Poprzednie częściDIAMENTOWA PRZYJAŹŃ

DIAMENTOWA PRZYJAŹŃ ROZDZIAŁ 27

- Macie wygodne buty - rzekł Władek .

- Ja tak - rzekła Beata . Chyba polubię chodzić po lesie . Tam jest świeże powietrze , jest chłodno , jest cień .

- No tak , ale nie się trafiła towarzyszka do pieszych wycieczek . No ja to mam szczęście - rzekł Władek .

A potem wziął Beatę że rękę i odeszli nieco dalej od innych , pogłaskał ją po policzku i złożył na ustach pocałunek .

- Jesteś mądra , bystra i piękna .....

- No , piękna to nie za bardzo .

- Daj spokój , może masz tego ciałka trochę więcej tu i ówdzie , ale to ci dodaje uroku i kokieterii . A te okulary , bardzo ładnie ci w nich . To mówiąc sięgnął dłonią do włosów Beaty i rozpłatał jej warkocza . Beatę przeszedł dreszcz , a wtedy Władek ujął jej dłonie w swoje u położył na swoich piersiach . Beata spaliła buraka . Władek dostrzegł jej rumieniec , uśmiechnął się , pocałował ją w policzek i przytulił do siebie

- To co idziemy , wracamy do nich . Czas na wyprawę .

- Ok , moja królowo .

Gdy doszli do pozostałych Beata spyla czy wszyscy gotowi .

- No tak jakby - rzekła Oliwka . Gdzie byliście.

- A tam , dobra nieważne . A ty Regina czemu nie ubrana .

- Nie idę .

- Co , jak to .

- No właśnie , wytłumacz jej bo my już nie mamy siły .

- Regi , Mateusz też idzie . Jeśli będzie trzeba chłopaki pomogą mu zabić kolejną żmiję , ale jestem pewna , że kolejnej nie będzie . Musisz tylko patrzeć pod nogi .

- Ale ja się boję , bardzo boję - płakała Regina .

- No dobra , nic na siłę , jak ona się boi , to nic nie zrobimy , dajcie jej spokój . Karol posiedzisz z nią ? - spytała Beata .

- Ależ oczywiście .

- No to problem rozwiązany , idziemy . Nie ma czasu do stracenia .

- Pooddychamy świeżym powietrzem - rzekła Oliwka .

- A co tutaj , to co powietrze jest jakie , zgniłe - rzekła Regina .

- Nie , ale to las , a w lesie zawsze inaczej się człowiek czuje , ten chłód od drzew , ten cień , ten ...... , a wogóle Regina co cię dzisiaj ugryzło .

- Nic , idzie już jak macie iść .

- Dobrze , już dobrze - rzekła Oliwka , a Karolowi szepnęła na ucho - udobruchaj ją jakoś , jest dzisiaj nie w sosie .

- Ok .

Poszli , szli wydeptaną ścieżką , która prowadziła do lasu . Gdy weszli do niego , naraz ogarnął ich błogi chłód . Powoli znikało zmęczenie , pot wywołane przez rozgrzane słońce , a może raczej przez duchotę . Było strasznie duszno . Temperatura sięgała prawie do trzydziestu w cieniu . Niebo było bez ani jednej chmurki , konary kąsały ich spocone ciała .

- Patrzcie pod nogi , żeby nie trafić na żmiję - rzekł Władek .

- Bardzo śmieszne , ha , ha. - rzekł Tadek .

- Stary każdy ma prawo się czegoś bać - rzekł Staszek .

- Zgadzam się z tobą braciszku , każdy się czegoś boi , chyba nie ma człowieka , który by się czegoś nie bał .

- No , chyba nie ma , ale jest taka baśń " O tym co wyruszył się bać " . To chyba napisali bracia Grimm - rzekła Oliwka .

- Chyba tak , ale wiecie co , ja mam pomyślą - rzekła Gośka .

- Już się boję - rzekł Tadek.

- Nie ironizuj , proszę cię . A więc tak , może jak wrócimy z wycieczki po lesie , to wieczorem zrobimy sobie taki mały wieczorek. Każdy powie czego się najbardziej boi i dlaczego jaka jest lub była tego przyczyna .

- Dobra myśl wchodzę w to siostra .

Inni też byli za , a następnie Tadek zapytał

- No dobra , wieczorek , a żarło będzie.

- No nie , ty tylko o jednym - rzekła Gośka .

- Ma rację , na głodnego to żadna atrakcja , a tak to może każdy powie sekrety swojej duszy , może zapanuje atmosfera , która skłoni do zwierzeń , ale oczywiście nic na siłę . Tak że , jak to powiedział nasz Tadzio , żarło musi być i już .

Tadek uśmiechnął się do Beaty i oboje przybili sobie piątkę .

- To kto chętny do zrobienia żarła na wieczorek ? - spytał Tadek .

- No jak to kto , ale z ciebie głupek . No wszyscy przecież wiedzą , że to Regina i Karol .

- Tak , ale czy nie uważacie , że wszyscy powinniśmy się do tego przyłączyć , pomóc im .

- Znasz przysłowie " Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść " .

- Dobra , to chodźcie , tam już niedaleko mogą być jeżyny , borówki , musimy nazbierać , akurat będzie na wieczorek - rzekł Staszek.

Wszyscy przytaknęli . Zbierali dary lasu , szturchali się , śmiali , straszyli się żmiją . Czas płynął wesoło. Niebo , które było czyste , teraz miało wiele chmur , które je przykrywało , jak i też palące słońce . Zrobiło się duszno i z pochmurnego nieba zaczęło kropić . Po paru minutach tak się rozlało , że nasi bohaterowie zaczęli uciekać , by szybko się schować w namiocie , albo pod jakimś dachem. Wszyscy biegli co sił , bo w lesie na ścieżce naraz zrobiło się błoto . Biegli , co niektórzy przewracali się , dziewczyny piszczały , krzyczały , Tadek jak ta oferma jak go nazwała Gośka przewrócił się gubiąc koszyk z borówkami . Wreszcie dobiegli do pola namiotowego . Wszyscy przemoczeni do suchej nitki . Wyglądali jak zmokle kury , ale jakie szczęśliwe zmokłe kury . Wrażenie nie do opisania .

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania