Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła się Lodem. 33.

Aurora pochylała się nad stolikiem, znajdującym się w bibliotece Drzewa Życia. Studiowała mapę świata, żeby dowiedzieć się gdzie dokładnie znajdowało się miejsce pobytu Ignisa, Czarna Twierdza.

— To będzie jakiś tydzień podróży. Skąd ja wezmę jedzenie? — zapytała małego smoczka, siedzącego tuż obok niej. Wbił w nią swoje błękitne oczy, przekręcając pyszczek tak, jak to miał w zwyczaju. Czasami zastanawiała się czy rozumiał to, co do niego mówiła czy może był bardziej jak taki kotek, który wyczuwał, ale do końca nie miał pewności co się właściwie dzieje. — Dlaczego za pustynią? Nie mógł siedzieć tak, jak wszyscy ludzie w Viride? — Oparła głowę o chłodne drewno, próbując jakkolwiek rozplanować całą podróż, jednak zdawało się to być niewykonalne. Jeśli tak, jak mówił Gabriel, nie powinna przechodzić przez ludzkie miasta i używać transportów, musiała przejść na około... Przez góry otaczające Rubrum. Westchnęła głęboko odwracając wzrok od mapy świata.

— Naprawdę masz zamiar ułatwić mu zadanie, hm? — Usłyszała słaby głos jasnowłosego, pochodzący zza jej pleców. Spodziewała się, że jeśli nie znajdzie jej w pokoju to zacznie szukać jej po bibliotece. No bo gdzie mogłaby się udać?

 

— Nie wiem czy trzeba mu cokolwiek ułatwiać — odparła, unosząc głowę, pozwalając białemu stworkowi wdrapać się na jej ramię. Zastanawiała się czy smoczek jeszcze bardziej urośnie, czy może to już jest jego limit. W końcu od czasu bitwy zdawał się nie zmieniać, kiedy jeszcze kilka dni wcześniej zmieniał się z każdą chwilą.

— Jeśli do niego nie pójdziesz nie dostanie to, czego chce— powiedział cicho, na co ona jedynie prychnęła.

— Dobrze wiesz, że nie zostawię tam Simona. — Nie potrafiła spojrzeć na swojego rozmówce, więc wciąż wpatrywała się w starą mapę podzieloną na trzy części. Viride, Rubrum i Albus.

— Nawet nie wiesz czy to wciąż on — odpowiedział chłopak, a jego słowa wywołały u Aurory silne uczucie irytacji. W końcu jak mogłaby dać sobie po prostu spokój? Przekreślić brata i wmawiać sobie, że jego już nie ma?

— To wciąż on, a ja go uratuje, choćbym miała przy tym zginąć — syknęła, wstając od stołu i kierując się w stronę wyjścia. Gabriel w milczeniu poszedł za nią, nie potrafiąc po prostu odpuścić. Po drodze nie minęli nikogo. Była już późna godzina, więc większość Wróżek spała lub zwyczajnie przesiadywała w swoim pokoju. Ona jednak nie potrafiła siedzieć bezczynnie, czekając aż Gaia i cała reszta postanowią zamknąć ją w tym wielkim drzewie. Rozumiała ryzyko, ale była pewna, że prędzej czy później Ignis dopnie swego, a w jej mniemaniu lepiej wcześniej, kiedy jeszcze nie była dla niego gotowa. Wtedy miała szansę, aby wyjść z jego twierdzy żywa. Przekroczyła próg, zostawiając otwarte drzwi, aby Gabriel mógł wciąż iść za nią. Nie było sensu unikać rozmowy, jako że łatwo mógł ją zatrzymać.

 

— Więc jaki jest twój plan? — zapytał beznamiętnie, opierając się ramieniem o ścianę. Zmierzyła go wzrokiem, marszcząc brwi. Widziała na jego twarzy nutkę kpiny spowodowane pytaniem.

 

— Jeszcze dokładnie nie wiem — burknęła pod nosem. — Pójdę w kierunku Shanhry, ale ominę ją przez góry, tak żeby nie wpaść w ręce Cieni.

 

— Masz zamiar kroczyć za Zasłoną? — W odpowiedzi skinęła głową, zaczynając zbierać resztę rzeczy, które zostały w jej sypialni. — I będziesz świecić niczym latarnia— stwierdził w końcu.

 

— Co masz na myśli? Przecież idąc tu też szliśmy za Zasłoną...

— Owszem, ale wtedy żaden Cień ci nie zagrażał, a ludzie współpracujący z Ignisem... Tym razem powinnaś się ukryć po drugiej stronie. Dla Cieni, którzy stoją po obu stronach, nie jest problemem rozpoznać tych, którzy pochodzą z Świata Za Zasłoną. Powinnaś wmieszać się w tłum i udawać zwyczajnego człowieka...— wytłumaczył szybko, a ona w głowie analizowała jego słowa. Nie znała możliwości Cieni. Nie miała pojęcia do czego mogli być jeszcze zdolni. Teoretycznie to ona powinna posiadać przewagę. W końcu nosiła w sobie samą Esencje Życia, a przynajmniej jej część, więc dlaczego przeciwnik miał nad nią zawsze przewagę? Bo jesteś zwykłą śmiertelniczką — podpowiedział jej głos w głowie.

 

— Dlaczego mi pomagasz? — zapytała, stając na przeciwko chłopaka. Mimo wszystko wciąż nie potrafiła spojrzeć w jego szare oczy. To co zdarzyło się na Balu Wolności zmieszało jej uczucia, a może to jedynie złudne uczucie spowodowane samym pocałunkiem? Tak samo było z Alec'iem...

— Bo nie puszczę cię tam samą... — odparł cicho, a jego wzrok złagodniał, co zmusiło ją do całkowitego odwrócenia oczu z twarzy chłopaka. — Tak samo jak Anna. Czuje się odpowiedzialna za to, co się stało... Chce pomóc.— Dokończył, a ona skinęła głową. Trzyosobowa grupa nie rzucała się w oczy i miała szanse przedostać się do twierdzy. — Ale nie możesz zabrać ze sobą Demona.

— Nie ma mowy— odpowiedziała szybko. — Wiem, że rzucałby się w oczy, ale ukryje go, tak samo jak zrobiłam to przy wejściu do Drzewa Życia — Nie pozwoliłaby na to, żeby smok został w tym miejscu sam. Miejscu wypełnionym jego wrogami. Gabriel westchnął głęboko, drapiąc się po karku. Myślał nad czymś, jednak nie potrafiła odgadnąć co siedziało pod tą jasną czupryną.

 

— Kiedy chcesz ruszyć? — zapytał w końcu, przerywając ciszę, która na chwilę zapadła.

— Jak najszybciej. Nikt z nas nie ma pojęcia kiedy będę dla niego gotowa. A cokolwiek chce zrobić z moją Esencją, nie możemy mu tego ułatwić... Jednak póki ma mojego brata, będzie miał mnie w garści... — Przed oczami przeszedł jej obraz Simona, wpatrującego się w nią beznamiętnym wzrokiem, gotowy do zabicia, na rozkaz swego pana...

 

— Pierwszy raz nazwałaś ją swoją Esencją— zauważył Gabriel, wyrywając ją z ponurych wspomnień. Miał rację... Nigdy wcześniej tego nie zrobiła, bo tak nie było. Ta energia do niej nie należała... Jednak coś się zmieniło.

 

— Sam słyszałeś Gaię. Świadomość Nix zniknęła, a Esencja całkowicie połączyła się z moim ciałem. Stąd te zmiany— dodała, łapiąc kosmyk białych jak śnieg włosów.

 

— Może to da ci więcej czasu... — powiedział tak cicho, że Aurora nie była pewna jego słów, więc nie odpowiedziała. Jasna poświata bladego światła, pochodzącego z zewnętrznej części drzewa, wchodziła do pokoju, tworząc łagodny półmrok.

— Jeśli wraz z Anną jesteście gotowi, to wyruszam za godzinę. — powiedziała w końcu, dając chłopakowi znak, że powinien iść po przyjaciółkę.

 

* * *

 

Ciąg dalszy nastąpi...

Średnia ocena: 2.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Szaqu 14.07.2016
    Mnie tam się podobało, nie rozumiem skąd te negatywne oceny :c
  • Marethyux 15.07.2016
    Cieszę się. :D Co do tych jedynek... Nie wiem na ile powinnam się nimi przejmować, póki są anonimowe. ;/

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania