Poprzednie częściDIAMENTOWA PRZYJAŹŃ

DIAMENTOWA PRZYJAŹŃ ROZDZIAŁ 25

- Co tam się dzieje - mówili jeden przez drugiego .

- Cholera , nie mam komórki przy sobie , zadzwoniłbym na pogotowie - mówił jakby do siebie Władek i jeszcze mocniej walił w drzwi - Co , co tam - rzekła pielęgniarka i otworzyła drzwi .

- Czemu się tak tłuczesz młody człowieku , stało się coś i wtedy zobaczyła Rafała .

- O mój Boże , za mną do izolatki , położysz go tam a ja dzwonię na pogotowie .

- Ale tam śpi Regina .

- I co z tego , on jest ważniejszy - to powiedziawszy wkroczyła do pokoju i budziła Reginę .

- Wstawaj , no wstawaj .

- Co się dzieje ? - spytała zaspana Regina .

- Nie już złaź z leżanki , nie ma czasu .

Regina niechętnie , ale wstała .

- Połóż go tutaj , a ja dzwonię do szpitala , na pogotowie . Mój Boże , pomóż temu chłopcu .

- Co się stało . Kto mu to zrobił ? - spytała Regina Władka .

- Nie wiem , obudził mnie jego jęk .

- Patrz Władek , on chyba umarł .

- Co ty gadasz za głupoty dziewczyno - skarciła ją pielęgniarka . Zemdlał . Chłopczyna zemdlał .

- Chyba stracił dużo krwi - rzekł Władek .

- Dobrze , karetka zaraz tu będzie . Trzymałeś cały czas tę lnianą szmatkę przy ranie mój chłopcze - zwróciła się do Władka .

- Tak .

- To dobrze , bo biedak bardzo krwawi . Na pewno stracił dużo krwi . Zabiorą go do szpitala i chyba nie obejdzie się bez transfuzji - rzekła pielęgniarka .

Naraz przyszła do nich pani Ania , organizatorka obozu . Została poinformowana przez innych obozowiczów lub usłyszała krzyki Władka

- Boże , co za nieszczęście pani Aniu.

- O przyjechała karetka .

- Szybko , szybko . Pospieszcie się .

- O kurczę , spróbujemy zatamować krwawienie i jedziemy do szpitala - rzekł jeden z ratowników .

- Tylko szybko , na sygnale . Nie ma czasu do stracenia - rzekła pielęgniarka .

- Tak , tak oczywiście - odrzekł ratownik .

- Proszę dać znać co i jak się czuje młody człowiek , gdy będzie już po badaniach i co tam jeszcze .

- Oczywiście , to jest numer szpitala . Proszę dzwonić i powołać się na nazwisko chłopaka. A wogóle ma on jakieś imię , jakiś dowód tożsamości .

- Chyba ma w namiocie .

- To jak pani znajdzie , to proszę dowieź , musimy jechać . Aga i nazwisko chłopaka .

- Rafał Mazurek .

- Dobrze to jedziemy i niech nam pani ten dowód dostarczy .

- Dobrze , oczywiście .

Po odjeździe karetki , organizatorka spostrzegła , że wszyscy wyszli z namiotów zaciekawieni , przywołała ich do siebie .

- Moi drodzy , czy ktoś widział , co się to stało .

Odpowiedziało jej milczenie .

- Mnie obudził jego jęk . Wyszedłem , a on się chwiał na nogach , trzymając się za brzuch .

- W którym namiocie spał .

- W tamtym - odpowiedzieli koledzy poszkodowanego .

- Dobrze , a on był sam .

- Nie . Był z tym Piotrkiem . Piotrkiem Kolakiem .

- Gdzie on jest .

Wszysculy patrzyli po sobie , ale wiadomego jegomoscia nie było . Pani Ania postanowiła zajrzeć do namiotu , bo coś jej mówiło , że ten cały Piotrek na z tym coś wspólnego .

- Zostańcie tu , pani Jadziu mogę prosić o parę lekarskich rękawiczek .

- Ależ oczywiście , już przyniosę .

Po co jej rękawiczki dziwili się wszyscy .

- Proszę .

- Dziękuję .

Pani Ania skierowała swe kroki do wymienionego namiotu i weszła tam . Zobaczyła , że nie ma rzeczy jednego z obozowiczów , skoro byli w tym namiocie we dwóch . To powinny być też jego rzeczy . Wychodząc nadepnęła na coś , schyliła się i jej oczom ukazał się scyzoryk cały we krwi . Podniosła go dłońmi w rękawiczkach i krzyknęła .

- Pani Jadziu , pani Jadziu .

- Tak .

- Może mi pani przynieś jakiś czysty woreczek .

- Dobrze , już , już .

Młodzież patrzyła jeden przez drugiego i nie rozumieli co się dzieje .

- Proszę , ale nie rozumiem po co .

- Po to . Pani Ania pokazała jej znalezisko .

- O mój Boże .

- Trzeba to szybko zanieś na policję . Coś mi się wydaje , że to sprawka tego Piotrka .

- Dlaczego pani tak myśli .

- Bo go nie ma. Uciekł jak tchórz . Ale niestety coś zgubił i będzie musiał ponieś konsekwencje swego czynu . Miejmy nadzieję , że Rafał wyjdzie z tego cały .

- Miejmy nadzieję .

- Pokaże pani to młodzieży . Musimy wiedzieć , gdzie ten winowajca mieszka . Może go ktoś zna .

- Nie wiem czy powinnam . Mam jego adres w papierach .

- A nie myśli pani , że oni powinni wiedzieć , co się stało . Niektórzy chodzą z nim na pewno do szkoły , do klasy .

- Ma pani rację , zwołam naradę . Co za pech , miało być dzisiaj ognisko , ale chyba nici z tego .

- Trzeba zadzwonić do rodziców tego Rafała .

- Tak pani Jadziu , ma pani rację . Szybko , szybko telefon .

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania