Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła się Lodem. 28. Bal Wolności.

Idąc pod rękę z Gabrielem weszła do wielkiej sali, która odróżniała się od reszty pomieszczeń, które Aurora widziała w Drzewie Życia. Pierwsze co rzucało się w oczy to śnieżnobiała posadzka wypełniająca podłogę. Nie było na niej żadnych wzorów. Nic nie niszczyło tej czystości. Sala miała kształt okręgu. Cztery złote kolumny zdobione w kwieciste wzory, stały nieugięte. Wielki, kryształowy żyrandol oświetlał całe pomieszczenie. Aurora od razu wspomniała o sali balowej, w której rozmawiała z Ignisem. Była identyczna...

— Chodź. Musisz poznać kilka osób.— powiedział cicho Gabriel. Rozejrzała się po sali. Znajdowało się w niej pełno Wróżek, jak i Czystych. Jednak prócz jasnowłosego nie znała tu nikogo. Rozglądała się za Anną,lecz nie potrafiła ją znaleźć. Wiedziała kogo powinna poznać. Generała, Króla, Księżniczkę i towarzyszy do bitwy.

— Jednak ją zaprosiłeś. — Usłyszeli podekscytowany głos Anny, zza ich pleców. Oboje się odwrócili, witając towarzyszkę.— Nie będę was zatrzymywać. Bawcie się dobrze.— Spojrzała znacząco na Gabriela, po czym ich minęła i skierowała się w stronę rodziny królewskiej. Gdy schodzili po białych schodach, Aurora przyglądała się Wróżką. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Nie było to nowiną, że nosi w sobie esencję Nix i chociaż traktowali ją z szacunkiem, nikt nie pałał do niej sympatią. Ruszyli śladem Anny, idąc do rodziny Królewskiej.

Wyróżniali się z tłumu i to nie dlatego, że byli szlachcicami. Pośród Wróżek nie istniało coś podobnego. Wyróżniali się wyglądem. Blond włosy, tak jasne, że prawie białe. Złote oczy i jasna karnacja. Wróżki w większości posiadały miodową karnację. Niektóre z nich ciemniejszą, ale tylko rodzina Królewska miała mleczną cerę. Każdy z nich nosił czerwony klejnot zwany, Krwawą Łzą. Był to znak ich rodu, podobnie do herbów wśród ludzi.

— Wasza Wysokość. — powiedział z szacunkiem Gabriel, gdy doszli do podestu, na którym znajdował się Król. Ukłonił się, a Aurora poszła jego śladem. Po chwili unieśli się.

— Witaj Gabrielu. Więc to jest nosicielka Białej Damy?— zapytał mężczyzna. Miał surowy wygląd. Krótko ścięte włosy i zadbana broda. Kolor jego oczu był ciemniejszy niż u żony i córki, jednak nadal lśnił złotem.

— Tak.— odpowiedział. Król pogładził się po brodzie, po czym rzekł, zwracając się do Aurory;

 

— Wierze, że w nadchodzącej bitwie zrobisz różnice, tak jak robiła to Nix.— Mówił to z serdecznym uśmiechem, który dziewczyna odwzajemniła.

— Zrobię co w mojej mocy, Panie.

 

— Ale nie mówmy teraz o bitwie. Proszę, poznaj moją córkę, Księżniczkę Narisę.— Gestem wskazał na dziewczynę o delikatnych rysach twarzy, dużych złotych oczach i długich włosach spiętych w warkocz.

— To dla mnie zaszczyt. — Ponownie się ukłoniła, jednak ku jej zaskoczeniu księżniczka zeszła z podestu, stając na przeciwko niej.

— Nie kłaniaj się mnie. Nix była moją przyjaciółką i mam wielką nadzieję, że ty również nią zostaniesz.— Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Aurora nie była pewna co powinna odpowiedzieć. Niepewnie spojrzała na chłopaka, stojącego u jej boku. On skinął głową, chcąc dać jej znak, by dała odpowiedź.

— Z miłą chęcią.

— Dziękuję.— powiedziała i wróciła na miejsce przy ojcu i matce.

 

Gabriel poprowadził Aurorę na drugą stronę sali, gdzie znajdowała się trójka Czystych, ubranych tak samo jak jasnowłosy. Pierwszą z nich była niska dziewczyna o bujnych kasztanowych lokach i jaskrawozielonych oczach, wpatrujących się w nią. Zgadywała, że to Arya. Obok niej stało dwóch chłopaków łudząco do siebie podobnych. Jeden z nich miał krótko ścięte czarne włosy, prosty nos. Surowe, piwne oczy i cienkie usta. Drugi, wysoki jak poprzedni, miał blond włosy, krzaczaste brwi tego samego koloru, ciemnozielone oczy, które bardzo przypominały jej o oczach Alec'a, i pełne usta.

 

— Poznaj Aryę, Shana i Thirona. — powiedział chłopak, wskazując na grupę. Wszyscy spojrzeli na nią z uśmiechem. Czyżby kolejni przyjaciele Nix?

— Witaj, nosicielko.— rzekła Arya.

 

— Proszę, nie nazywaj mnie tak.— wyszeptała w odpowiedzi. Cień uśmiechu przeszedł przez twarz nieznajomej, jednak nic nie dodała. Dwóch pozostałych przyglądało się w ciszy, po czym odezwał się Shan.

 

— Miło mi cię poznać, towarzyszko.— Wyciągnął do niej dłoń, a ona ją uścisnęła. Od czarnowłosego emanowała wesoła aura, której nie spotkała u żadnego Czystego. Thiron był jego przeciwieństwem. Skinął jedynie głową, na znak przywitania, nie wypowiadając słowa. W tym momencie na sali rozbrzmiała przyjemna muzyka, która oznaczała początek tańców. Arya złapała Shana za rękę i nie pytając go o zdanie wyciągnęła go na środek sali, gdzie znajdowało się już kilka par.

 

— Chciałabyś zatańczyć?— zapytał ją Gabriel, podając jej dłoń.

 

— Nie znam kroków.— zaprotestowała Aurora, jednak jasnowłosy złapał jej dłoń.

 

— To łatwe. Zobaczysz. — Uśmiechał się szeroko. Nawet jemu udzielił się spokój tamtego dnia.

 

Aurora pozwoliła się prowadzić, zapominając powoli o wszelkich zmartwieniach. Jedyne na czym chciała się wtedy skupiać, to bliskość towarzysza i szczęście, które wypełniało salę. Z każdą chwile Wróżki stawały się coraz weselsze, a ona podejrzewała, że jest to spowodowane niebieskim trunkiem, który każdy pił. Zastanawiała się czy powinna go spróbować.

 

— O czym myślisz?— Przerwał panującą między nimi ciszę.

 

— O tym niebieskim napoju.— Usłyszała jak chłopak prycha, a na jej usta wkradł się uśmiech. Dlaczego nie mogło tak zostać? Dlaczego wszelkie zagrożenia nie mogły zniknąć, dając miejsca spokoju i szczęściu? Im dłużej o tym myślała, tym bardziej przekonywała się, że ten świat bardziej do niej pasuje. Tutaj nie musiała się bać, że kogokolwiek skrzywdzi...

— Boję się, że jest dla ciebie za mocny. Pamiętaj, że musisz być gotowa do walki. — Mimo że wspomniał o zagrożeniu, nie usłyszała tego w jego głosie.

— Nawet pijana poradziłabym sobie z Ignisem.— rzekła, rzucając mu oburzone spojrzenie.— W końcu mam w sobie esencje Białej Damy.

— Nie patrz na to, jak na coś złego.

 

— A jak mam patrzeć?— zapytała, unosząc brew w pytającym geście.

— Na przykład tak, że gdyby nie ona, to nigdy byśmy się nie spotkali.— Mówił cichym, spokojnym głosem, wpatrując się przenikliwymi oczami. Nie potrafiła podtrzymać tego wzroku, co zmusiło ją do spuszczenia głowy, żeby ukryć zaczerwienione policzki.

— A to niby coś dobrego?

— Dla mnie, owszem.— Wiedziała, że nadal na nią patrzy i się uśmiecha. W uszach słyszała coraz mocniejsze dudnienie własnego serca, a w brzuchu szalała burza motyli. Powinna coś odpowiedzieć? Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.— Posłuchaj... Wojska Ignisa mogą się pokazać w każdej chwili, a ja nie wiem co będzie po bitwie...— Przerwał, a ona zdecydowała się na niego spojrzeć, mimo że bała się tego co mógł powiedzieć. — Chciałem ci powiedzieć, że...— Znów przerwał, tym razem unikając jej wzroku. Nie miała zamiaru wchodzić mu w słowo. A co jeśli się myli i zrobi z siebie jedynie idiotkę?— Nie chcę cię stracić.— Wydusił z siebie. Nie od razu pojęła znaczenie tych słów. Powtarzając je w głowie, kontynuowali taniec. Czuła jak prawą ręką przyciąga ją mocniej do siebie.— Boję się, że Ignis mi ciebie odbierze. Nie każ mi tego tłumaczyć.— Słaby uśmiech nie znikał z jego twarzy. Puścił jej lewą dłoń i wolną rękę położył na jej policzku. Jego dotyk był przyjemnie chłodny na jej rozżarzonej skórze.

— Nie zamierzam tam zginąć.— Starała się na spokojny ton, ale drżenie głosu zdradzało jej zdenerwowanie.

— Mimo to...— Czuła jego ciepły oddech, muskający jej policzki. Zbliżał się, dzieliło ich kilka centymetrów. Wyczekiwała jego ruchu.— Nikt mi cię nie odbierze.— wyszeptał, prawie bezgłośnie, a po chwili ich usta się zetknęły. W tej samej chwili obok nich pojawiła się Lya.

— Cienie...— zaczęła zdyszanym głosem.— Nadchodzą.

 

~ * ~

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania