Poprzednie częściBracia

Bracia 10

Wytarłam łzy i wzięłam głęboki oddech. Nie chciałam, by ktokolwiek zobaczył, że płaczę, bo musiałabym zacząć się tłumaczyć, czego oczywiście nie chciałam. Niestety miałam tyle szczęścia, że gdy ruszyłam w stronę domu, od razu wpadłam na Chrisa. Już nie płakałam, ale mogłam mieć zapuchnięte oczy. Chłopak jednak podjął inny temat, taki którego się nie spodziewałam.

- Chciałabyś gdzieś wyjść?- zapytał jakby nigdy nic. Tamten dzień robił się coraz bardziej pokręcony.

- Niby gdzie?- powiedziałam wrednym tonem. W zasadzie nie obchodziło mnie dokąd mielibyśmy pójść, bo wiedziałam, że i tak odmówię.

- Do klubu- rzucił, a ja zachichotałam. Zdziwiło go moje zachowanie, mnie z resztą też. Przed chwilą płakałam, nagle się śmiałam, chyba było ze mną coraz gorzej.

- Pewnie chcesz mnie tam wziąć, by potem zostawić. Jak mi się coś stanie to będzie ci to na rękę, co? Wam wszystkim!- krzyknęłam i ominęłam go, uderzając ramieniem o jego ramie. Christopher chwycił mnie za nadgarstek, chcąc zatrzymać. Chwyt był mocny, co mnie zabolało, ale na pewno nie bardziej niż jego, bo zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam otwartą ręką w twarz. Znieruchomiałam. Nie chciałam go walnąć, nigdy nikogo nie zraniłam (przynajmniej cieleśnie), ale stało się. Patrzyłam jak brunet odwraca głowę do poprzedniej pozycji. Cały policzek poczerwieniał, ale oczy nawet nie drgnęły. Dopiero po chwili skierowały się wprost na mnie. Widziałam w nich zdziwienie, doszukiwałam się gniewu, na szczęście nie było go. Kiedy poczułam moc w nogach, pędem pobiegłam do drzwi wejściowych, a potem do swojego pokoju. Wiedziałam, że moje impulsywne zachowanie jest gwoździem do trumny, ale to był odruch. Gdybym cofnęła się w czasie, postąpiłabym tak samo.

Pukanie do drzwi rozległo się w pokoju, uderzenia współgrały z biciem mojego serca.

- Proszę?- wydukałam tak jakbym pytała, a nie zapraszała. Drzwi się uchyliły, cała się spięłam. Emocje po chwili opadły, bo odwiedził mnie Mick. Nieszkodliwy facet, który wydawał się być najmilszą osobą w domu.

- Przyniosłem kilka książek, możesz poczytać, kiedy będzie ci się nudzić.

- Em, dziękuje- odpowiedziałam obojętnie. Nie lubiłam czytać, chyba że wpadłam na naprawdę ciekawą lekturę. Poza tym wątpiłam, abym mogła się tu nudzić. Wujek, który tak naprawdę nie był moim wujkiem, wyszedł. Zostałam sama, nareszcie.

Siedziałam na skrawku łóżka, wgapiona w telefon. Jedyna ucieczka od rzeczywistości. Oczywiście były jeszcze książki, które leżały na środku komody. Zaciekawiona wstałam i zerknęłam na nie. ''American psycho''- przeczytałam. Ciekawe do kogo mogła należeć, do Adama, Marka, czy Christophera... Akurat kiedy o nim pomyślałam, pojawił się jak duch. Nie wszedł do pokoju, ale znajdował się blisko drzwi, które były lekko uchylone. Stał przed lustrem i zapinał koszule. Déjà vu? Gdy wcześniej zapytałam go, gdzie się wybiera w tak eleganckim stroju, nie odpowiedział. Tym razem nie musiałam pytać, bo już wiedziałam. Nie żebym w ogóle chciała się odezwać do osoby, którą wcześniej spoliczkowałam, to samobójstwo. Zbliżyłam się i usiadłam na ziemi, by lepiej się przyjrzeć. Podarte dżinsy, czarna koszula z podwiniętymi rękawami i skórzany pasek. Wyglądał całkiem nieźle.

- Nudzi ci się?- zapytał, wciskając ostatni guzik do materiału. Poczułam się jak idiotka.

- Sory.

- To chyba trochę za mało, twarz wciąż mnie boli- powiedział, śmiejąc się pod nosem.

- Przeprosiłam za przyglądanie się, a nie uderzenie- odpowiedziałam i szybko zamknęłam drzwi. Niestety na darmo, bo znów zostały otwarte.

- Chyba nie żałujesz tego co zrobiłaś?- zapytał, patrząc na mnie z góry, dosłownie, bo wciąż siedziałam na podłodze. Brunet stał pochylony nade mną. Poczułam się jak pieprzony karaluch. Wstałam energicznie.

- Nie żałuje- odpowiedziałam szczerze.

- Ale ja tak. Przepraszam- rzekł, a ja rozszerzyłam oczy. Jeśli agresja skłania do przeprosin to chyba powinnam się jej dopuszczać częściej. Oczywiście nie tyczyło się to przemocy wobec dzieci i zwierząt.

- Miło z twojej strony, ale nie zapomnę jak chciałeś mnie wykopać z domu. Uwierz, najchętniej wyjechałabym jeszcze dziś, ale jest to raczej niemożliwe. Ugrzęzłam tu do końca lata.- Zapadła cisza, ta niezręczna, od której zawsze starałam się uciec.

- Po prostu nie jest to miejsce dla Ciebie. Ale myślę, że klub będzie odpowiedni- powiedział po chwili. Jasne, że doszukiwałam się w tym podstępu, nie ufałam mu, ale wciąż chodziły mi po głowie słowa Luke'a. Pytanie tylko czy powinnam wierzyć czarującemu blondynowi?

- Sama nie wiem, klub? Nie mam odpowiednich ciuchów- rzuciłam, a chłopak powiedział, że coś mi pokaże. Nie widząc innego wyjścia, ruszyłam za nim. Byłam ciekawa, ciekawa jak nigdy. Zbliżyliśmy się do dębowych drzwi, których swoją drogą było mnóstwo w całym domu. Kuzyn chwycił za klamkę. Przede mną ukazała się szafa z różnorakimi ubraniami. Fala pozytywnych emocji uderzyła mnie. Uwielbiałam ciuchy, jak większość kobiet z resztą. Pełna entuzjazmu podeszłam i zaczęłam przegrzebywać półki. Każda sukienka była kolorowa i wzorzysta. Styl z lat 80. Wiedziałam, że należą do Nadine, mojej ciotki, choć tak naprawdę nie ciotki.

- Twoja mama nie będzie zła?- zapytałam.

- A skąd, nie nosi tych szmat- rzucił, a ja się oburzyłam.

- Szmat? Szmata dla szmaty, co?- powiedziałam, a on się zaśmiał, ja po chwili też. Opanowałam się i wybrałam najskromniejszą kieckę. Ruszyłam do łazienki, by ją przymierzyć.

Wszystko działo się szybko, za szybko. Jakieś pół godziny temu uderzyłam go w twarz, chwile później pogodziliśmy się, a potem ubierałam strój, w którym miałam z nim wyjść. Co ja robię?- zapytałam siebie w myślach i dopięłam suwak. Kremowa sukienka bez ramiączek, której dolna cześć ozdobiona była czarnymi kwiatami prezentował się cudownie. Wyszłam niepewnie na korytarz i spojrzałam na Chrisa. W filmach, kiedy dziewczyna pojawia się w nowej sukience, chłopakowi odpada szczęka, są fajerwerki i takie tam. W moim położeniu nie mogłam liczyć na nic, bo chłopak, który na mnie patrzył był moim bratem przyrodnim.

- Idę się przebrać- oznajmiłam, gdy na mnie spojrzał.

- Czekaj, czemu? Wyglądasz ładnie.- Komplement od niego brzmiał bardzo dziwnie.

- I tak muszę to zdjąć, przecież ani przez chwilę nie miałam zamiaru z Tobą wyjść- powiedziałam i zamknęłam się w toalecie. Spoglądałam na odbicie w lustrze. Moja żałosna mina idealnie przedstawiała stan wewnętrzny.

 

....

 

Nie wiem jakim cudem udało mi się napisać dziesiąty rozdział jakiegokolwiek opowiadania, ale dałam radę! Dzięki wszystkim, którzy to oceniają i komentują, bardzo mobilizuje to do pracy. Z góry przepraszam za wszystkie błędy, które mogą odrzucać, zdecydowanie przydałby mi się korektor :P

Następne częściBracia 11 Bracia 12 Bracia 13

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Kajamoko 04.05.2016
    Świetnie piszesz ^.^
    Jestem bardzo ciekawa co będzie się działo dalej
    Jak zawsze piąteczka +.+
    Oby dalej
  • persse 04.05.2016
    To się bardzo cieszę ;)
  • Kajamoko 08.05.2016
    Kiedy następny ???
    Nie mogę się doczekać, szaleję +.-
  • persse 08.05.2016
    Kajamoko Już zaczęłam pisać, więc może nawet jutro ;)
  • persse 09.05.2016
    Rozdział będzie jutro, dzisiaj się nie wyrobie.
  • Szalokapel 29.06.2016
    W dialogach często brakuje "ę" Np. Powinno być - nie żałuję

    Pieprzony karaluch - to mnie dobilo :D

    Jak zawsze przecudowne. Ten Chris jest taki tajemniczy!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania