Pokaż listęUkryj listę

Hallowe'en (część 31/32) - 30. października - Kości i Kosteczki

- Paniczu! Paniczu! Pobudka!

Otwarłem oczy i rozejrzałem się zaskoczony. Leżałem na wielkim łożu, z kolumnami i zasłonkami. Casper odsłaniał ciężkie story i mocował je fikuśnie, ale widok częściowo przesłaniała druga warstwa, muślinowa.

- Pan Alexandru kazał panicza obudzić, umyć, ubrać w codzienny strój Wiedźmaka i zaprowadzić do Kuchni – zakomunikował mi, wyciągając z łóżka.

Bezceremonialnie przeciągnął mnie przez pokój. Nawet nie zdążyłem go obejrzeć. Przeleciał przez drzwi do łazienki. Walnąłem w nie twarzą. Na szczęście nie były zamknięte i otwarły się od uderzenia.

- Ojej – jęknął. – Ciągle zapominam, że nie jesteś nie materialny jak duch.

- No, nie jestem – rozcierałem bolący nos.

Rozejrzałem się po łazience. Była większa od całego mojego pokoju u babci! Wyłożona kafelkami w czarno-białą kratę, z miedzianą armaturą i rurami poprowadzonymi górą prezentowała się staroświecko, ale elegancko. Zdumiało mnie wielkie okno, sięgające do ziemi.

- Możesz zasłonić? – poprosiłem.

- Ojtam, ojtam… - Casper w odpowiedzi wrzucił mnie do wanny z pianą.

Wstałem i zdjąłem z siebie mokrą piżamę, rzucając na podłogę.

- Umyty? To ubieraj się! – rzucił we mnie moją szatą.

- Poczekaj! – Ledwo udało mi się uchornić szatę przez zanurzeniem w wannie. – Najpierw ręcznik!

Ręcznika już nie złapałem.

- Myślałem o suchym ręczniku – wytknąłem mu, wygramalając się z wanny.

Łatwe to nie było, taka była wielka!

- Jak rzucałem, był suchy – Casper wystawił mi język.

Pociągnął mnie za sobą, gdy tylko założyłem szatę na głowę. Na szczęście tym razem pamiętał o otwieraniu drzwi. Nic nie widziałem, poza fragmentem podłogi w okolicach stóp. Przeciągnął mnie przez kilka pokoi, jedne schody, korytarz, inne schody, kilka pomieszczeń, kolejne schody, bardzo strome w dół, aż wreszcie się zatrzymał.

Dopiero tu mogłem porządnie naciągnąć na siebie szatę i rozejrzeć się.

Stałem na ceglanej podłodze w wielkiej starodawnej kuchni. Pośrodku królował olbrzymi piec. Dwa wielkie drewniane stoły stały z prawej i lewej strony. Pod okafelkowanymi ścianami stały liczne kredense, pełne naczyń, garnków, słojów i puszek. Małe okna umieszczone były tuż pod sufitem. Z mojego miejsca widać było co jakiś czas przemykające buty i nogi do kolan. Musieliśmy być w piwnicy.

- Tutaj, to można pracować – oznajmiła mi babcia. – Pan Alexandru był tak miły i pozwolił skorzystać z pałacowej kuchni. Zjedz śniadanko i pomożesz mi w pracach kucharskich.

Na stole czekały już miski z marynowanymi warzywami, kilka rodzajów sera i wielki bochen chleba.

Odkroiłem pajdę, nasmarowałem masłem i zajadałem, przegryzając marynowaną dynią, ogórkami i ostrymi papryczkami.

- Mamy cały dzień roboty – oznajmiła babcia. – Zaczniemy od Kosteczek Zmarłych!

Wzdrygnąłem się.

- Serio?

- Och, to klasyczne danie na Hallowe’en – odparła babcia. – Wszyscy oczekują, że Wiedźma się z nimi pojawi.

- Babciu, ale szkoła! – spróbowałem klasycznego wybiegu.

- No cóż, mieliście dzisiaj robić jabłka na patyku, ale skoro zostało was tylko czterech, pan Angus zgodził się zorganizować zajęcia tutaj, zamiast w szkolnych warsztatach. Twoi koledzy za chwilkę powinni być.

Jakby na potwierdzenie tych słów wleciał Capser, ciągnąc za sobą Fafika i Reksia.

- Ale odlot! – szczeknął Fafik. – Możemy tam więcej?

- Jestem Duchem Kamerdynerem, a nie Koniem Pociągowym – Casper wystawił język.

Dosiadł się do stołu i poczęstował papryczką.

Spojrzałem zdziwiony.

- Duchy jedzą?

- A co, żałujesz? – burknął. – Tak jak każdy mam ochotę na coś pysznego.

- Nie, nie – zmieszałem się. – Tylko nie wiedziałem, że jako Duch…

- A że je szkielet, to cię nie dziwiło? – przerwał mi Casper.

- No fakt… - przyznałem.

Kostia jadał z nami zawsze. Nigdy nie myślałem, co się z tym dzieje.

- To ja lecę do drzwi, zaraz przyjdą pozostali – wbrew swoim słowom Casper sięgnął po kawałek dyni, nie ruszając się z miejsca. – Tysiące służby w pałacu, a wszystko muszę sam robić.

- Tysiące służby? Gdzie? – ponownie rozejrzałem się wokół.

Nikogo od rana nie widziałem.

- No przecież nie tutaj – prychnął Casper, zajadając kolejną papryczkę. – W pokojach dla służby, na trzecim piętrze! Stoją w proszku w urnach, rządkami równo w regałach. Pan Alexandru każe oczyszczać urny z kurzu raz na miesiąc, żmudna robota. Ocho, ktoś dzwoni!

Uleciał przez sufit do góry.

- W proszku w urnach? – zdziwiony powtórzyłem.

- Och, Jerzy, większość Wampirów nie umie wytrzymać w Abstynencji – wyjaśniła mi babcia. – Dla wygody są zakołkowani. Ożywia się ich tylko wtedy, gdy są potrzebni.

Roboty budowane z nanoelementów! Domyśliłem się od razu. Czytałem o tym w książkach science-fiction. Pewnie mają tu podstawy technologii, ale nie są w stanie utrzymywać ich działających bez przerwy. Może to będzie moja przyszłość w Tajnym Ośrodku Badawczym Potworkowo?

Casper przyciągnął za sobą Kostię. Klekota kośćmi o każdą ścianę. Za nimi majestatycznie wszedł pan Angus. Wyjął dzwonek i zadzwonił.

- Chłopcy, skoro wszyscy są, to zaczynamy lekcje! Dzisiaj Wiedźma Wiktoria nauczy nas sporządzania kilku typowych potraw na Święto Zmarłych!

- Zaczniemy od Kosteczek Zmarłych – oznajmiła babcia z uśmiechem.

- Nie dam! Nie dam się zjeść! – Kostia schował się ze strachu za stołem.

- Oj, Kostia, Kostia – babcia pokręciła głową. – Przecież to te dobre ciasteczka, które zawsze przynosiłam.

- Dobre! – krzyknął Kostia. – Ale nie moje! Zjedzcie sobie kogoś innego!

- Kostia! To ciasteczka z orzechów!

Przynieśliśmy ze spiżarni wielki wór orzechów laskowych. Zaczęło się łupanie, siekanie i mielenie. Kostia po chwili też się odważył do nas dołączyć. Po niecałej godzinie pierwsze blachy ciastek były gotowe do włożenia do pieca!

Później zabraliśmy się za Peretyczki. Tak babcia nazywała bułki pieczone z mąki i ziemniaków. Po wyrośnięciu ciasta na każdej, tuż przed włożeniem do pieca, trzeba było odcisnąć krzyż.

- Nie można tego zrobić jutro czy pojutrze? – westchnąłem. – Nie zeschnie się taka bułka?

- Bez obaw – uspokoiła mnie babcia. – Zawsze tak się robi. Przecież w te dni nie wolno rozpalać w piecach!

- Jak to? – zdziwiłem się.

- A jak dusza zmarłych by przyszła, to co, ma się upalić? – wrzasnął na mnie Casper, podlatując spod sufitu. – Zobacz, co jedna taka głupia mi zrobiła! Pieczenie gofrów sobie wymyśliła!

Podleciał i wypiął tyłem. Faktycznie, z tyłu miał przypalony wzór w kształcie kraty.

- Nie wiedziałem – wyjąkałem. – W domu była kuchenka elektryczna tylko.

- To teraz coś na obiad! – oznajmiła babcia. – Chłopięce Udka!

Już się domyślałem, że nie zamierza mnie ugotować.

- Nie dziwię się, że ludzie boją się wiedźm, skoro tak nazywa się zwykłe potrawy – rzekłem na głos. – Pewnie myślą, że na serio gotujecie chłopców.

- Ludzie nie odróżniają Wiedźm od diabelskich Czartownic ani od bożych Szeptuch – babcia pokręciła głową. – A i Wiedźmy mogą się zbabajagować, i zacząć jeść dzieci. A te potrawy po prostu tak się nazywają.

Chłopięce Udka okazały się być nadziewanymi ziemniaczanymi pyzami. Babcia twierdziła, że to stary amerykański przepis, i że w Błękitnym Ekspresie podawane są bardzo często.

- Co drugi dzień, na zmianę ze Spaghetti z Klopsikami. Sam zobaczysz!

- Pojedziemy?

- Porozmawiamy na wiosnę – babcia nie chciała kontynuować tematu.

Teraz przyszła kolej na Kości Zmarłych. Te duże ciastka robiło się z innych, starych ciastek. Babcia w tym samym czasie przygotowywała inny chlebek, który nazywała Chlebem Świętych. Dojrzałem, że dolewa do niego miodu.

Zaraz po przygotowaniu do pieczenia blach z Kośćmi Zmarłych zaczęliśmy smażyć Słodkie Kolanka.

- Psze pani, a będziemy Słodko Pierdzieć? – zawołał nagle Fafik.

- Jakżeby można było bez Słodkich Pierdnięć? – zdziwił się pan Angus. – Muszą być.

Powinienem mieć już doświadczenie w tych sprawach. Ale i tak zrobiło mi się głupio. No, tak przy jedzeniu?

Babcia już wyciągała mleko, nalewała do garnka. Moim zadaniem było mieszać wsypując powoli mąkę, aby nie było grudek.

Dopiero po godzinie, gdy pierwsze usmażone pączki trafiły na kratkę do odcieknięcia z tłuszczu, zorientowałem się, że to właśnie są owe Słodkie Pierdnięcia.

Byłem pewny, że nazwę wymyślił Fafik osobiście!

Wkrótce na rozstawionych dodatkowych regałach stygły liczne blachy z kilkoma rodzajami ciastek, pączkami i bułeczkami. Gotowe surowe pyzy zostały obsypane mąką, przykryte ściereczkami i wyniesione do spiżarni.

I to jeszcze nie był koniec!

Teraz przyszła kolej na jabłka! Faktycznie, babcia rano coś o nich wspominała, ale zdążyłem zapomnieć. Tu było proste. Wystarczyło ugotować słodki i pachnący przyprawami syrop, nadziać jabłka na patyki i usmażyć w syropie!

- Myślę, że wystarczy – oznajmiła wreszcie babcia. – Zrobiliśmy ponad dwieście jabłek. To był pracowity dzień, pora spać!

- Spać? – zdziwiłem się.

Spojrzałem w okno. Granat nocy. Z jednej strony przebłyskało mocne, mrugające światło.

- Co to tak błyszczy za oknem? – zdziwiłem się.

- Latarnia, którą wczoraj zasadziłeś – oznajmił pan Angus. – Jeśli Łowca jest nieśmiertelny, jak o nim mówią, to będzie świeciła nam przez długie lata, zanim zgaśnie i zardzewieje. No, faktycznie, pora spać! Dzisiaj przepracowaliśmy za dobre dwa dni, w poniedziałek za to w Święto Zmarłych będziemy się bawić!

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tjeri dwa lata temu
    Inspiracje kulinarne mają pokrycie w przepisach? :)
    Czyli wszystkie (mam nadzieję) tajemnice zostawiasz na finał. Nie mogę się doczekać!
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Wszystkie kulinaria mają swoje przepisy.

    Jako dodatkowy smaczek - poza "Chłopięcymi Udkami" i Spaghetti z Klopsikami wszystkie są tradycyjnie związane ze Świętem Zmarłych. Bułeczki z krzyżem są z Polski, reszta zagraniczna.

    A te dwa pozostałe mam ze starej amerykańskiej książki kucharskiej z kuchni niemieckich / holenderskich emigrantów.

    No i nazwę "Słodkie Pierdzenie" faktycznie wymyślił Fafik.

    W oryginalne to "Pierdzenie Zakonnicy" :-) lub w grzecznej wersji "Westchnienie Zakonnicy".
  • Tjeri dwa lata temu
    Domenico Perché
    Super! To jeszcze jako dodatek przepisy musisz na końcu zamieścić :))
  • Domenico Perché dwa lata temu
    Tjeri Pomyślę, gdy będzie szła do druku :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania