Poprzednie częściBracia

Bracia 39

Christopher leżał na plecach, nie ruszał się. Mark zbliżył się do brata, ucieszył go fakt, że udało mu się go zepchnąć, ale kiedy przyglądał się przez dłuższą chwilę nieruszającemu się ciału, ciarki go przeszły. Na szczęście chłopak zaczął podnosić się. Jęknął z bólu, rzucając przy tym ostre spojrzenie bratu.

- Jesteś nienormalny! - krzyknął Chris, popychając Marka lekko.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że zatrzymasz się dopiero na samym dole - rzucił.

Chłopacy stali na przeciwko siebie, mierząc się wzrokiem. Pewnie robili by to dłużej, gdyby nagle nie usłyszeli kobiecego głosu.

- Mark! - krzyknęła Nadine, po czym stanęła na pierwszym schodku.

- Jestem tutaj! - odpowiedział brunet, uśmiechając się jednocześnie do brata. Oczywiście zrobił to prowokacyjnie. Spanikowany chłopak wszedł do pomieszczenia obok, pierwsze co przyszło mu do głowy to wyjście przez wąskie okno. Zrobił pierwszy krok w jego kierunku, gdy miał wykonać drugi, coś stanęło mu na przeszkodzie.

- Co ty tu robisz!? - Nadine spojrzała z niedowierzaniem na starszego syna. Mimo, że usłyszał ją to nie odwrócił się i nie spojrzał na nią. Jego wzrok utkwiony był na folii, która była pakunkiem dla podłużnego przedmiotu. - Mówię do Ciebie! - dodała i szarpnęła go za ramię. Chłopak nie odpowiedział, zrobiło mu się sucho w gardle. W dodatku upadek ze stopni pogorszył jego stan, a przynajmniej tak sobie to tłumaczył.

- Jeśli tak bardzo lubicie przebywać w piwnicy to pomożecie mi ją jutro sprzątnąć - rzekła brunetka.

 

Nazajutrz bracia spotkali się na korytarzu. Wciąż byli źli na siebie, ale zdecydowanie ich myśli były głównie skierowane na zajęcie, którym musieli się tamtego dnia zająć

- Dobrze się czujesz? - zapytał Mark.

- Nie, bolą mnie plecy - rzucił od niechcenia.

- A czemu jesteś taki blady? - Kiedy o to zapytał, Christopher wzdrygnął się. Było widać, że czuł niepewność przez to, co wczoraj zobaczył. W głowie kumulowaly się mu różne myśli dotyczące przedmiotu, na który wpadł. Wciąż odsuwał tę najbardziej oczywistą, choć też najbardziej absurdalną.

- Co było w folii? - zapytał Marka, ściszając głos.

- Nie lepiej samemu się przekonać? - Kiedy to powiedział, Nadine podeszła do nich. Chris ponownie się wzdrygnął, zrobił się jeszcze bledszy niż wcześniej.

- Gotowi? - powiedziała, otwierając przy tym drzwi. Obydwaj kiwneli równocześnie głową, jeden z nich mniej pewnie. Chris postanowił pójść po schodach za bratem, wolał uniknąć powtórki z rozrywki. Podobnie było z Markiem, który przyśpieszył, aby odległość między nim a matką była jak największa.

Gdy wszyscy znaleźli się na dole, oczy skierowały się na pakunek. Mimo zawahania, starszy brat zapytał matkę, co znajduje się w środku.

- To jeleń, mój przyjaciel go upolował i podarował. Niestety zapomniałam o nim i teraz nie nadaje się już do niczego - oznajmiła.

- I co mamy z nim zrobić?

- No jak to co? Wywieźć. Najlepiej do lasu. Ale przed tym posprzątajcie tutaj.

Christopher I Mark wzięli się do roboty. Mieli bardzo dużo do zrobienia, bo piwnica była pełna gratów. W czasie wynoszenia i przestawiania ich, czuli unoszący się swąd krwi.

Po zakończeniu porządków bracia stanęli na przeciw zwłok. Bez zbędnego gadania podnieśli je równocześnie z obu stron.

- Cholernie ciężkie. - stwierdził Mark. - Wypchnijmy je przez okno. Mówił o tym oknie, którym Chris miał zamiar uciec dnia poprzedniego.

Na zewnątrz zaczynał powoli zapadać zmrok. Bruneci wsadzili sarnę do bagażnika samochodu.

- Zaraz będzie ciemno - stwierdził Chris.

- No i?

- No i to, że nie mam zamiaru jechać do lasu w nocy. Lepiej wywieźmy to gdzieś indziej.

- Niby gdzie? - zapytał Mark, otwierając drzwi samochodu na oścież.

- Nie wiem, gdzieś w pobliżu, gdzie nikt nie chodzi - Również otworzył drzwi.

- To może nad jezioro? - Kiedy to powiedział, Chris od razu pomyślał, że to głupi pomysł. Nie wiedział jednak, gdzie można by było pojechać, a robiło się coraz ciemniej.

- Zgoda - rzucił i wszedł za kierownicę, po czym odpalił dżipa.

 

Droga bardzo się dłużyła. Bracia nie zamienili ze sobą ani jednego słowa przez cały czas jazdy. Mieli zmęczone twarze, wyrażające irytację. Byli wściekli na siebie i matkę, która kazała im pozbyć się swoich brudów.

 

- No i jesteśmy.

Słońce już prawie zaszło. Szarość wypełniona mgłą stanowiła krajobraz, łącznie z ogromnym jeziorem, na które Mark patrzył uważnie.

- To gdzie wrzucimy sarnę? - zapytał Chris, uchylając bagażnik.

- No zgadnij - brunet nie odwracał wzroku od tafli wody.

- Zwariowałeś, ludzie się tam kąpią - powiedział oburzony.

- Nie w tę porę roku. Poza tym, gdzie mamy je dać? To jedyna opcja. Wycieńczony Christopher spojrzał przed siebie. Był cały obolały przez upadek i przenoszenie ciężkich rzeczy, łącznie z ofoliowanym ciałem. Nie miał siły na wykopanie dołu, tak jak miał w założeniu od początku. Ponownie zgodził się na warunki brata, choć wiedział, że postępuje bardzo nieodpowiedzialnie. Znów chwycili za folię, unosząc ją przed siebie. Swąd martwego ciała był coraz mocniej wyczuwalny, przez co bracia skrzywili się z obrzydzenia. Nie przestawali jednak iść w stronę jeziora. Kiedy znaleźli się na kładce, jedyne co im pozostało to zrobienie zamachu i puszczenie sarny.

- Na trzy - rzucił Mark - Raz, dwa... - zanim dokończył zdanie, Christopher puścił folię, przez co dolia została uszkodzona. Zapach juchy ponownie uniósł się, był zdecydowanie bardziej intensywny niż wcześniej.

- Coś to zrobił? - zapytał Mark, który ledwo co widział w ciemnościach.

- Przez przypadek - rzekł Chris, po czym nachylił się ku zwłokom. Kiedy był wystarczająco blisko, jego serce znacznie przyśpieszyło. O Boże - wydukał cicho, przyglądając się ludzkiej głowie. Może było ciemno, może i nie był w dobrej kondycji, ale doskonale wiedział, że matka nie kazała przenieść im ciała sarny.

- Dobra, jedźmy do domu, jestem głodny jak cholera - rzucił młodszy brat, po czym kopnął ciało z całej siły. Odsunęło się po drewnianym podłożu i uderzyło o wodnista taflę.

- Mark?

- Tak? - zapytał młodszy brat.

- Wiesz, że to był człowiek?

- Wiem - powiedział spokojnym tonem, po czym wrócił na ląd.

 

Nie wiem czy ktokolwiek mnie jeszcze czyta, ale jeśli tak to oznajmiam iż powoli kończę to opowiadanie. Przewiduję jeszcze kilka rozdziałów, które rozwiążą akcje. Chciałabym wstawiać częściej, ale szkoła psuje mi plany, dlatego nie wiem kiedy dokładnie dobrnę do końca. Jeśli chodzi o ten rozdział to nawiązuje on do jednego z poprzednich, więc radzę się trochę cofnąć. Dzięki za czytanie ;)

Następne częściBracia 40 Bracia 41 (ostatni)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • NataliaO 14.10.2016
    U szkoda, że się kończy :/ 5
  • persse 14.10.2016
    Kiedyś w końcu musi. Planuje napisać inne opowiadania, też w tematyce horroru jakby co ;)
  • Szalokapel 01.11.2016
    Ja czytam! Nadrobiłam rozdziały i czekam na ciąg dalszy. Dobry tekst, 5.
  • persse 01.11.2016
    To miło :)
  • kasjopeja 30.11.2016
    Przeczytałam dzisiaj wszystkie,i nie mogę się doczekać następnego.Dzięki temu rozdziałowi zrozumiałam czemu główna bohaterka o mało nie utonęła w jeziorze.Naprawdę super tekst.
  • persse 03.12.2016
    Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy ;) dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania