Pokaż listęUkryj listę

Niewłaściwy kolor nieba - rozdział 15

Owo pudło okazało się być łazienką, z której Nikka bezzwłocznie skorzystała. Ów Erik okazał się być tłumaczem, który rozmawiał już wcześniej z dziewczynami w szpitalu. Okazało się również, że zna Kamillę, z którą współpracuje od kilku lat przy badaniu języków słowiańskich, jak tutaj nazywano ich mowę. Idea, że ludzie mieszkający w różnych miejscach mogą porozumiewać się ze sobą różnymi słowami i nie rozumieć się nawzajem, nadal nie za bardzo mieściła się Nikce w głowie. Podeszła do dziewczyn i wreszcie mogły się przywitać. Kalia przywitała ją uściskiem i sprawiło jej to przyjemność, chociaż zwykle nie przepadała za przytulaniem. Teraz jednak miło było poczuć koło siebie kogoś przyjaźnie nastawionego.

– Jak tam, wyleczona? – zagadała do Ingi.

– Chyba można tak powiedzieć, w końcu wypuścili mnie ze szpitala. I mogę się już bardziej ruszać. A ty? – Popatrzyła na nią z troską. – Nie najlepiej wyglądasz.

– Och, moje ręce dochodzą do siebie. – Poruszyła dłońmi, co już prawie nie zabolało.

– Nie o to mi chodzi. Wyglądasz, jakbyś w ogóle nie spała.

– Ach, tak, to była ciężka noc – przyznała Nikka. – Pan Hill, który ma tu chyba najwięcej do powiedzenia, postanowił ze mną poważnie porozmawiać.

– Przesłuchiwali cię? – z niepokojem spytała Kalia.

– Przesłuchiwali? Można to tak nazwać. Ale nie poszło im za dobrze. – Uśmiechnęła się i zmieniła temat. – Słuchajcie, ja się położę na chwilę. Faktycznie jestem zmęczona.

– Pewnie, odpocznij sobie, a my zajmiemy się naszym gościem – podchwyciła Inga. – Jesteśmy okropnymi gospodyniami, gadamy tu sobie, a Erik stoi. Zapraszam, usiądźmy.

Dziewczyny i Erik poszli do stołu, Nikka wyciągnęła się na łóżku i tylko się przysłuchiwała. Po spotkaniu z panem Hillem nie miała ochoty na żadne rozmowy, nawet przeprowadzane w miłej atmosferze. Nikt też na to nie nalegał, i dobrze. Postanowiła, że wstanie dopiero wtedy, kiedy podadzą śniadanie. O ile jakieś podadzą.

Właściwie przez większość czasu mówiła Kalia. Wyglądało na to, że dokańczają jakąś zaległą dyskusję na temat szkolnictwa. Opowiadała właśnie o stypendiach dla zdolnych dzieci z biednych rodzin, które fundowała jej babka.

– Niektórych nie stać na wysłanie dziecka do dobrej szkoły, a w darmowej jego talent by się tylko zmarnował. Babcia co roku funduje stypendia dla pięciorga najzdolniejszych uczniów. To znaczy fundowała, bo teraz jest wojna… – Głos jej zadrżał. – Ale przedtem, przez piętnaście, nie, szesnaście lat nasza rodzina wysyłała uczniów do szkół. Babcia wpadła na ten pomysł zaraz po tym, jak została wybrana do Rady Miejskiej.

Ta informacja wyrwała Nikkę z zamyślenia.

– Twoja babcia jest w Radzie? – zapytała.

Kurcze, Kalia musiała pochodzić z bogatej rodziny. Niby w Akurii arystokracja teoretycznie straciła przywileje już prawie sto pięćdziesiąt lat temu, ale w praktyce nadal skupiali w swoich rękach dużą część władzy i nie chcieli się nią dzielić. Radny jakiegokolwiek dużego miasta pochodzący z ludu wciąż był rzadkością taką samą jak biały wieloryb.

– A, to ty jeszcze nie wiesz. – Inga odwróciła się w jej stronę. – Nasza przyjaciółka to Kalia Lin-Mollari.

– Dokładnie tak – potwierdziła Kalia.

Lin-Mollari. Nikka spędziła w Ellis wystarczająco dużo czasu, by wiedzieć, że ród Lin i ród Ellis, od którego miasto wzięło swą nazwę, to największe siły polityczne w regionie. Ba, nawet nie musiała tam przyjeżdżać, wystarczyło uważać na historii. Te rodziny były związane z zachodnią Akurią od co najmniej sześciuset lat. Wyglądało więc na to, że ma pod swoją opieką nie lada osobistość.

– Wybacz, pani, ale jestem zbyt zmęczona, by wstać i oddać ci pokłon – powiedziała z lekką drwiną w głosie.

– Już? Pożartowałaś sobie? – Dziewczyna chyba poczuła się urażona, Nikka więc roześmiała się przyjaźnie.

– Już, już. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. Ale na poważnie, mogę ci powiedzieć jak takie stypendia wyglądają od drugiej strony. – Usiadła na łóżku i jednak włączyła się do rozmowy. Temat był jej zbyt bliski, by go odpuścić.

– Jak to od drugiej strony? – Kalia nie załapała, o co jej chodzi.

– Ja korzystam… ech, korzystałam ze stypendium. Kto inny je fundował, ale nieważne. Bez niego nigdy nie stać byłoby mnie na szkołę Albis-Cotto.

– Czekaj, czy ty mówisz o tej szkole? Imienia królowej Iwany Albis-Cotto? – wtrąciła się Inga. – Mój kuzyn chciał do niej iść parę lat temu, ale się nie dostał, zabrakło mu punktów na wstępnym…

– Tak, egzamin wstępny to był koszmar – potwierdziła Nikka. – Mnie się udało. I nie jest tak, że nie doceniam tego, że ktoś bogaty płaci, żebym mogła się tam uczyć.

– To co ci nie pasuje w takim razie? – przerwała jej Kalia, chyba wciąż troszkę obrażona. Erik nie wtrącał się do ich rozmowy, słuchał uważnie i robił notatki.

Nikka przymknęła na chwilkę oczy. Od czego zacząć? Od tego, że większość nauczycieli i część uczniów w najlepszym razie traktowało ją jak powietrze? Czy może od tego, że nie mogła sobie pozwolić na żaden większy błąd, by nie zawstydzić swoich sponsorów? Że przez pięć lat nauki musiała wstawać przed świtem, by zdążyć na pierwszy prom i dotrzeć do szkoły na czas? Sporo tego było. Zamiast tego powiedziała tylko:

– Słuchaj Kalia, ty też pewnie chodzisz do dobrej szkoły, prawda? I powiedz nam, co by się stało, gdyby pewnego dnia nie chciało ci się tam iść? Albo jakbyś urwała się z lekcji ze znajomymi i poszła z nimi pić wino w krzakach nad rzeką?

– Ja nie robiłam takich rzeczy.

– Ale jakbyś nabrała na to ochoty, co by się stało? Pomyśl, na pewno jacyś twoi koledzy mieli takie doświadczenia.

– Kiedyś mój brat miał podobny pomysł, zamiast na lekcje poszedł z dziewczyną w, jak to ujęłaś, krzaki nad rzeką. Nie wiem, czy pili wino, ale do szkoły tego dnia już nie dotarli.

– No i co się stało? – drążyła Nikka?

– Ojciec trochę na niego krzyczał, że nauka jest ważna i takie tam. A w szkole… chyba musiał napisać dodatkową pracę i zaliczyć cały materiał z tego dnia. A co?

– Czyli można powiedzieć, że nic mu się nie stało, bo dodatkowa praca to żadna kara. W Albis-Cotto tacy uczniowie musieli zostawać po lekcjach tyle czasu, ile ich wcześniej nie było. Ale nie ja. Zaraz na początku nauki dyrektorka wezwała nas, stypendystów, do gabinetu i oznajmiła, że nie możemy opuszczać lekcji, chyba że jesteśmy tak chorzy, że nie damy rady wstać z łóżka. Że każda nieusprawiedliwiona nieobecność będzie skutkować wyrzuceniem ze szkoły. Że mamy być wdzięczni państwu Elihard, że raczyli wydać pieniądze na takich jak my. – Przypomniała sobie ten dzień bardzo wyraźnie. Oficjalny strój dyrektorki i jej głos, na pozór miły, ale ociekający pogardą. A potem przypomniała sobie inny dzień, pięć lat później. Ten sam gabinet, tym razem siedziała tam z Aną i Maleną. Zabawne, że tym razem każda z nich przeskrobała co innego. Czekały na dyrektorkę i właśnie wtedy zaczęły spadać pierwsze bomby. – Cóż, chcę po prostu powiedzieć, że ideały owszem, są szczytne. Ale ich realizacja pozostawia jeszcze wiele do życzenia.

– Nadal nie rozumiem, przecież miałaś szansę uczyć się w najlepszej szkole w królestwie – stwierdziła Kalia.

– Tak, ale zdała testy, zasłużyła na to – weszła jej w słowo Inga. – A dyrektorka zachowywała się, jakby wyświadczała jej wielką łaskę.

– Przynajmniej ty mnie rozumiesz – mruknęła Nikka i z powrotem się położyła.

– Tego nie powiedziałam – zaśmiała się Inga. – Ale rozumiem już, skąd u ciebie to rewolucyjne zacięcie.

Erik zainteresował się tematem rewolucji i Inga zaczęła mu pokrótce wyjaśniać zawiłości systemu politycznego Akurii, a także poglądy Dawida Wolsha.

– Wychodzi więc, że nasza przyjaciółka chciałaby powszechnej równości. Tak jak to jest u Murkey. Prawo i tradycje Akurii najwidoczniej niezbyt jej się podobają.

Wcześniej Nikka prawie przysypiała słuchając wykładu Ingi pełnego nie tyle błędów, co niedopowiedzeń, ale to, co przed chwilą powiedziała, było niczym innym jak kłamstwem.

– Inga, moja droga, ja cię lubię – przerwała jej stanowczo. – Ale jak jeszcze raz zasugerujesz, że popieram Wolsha, to wstanę do ciebie i walnę cię prosto w mordę, rozumiesz?

– No dobra, to może byś tak raczyła powiedzieć co masz na myśli, bo już się gubię. Raz krytykujesz wszystko, a później wydajesz się być największą patriotką w całej Akurii. Nic już z tego nie rozumiem. – Jej ton był rzeczowy, faktycznie chciała podyskutować.

Szkoda, że ten cały Erik tu jest – pomyślała Nikka, po czym westchnęła, podniosła się i podeszła do stołu.

– Jak to było? Patriotka-rewolucjonistka? Moim zdaniem to się trochę wyklucza – prychnęła Kalia.

Do Nikki znów wróciły wspomnienia burzliwych dyskusji toczonych w górach późnymi wieczorami. Wylewania żali, snucia pełnych nadziei planów na przyszłość i zwykłych kłótni o przeszłość. I tego dziwnego momentu, w którym w nerwach nazwała króla idiotą, a on się tylko roześmiał, budząc ptaki śpiące na drzewie nad ich głowami. „Moja mała patriotka-rewolucjonistka”, mawiał na nią później, kiedy chciał ją rozzłościć. Chciała to opowiedzieć dziewczynom, ale nie teraz, nie kiedy Amerikanie słuchali.

Usiadła na krześle obok Ingi i zwróciła się bezpośrednio do niej, nieszczególnie zwracając uwagę na Erika. Robił te swoje notatki, pewnie później będzie je analizował razem z Hillem.

– Przede wszystkim to, co robią Murkey, jest zaprzeczeniem równości, nie zauważyłaś? Zarezerwowali równość tylko dla siebie, resztę uznają za gorszych. To żadna rewolucja, tylko zamiana miejsc. Jedną uprzywilejowaną grupę zastępuje druga. Wiesz, czego ja bym chciała? – Inga pokiwała głową, zachęcając ją, by mówiła dalej. – Chciałabym, żeby nasze cholerne prawo było przestrzegane dokładnie tak, jak zostało napisane, bez oglądania się na tradycję i pochodzenie.

Westchnęła głęboko. Wiedziała, że to było trudne, jeśli nie niemożliwe do osiągnięcia. Ale wiedziała też, że zmiany w Akurii powoli idą w dobrym kierunku. To znaczy szły, dopóki nie wybuchła wojna, poprawiła się w myślach.

Inga milczała przez chwilę, po czym przerwała Erikowi, który już chciał o coś zapytać.

– A gdyby Murkey przynieśli do Akurii taką równość, jakiej pragniesz? Koniec z królem, koniec z arystokracją, takie same prawa dla wszystkich, dla nas, dla was i będziemy tego pilnować. Poparłabyś ich?

– Nie chcę kłamać. – Nikka spojrzała jej prosto w oczy. – Nie wiem, co bym zrobiła. Ale jeśli ich deklaracje byłyby szczere, to… Wtedy? Dwa lata temu? Niewykluczone, że bym ich poparła.

– A teraz, jeśli przeniosłybyśmy się do domu i okazałoby się, że Murkey tak teraz rządzą?

Na to pytanie było jej o wiele łatwiej odpowiedzieć.

– Teraz, moja droga, jestem już zupełnie innym człowiekiem. – Uśmiechnęła się do siebie. – I nie, w życiu nie stanęłabym po stronie tych skurwysynów.

Inga klepnęła ją w ramię, mocno, po przyjacielsku.

– No, i właśnie coś takiego chciałam usłyszeć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • Clariosis 21.12.2020
    Dobrze budujesz postaci. Nadal niewiele wiadomo o świecie, z którego bohaterki przybyły, co nadaje odpowiedniego smaku całej historii, jesteśmy zagubieni tak samo jak ci cholerni "Amerikanie" ;)
    Hm, świat oparty na warstwach społecznych, w którym wybucha wojna... o co? O równość? Pewnie nie, to tylko prosto rzucone hasła, które miały zachęcić zbuntowaną wobec ustalonego porządku młodzież taką jak Nikka. Dlatego właśnie dziewczyna powiedziała, że teraz nigdy nie stanęłaby po ich stronie - bo wiedziała, że wyniosłe hasła to jedynie przykrywka. Smutne, ale prawdziwe.
    Pozdrawiam.
  • Vespera 25.12.2020
    Dzięki za komentarz, twoje spostrzeżenia są całkiem trafne.
  • Zgadza sie, zadna wojna nigdy nie jest o rownosc. ani nie o prawa czlowieka. Ale to Vesp też u mnie wyczyta pewnie - sooner or later.
  • Vespera 24.02.2022
    Nikka miała swoje dość radykalne poglądy, które wynikały z poczucia krzywdy, ale czy wytrzymały one zderzenie z rzeczywistością? Ja tutaj trochę korzystam z mechanizmu psychologicznego, który każe ludziom uparcie trwać przy swoich przekonaniach, jeśli zainwestowali w nie wystarczającą ilość czasu i emocji, więc pewne rzeczy w jej postrzeganiu świata się nie zmienią, ale jednak przejdzie dziewczyna jakąś ewolucję. I należy pamiętać, że to, o czym piszę, to poglądy postaci, należą do nich, ale nie muszą być prawdą :D
  • Vespera 24.02.2022
    A no i jeśli chodzi o wojnę i inwazję na sąsiedni kraj, to dziś niestety ta tematyka stała się przerażająco aktualna.
  • Vespera Musiała stać się aktualna - weź pod uwagę ile czasu minęło od ostatniej wojny. Ludzie bez takich rzeczy zbyt długo nie wytrzymują.
  • Vespera 24.02.2022
    błękitnypłomień Zamień ludzi na producentów broni i innych, którzy na tym zarobią, a się zgodzę. Zbyt na broń musi być, więc jakaś wojna zastępcza musi się gdzieś toczyć. Z Afganistanu Amerykanie się wycofali, nie śledzę, co się dzieje w Syrii, ale cokolwiek by to nie było, ostatnio jakby ucichło, no to trzeba było coś nowego stworzyć niestety.
  • Vespera Użyłam takiego ogólnego określenia. Ale pisałam o tym, może dość osobliwie... Tam w kolejnych częściach jest wspomniane na temat wojen, zbytu na broń, te sprawy.. :)
  • zsrrknight dwa lata temu
    "Ja korzystam.., " - popsuty wielokropek
    "Kto inny go fundował" - jeśli stypendium to "je", a nie "go"
    "tak jak to jest u Murkey" - brak dużej litery i "Murkey" się nie odmienia?

    Czyli wychodzi na to, że Murkey to mniej-więcej odpowiednik komunistów, a Nikka przeszła swego rodzaju zderzenie z rzeczywistością, gdy okazało się, że hasła o równości to ściema. Fajny rozdział - trochę więcej informacji o świecie przedstawionym to zawsze plus.
  • Vespera dwa lata temu
    Murkey się nie odmieniają, i tak, to mieli być lokalni militarni komuniści. A zderzenie z rzeczywistością wyleczyło Nikkę z zapędów rewolucyjnych, choć jej poglądy nadal są dla niektórych radykalne.
  • LaurazjanWolf rok temu
    Mam wrażenie, że Akuria to kraina, w której występuje bardzo silne rozwarstwienie społeczne i to urodzenie jest wyznacznikiem statusu społecznego.

    5.0
  • Vespera rok temu
    Trochę tak, a trochę weź pod uwagę, że informacje o akuryjskim społeczeństwie przekazuje ci osoba mocno uprzedzona do arystokracji :)
  • Aleks99 pół roku temu
    Ależ mnie tu długo nie było. aż muszę sobie zaznaczyć, gdzie skończyłem i lecieć dalej :)
  • Vespera pół roku temu
    Proszę bardzo, użyj wirtualnej zakładki :)
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Fajny motyw, że w Amarze "nie runęła Wieża Babel". To musi być traumatyczne przeżycie dla człowieka znającego tylko jeden język, że może ich być więcej. To też fajnie koreluje z tym co wiemy o rozwoju języków słowiańskich. Zakładając że rację ma archeologia i Słowianie, jako osobny lód to co najwyżej V w. n.e. to od wytworzenia się języka parsłowiańskiego do podziału na języki narodowe minęło właśnie jakieś 600-800 lat. Fajnie to wykoncypowałaś. Podoba mi się:)

    Co się tyczy Dawida Walsha, to chyba nie jest to SłoiwaninXD Dobrze, że postanowiłaś wyjaśnić tą politykę, bo ja byłem zagubiony o co tam chodzi od samego początku. Czyli Akuria - Wielka Brytania (czy inne państwo monarchiczne), a Murkey - Bolszewicy. Wreszcie kumam. Dobrze, że to uregulowałaś, bo ja cały czas się bałem, że Nikka okaże się jakąś dziewicą z czerwonym sztandarem, co to by chciała królom gardła podrzynać. Uff! Ulżyło mi:)

    A na marginesie to szkoda, że nie mają bardziej słowiańskich tych nazw i imion (w końcu skoro wszyscy mówią po prasłowiańsku). Proponuje tak: Nikka - Czipsi (od Czipsysławy;), Inga - Rada (od Czcirady), Kalia - hm. właściwie brzmi trochę słowiańsko, ale jak się bawić, to się bawić:D, niech będzie Kalina, Amar - Krajna, Akuria - Wysomierz, Murkey - Równowo, Dawid Walsh - Doręba Walkacić XD
    Od razu jest swojsko, milutko i przyjemnie;D
  • Vespera pół roku temu
    Gratulacje, jesteś pierwszą osobą, która zauważyła rozbieżności imion i nazw własnych z używanym językiem. Dlaczego tak jest? Nazwy to pozostałość po pierwszej wersji tej historii, takiej naprawdę pierwszej, gdzie nie było zupełnie wątku słowiańskiego. I tak wzmiankowany Dawid Wolsh to nawiązanie do istniejącej osoby, a i sama nazwa Murkey też do tej samej postaci nawiązuje :) Szczerze mówiąc, nie chciało mi się już tego zmieniać, bo przyzwyczaiłam się do pierwowzorów. Nie jest to jakaś kwestia życia i śmierci przecież.
  • Vespera pół roku temu
    A i jeszcze Nikka miała kiedyś zapędy rewolucyjne, ale z nich wyrosła.
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Vespera: Czuję się wyróżniony:D Fajnie. Doskonale rozumiem. Ja "przetkalność" miałem dać tylko tymczasowo i też się nie udałoXD
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Vespera: Bardzo się cieszę. Mam wrażenie, że w dzisiejszej kulturze mamy nadprodukcję rewolucjonistek:D
  • Vespera pół roku temu
    Marcin Adamkiewicz Dobra rewolucja nie jest zła, no i Nikka ma podstawy, by mieć wąty do wyższych warstw społecznych, ale nie jest to droga, którą podąży - z wielu powodów.
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Vespera: Ciekawe, ciekawe -_- Zobaczymy dokąd to się uda Twoja sperpiratka;)
  • Vespera pół roku temu
    Marcin Adamkiewicz To będzie droga kręta i wyboista.
  • Aleks99 5 miesięcy temu
    Wracam, pamiętam dodać dobrze, więc nie trzeba było się cofać. Ameryki nie odkryje. Historia sama się czyta, bo jest bardzo przemyślana. Dlatego też cieszyć się trzeba, że jeszcze tyle przede mną;)
  • Vespera 5 miesięcy temu
    Super! I cieszę się razem z tobą.
  • Tjeri 5 miesięcy temu
    Mam wrażenie, że to o tyle ważny rozdział, że brzmi jak swoisty manifest (chyba nie tylko bohaterki). Mam na myśli wyjaśnienie poglądów Nikki, które są uniwersalne i naznaczone mądrością niewspółmierną do wieku dziewczyny. To zapewne znak trudnych czasów, które zawsze przyspieszają dojrzewanie.
  • Vespera 5 miesięcy temu
    No jakbym miała napisać opko z Nikką sprzed wojny, to byłoby o wiele bardziej gniewne i gwałtowne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania