Poprzednie częściZacząć wszystko od nowa - 1

Zacząć wszystko od nowa - 2

Żegnamy się w strugach deszczu

A ja załamuję się gdy odchodzisz

Ponieważ przez całe moje życie czułem się w ten sposób

Ale nigdy nie mogłem znaleźć słów, by powiedzieć: "Zostań"

 

 

- Dobrze, że jesteś tu teraz ze mną - powiedziałam do Henriego.

 

- Przyjaciół zawsze trzeba wspierać i być z nimi w najcięższych chwilach - usiadł koło mnie na łóżku i objął - Nie martw się, Ax wydobrzeje.

 

- Wiem to, bo twardy z niego chłop - zaśmiał się.

 

- To fakt. A ty jesteś za to waleczna. Kto by tak walczył o ukochaną osobę jak ty - spojrzałam na niego. Henry nie był taki zły, jak mogłoby się wydawać.

 

- Martina - do pokoju wszedł Jonathan - Ax chce ciebie widzieć.

 

- Powiedz mi jak on się czuje?

 

- Nie jest tak źle, ale dobrze wcale - patrzyłam na niego spanikowana.

 

- Co chcesz przez to powiedzieć?

 

- Jego mózg nie działa jak powinien. Przez to ma problem z wymową i czeka go długa rehabilitacja nogi jak i wymowy. Dopóki nie stanie o własnych siłach, będzie musiał poruszać się na wózku. Niestety, będziesz musiała mu pomagać w codziennych czynnościach - tak silny facet jak Ax, musiał być zależny ode mnie.

 

- Czy to wszystko?

 

- Nie wiem. Okaże się jutro. A teraz chodź, bo twój chłopak się niecierpliwi - uśmiech ozdobił jego twarz.

 

Wjechaliśmy windą, ja oczywiście na tym przeklętym wózku. Brzuch mnie lekko pobolewał, ale nic nie mówiłam, chciałam zobaczyć Axa, a gdybym powiedziała, to by mi Jon nie pozwolił. Lekarz wprowadził mnie do sali. Axel miał zamknięte oczy i nadal był podłączony pod jakieś aparatury. Był taki blady i zmęczony. Dotknęłam jego ręki, a on gwałtownie otworzył oczy. Uśmiechnął się lekko.

 

- Anio...Aniołku - widziałam, że czuje się niezręcznie, nie mogąc się wysłowić.

 

- Nic nie mów kochanie. Nie potrzeba nam słów - wstałam i pocałowałam Axa w usta.

 

- Pra...gnąłem twoich uuust - przywarłam ponownie do tych miękkich warg. Nasze języki nawzajem się pieściły. Było tak rozkosznie.

 

- Nigdy więcej nie próbuj mnie zostawiać - łzy zebrały mi się w oczach i pojedyncza łza wypłynęła. Ax podniósł dłoń i ją otarł.

 

- Obiecuję. Koch...am cię.

 

- Ja ciebie też. I proszę cię, wybacz mi to, że tak ciebie skrzywdziłam i że przeze mnie miałeś ten okropny wypadek.

 

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

 

Minęło dwa miesiące od kiedy Axel wrócił do świata żywych. Lekarz, w końcu pozwolił mu wyjść do domu. Wyniki były zadziwiające. Każdy twierdził, że to był cud.

 

Na szczęście już nie miał problemów z wymową. Jedynie pozostało mu wyleczenie nogi i jak się okazało ręki, która nie była całkowicie sprawna. Miał problemy z utrzymaniem czegoś w dłoni. Jak on wiele razy się denerwował i przeklinał, że nie mógł sobie dać z czymś rady sam. Czuł się źle z tym, że mu pomagałam w myciu czy też w toalecie. Było ciężko.

 

Dziecko rozwijało się bardzo dobrze, bóle ustąpiły. Jednak musiałam na siebie uważać i się oszczędzać.

 

Z Axelem wyjaśnialiśmy sobie wszystko i od dłuższego czasu, po rozmawialiśmy szczerze. Powiedziałam mu o swoich obawach życia z nim jako gangster i o lęku spowodowanym porwaniem. Rozumiał mnie, ale trudno było mu zrozumieć moją decyzję o ślubie i o tym, że nie chciałam powiedzieć mu o dziecku.

Oczywiście też mu to wyjaśniłam.

 

- Dzwoniłam do ciebie, chciałam ci przyznać rację i przeprosić. Jednak ty znikłeś, wyjechałeś i nie odbierałeś. Stwierdziłam, że wiadomość o dziecku albo ciebie zdenerwuje lub zmusi do odpowiedzialności. Ja nie chciałam ciebie do niczego zmuszać i dlatego stwierdziłam, że lepiej będzie to zataić.

 

- Jak mogłaś tak pomyśleć do cholery. Przecież chciałem być z tobą, ale ty mnie odepchnęłaś. Nie chciałem ciebie wiedzieć, ani rozmawiać. Zraniłaś mnie.

 

- Wybaczysz mi kiedyś?

 

- Już ci wybaczyłem w dniu kiedy walczyłaś o moje życie. Nie wiem jak to ująć, ale wszystko słyszałem i widziałem - patrzyłam na niego jak na szaleńca.

 

- Jak to widziałeś?

 

- Ja umarłem wtedy aniołku... Byłem w niebie... Widziałem mamę i rozmawiałem znią. Powiedziała mi, że będziemy mieć syna - czytałam o różnych historiach ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, ale nigdy w to nie wierzyłam.

 

- Jak tam jest?

 

- Pięknie. Tego nie da się opisać słowami.

 

- Czyli urodzi nam się synek?

 

- Tak powiedziała mama. Dodała jeszcze, że jesteś wspaniałą kobietą - uśmiechnęłam się - Kiedy stałem w sali i usłyszałem godzinę własnego zgonu, wtedy przemówił mój ojciec.

 

- Przecież twój tata zaginął.

 

- Tak, ale nigdy go nie znaleźli, a on wtedy stanął przede mną i powiedział, że jest ze mnie dumny.

 

- Ax? Musiało ci się zdawać - za bardzo nie wierzyłam w to co mówił. Byłam sceptycznie nastawiona do takich spraw.

 

- Nie wierzysz mi? Czułaś coś wtedy w sali, kiedy prosiłaś Jonathana o ratowanie mi życia?

 

- Czułam przez chwilę zimne powietrze.

 

- To byłem ja. Chciałem cię pocałować, ale wtedy Jon włączył defibrylator i wróciłem - czy to była prawda? Tak, bo nikt mu nie opowiadał takich szczegółów.

 

- Och Ax - pocałowałam go.

 

Długo myślałam nad tym o czym opowiedział mi. Miałam mały mętlik w głowie, ale wierzyłam mu. Za dużo było szczegółów, o których przecież nie wiedział.

 

- Kochani, pora do domu - w drzwiach stanął zadowolony Jon.

 

- W końcu - uradowany Ax usiadł na łóżku - Kochanie czas wracać.

 

- Pamiętaj, że codziennie będzie przyjeżdżać rehabilitant.

 

- Pamiętam. Zresztą chcę jak najszybciej wrócić do całkowitej sprawności - posłał mi figlarny uśmieszek na co ja się za czerwieniłam.

 

- Kochani, z seksem musicie się wstrzymać.

 

- A to czemu? - Ax był rozczarowany tak samo jak i ja.

 

- W waszym przypadku nie jest to na razie wskazane. Za jakiś miesiąc pogadamy.

 

- Za miesiąc? Bądź człowiekiem - Ax nie dawał za wygraną - Przecież my się kochamy. A wiesz co to oznacza brak bzykanka przez prawie cztery miesiące? - aż tyle minęło od naszego ostatniego razu?

 

- Uparty jesteś - uśmiechnął się - Zgadzam się na jeden raz i to bez żadnych akrobacji.

 

- Ej, ja tu jestem - jeszcze nigdy nie byłam świadkiem takiej rozmowy.

 

- Przepraszamy - Jonathan zaśmiał się - Pamiętaj, że za dwa tygodnie masz wizytę.

 

- Pamiętam.

 

Pożegnaliśmy się z lekarzami i pielęgniarkami. Każdy żegnał się z nami ze łzami w oczach. Przez ten okres zżyliśmy się ze sobą.

 

Przed szpitalem czekał na nas samochód z Henrym w środku. Oczywiście ktoś się wygadał, że Ax wychodzi ze szpitala i na zewnątrz oblegli nas dziennikarze. Pchałam szybko wózek, na którym siedział mój facet i szukałam wzrokiem Henriego. Przybiegł szybko i odebrał mi Axa, prowadząc szybciej nas do wozu. Z każdej strony padały pytania.

 

- Jak się pan czuje? Czy znów jesteście razem? Czemu Martina leżałaś w szpitalu? Też ucierpiałaś w wypadku? Planujcie ślub? ... - pytań było ogromnie dużo. Jednak jedno pytanie mnie zaskoczyło i najwidoczniej nie tylko mnie - Czy to prawda Axel, że Carla Stuart spodziewa się twojego dziecka? - zamarłam.

 

- Wsiadaj! - krzyknął Henry do mnie. Ax już siedział w aucie. Usiadłam koło niego. Odjechaliśmy.

 

- Ax, czy to prawda? - spojrzałam na niego, ale nic nie powiedział - Odpowiedz! - wrzasnęłam.

 

- Kurwa, nie wiem! - przeczesał nerwowo włosy ręką - byłem pijany.

 

- Nie wierzę!

 

- Nie, to nie może być prawda. Ja nie mogłabym z nią tego zrobić - był zdenerwowany.

 

- Henry, zatrzymaj - nie słuchał - Do cholery, zatrzymaj się! - stanął na poboczu, a ja wysiadłam.

 

- Aniołku, proszę - usłyszałam błaganie Axa. Szłam dalej, a deszcz moczył mnie całą.

 

Spodziewaliście się cycatej Carli?

Kolejna osoba, która nie dała o sobie zapomnieć.

Czy Axel zostanie podwójnym tatusiem?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Szalona123 12.11.2015
    Wspaniała część! Czekam na kolejne! Nie wierzę że Ax to zrobił i jeszcze z tą panienką on za bardzo kocha Martinem żeby nawet był pijany to by tego nie zrobił:)
  • Holly2004 12.11.2015
    Ach... A mogło być tak pięknie... ;) No, ale nic innego dać nie mogę jak 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania