Poprzednie częściZacząć wszystko od nowa - 1

Zacząć wszystko od nowa - 11

W końcu wielka pani, pofatygowała się do L.A. Najwyższy czas, nie sądzisz? Teraz będziesz tańczyć tak, jak ja ci zagram. Jeśli popełnisz chociażby najdrobniejszy błąd, pożałujesz suko.

 

Jeszcze mnie nie znasz, a uwierz, że bywam potworem i takie wywłoki jak ty, niszczę. Jak mogłem kochać takie coś, jak ty.

 

Jutro masz się ze mną spotkać, bo inaczej zginiesz. Ty i twój bachor.

 

Jutro wyśle namiary miejsca.

 

Nie próbuj zgłaszać mnie na policję. Jeśli to zrobisz, twój frajer zginie...

 

- Nie daruje mu! - chodziłam nerwowo po pokoju.

 

- Martina, musisz się uspokoić. Nie można w to wierzyć. Policja musi to zobaczyć - mój adwokat mówił to co powinnam zrobić - Groźby utratą życia są karalne i podlegają pod paragraf 190 kk, karze pieniężnej oraz pozbawienia wolności do lat dwóch - sądził, że to miało mnie uspokoić? Nic z tego. Ja wiedziałam co mam robić.

 

- Nie pójdę jeszcze na policję.

 

- Rozumiem, ale do sprawy jeden dzień został. Oczywiście jego maila wykorzystamy.

 

- To dobrze. Czyli jutro w południe widzimy się pod sądem.

 

- Tak.

 

- To do jutra.

 

- Tylko nie rób głupstw i nie idź na żadne spotkanie.

 

- Nie martw się - wyszłam zamykając drzwi za sobą.

 

Miałam nadzieję, że Liam nie odezwie się i nie będę musiała iść na żadne spotkanie. Nie byłam gotowa na to jeszcze. Jednak musiałam na wszelki wypadek się przyszykować. Jak najszybciej doszłam do samochodu i odjechałam w stronę domu wujka. Adam oczywiście jechał za mną, więc byłam spokojniejsza. Jednak Axel miał rację wysyłając ze mną swojego człowieka.

 

Zbliżałam się do świateł i chciałam zwolnić. Przeżyłam szok, bo hamulce w samochodzie nie działały. Deptałam z całych sił w pedał, jednak nie zwalniałam. Byłam spanikowana. Zapaliło się światło czerwone, nie wiedziałam co mam rozbić. Z przeciwnych stron ruszyły auta. Nic innego nie przyszło mi do głowy jak wcisnąć gaz do dechy. Modliłam się głośno, by mi i dziecku nic się nie stało. W ostatniej chwili zdążyłam umknąć przed kraksą z czerwoną hondą. Trąbienie kierowców przyprawiało mnie o większe nerwy. Jechałam ponad setkę ulicą. Bałam się. Nagle w torbie zadzwoniła moja komórka. Na oślep zaczęłam jej szukać. Znalazłam i odebrałam połączenie.

 

- Martina co się dzieje!? - wrzeszczał do słuchawki Adam.

 

- Hamulce mi nie działają, nie mogę zwolnić... Pomóż mi! - zaczęłam płakać.

 

- Kurwa! Wiedziałem, że jazda osobnymi autami to pomyłka - przeklinał jak szewc - Posłuchaj mnie. Nie wciskaj gazu, samochód musi zwolnić.

 

- Ale on nie chce! - w myślach widziałam siebie rozbijającą się o drzewo.

 

Nie słuchałam tego co on do mnie mówił. Zdjęłam nogę z gazu i jechałam przed siebie. Zbliżałam się do ostrogę zakrętu. Musiałam coś zrobić, bo inaczej bym się rozbiła. Czekałam by chociaż trochę machina zwolniła. Jednak rezultatu nie było. Zamiast zwalniać to przyśpieszał. Połączenie z Adamem zostało przerwane. Jednak po chwili telefon zabrzęczał. Odebrałam.

 

- Jak podoba ci się jazda? - w słuchawce rozbrzmiewał głos Liama.

 

- Ty chory sukinsynie! Jak możesz... - nie dał mi dokończyć.

 

- Jak widzisz, ja mogę wszystko. A tak dla twojej ciekawości, to Carla w tym momencie pieprzy się z tym twoim dupkiem - jego słowa mnie zamurowały.

 

- Nie wierzę ci! Ty jesteś chory, musisz się leczyć i proszę cię, zatrzymaj samochód, proszę - płakałam histerycznie. On się śmiał.

 

- Nie tak szybko. Adrenalina musi być. A teraz zobacz zdjęcie, które ci właśnie wysłałem - rozłączył się. Zauważyłam ostrzeżenie o dwóch ostrych zakrętach. Nie wiedziałam co mam robić. Spojrzałam na zdjęcie. Liam mówił prawdę. Pieprzył Carlę. Moje życie się zakończyło. Dłońmi biłam w kierownice.

 

Moim oczom ukazał się pierwszy zakręt. Jakimś cudem dałam radę go przejechać. Jednak drugi okazał się zbyt ostry. Straciłam kontrolę nad wozem i ...

 

AXEL

 

Siedziałem na werandzie, kiedy do ogrodu weszła Carla. Wyglądała jak tania dziwka. Zbyt krótka sukienka, która odsłaniała jej ogromny biust, wręcz wylewający się na zewnątrz. Włosy miała rozpuszczone, a krwista czerwień jej pomadki, podkreślała sztuczne usta. Co ja kiedyś w niej widziałem?

 

- Co ty tu do cholery robisz? - wstałem z krzesła. Byłem wściekły.

 

- Też się cieszę, że ciebie widzę - podeszła do mnie i chciała mnie pocałować. Złapałem ją za ramiona i odepchnąłem.

 

- Wyjdź stąd póki jestem spokojny - mówiłem spokojnie, ale stanowczo.

 

- Wyjdę, jednak muszę ci coś powiedzieć - usiadła na fotelu.

 

- Czego!?

 

- Wiem, że zrobiłam wiele złego, jednak chce naprawić wszystko - słuchałem jej i nie wiedziałem do czego zmierza.

 

- A konkretnie o co ci chodzi? - wziąłem do ręki szklankę z piwem.

 

- O Liama - spojrzałem na nią badawczo - On chce zabić Martinę. To przez niego wyjechała.

 

- O czym ty do mnie mówisz?!

 

- To co słyszałeś. On jest chory psychicznie. Zrób coś, zanim będzie za późno - wstała i wyszła. Stałem jak oniemiały.

 

Wziąłem telefon do ręki, który zaczął dzwonić. To był Adam.

 

- Kurwa! Gdzie jest Martina!?

 

- Ax... On przeciął jej hamulce.

 

- Powiedz mi, że nic jej nie jest! - nastała chwila ciszy.

 

- Kurwa Ax... Pierwszy raz w życiu nie wiem co robić - był załamany. Rzuciłem szklanką o dom. Szkło rozbiło się na drobny mak.

 

- Zatarasuj jej drogę, zrób coś by zwolniła. Błagam cię. Ona i dziecko to wszystko co mam - płakałem i od dłuższego czasu zacząłem się modlić

 

- Zrobię wszystko... Boże, nie!!!

 

- Adam, co jest?! Adam! - połączenie zostało przerwane.

 

ADAM

 

Wyskoczyłem z samochodu i biegłem w stronę dymiącego samochodu. To co zobaczyłem w środku, odjęło mi mowę. Nie mogłem jej wyciągnąć. Pas zaklinował się. Ludzie się zbiegli.

 

- Niech ktoś wezwie pogotowie! - wydarłem się. Ktoś powiedział, że karetka jedzie - Martina! Słyszysz mnie! - otworzyła lekko oczy.

 

- Dziecko... Moje dziecko - straciła przytomność.

 

Dym z pod maski zrobił się intensywniejszy. Wziąłem kawałek szkła i przeciąłem pas. Wyciągnąłem ją z samochodu na bezpieczną odległość i wtedy auto wybuchło. Karetka przyjechała i zabrali Martinę do szpitala. Pojechałem za nimi.

 

Zabrali dziewczynę na salę operacyjną. Zadzwonił mój telefon.

 

- To jest nauczka za to co mi zrobiła. Teraz czas na Andersona - nie zdążyłem nic powiedzieć, bo się rozłączył. Dorwę sukinsyna i zabije. Musiałem powiadomić Axela o tym wszystkim co się stało.

 

- Ax... Nie wiem jak ci to powiedzieć...

 

- Powiedz mi, że mój aniołek żyje.

 

- Zabrali ją na operacyjną... Musisz przyjechać. To Liam...

 

 

Wybaczcie mi moją nieobecność.

 

Rozdział krótki, ale jest.

 

Pozdrawiam.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Holly2004 03.12.2015
    Nareszcie! Super rozdział, 5 :D Czekam na kolejne :)
  • Szalona123 03.12.2015
    Kiedy kolejny? Fantastyczne jak zwylek :)
  • kesi 03.12.2015
    Nie wiem kiedy kolejny. Brak czasu.
  • levi 05.12.2015
    świetny rozdział :) czekam na następne 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania