Poprzednie częściZacząć wszystko od nowa - 1

Zacząć wszystko od nowa - 17

Jesteś moim jedynym

Całą swoją ufność złożyłam w Twe dłonie

Chodź i spójrz mi w oczy

Jestem tu, jestem tu

 

AMANDA

 

Dziwne jest uczucie, kiedy słyszy się wszystko wkoło, a nic nie można zrobić. Słyszałam każde wypowiedziane słowo przez Axa jak i moich rodziców, brata i tych wstrętnych lekarzy. Gdy poinformowali moją rodzinę, że mój mózg umarł i ja nie żyję, chciałam krzyczeć, że to nie prawda, że ja żyję i czuję każdy dotyk i każde ukłucie, które robili mi lekarze. Ja jednak nie miałam siły, by krzyknąć, zrobić jakiś ruch ręką czy otworzyć oczy. Oczywiście był taki moment, kiedy opuściłam swoje ciało i szybowałam ku jasnemu światłu. Byłam pewna, że moje życie na ziemi się zakończyło, ale byłam w błędzie. Spotkałam u bram raju swoich krewnych. Najbardziej ucieszyłam się z widoku babci czyli mamy mojego taty. Jedynie znałam ją tylko ze starych fotografii. Była piękną i elegancką kobietą i taką osobą też była na górze. Pamiętam słowa, które wypowiedziała do mnie babcia - Skarbie, twój czas się jeszcze nie skończył. Teraz jesteś potrzebna na dole, a najbardziej potrzebna jesteś dzieciom i Axelowi. Dzięki swojej rodzinie, będziesz najszczęśliwsza na całym świecie. Wracaj skarbie na ziemię i ciesz się życiem oraz szczęściem, którym obdarował ciebie Stwórca - Ciekawa byłam czy tak będzie. Jasne światło zanikało, a ja znów trafiłam do ciemności, w której wszystko słyszałam co się wokół mnie działo. Kiedy Ax powiedział mi do ucha szeptem, że zabiera mnie stąd, by ratować moje życie, bo wie, że nie zostawiłam go, ucieszyłam się. Chociaż on jedyny wierzył w to, że ja żyję. Tak bardzo chciałam mój powiedzieć jak bardzo go kocham, że przepraszam za ten cały wyjazd. Gdyby nie to, to przecież byłabym wśród żywych, a nie błąkała gdzieś między światami, a Liam nie zrobiłby mi takiej krzywdy.

 

Nie wiedziałam ile tkwiłam w tej ciemności, wydawało mi się, że całą wieczność. Pocieszające było to, że czułam ruchy dziecka. To uczucie sprawiało, że wiedziałam iż moje maleństwo jest całkowicie zdrowe i jak najbardziej ruchliwe. Byłam z tego powodu zadowolona.

 

Przez mgłę pamiętam jak kilku mężczyzn rozmawiało po chińsku. Za żadne skarby nie mogłam zrozumieć ani jednego słowa. Jedynie rozmowa Axa z jakimś facetem uświadomiła mi, że będą próbować mnie wybudzić z tej ciemności, która pochłaniała mnie coraz bardziej. Jakie było moje zdziwienie, kiedy udało mi się otworzyć oczy. Nie wiedziałam co się dzieje, byłam jakaś zagubiona. Trzech mężczyzn, skośnookich stało nade mną i coś mówili do siebie. W gardle zaczęło mnie coś uwierać i zaczęłam się dusić. Jeden z mężczyzn podszedł do mnie i usunął mi to coś z gardła. Złapałam ogromną ilość powietrza, które spowodowało u mnie duszący kaszel i odruchy wymiotne.

 

- Czy wszystko w porządku? - zapytał mnie jakiś lekarz. Kiwnęłam głową twierdząco.

 

- Bardzo chce mi się pić - mój głos brzmiał jak bym pobalowała przez tydzień.

 

- Zaraz pani dostanie wodę. A teraz proszę mi powiedzieć jak się pani nazywa? - popatrzyłam na pielęgniarkę, która podała mi wodę z uśmiechem na swoich czerwonych ustach. Złapałam szybkim ruchem kubeczek jednorazowy i zaczęłam zachłannie wypijać jego zawartość. Ostatni łyk był zdradziecki i zakrztusiłam się.

 

- Pomału, nie tak łapczywie. Od czterech miesięcy nic pani nie piła - wytrzeszczyłam oczy na lekarza ze zdziwienia.

 

- Przez ile?

 

- Przez cztery miesiące. Więc jak się pani nazywa? Ja jestem Wen Ming i jestem pani lekarzem prowadzącym.

 

- Miło mi. Ja jestem Martina Dorian. Gdzie ja w ogóle jestem? - moje wspomnienia w jakimś stopni się wymazały i poczułam panikę wywołaną przez obce dla mnie miejsce i obcych ludzi, którzy biegali na około mnie.

 

- Jest pani w szpitalu, a dokładnie w Singapurze.

 

- Jak to w Singapurze? Przecież byłam w Los Angeles - miałam totalny mętlik w głowie. Byłam okropnie zagubiona.

 

- W Los Angeles miała pani bardzo poważny wypadek samochodowy, w którym o mało co, pani nie zginęła. Pamiętasz cokolwiek dziewczyno z tego wypadku? - poczułam ogromny ból w głowie. Złapałam się za miejsce, które pulsowało ogromnym bólem. Przed oczami przeleciał mi w szybkim tempie obraz przebiegu wypadku.

 

- Hamulce nie działały... To on... On chciał mnie zabić... O Boże - zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam płakać. Jeden z lekarzy chwycił moją rękę i wstrzyknął mi jakiś płyn ze strzykawki we wenflon. Po chwili poczułam się spokojniejsza i taka lekka jak piórko.

 

- Niech pan wraca do sali i to jak najszybciej - usłyszałam obok siebie głos lekarza - Czy mogę zadać pani kilka pytań?

 

- Chyba tak - na moich ustach pojawił się nieznaczny uśmiech.

 

Nie wiem ile tych pytań było, ale zdawało mi się, że było ich mnóstwo. Nie które nawet bardzo śmieszyły mnie, ale sama nie wiem czemu. Wtedy do sali wszedł on. Mój przystojny i jedyny na świecie mężczyzna mojego życia. Wyglądał jak szara powłoka mojego dawnego Axela. Schudł, policzki miał zapadnięte, zarost był dość długi, a jego włosy rozczochrane i nie przycinane chyba od dnia mojego wypadku. W oczach brakowało tego błysku, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, serce zaczęło mi szybciej bić, a szeroki uśmiech sam wyszedł mi na usta. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, tak bardzo chciałam poczuć chociaż przez chwilę jego dotyk, ale on nadal stał i nie wykonywał żadnego ruchu. Dopiero mój lekarz Ming popchnął Axa w moją stronę i ocknął się z jakiegoś dziwnego transu i złapał moją rękę. Pociągnęłam mężczyznę w moją stronę, a on usiadł na krześle i spojrzał się na mnie z wielką miłością i ogromnym oddaniem. Łzy zakręciły mi się w oczach, ale próbowałam je ukryć, by nie wzbudzić w Axelu większego zmartwienia. Trzymał i głaskał moją skórę na dłoni i przytulił ją do swej twarzy.

 

- Aniołku, tak bardzo mi ciebie brakowało... Tak bardzo ciebie skarbie kocham - to on miał łzy w oczach, które kapały z jego twarzy i moczyły pościel.

 

- Kochanie, nie płacz. Wróciłam do ciebie - wzięłam jego ciepłą dłoń i ucałowałam. Patrzyłam w jego zapłakane i zmęczone oczy.

 

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale panią musimy zabrać na badania. Trzeba sprawdzić jak pani mięśnie reagują i mózg -rozdzielili nas i musiał puścić jego dłoń. Poczułam ponownie pustkę w sobie.

 

Wywieźli mnie z sali na łóżku na jakieś dziwne badania. Najpierw miałam robioną tomografię komputerową, później wywieźli mnie na prześwietlenie żeber. Na końcu miałam pobieraną krew i sprawdzanie reakcji moich kończyn. Szczerze, to byłam już bardzo zmęczona, a mój już ogromnej wielkości brzuch powoli zasłaniał mi widok. Do tego moje maleństwo zaczęło mnie mocno kopać, że nie które ruchy sprawiały mi ból. Jednak taki ból dało się wytrzymać. Położyłam rękę na mojej piłce i zaczęłam głaskać miejsca, w których czułam kopnięcia.

 

- Skarbie, ale szalejesz u mamusi w brzuszku - zaśmiałam się - Nie dajesz mamie nawet na chwilę odpocząć - zaczął brać mnie sen, a moje maleństwo najwidoczniej zasypiało razem ze mną.

 

Odpłynęłam w sen, taki normalny sen, w którym byłam ja, Axel i nasze maleństwo. Wokół nas było tyle miłości, szczęścia i radości. Chciałabym, żeby takie o to szczęście trwało wieczność. Jednak teraz byłam pewna, że nic już złego nie może stanąć nam przeszkodzie do szczęścia i naszej wielkiej miłości. Obydwoje stoczyliśmy nie jedną walkę o naszą miłość, którą pokonujemy w ciężkich próbach i przeżyciach. Miałam wielką nadzieję, że tym razem to już był koniec naszych nieszczęść, ale czy takie było nasze przeznaczenie? Tego nigdy się nie wie.

 

 

Przepraszam, że rozdział wczoraj się nie pojawił, ale zabrakło mi w pewnym momencie pomysłu na pociągnięcie dalej tego rozdziału. Jednak udało mi się dziś go skończyć i oto on. Mam nadzieję, że się spodobał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Szalona123 02.02.2016
    Bardzo dobry rozdział
  • kesi 03.02.2016
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania