Poprzednie częściBracia

Bracia 30

Nieprzyjemne ciepło rozchodziło się po każdym zakamarku mojego ciała. Leżałam pół naga i wierciłam się we wszystkie strony. Mark odwrócił się do mnie plecami, po czym schylił do dobrze znanej mi torby. Strach nasilił się w jednej chwili. Sięgnął zenitu, kiedy chłopak chwycił w ręce nóż, dużo większy od poprzedniego. To koniec, powiedziałam w duchu, tonąc we łzach oraz krwi, która lała się bez ustanku. Zamknęłam oczy i przestałam się ruszać. Pomyślałam o mamie, jej twarz była tak delikatna, wyglądała inaczej niż ją zapamiętałam. Pewnie dlatego, że trudno było mi przywołać jej rysy. Tak dawno jej nie widziałam, i już nie zobaczę, rzuciłam w myślach.

Usłyszałam dźwięk skrzypienia schodów, czyżby Nadine przyszła dokończyć swoje dzieło? Zdziwiłam się bardzo, kiedy usłyszałam głos Adama. Zamiast otworzyć oczy, ścisnęłam powieki mocniej. Wstyd był silniejszy od ciekawości. Jedyne co usłyszałam to bełkot, a po chwili silne uderzenie, prawdopodobnie ciała o ścianę. Poczułam dotyk na skórze, wtedy już musiałam spojrzeć. Adam chwycił mnie za ramię, sadzając do pozycji siedzącej. Zaczęłam oddychać ciężko, nie miałam pojęcia co się dzieje. Brunet zaczął rozwiązywać sznury. Kiedy poczułam pełną swobodę, podniosłam się do góry i zerwałam taśmę z twarzy, po czym wyjęłam szmatę i rzuciłam na ziemię, tuż obok ciała, ciała Marka. Kiedy zaczynał się podnosić, spanikowałam. Jedyne co zobaczyłam to drzwi, za którymi mogło się kryć cokolwiek. Bez namysłu przekroczyłam ich próg. Słyszałam głos brata, ale zignorowałam to.

Znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. Wypełnione było narzędziami i innymi nieobchodzącymi mnie przedmiotami. Poza dwoma, które przywłaszczyłam w jednej chwili. Pierwszą z nich była kurtka. Zamiast od razu uciekać, gdzie pieprz rośnie, postanowiłam zakryć ciało. Zarzuciłam materiał na siebie i skierowałam się do niewielkiego okna, znajdującym się na samej górze ściany. Na przeciwko nich były półki, na które wskoczyłam. Nie pamiętam momentu, w którym wzięłam leżący na nich sekator ani nawet, kiedy Adam pojawił się tuż za mną.

- Zejdź na dół! - rozkazał.

Pomógł mi, ale nie miałam zamiaru go słuchać. Kiedy pociągnął mnie za nogę, wyszarpałam się i kopnęłam go z całej siły w twarz. Używając ostatków sił, przeciągnęłam się przez okno. Słońce poraziło mnie. Czułam się tak, jakbym spędziła w piwnicy kilka miesięcy, a trwało to nie całą dobę.

Cały czas byłam w ruchu. Zaczęłam biec przed siebie, każdy krok dawał znać o naruszeniu ciała. Nigdy wcześniej nie skalane, a w tamtym momencie poturbowane bardziej niż mogłabym sobie wyobrazić. Biegłam i krzyczałam jak oszalała. Znalazłam się na ulicy i rozejrzałam wokół siebie. Żadnych domów, samochodów, ludzi. Nie znałam tego miejsca, wiedziałam tylko gdzie jest sad, ale on był za daleko. Zrozpaczona zastygłam w jednym punkcie, licząc na cud. Zamiast tego dostałam Marka, znajdującego się ode mnie jakieś dwadzieścia metrów. Znów ruszyłam, nie wiele myśląc wbiegłam w głąb lasu, znajdującego się wzdłuż ulicy.

Masa krzaków i drzew była trudne do pokonania, ale dawałam radę, w końcu od tego zależało moje marne życie. Gałęzie wbiły się w odkryte nogi, syknęłam z bólu, nie przestając biec. Obejrzałam się w tył, co było głupotą, bo weszłam w dziurę, straciłam równowagę i upadłam. Odwróciłam się ponownie, wiedziałam że ten błąd mógł kosztować mnie wiele. Szybko podniosłam się na nogi. Szereg drzew blokował widok, wiedziałam, że muszę znaleźć inna drogę. Odwróciłam się w lewo, wąska ścieżka pojawiła się jakby znikąd, ruszyłam do niej, cały czas ciężko sapiąc. Nagle usłyszałam dźwięki zza krzaków, przerażona rzuciłam się na jedno z drzew, kryjąc za jego grubym pniem. Zmysły wyostrzyły się, przez co dźwięki szeleszczących liści biły po uszach. Dźwięk był coraz bliżej i bliżej, przerażona oderwałam się od drzewa. Tuż przede mną pojawił się husky. Odetchnęłam z ulgą, mimo że widok zwierzaka wcale nie musiał wróżyć nić dobrego. Pomiędzy obrożą, a jego szyją wbity był bandaż. Wiedziałam wtedy, że Adam musiał wysłać go, aby przekazać przedmiot. Szkoda, że skrawek materiału to za mało, aby opatrzyć głęboką ranę, sięgającą aż do kości.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że materiałowa kurtka jest przebita krwią. Wielka plama rozeszła się wzdłuż rękawa. Odkryłam ramię, kurczowo trzymając ubranie wzdłuż reszty ciała. Przyłożyłam bandaż do wgłębienia, które wykryłam tylko przez ból. Nie był widoczny, bo zakrywała go ohydna jucha, której zapach wypalał mi nozdrza. Zanim się obejrzałam, szkarłatny kolor przykrył biel bandaża. Zerknęłam na psa z zarzutem. Moje oczy zawiesiły się na jego obroży. Niewiele myśląc, zdjęłam ją i zawiązałam wokół ramienia. Poczułam jak robi mi się słabo, straciłam ostrość, wszystko wyglądało tak jakby zakryło się mgłą. Zacisnęłam pięści, zmuszając się do skupienia. Znów wszystko stało się wyraźne. Zwęziłam pasek nad ramieniem, aby zablokować ujście krwi.

Następne częściBracia 31 Bracia 32 Bracia 33

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • levi 05.08.2016
    no nieeee!
    taki moment no taki moment :( chyba za raz się rozryczę :)
    świetna część nie rozumiem tylko czemu Adam wcześniej nie przyszedł jej pomóc ale mam nadzieje że to się wyjaśni w kontynułacji, dodam że w jak najszybszej kontynułacji, czekam czekam 5
  • BlindMaster 05.08.2016
    Kontynuacji*
  • Szalokapel 14.08.2016
    nie skalane - nieskalane
    Masa krzaków i drzew były trudne do pokonania... - Masa to rodzaj żeński, (ta masa) więc nie może być "były" tylko "była". Całokształt - Masa krzaków i drzew była trudna do pokonania.

    A więc przychodzę nadrobić zaległości. Bardzo dobry rozdział, mocny! A momentami okropny. Nie wyobrażam sobie jaki ból musiała znieść bohaterka. Masakra. Podobał mi się wątek z psem, sprawił, że historia była ciekawsza. Ogólnie uwielbiam czytać to opowiadanie, świetnie piszesz. Nie rozpiszę się, bo aż mnie ciekawość zżera co dalej! idę do nastepnego rozdziału, zostawiam piąteczkę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania