Pokaż listęUkryj listę

Niewłaściwy kolor nieba - rozdział 46

Trzy dni. Tyle właśnie utrzymał się dobry nastrój Nikki. Czwartego dnia obudziła się bladym świtem i nie mogła zasnąć ponownie. Próbowała, ale udręczony umysł podsuwał jej same niepokojące myśli. Może Amerikanie wcale nie pozwolą im wrócić do domu, nawet jeśli znajdą sposób na otwarcie przejścia? Dlaczego w ogóle założyła, że o czymkolwiek ją poinformują? Margareti ma rację, Itan wziął od niej wszystko, czego chciał, ale nie da niczego w zamian. Przypomniała sobie te wszystkie parsknięcia, pogardliwe uśmieszki i spojrzenia, którymi ją obrzucał. W jego oczach zawsze czaiła się groźba. Choćby starał się być nie wiadomo jak bardzo uprzejmy i pomocny, Nikka pamiętała ten jeden zimny, przerażający uśmiech, którym obdarzył ją w drodze do domku w lesie. Już wtedy się przestraszyła, a przecież nie wiedziała jeszcze, co ją czeka. To był właśnie Hill, prawdziwy Hill.

A ty, głupia wariatko, poszłaś z nim na współpracę… - Podsumowała swoje postępowanie. Nie ma co ukrywać, jest beznadziejna i nie powinna tu obejmować dowodzenia. Inga na pewno poradziłaby sobie z tym wszystkim o wiele lepiej.

Przekręciła się na bok i spróbowała nakryć głowę poduszką, jednak to nie był dobry pomysł. Utrudniony dostęp do powietrza natychmiast przypomniał te chwile, gdy przywiązana do ławki walczyła o każdy oddech. Zrzuciła poduszkę na podłogę i usiadła na łóżku. Wspomnienia wróciły z taką siłą, że panika podeszła niepokojąco blisko.

Nie mogli mnie wtedy po prostu utopić? Wszystkim wyszłoby to na dobre. Albo gdyby z tym lustrem się udało… - Nie, nie może tak myśleć, nie może się poddać. Prawdziwi Akuryjczycy walczą do końca, powtarzała to swoim ludziom, wierzyła w to… wtedy. A teraz? Przymknęła oczy, odetchnęła głęboko, zacisnęła pięści. Cholera, tak. Robiło się coraz ciężej, ale wciąż wierzyła.

Musiała się jakoś uspokoić. Wbijanie paznokci w dłonie powoli przestawało wystarczać. Miała na tę okazję plan awaryjny: małą, ostro zakończoną śrubkę odkręconą ze środka szafki. Wyjęła ją teraz z szuflady, po cichu, by nie obudzić dziewczyn, ścisnęła mocno. Metalowe krawędzie przyjemnie podrażniały ciało. Skoncentrowała się na bólu, na tym konkretnym momencie, na tym dniu. Przeszłości już nie zmieni, a przyszłość jeszcze się nie wydarzyła.

Przeżyję ten dzień, a potem będę martwić się następnym - obiecała sobie. Chwyciła śrubkę prawą dłonią, zaczęła wodzić nią po pobladłych już bliznach we wnętrzu lewej. Zaczęła powoli, ale stopniowo zwiększała nacisk. Nie chciała się ranić, no, może tylko odrobinę... Tak, żeby poczuć coś więcej, niż tylko wszechogarniające przygnębienie. Ból rozlewał się po dłoni, ale nie przestawała. Blizny poróżowiały, Nikka spróbowała wbić czubek śrubki w środek największej z nich. Zgrubiała skóra stawiała opór. Może lepiej będzie kręcić śrubką? Spróbowałaby, ale z transu wyrwał ją gniewny okrzyk Ingi:

- Nikka, co ty, do cholery, wyprawiasz!

Aż podskoczyła na łóżku. Szybko schowała śrubkę, ale było za późno.

- Ja… nic, nieważne… - odpowiedziała tak żałośnie, że nie przekonałaby tym nawet małego dziecka.

- Nic? Nic! I ty to nazywasz nic? - Inga zerwała się z łóżka tak gwałtownie, że zwróciło to uwagę strażników. Dwóch z nich wymieniło między sobą kilka słów, ale nie interweniowali. - Kalia, wstawaj, musisz przy tym być. - Szarpnęła zdezorientowaną dziewczynę za ramię.

- Co się stało…

- Śpisz?

- Już nie, coś się dzieje?

Kalia usiadła powoli, po czym przeciągnęła się i potrząsnęła głową, odganiając senność.

- Chodź, komandor Selino musi nam coś wyjaśnić.

Oho, ten oficjalny ton nie oznacza niczego miłego - pomyślała Nikka, uśmiechając się smutno. Nie wstała, niech Inga sobie pokrzyczy. Obiektywnie patrząc, żaden akuryjski oficer nie powinien zachowywać się tak, jak ona przed chwilą.

- Pani komandor, proszę, niech pani pokaże Kalii, niech ona też wie. W końcu... - szukała czegoś w pamięci - jesteśmy tu zamknięte razem, każda tajemnica wyjdzie na jaw prędzej czy później.

Nikka, nadal z żałosną miną, otworzyła zaciśniętą pięść, prezentując świeże czerwone zadrapania i śrubkę.

- Nie rozumiem… Ty to sobie zrobiłaś? Po co?

Kalii najwyraźniej nie mieściło się w głowie, dlaczego ktoś chciałby sam się ranić.

- To długa historia - odpowiedziała tylko.

- Z całym szacunkiem, pani komandor, ale muszę to teraz powiedzieć - Inga stanęła na baczność, patrzyła gdzieś w przestrzeń przed sobą, ale głos miała mocny i zdecydowany. - Pani komandor Selino, martwię się o pani zdrowie. Martwię się, że nie będzie pani w stanie wypełniać swoich obowiązków. Dlatego ostrzegam, jeśli pani skaleczy się znowu, będę zmuszona odebrać pani dowodzenie, nawet jeśli potem miałabym za to odpowiedzieć przed sądem wojskowym.

Nie mogła się jednak powstrzymać przed rzuceniem komandor zaniepokojonego spojrzenia. Nikka wyczytała w nim przede wszystkim troskę.

- Myślę, że każdy sąd wojskowy podtrzymałby twoją decyzję, bo masz rację, Inga. - Nikka podrzuciła śrubkę w powietrze, złapała, jeszcze raz zamknęła w dłoni, a potem cisnęła ją daleko przed siebie, pod ścianę hali, za czerwoną linię, której nie wolno było im przekraczać. Natychmiast tego pożałowała, przecież mogła się jeszcze przydać przy kolejnym kryzysie. Nie, nie wolno jej tak myśleć. - Dziękuję, chyba potrzebowałam porządnej reprymendy.

Naprawdę zrobiło jej się lepiej, kiedy Inga zainteresowała się jej problemem. Miło było poczuć wsparcie. Wstała i poklepała ją po ramieniu.

- To nic takiego, musimy sobie pomagać.

- Jak już wrócimy do domu i okaże się, że moje nazwisko jeszcze coś znaczy, to zarekomenduję cię do Wydziału Wewnętrznego, jeśli będziesz chciała, oczywiście - zapewniła Ingę. - Krzyczenie na oficerów całkiem dobrze ci wychodzi.

Dziewczyna uśmiechnęła się zakłopotana.

- Wydział Wewnętrzny? Przecież oni… - Zamilkła nagle.

- Owszem, chodzą o nich różne legendy - przytaknęła Nikka. - Myślę, że połowę tych dziwnych plotek rozpuścili sami, żeby ludzie bali się ich jeszcze bardziej. Z tego, co wiem, ich główna praca to szukanie zdrajców i przestępców wśród wojskowych.

- Co przestępcy robią w wojsku? - zdziwiła się Kalia.

- Wojskowi to ludzie, a ludzie, wiesz, bywają różni - odpowiedziała jej Inga.

- Widzisz, przecież ty już myślisz, jakbyś była jedną z nich. Moim zdaniem nadajesz się idealnie. - Komandor Selino nie miała co do tego żadnych wątpliwości.

- Zastanowię się nad tym i na pewno dam ci znać, jeśli się zdecyduję. A teraz przepraszam, muszę do łazienki - oświadczyła i zostawiła Nikkę i Kalię same.

Zapadła cisza. Rzadko wstawały tak wcześnie, do śniadania zostało jeszcze dużo czasu. Nikka odchrząknęła, podniosła poduszkę, zaczęła ścielić łóżko. Myślała, że Kalia zajmie się sobą, ale dziewczyna wciąż stała obok i obserwowała ją z zaciętą miną. Niedobrze, będzie musiała jeszcze coś powiedzieć.

- Przepraszam, Kalia. Nie chciałam was niepokoić, nie chciałam was zawieść. Wezmę się w garść, obiecuję.

Młodej chyba chodziło o coś innego, nadal wpatrywała się w nią dziwnie.

- Czemu… czemu Inga powiedziała, że skaleczysz się znowu, czy coś takiego?... Przecież teraz się nie skaleczyłaś, nie widziałam krwi. Czy robiłaś to wcześniej? - Wreszcie wyrzuciła z siebie to, co ją dręczyło.

- Tak, raz. - Młoda zasługiwała na szczerość. - Kiedy Hill zabrał cię na przesłuchanie. Byłam tak wściekła, że musiałam wbić sobie widelec w rękę.

- Zrobiłaś to przeze mnie?! - W niebieskich oczach Kalii zalśniło niedowierzanie.

- Nie przez ciebie. Po prostu się martwiłam, nie chciałam, żeby zrobili ci krzywdę. To mnie powinien wziąć od razu… - Teraz parę rzeczy ułożyło jej się w głowie. - Ale chciał mnie nastraszyć, skurwysyn - warknęła.

- Chciałaś mnie chronić? Czyli jednak ci na mnie zależy?

- Hej! Jakie “jednak” Kalia, to oczywiste, że mi zależy. Co ty sobie wyobrażasz, że nie wiem, zostawiłabym cię tu bez pomocy? Chodź tu, młoda.

Otworzyła ramiona i podeszła bliżej.

Kalia ochoczo przytuliła się do Nikki. Tym razem żadna z nich się nie rozpłakała, chociaż i jednej, i drugiej Akuryjce niewiele do tego brakowało.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • zsrrknight dwa lata temu
    Nikka ma naprawdę dużo na głowie... No i trochę mnie interesowało, jak działają mechanizmy samookaleczania - teraz wiem trochę więcej.
  • Vespera dwa lata temu
    Ale nie traktuj tego jak podręcznika psychologii, ja się na tym ani nie znam, ani nie praktykuję.
  • Tjeri 5 miesięcy temu
    O. Znalazłam otwartą kartę a w niej ominięty rozdział. Czytanie długich produkcji na Opowi jest bardzo niewygodne. Łatwo się zagubić. A ta część ciekawa. Konfrontacja ze słabością i trzeźwa ocena oraz pomoc Ingi. Dobrze jak ktoś w ramach przyjaźni walnie czasem w gębę.
  • Vespera 5 miesięcy temu
    A ja widzę, że tu jest stanowczo za dużo wielokropków. Oj, będzie korekta całości, kiedyś, w przyszłości.
    Tam już gdzieś kiedyś pisałam, że chciałam, by dziewczyny jednak się wspierały, i to jest właśnie taki kawałek.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania