

Powiedziałam, że jesteś wszystkim, o czym myślę, kochanie

Powiedziałam, że obiecałam nigdy nie zakochać się w kimś innym

Jesteś wszystkim, o czym myślę, wychwalam Boga

Za zesłanie mi twojej miłości, cenię każdy uścisk

Naprawdę cię kocham

 

 

 

MARTINA

 

Jednak lekarz pozwolił mi wrócić do domu. Obawiał się dość długiej podróży do Nowego Jorku i czy przez to mój poród nie zostanie przyśpieszony. Nie ukrywam, że Ming mnie przestraszył i bałam się, że dzieciom coś może się przydarzyć, ale mama z tatą uspokoili mnie, bo Ax załatwił nam prywatny przelot z całą obsługą medyczną, więc mogłam wracać w końcu bezpiecznie do domu.

 

Rano zadzwonił do mnie Axel i przeprosił mnie, że nie będzie czekał na nas w domu, gdyż musi wyjechać do Sydney na jakąś konferencję z nowym klientem. Byłam zła, że mój mężczyzna ponownie zostawia mnie samą. Przepraszał mnie i ubolewał nad tym, że zamiast czekać na mnie z pyszną kolacją to będę siedziała sama z rodzicami w czterech ścianach. Postanowiłam, że jednak wolałabym pojechać do swojego rodzinnego domu i tam poczekać na powrót mojego ukochanego narzeczonego.

 

Rozumiałam Axa, że miał dużo zaległości w biznesie przez mój wypadek, dlatego nie mogłam pozwolić na to, by czuł się w jakiś sposób winny za to, że jestem sama. Wiedziałam, że firmę, którą sam stworzył jest dla niego jak dziecko i bez niej nie mógłby normalnie funkcjonować. Musiałam być tym razem teraz ja cierpliwa i czekać na powrót ojca moich dzieci.

 

Do wyjazdu mieliśmy jeszcze trzy godziny i poprosiłam tatę, by poszedł ze mną na spacer. Oczywiście, nie zgodził się abym sama przez park przeszła. Ach ten mój tatulek kochany, nadal troszczył się o mnie jakbym była małą dziewczynką i nie mogła niczego zrobić sama. Przyprowadził mi wózek i kazał mi na nim usiąść. Zrobiłam urażoną minę, ale nie mogłam stracić ostatniej możliwości, by obejrzeć park. Usadowiłam się wygodnie na mini pojeździe. Tato z uśmiechem na twarzy pchał wózek z moją zawartością.

 

- Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek moją ukochaną córeczkę będę woził w wózku - zaśmiał się radośnie, sprowadzając wzrok wszystkich ludzi na nas.

 

- Bardzo zabawne, ale muszę przyznać, że wygodnie - tata nachylił się i ucałował mnie w głowę.

 

- Kocham cię mój piękny aniołku - już dawno nie mówił mi takich słów.

 

- Ja ciebie też mój tatulku - usłyszałam jedynie ciche westchnienie mojego rodzica.

 

Wyjechaliśmy na drogę prowadzoną do parku. Już sam jego początek zapierał dech w piersi. Różnokolorowe drzewa zdobiły alejki, które rozchodziły się w różne strony. Trawniki były równo przystrzyżone i bardzo zielone, na których rosły przepiękne kwiaty. Ich zapach cudownie drażnił moje nozdrza. Żałowałam, że w Nowym Jorku nie był tak przepięknego parku, bo byłabym z dziećmi tam chyba codziennie i upajała się jego pięknością i oryginalnością. Do tego ten cudowny śpiew ptaków, który odbijał się echem wokół nas. Człowiek mógł w takim miejscu odpocząć, zebrać myśli, a nie jedna osoba uświadomić sobie wiele poważnych spraw, jak i rozwiązać problemy, który gryzły od środka. To była jak terapia ciszą i spokojem, a śpiew ptaków dodawał większego ukojenia na duszy.

 

- Domyślam się córeczko, że jesteś zachwycona? - przerwał mi tato moje myśli.

 

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Tu jest tak ... Magicznie i tak wspaniale - nie wiedziałam jakich słów użyć, by opisać swoje odczucie w danym momencie.

 

- Axel miał rację, że spodoba ci się tu. On naprawdę bardzo ciebie kocha, córeczko - nie spodziewałam się takich słów po moim ojcu, a zwłaszcza, że on zacznie taką rozmowę zemną.

 

- Wiem tato i ja jego również. Wiele poświecił dla mnie po tym okropnym wypadku. Uratował mi życie i do końca życia będę mu wdzięczna. Przeze mnie poświęcił swoją firmę, a teraz musi ją ratować i zdobywać nowych klientów - tato spojrzał się na mnie w jakiś dziwny sposób, ale nie chciałam w jakiś sposób tej cudownej chwili komplikować. Postanowiłam pogadać o tym z tatą jak wrócimy do domu.

 

Niestety, nasz czas się skończył i musieliśmy wrócić po rzeczy i dojechać do lotniska. Mama nie opuszczał mnie na krok i co chwilę pytała się mnie w samolocie jak się czuję i czy niczego nie potrzebuje. Na dodatek, że lekarz z dwoma pielęgniarkami latali koło mnie jakbym była ze szkła, to jeszcze mama dobijała mnie swoją opiekuńczością. Rozumiałam, że martwiła się o mnie, ale przecież nie byłam złotym jajkiem, z którego nie można spuścić oka na jakiś czas. Dobijało mnie to bardzo, bo ile człowiek wytrzyma takiego naskakiwania. Położyłam się na łóżku i spróbowałam się przespać, by jak najszybciej cała ta podróż minęła. Dzieciaczki dawały mi coraz bardziej w kość i kopały ze zdwojoną siłą. Żebra mnie bolały, ale jeszcze dwa miesiące i mój brzuch będzie miał spokój. Nie sądziłam, że noszenie dwójki szalejących szkrabów jest, aż tak bolesne. Jednak ból szybko szło zapomnieć przy ruchach dzieci, kiedy można było zobaczyć jak brzuch się rusza, jak kawałek nóżki wystawało z pod mojej skóry. Wtedy łzy napływały mi do oczu i uśmiechałam się ze szczęścia.

 

Im bliżej było rozwiązania, tym bardziej nie mogłam się doczekać, kiedy wezmę i przytulę moje wyczekiwane skarby. Czułam się taka szczęśliwa i dziękowałam Bogu, że nie zabrał mi dzieci do siebie, bo wtedy nie miałabym po co wracać do świata żywych. Jednak stworzyciel miał widocznie inne plany i uratował nas. Żyjemy i naprawdę czujemy się kochani.

 

Nie wiem kiedy zasnęłam, ale wydawało mi się, że trwało to sekundę, kiedy obudził mnie tata i powiedział, że za pół godziny lądujemy. Ucieszyłam się, że w końcu będę miała trochę spokoju i będę mogła odizolować się troszkę od mamy, która mogłaby mnie zagłaskać na śmierć to swoją troskliwością.

 

Z lotniska miał nas odebrać Henry. Ucieszyłam się na to spotkanie i miałam nadzieję, że dowiem się czegoś o Axelu. Jednak domyśliłam się, że przecież nic mi nie powie, w końcu Ax był jego szefem.

 

Wylądowaliśmy i mogłam stąpać normalnie po ziemi, jak całkowicie sprawna kobieta z ogromnym brzuchem. Toczyłam się wolniej niż zawsze, ale to ja sama o własnych siłach kroczyłam w stronę wyjścia z lotniska. Henry stał przy wyjściu i kiedy zobaczył mnie i uśmiechnął się. Cholera, on potrafił się szczerze uśmiechać. Taki widok należał do rzadkości. Ruszył w moją stronę i widać było ten jego dobrze zbudowany zarys sylwetki. Miał na sobie bluzę i kurtkę skórzaną, do tego opinające dżinsy i czarne sportowe obuwie. Był dobrze po czterdziestce, ale jak na swój wiek wyglądał bardzo dobrze. Zwróciłam chwilową uwagę na kobiety, które pożerały go wzrokiem. Jednak on w ogóle nie zwracał na to uwagi. Jedynie mogłam domyślać się jak wielki nadal nosił w sobie ból, a jego cierpienie po stracie żony i synka nadal w nim tkwił. I pomyśleć, że mój Ax mógł nie dawno czuć to samo co Henry czuł i czuje przez te wszystkie lata, ale przeznaczenie napisało nam inny scenariusz.

 

- Witam Martina - podszedł do mnie i uścisnął mocno.

 

- Chcesz wycisnąć ze mnie moje kruszynki? - powiedziałam, uśmiechając się do przyjaciela mojego mężczyzny.

 

- Tak się cieszę, że jesteś cała. Nawet nie wiesz jak my wszyscy się martwiliśmy. Najgorzej było z Adamem.

 

- A co z nim? - martwiłam się o niego, ale nawet nie pomyślałam, by się z nim skontaktować i porozmawiać.

 

- Jeszcze nie widziałem go takiego roztrzęsionego. Ale kiedy dowiedział się, że odzyskałaś przytomność, wszystko z niego uszło i teraz zrobił się taki dziwny i jakiś daleki.

 

- Porozmawiam z nim. Dobry z niego chłopak.

 

- Będę ci wdzięczny, bo naprawdę szkoda chłopa. Ale powiedz mi lepiej jak się czujesz?

 

- Teraz już dobrze, Henry.

 

- Witam państwa - Henry zwrócił się w stronę moich uradowanych rodziców.

 

O niczym więcej nie rozmawiałam z Henrym w drodze do domu. Nie miała sensu rozmowa przy rodzicach, bo zaraz by się dopytywali o co chodzi, a ja nie chciałam tego. Henry był trochę zawiedziony, że nie chciałam wrócić do domu Axa, ale zrozumiał mnie doskonale. Dojechaliśmy do domu rodzinnego w miarę miłej atmosferze, bo jedynie tato rozmawiał z Henrym o jakiś gonitwach konnych i wynikach meczów. Nigdy się tym nie interesowałam, a tym bardziej mamę, więc siedziałyśmy cicho na tyle samochodu. Mężczyźni wypakowali i zanieśli bagaże do domu. Mama zrobiła kawę i herbatę, a ja wpadłam w zawartość lodówki. Byłam tak głodna, że jadłam wszystko co mi wpadło pod rękę. Mama na mój widok śmiała się i mówiła, że ona tak samo miała ze mną. Nie wiedziałam czy chciała mnie pocieszyć czy uspokoić, ale ja nie zwróciłam na to jakieś większej uwagi i wróciłam dalej do pałaszowania zawartości lodówki. Najbardziej smakowały mi parówki z dżemem wiśniowym i tost z sałatką śledziową do tego. W normalnym trybie życia, nie zrobiłabym takiej mieszaniny, bo prędzej bym zwymiotowała.

 

Pomogłam mamie przygotować kolację, na której oczywiście został Henry. Wieczór minął nam na żartach i wygłupach. Już dawno nie czułam się tak dobrze. Jednak smutno było mi, że Axel był daleko ode mnie. Brakowało mi jego obecności, jego czułości i opiekuńczości. Potrzebowałam go teraz najbardziej, ale rozumiałam, że bywały też takie sprawy, w których Ax musiał mnie opuścić na kilka dni. Ja jednak postanowiłam sobie, że zajmę się swoim studiem i zatrudnię adwokata, by pomógł mi chociaż jakąś sumę odzyskać z utraconej firmy. Bałam się za to, że Liam będzie chciał ponownie zemścić się na mnie. Przecież ja tak naprawdę nie wiedziałam co się z nim stało. Nie wiedziałam czy jest na wolności czy gdzieś jest zamknięty. Tego również musiałam się dowiedzieć. Kolejny raz dzisiejszego dnia moje myśli zostały przerwane. Podniosłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Oczywiście to był kochany Ax.

 

- Witaj kochanie - powiedziałam zaraz po odebraniu.

 

- Witaj mój słodki aniołku. Jak minęła podróż, dobrze się czujesz, nic ci nie dolega, dbali o ciebie...? - pytania padały jedno po drugim.

 

- Kochanie, stop - zapadła cisza po drugiej stronie - Nakręciłeś się jak katarynka. Nie martw się, wszystko jest w porządku. Ja i dzieci mamy się wyśmienicie, jedynie brakuje nam ciebie. Tęsknimy za tobą i bardzo mocno ciebie kochamy - naprawdę brakowało mi go tak bardzo.

 

- Wiem skarbie, ale muszę tu pobyć jeszcze przynajmniej tydzień. Przepraszam, że tak wyszło. Nawet nie wiesz jak bardzo jest mi źle, że nie mogę być teraz przy tobie i masować ci pleców i twoich zbolałych stóp, które tak uwielbiam dotykać - na samą myśl, przyjemny dreszcz przeszedł mnie przez ciało. Nawet przez telefon potrafił mnie rozpalić.

 

- Ax, tydzień minie szybko. Najważniejsze żebyś załatwił swoje sprawy tak jak należy, a o mnie się nie martw, bo jestem u rodziców - usłyszałam ciche westchnienie.

 

- A czemu nie w naszym domu?

 

- Bo tam czuję się dobrze tylko z tobą.

 

- Czyżby? - jego głos zrobił się bardziej ochrypły.

 

- Oczywiście. Przecież każdy kąt przypomina mi nasze szaleństwa - wyraźnie usłyszałam jak przełknął ślinę - A ja wolę te chwilę rozpamiętywać z tobą, a nie w obecności rodziców - zaśmiał się.

 

- Jak tak będziesz mówiła, to wsiądę w samolot i przylecę, bo już na twoje słowa robię się twardy i tak bardzo spragniony - moje policzki zrobiły się chyba czerwone, bo zaczęły mnie piec.

 

- Nie obiecuj kochanie, bo tylko ochoty mi narobisz, a wiesz, że kobietą w ciąży się nie odmawia.

 

- No to mnie teraz zastrzeliłaś. Maleńka moja, muszę kończyć, bo mam za chwilę spotkanie. Pamiętaj, że ciebie i dzieci bardzo kocham, a jak wrócę to już nigdy ciebie nie opuszczę - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Ax się rozłączył.

 

Ostatnie słowa wypowiedział w sposób poddenerwowany. Nie podobało mi się. Do pokoju wskoczyła mama i powiedziała, bym szybko zeszła na dół do salony. Zrobiłam tak jak chciał, gdyż jej zachowanie wskazywało na przeżyty szok. Weszłam do salonu, w którym był włączony telewizor i leciały wiadomości. Stanęłam i usłyszałam nazwisko Liama. Nogi się pode mną ugięły i usiadłam szybko koło taty.

 

- Dziś po południu, koło nowo wybudowanej fabryki mięsnej, znaleziono zakopane zwłoki, które były w stanie masakrycznym i trudne do rozpoznania. Jedynie wyniki badań DNA mogą potwierdzić czy to ciała Liama Hamsworth'a, który jest poszukiwany przez rodzinę jak i policję w sprawię wypadku i podpalenia firmy panny Martiny Dorian, która jest narzeczoną słynnego i jednego z najbogatszych ludzi w Nowym Jorku, Axela Andersona.... - wstałam i ruszyłam do wyjścia, zakładając na siebie grubą kurtkę i wyszłam z domu do ogrodu.

 

To co usłyszałam jakoś mnie z szokowało. Nigdy nikomu nie życzyłam śmierci, a Liam powinien się leczyć, bo to choroba psychiczna go zniszczyła i ja z pewnością dodałam do tego swoje pięć centów. Zastanawiało mnie, kto mógł dopuścić się do takiego makabrycznego morderstwa. Miałam nadzieję, że mój ojciec, ani Ax nie mieli z tym nic wspólnego, bo inaczej bym nie przeżyła, gdyby któregoś z nich zatrzymała policja.

 

- Skarbie, wszystko w porządku? - dołączył do mnie mój tata.

 

- Nie wiem tato. Boję się, że ty lub Ax macie coś z tym wspólnego.

 

- Aniołku, przecież wiesz, że ja się takimi rzeczami nie zajmuję, a Ax przecież był cały czas z tobą, a teraz jest w Sydney - w jakiś sposób mnie uspokoił. Przytuliłam się do tatki i rozpłakałam się.

 

- Już spokojnie córeczko. Wszystko będzie dobrze - mówił do mnie z taka czułością ojcowską i głaskał mnie po głowie.

 

- Dlaczego moje i Axela życie jest takiego pogmatwane? Czy my nie możemy żyć szczęśliwie jak wy? - tato ucałował mnie w czoło i doprowadził do bujanej ławki.

 

- Poczekaj aniołku, zaraz wrócę - odszedł na chwilę, by powrócić z kocem i dwoma kubkami gorącego kakao. Z lekkim uśmiechem przyjęłam kubek, który ogrzewał moje zmarznięte dłonie. Była wczesna jesień i jak na początek października było naprawdę zimno. Otuliliśmy się z tata kocem, a ja oparłam głowę na jego ramieniu, popijając napój mleczny, który tak bardzo uwielbiałam. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy mój rodzic przemówił.

 

- Aniołku, ja z twoją mamą nie mieliśmy też życia usłanego różami. Jak wiesz, byłem tak jak Ax gangsterem i tak jak i on, robiłem wiele dobrego. Zajmowałem się likwidowaniem złych ludzi, którzy próbowali skrzywdzić dzieci itp. Kiedy poznałem twoją mamę, pracowałem w szkolę i byłem jej nauczycielem. Zakochałem się w Amandzie od pierwszego wejrzenia i nie mogłem utrzymać się od niej z daleka. Jednak po jakimś czasie odszedłem od twojej matki, która była w ciąży. Nie wybaczę sobie tego, ale nie miałem innego wyjścia, bo ludzie z innej mafii grozili mi, a ja przecież nie mogłem pozwolić, by mojej ukochanej Ami stała się krzywda. Mama twoja dowiedziała się, że nie żyję i wtedy przeze mnie straciła nasze pierwsze dziecko - słuchałam tego co opowiadał mi tata i nie wierzyłam co on mówił.

 

Jak można było zrobić coś tak okrutnego osobie, którą się kochało ponad wszystko. Jednak dalsze opowiadanie ukazało mojego ojca jako tchórza i bardzo upartego faceta. Ale kiedy powiedział mi, że mamę porwano i później postrzelono, zamarłam. Nigdy żadne z nich mi nie opowiadało o swojej miłości i swoich problemach życiowych. Myślałam, że byli jak w miarę normalna para, a tu taki szok.

 

- Ale kiedy dowiedziałem się, że moje dziecko jest chore na białaczkę, byłem wściekły na twoją matkę, że tak późno mi o tym powiedziała. Poza tym byłem cholernie zazdrosny o jej faceta, ale ostatnia noc spędzona przed powrotem do Nowego Jorku, pokazała mi, że jednak ja i Amanda kochamy się bardzo i postanowiliśmy sobie dać ostatnią szansę i ta szansa trwa do dziś. Zobaczysz córeczko, że wasze życie w którymś momencie zatrzyma się, by zmienić tor i wrócić na właściwą drogę. Wtedy będziecie naprawdę szczęśliwi jak ja z twoją mamą. Wy siebie potrzebujecie i kochacie siebie tak bardzo, że zazdroszczę wam czasami tego młodego wieku - uśmiechnęłam się i szturchnęłam ojca w bok, ocierając z twarzy łzy. Wiedziałam, że jednak nadejdzie ten upragniony dzień szczęścia i miłości w naszej rodzinie, którą stworzymy po narodzinach naszych bliźniaków. Historia moich rodziców uświadomiła mi, że warto walczyć i ubiegać się o własne szczęście i miłość. A ja zmierzałam uchronić nas od wszelkiego zła.

 

 

Długo mnie nie było, ale za to odwdzięczam się najdłuższym rozdziałem jaki w tej serii napisałam. Ponad 2500 słów napisanych w ciągu 2, 5 godziny to jak dla mnie wyczyn totalny.

Nie będę wam pisać kiedy kolejny rozdział, bo nie wiem.

 

Za dużo się w moim życiu dzieje i nie miałam głowy na skupieniu się nad nowym rozdziałem.

 

Jednak pochwalę się wam, że za sześć miesięcy zostanę po raz drugi mamą :-)

 

Pozdrawiam i mam nadzieję, że rozdział się spodobał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ewcia:D 06.03.2016
    Gratulacje! :) a rozdział... Właśnie zauważyłam, że jest długi, a może tylko mi tak się wydaje :D bardzo ciekawy rozdział i czekam na więcej :)
  • kesi 07.03.2016
    Dziękuję. Rozdział wyszedł mi długi, aż sama byłam w szoku :-) Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania