Niewłaściwy kolor nieba - rozdział 14
Zostawili ją na noc w tym pokoju. W porządku, mogła przespać się i tutaj. Stół nie należał do najwygodniejszych, było jej trochę zimno, ale zdołała zdrzemnąć się kilka godzin. Była głodna i spragniona, przydałoby się jej też wyjście do łazienki, ale wytrzymała do rana. Nawet nie próbowała otwierać drzwi i wyglądać na korytarz, strażnicy ciągle tam stali. Potem przyszło po nią dwóch żołnierzy w czarnych mundurach. Znów założyli Nikce worek na głowę, tym razem ręce skuli z tyłu. Poprowadzili na zewnątrz i wsadzili do pojazdu, prawdopodobnie tego samego, którym ją tu przywieźli. Nikce naprawdę już bardzo chciało się siku, ale zachowała spokój. Oni nie odzywali się do niej, więc również siedziała cicho.
- Hej, Inga, ty też tu jesteś? - Usłyszała głos Kalii.
- Mhm - odmruknęła jej Inga krótko, widocznie świadoma tego, że powinna być cicho. A więc przewożono je razem, może wreszcie będą też trzymane razem i dadzą radę porozmawiać. Nikka postanowiła zaryzykować i też się odezwała:
- Dziewczyny, ja też tu jestem, ale nie odzywajcie się już… - Chciała jeszcze dodać “proszę”, ale jeden ze strażników uciszył ją uderzeniem czymś twardym w brzuch. Nie udało jej się powstrzymać jęku i kaszlu. Przez dłuższą chwilę zgięta wpół ciężko łapała powietrze przez worek. Usłyszała protesty Kalii, ale ktoś krzyknął na nią gromkim, żołnierskim głosem i dziewczyna zamilkła przestraszona. Do końca podróży nikt już się nie odezwał.
A podróż trwała mniej więcej tyle, co poprzednio, więc może wrócili w to samo miejsce, chociaż Nikka nie miała jak tego stwierdzić, nie odsłoniono jej oczu. Została poprowadzona do budynku. Słyszała wokół siebie tupot wielu par stóp, miała więc nadzieję, że Inga i Kalia idą tuż obok. W końcu ktoś zerwał jej worek z głowy. Przez chwilę i tak nie widziała, porażona przez nagłą jasność, ale w końcu wzrok przyzwyczaił się do światła. Znajdowała się w sporej sali z drewnianą podłogą poprzecinaną kolorowymi liniami i wielkimi oknami na jednej z dłuższych ścian. Szyby zasłonięto ciemnoniebieskim materiałem od połowy w dół. Przez górną połowę widziała tylko kilka czubków drzew, słońce, które akurat świeciło jej teraz w oczy, i to dziwnie błękitne niebo. Sala była prawie pusta, nie licząc kilku mebli na środku, a były to trzy proste łóżka, stojące przy nich trzy pomalowane na biało metalowe szafki i duży stół z czterema krzesłami z jaskrawoczerwonego tworzywa. Pod krótszą ścianą po prawej stało wielkie metalowe pudło z drzwiami, jakby osobny pokój, do którego można wejść. Miała nadzieję, że to jakaś łazienka.
A więc jednak będziemy mieszkać razem - pomyślała Nikka, kiedy strażnik rozkuwał jej ręce. Pchnął ją potem w stronę środka pomieszczenia, mocno, ale udało jej się złapać równowagę i nie upaść. Natychmiast odwróciła się i wreszcie zobaczyła swoje towarzyszki. Inga wyglądała już całkiem dobrze, była też spokojna, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Spojrzenie miała czujne, badała nim salę w taki sam sposób, jak przed chwilą robiła to Nikka. Kalia też się rozglądała, ale jej uwagę przykuł mężczyzna, który właśnie wszedł do środka, wysoki, masywny i ciemnowłosy. Jego twarz była trochę dziwna, Nikka nigdy nie widziała oczu tego kształtu, wąskich i jakby trochę schowanych w oczodołach. Cóż, w tym świecie niebo jest niebieskie, ludzie bywają ciemnobrązowi, więc i oczy mogą być różne. Kalia poszła w jego stronę.
- Erik, wreszcie ktoś, z kim można porozmawiać - ucieszyła się.
- Stój, stój, proszę, nie idź już! - Wspomniany Erik zatrzymał ją gestykulując przy tym gwałtownie. Zdziwiona dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Nikka i Inga zaciekawione podeszły bliżej.
- Nie możecie wychodzić za czerwoną linię. - Wskazał im jedną z kresek namalowanych na podłodze, która tworzyła ramę wokół całej sali. - Żołnierze… będą tego pilnować - zakończył niezręcznie.
Rzeczywiście, eskortujący je żołnierze w czarnych mundurach zdążyli się już rozstawić wzdłuż dłuższego boku sali, tego bez okien. Ponad nimi znajdował się balkon, na który można było dostać się tylko z zewnątrz. Tam też pojawiło się dwóch strażników. Jeszcze dwóch stało przy jedynych drzwiach. Łącznie Nikka naliczyła ich siedmiu, każdy uzbrojony w karabin i broń krótką, które może w Akurii zostałyby uznane za przestarzałe, ale na pewno były skuteczne. Na razie nie widziała większych szans na ewentualną ucieczkę.
Trzeba będzie się przyczaić i przeczekać - pomyślała.
Komentarze (21)
A może w tamtejszym świecie glob otoczony jest warstwą pyłu lub cienką warstwą wysokich chmur, Skoro nie mają tam ciemnoskórych to może słońce jest mniej intensywne. A może to magiczny całun stworzony przez bogów?
Gdybać można godzinami, ale ja podchodzę do tego tak: tak tam jest. Dlaczego? Może autorka wyjawi, może nie któż to wie?
Spoko
Na pewno się wyklaruje z czasem.
Zostaw sobie trochę tajemnicy z perspektywą na rozwój?
Moja wyobraźnia tymczasem uzupełni luki w faktach
Lubi to robić?
5.0
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania