Dziewczyna, która bawiła sie lodem. 15. No to w drogę
Zatrzymał ostrze milimetr od serce Cienia. Dziewczyna stojąca obok niego z sykiem wciągnęła powietrze.
- Cześć księżniczko. - Powiedział cicho Cień. Księżniczko? Nie rozumiał.
Aurora wyszeptała cicho jakieś krótkie słowo, jednak nie był w stanie go usłyszeć. Zaczęła się oddalać od nich, mając wzrok wbity w skrępowanego przeciwnika. W oczach ciemnych, jak głębiny jeziora, pojawiły się łzy. Zostawił Cienia i podszedł do niej, przyglądając się uważnie.
- Co się dzieje? - Zapytał, ale ona jedynie uciekła wzrokiem. Odwrócił się znowu do nieprzyjaciela. Magia Aurory znikła, przez co już był wolny. Gabriel spróbował wypuścić swoją moc, jednak był na to za słaby. Ku jego zdziwieniu Cień nie uciekł od razu. Przyglądał się Aurorze. Widział w jego oczach te same cierpienie, które dostrzegł w oczach towarzyszki. Poczuł dokuczliwe ukłucie w piersi.
- Przepraszam. - Powiedział zielonooki chłopak, gdy jego i Aurory wzrok się spotkał. - Powinienem był się powstrzymać. - Uśmiechnął się, co sprawiło, że wyglądał jeszcze smutniej po czym obrócił się na pięcie i ruszył biegiem w stronę lasu. Gabriel chciał biec za nim, jednak poczuł żelazny uścisk. To Aurora trzymała jego rękę. Pokręciła głową. Kim był dla niej ten chłopak, że doprowadził ją do takiego stanu.
Po policzku spłynęła samotna łza, którą wytarł palcem. Aurora wtuliła się w jego ramiona, co go bardzo zaskoczyło. Przez chwilę stał nieruchomo, niepewien co powinien zrobić. Delikatnie objął ją w pasie. Biło od niej przyjemne ciepło, a jej włosy miały delikatny zapach owoców. Jedną ręką ruszył wzdłuż kręgosłupa zatrzymując się na karku. Czuł dotyk jej miękkich włosów. Podniosła głowę. Jej wzrok był przeszywający. Zszedł wzrokiem na jej pełne malinowe usta, lekko rozwarte... Co? Potrząsnął głową i czym prędzej oddalił się od dziewczyny.
- Musimy ruszać jak najszybciej. Gaia może być w niebezpieczeństwie.
Aurora otarła łzy i skinęła głową. Ruszyli jak najszybciej do jej domu.
Tylko w jednym oknie paliło się światło. Aurora postanowiła wejść przez drzwi frontowe, by dać znać Simonowi, że wróciła. Czekał na nią w ciemnym pokoju. Musiał skontaktować się z Anną. Na pewno była gdzieś niedaleko, by go pilnować. A może nawet widziała co stało się na polanie. Usłyszał kroki za drzwiami, to musiała być Aurora. Weszła szybko do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Spakuj tylko to, co najpotrzebniejsze. Czeka nas dwudniowa podróż.
- Dwa dni? To gdzie by jedziemy?
- Nie będziemy jechać. Masz jakąś mapę? - zapytał siadając tak, jak poprzednio na ciemnym fotelu.
Aurora pomyślała chwile, a zaraz potem podała mu książkę otworzoną na mapie świata.
- Drzewo Życia znajduję się tutaj. - Wskazał palcem Szmaragdowe Jezioro. Było to największe jezioro. - Po drodze mamy miasto, które musimy ominąć. - pokazał palcem małą ścieżkę, daleką od głównej drogi.
- Ale nadal nie rozumiem dlaczego nie będziemy jechać. A skoro idziemy okrężną drogą to nie będziemy także lecieć.
- Ludzie Ignisa są wszędzie Musimy unikać miejsc gdzie na pewno będą cie szukać. Wiedzą gdzie znajduję się Yggdrsil. Musimy ostrzec wróżki i Matkę.
- Czyli czeka nas podróż na piechotę? - zapytała krzywiąc się.
- Niestety tak. Dasz rade, śnieżynko. - Odpowiedział uśmiechając się. Był tak samo zdziwiony jak ona, gdy uświadomił sobie jak ją nazwał. - Przepraszam... ja... Będę czekać na dole. - Dodał szybko i wyszedł z pokoju tak jak wszedł, oknem.
Spakowała kilka ubrań i koc po czym napisała krótki list dla Simona, w którym starała się jak najlepiej wytłumaczyć powód jej zniknięcia. Miała wielką nadzieje, że ją zrozumie i nie będzie wściekły. Kocham cię. Aurora. Dopisała na rogu i zgięła kartkę na pół zostawiając ją na biurku. Otworzyła okno pod którym stał jasnowłosy. Jeszcze raz spojrzała na swój pokój, jakby miał to być ostatni i rzuciła się z okna, wpadając w ramiona Gabriela.
- No to w drogę.
~ * ~
Ciąg dalszy nastąpi...
Komentarze (33)
Komnata była skąpana w łagodnym świetle księżyca. Król elfòw stał na balkonie, odwròcony do mnie plecami. Wiedziałam,że zdaje sobie sprawę z mojej obecności.
- Podejdź - rzekł cicho, nie odwracając się. Postąpiłam krok do przodu i uklękłam. Poczułam, jak delikatnie podnosi moją głowę. Zsunął dłonie na mą talię i podniòsł mnie do góry. Drżałam. Byłam zupełnie bezbronna wobec jego miłości. Pragnęłam tego.
- Diana. Nareszcie. Jesteś tu. Gwiazdo mojego serca, Światło moich oczu. Moja miłości od dawna wyczekiwana - szepnął i nachylił się nade mną. Lekko musnął wargami moje usta. Było to podobne do łagodnego powiewu wiatru. Po chwili zagarnął mnie ramieniem i wbił się mocno i namiętnie w moje wargi. Gdyby nie to, że mnie podtrzymywał, dawno leżałabym na podłodze.
Z niecierpliwością czekam na rozdział :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania