Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła się lodem. 3.Spotkania

Aurora biegiem wyszła z domu. Czuła łzy w oczach. To, co Simon powiedział, było ciosem poniżej pasa. Była na niego wściekła.

 

Skierowała się do lasu, który znajdował się poza miasteczkiem, niedaleko domu jej brata. Starając się uspokoić, szła ścieżką wydeptaną przez mieszkańców. Było już ciemno, więc bała się, że się zgubi. Po kilkunastu minutach doszła do jeziorka, które znajdowało się na małej polanie otoczonej drzewami. Jasna tarcza księżyca odbijała się od gładkiej powierzchni wody. Aurora poczuła uścisk w piersi. Przez chwilę tylko patrzyła na ten obraz, tak bardzo podobny do jej snu, po czym zrobiła krok w stronę brzegu. Wypuściła powietrze z płuc. Nawet nie zauważyła, że wstrzymała oddech.

Wiatr lekko zawiał, porywając jej włosy. Poczuła dreszcze zimna, przechodzące po całym ciele. Nadal była zła na brata, ale może miał racje. Przecież nie mogła wiecznie udawać, że nie ma żadnej mocy. Czuła, że rośnie. W końcu nie będę w stanie nad nią zapanować, pomyślała. Westchnęła głęboko. Podniosła jedną dłoń na wysokość piersi i przyglądała jej się. Może powinna spróbować użyć tej mocy świadomie...

Zamknęła oczy. Jej celem było zrobić coś małego. Coś co zauważyła by tylko ona. Coś jak płatek śniegu. Wzięła głęboki oddech, zamykając oczy. Wyobraziła to sobie. Gdy je otworzyła, zobaczyła, że nic się nie zmieniło. Spróbowała kolejny raz. Tym razem, jeszcze zanim otworzyła oczy, poczuła chłód na dłoni. Potem delikatne kłucie mrozu. Powoli otworzyła oczy. Na jej dłoni znajdowała się malutka śnieżynka. Aurora była zachwycona, jednak zaraz potem zauważyła coś innego. Jej dłoń była całkowicie pokryta malutkimi wzorkami z szronu. Co nie byłoby aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że pod nimi znajdował się lód. Jej dłoń była z lodu ! Nie rozumiała co się właśnie działo. Magia nigdy wcześniej jej nie dotknęła.

Nagle usłyszała dźwięk łamanej gałęzi. Odwróciła się. Za nią stał chłopak. Było za ciemno, by mogła go rozpoznać, jednak udało jej się zobaczyć, że ma kasztanowe włosy i zielone oczy. Co do tego ostatniego nie była pewna. Cholera! Wykrzyczała w myślach. Ktoś ją zobaczył. Szybko ukryła dłoń za plecami. Spanikowała.

 

Chłopak otworzył usta by coś powiedzieć, ale Aurora już ruszyła biegiem w stronę miasteczka. Nie próbował jej zatrzymać.

Serce dudniło jej w uszach. Ktoś mnie widział! Co miała teraz robić? Uciekać z miasta? A może udawać, że nic się nie stało?

Gdy dobiegła do domu, szybko ruszyła do swojego pokoju. Czuła pieczenie na policzkach, spowodowane niedawnym chłodem.

 

Serce nadal mocno biło, gdy siadła na łóżko, próbując się uspokoić.

 

Może nic nie widział, przekonywała się. Byłam odwrócona plecami...

Spojrzała na swoją dłoń. Obejrzała ją z każdej strony, ale po lodzie nie było śladu.

Simon pukał do jej drzwi, jednak ona nie miała najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Chłopak szybko odpuścił.

 

Nie chcąc więcej myśleć nad tym co działo się w ciągu dnia, położyła się. Chwilę jeszcze pokręciła się w łóżku, po czym oddała się w objęcia morfeusza. Tej nocy nie miała żadnych snów związanych z białowłosą.

~ * ~

Rano miała ciężką pobudkę. Przygoda z poprzedniego wieczoru, nie pozwoliła jej spokojnie spać. Szybko pozbierała się z domu. Poszła na autobus, nie jedząc nawet śniadania. Nadal nie miała ochoty spotkać się z bratem.

Przed budynkiem znowu było pełno uczniów. Przeczekała, aż wszyscy już wejdą, po czym na spokojnie ruszyła za nimi. W klasie znajdowało się mniej osób. Kilka jeszcze nie zdążyło wejść. Zajęła swoje miejsce, po czym wyciągnęła zeszyt i podręcznik do biologii. Łokciem zrzuciła swój piórnik na ziemie. Schyliła się, by go podnieść. Gdy ponownie podniosła wzrok, zamarła. W drzwiach stał chłopak w kasztanowych, delikatnie kręconych włosach. Teraz widziała wyraźnie, że miał zielone oczy. Zobaczył ją. Ich oczy się spotkały. Aurora miała ochotę uciekać, ale jedynym wyjściem były drzwi w których stał on. Może nic nie widział, powtarzała w myślach. Uciekła od niego wzrokiem, udając jakby nic się nie stało. Chłopak jeszcze chwilę się jej przyglądał, po czym ruszył w jej stronę.

- Cześć. Jestem Alec. - powiedział siadając na ławce przeciwko niej. Dłonie skrzyżował na oparciu siedzenia,a na nich oparł podbródek. Na twarzy miał szeroki uśmiech. Aurora pochyliła głowę, by ukryć się przed jego wzrokiem. Może jej nie rozpoznał. - Miło mi Cię poznać - dodał podając jej rękę.

Do klasy weszła nauczycielka

 

- Dzień dobry, dzieci. Alexandrze, usiądź jak człowiek. - powiedziała kładąc książki na biurku.

 

Aurora westchnęła z ulgą, gdy chłopak o imieniu Alec, odwrócił się, dając jej tym samym spokój.

Lekcja minęła szybko. Jednak tak samo jak poprzedniego dnia, Aurora nie była w stanie się skupić. Za bardzo przejmowała się chłopakiem, który przed nią siedział. Gdy zadzwonił dzwonek,dziewczyna szybko pozbierała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia, mając nadzieje, że chłopak o niej zapomniał.

 

- Hey! Czekaj ! - usłyszała. Jednak zignorowała to i przyśpieszyła kroku. Niestety chłopak dogonił ją na korytarzu. - Krzyczałem za tobą... - powiedział, łapiąc ją za ramię.

- Nie słyszałam - skłamała - Ale ja na prawd... -

 

- Chodźmy w inne miejsce - przerwał jej Alec z uśmiechem na twarzy.

 

Złapał ją mocno za rękę i pociągnął za sobą.

 

Doszli do jakiegoś opuszczonego skrzydła szkoły. Nie miała czasu zastanawiać się nad tym dlaczego nikogo tu nie ma, bo Alec odwrócił się w jej stronę. Patrzył na nią przeszywającym wzrokiem. Aurora była lekko skrępowana. Poprawiła dłonią włosy

 

- Po co mnie tu przyprowadziłeś...? - zapytała cicho.

- Wczoraj uciekałaś od każdego. Pomyślałem, że tak będzie nam łatwiej porozmawiać - odpowiedział znowu się uśmiechając. - To byłaś Ty prawda?

Serce stanęło jej w gardle. Wiedział! Rozpoznał ją!

- Co taka dziewczyna robiła o takiej porze sama w lesie? Wiesz, że to niebezpieczne miejsce ? - dodał, nie patrząc na nią. Szukał czegoś w plecaku.

- Emm... Ja... Musiałam się przejść. Chciałam po prostu pobyć sama. - powiedziała niepewnie.

- Och... Znam to uczucie, ale nie powinnaś tam chodzić. Nie sama - dodał patrząc na nią z słabym uśmiechem.

 

Aurora z nieznanych dla siebie powodów, zarumieniła się i uciekła wzrokiem. Teraz patrzyła na jakąś czarną plamę na ścianie, która teraz wydawała jej się bardzo interesująca.

- Aurora, prawda? - zapytał podając jej małą karteczkę. - To mój numer. Gdybyś kiedyś potrzebowała pomocy, będę do usług, księżniczko.

 

Wzięła od niego karteczkę. Wyglądało to jakby wczoraj niczego nie zobaczył. Poczuła delikatną ulgę.

- Dziękuje. - odpowiedziała z uśmiechem.

- A więc pozwolisz mi oprowadzić się po szkolę ? - zapytał podając jej dłoń.

 

Ona jedynie skinęła głową i złapała nieśmiało jego dłoń.

~ * ~

Chodząc po szkole dużo rozmawiali. Alec głównie opowiadał o sobie. Był jedynakiem i mieszkał w Twiligh Town od urodzenia. Aurora zauważyła, że był nawet przystojny. Prócz zielonych oczu, miał długie, ciemne rzęsy. Pełne usta, delikatnie kwadratową szczękę i miodowy odcień skóry. Nosił czerwoną bluzę i proste czarne spodnie.

 

Cały czas prowadził ją pod rękę z czym czuła się trochę dziwnie. Kilka dziewczyn spiorunowało ją wzrokiem.

Po jakimś czasie chłopak zaczął zadawać pytania. Ale nie interesował się tym dlaczego zmieniła szkołę. Aurora znowu poczuła ulgę. Pytał o błahe rzeczy takie jak, który kolor jest jej ulubionym lub jakie jest jej ulubione danie.

 

Gdy dziewczyna usłyszała dzwonek, poczuła żal. Od dawna jej się z kimś tak dobrze nie rozmawiało.

Jednak ruszyli szybko do klasy.

 

Po lekcjach Alec odprowadził ją na autobus.

- Przypominam o mojej ofercie. - powiedział żegnając się.

- Tak, tak. Zawsze gotów by uratować damę w opałach - zaśmiała się. Alec uśmiechnął się do niej.

 

- Do jutra - powiedział, gdy ona wchodziła do pojazdu.

 

- Do jutra - odpowiedziała cicho, machając ręką.

~ * ~

 

Weszła po cichu do domu, mając nadzieję, że dzisiaj Simona nie będzie. Tak było. Na lodówce była przyklejona karteczka z napisem "Musiałem wrócić do pracy. Wrócę późno. Zostawiłem trochę pieniędzy.". Westchnęła i otworzyła lodówkę by zobaczyć co w niej było. Zostało trochę spaghetti z poprzedniego dnia. Jako, że nie jadła śniadania, postanowiła sobie to odgrzać a potem pójść do sklepu.

 

Gdy zaczęła jeść usłyszała brzęczenie telefonu. Spojrzała na wyświetlacz. No tak. Dała Alec'owi numer.

 

Witam, księżniczko. Co tam porabiasz? :D

Aurora uśmiechnęła się sama do siebie.

Jem królewski obiad :P

 

Nie musiała długo czekać na odpowiedź

A co rodzina królewska jada na obiad?

Odgrzane spaghetti ?

W głowie usłyszała śmiech chłopaka. Podobał jej się. Był bardzo przyjemny.

Uwielbiam odgrzane spaghetti. Mogę się wprosić?

Zachichotała

 

Przykro mi. To zamknięta uroczystość.

Nic więcej nie odpisał. Więc Aurora szybko skończyła jeść to co zostało na talerzu i ruszyła do salonu, by pooglądać trochę telewizji. Przełączała kanały szukając czegoś co ją zainteresuje. Na dworze słońce już zachodziło i zaczął panować pól-mrok. Znowu usłyszała brzęczenie telefonu.

To może dasz się zaprosić na moją prywatną ucztę?

Aurora chwilę to przemyślała. Simon niedługo wróci. Jeśli chciała go nadal unikać to wyjść z domu mogło być dobrym pomysłem.

 

Okey. Tylko się przygotuję.

Za godzinę będę czekać nad jeziorkiem.

 

Telefon znowu zamilkł. Ruszyła do pokoju. Nie wiedziała co na siebie ubrać. Czy to była randka ? Czuła, że pieką ją policzki. Cały czas zerkała na telefon by sprawdzić ile zostało jej czasu.

 

Ostatecznie wybrała leginsy w czarne wzorki, ciemnofioletową koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę.

 

Spojrzała przelotnie w lustro. Jej długie kasztanowe włosy były teraz spięte w warkocz który układał jej się na ramieniu dochodząc do piersi. Ciemnoniebieskie oczy zakryte przez kilka pasem włosów i malinowe usta. Przyjrzała się bardziej. Czy ja się rumienie?! Złapała się dłońmi za policzki. Wzięła kilka głębszych oddechów i ruszyła do lasu.

~ * ~

Gdy doszła na granice lasu, było już ciemno. Jedynym źródłem światła był księżyc jednak jego blask nie przebijał się przez korony drzew.

Weszła powoli. Chłód kuł ją w policzki. Jeziorko nie powinno być daleko.

Po kilku minutach w mroku, zaczęła mieć wrażenie, że w ciemności coś się rusza. Przekonywała się w duchu, że to pewnie nocne zwierzęta. Jednak po chwili zaczęła słyszeć szepty i śmiechy.

Przyśpieszyła kroku, gdy nagle przed nią, jakby znikąd pojawiły się dwie postacie.

Wyglądały jak mężczyzna w jej śnie sprzed dwóch dni. Ubrani na czarno z białymi maskami na twarzy.

 

- To ona. Ignis się ucieszy. - wysyczał jeden.

- Na co czekamy... - wyszeptał w odpowiedzi drugi.

Dostrzegła błysk w ręce jednego z zamaskowanych mężczyzn. Zanim zdążyła zrozumieć co to, usłyszała krzyk. - Uciekaj! Nie stój tak, idiotko !

Poczuła mocny uścisk na ręce a zaraz potem niewidzialna dla niej siła, pchnęła ją na drzewo. Poczuła przeszywający ból w plecach, który zaparł jej dech w piersiach. Usłyszała świst i poczuła ruch powietrza. Zobaczyła jak czarne ostrze wbija się w pień drzewa obok jej głowy. Serce podskoczyło jej do gardła.

 

Wiedziała, że powinna uciekać, ale ból i strach sparaliżowały jej ciało. Zsunęła się na ziemie, starając się skupić wzrok na tym co działo. Przed nią stał chłopak. Był obrócony do niej plecami, ale widziała jego blond, kręcone włosy, które delikatnie błyszczały. Czarna koszulka kontrastowała z bladą cerą. To on musiał mnie popchnąć... Zamaskowany mężczyzna, który wcześniej rzucił ostrzem, zrobił to po raz kolejny i trafiłby chłopaka, gdyby ten nie uskoczył na bok. Zanim zdążył rzucić kolejnym,jasnowłosy zniknął z miejsca, w którym się znajdował, by zaraz pojawić się między dwoma mężczyznami. Ledwo zauważalnym ruchem dotknął ich.

Aurora nie była pewna, ale miała wrażenie jakby byli zaskoczeni tak samo jak ona. Nagle wiatr wzniósł się, porywając jej włosy i zasłaniając cała trójkę. Gdy znowu na nich spojrzała, zamarła. Napastnicy zamarzli. Poczuła uścisk w piersi i pieczenie oczu.

 

- C-co... ? - zaczęła, ale przerwała, gdy chłopak odwrócił się w jej stronę. Wzdrygnęła się. Nie myśląc dwa razy, wstała i ruszyła biegiem w stronę jeziorka. Kątem oka dostrzegła, że chłopak stoi i patrzy na nią spokojnym wzrokiem. Spojrzała przed siebie, by upewnić się, że nie wpadnie w żadne drzewo. Gdy wróciła wzrokiem w miejsce gdzie stał chłopak, zobaczyła, że zniknął a dwie lodowe postacie rozpadają się na drobne kawałki. Zdławiła krzyk. Czuła jak po policzkach zaczęły spływać ciepłe łzy. Biegła coraz szybciej, gdy wyleciała na polanę i wpadłą z impetem na Alexandra. Złapał ją mocno, a ona jedynie wtuliła się w niego, szlochając. Było jej gorąco, słyszała dudnienie swojego serca w uszach. Całe jej ciało się trzęsło. Co się właśnie stało... ?

 

~ * ~

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • senswbezsensie 11.02.2016
    Dodales drugi raz ten sam rozdział...
  • Marethyux 11.02.2016
    Pomieszałam się w tym co dodawałam. Teraz już jest dobrze. :)
  • Neli 14.02.2016
    Miałam kilka zastrzeżeń, ale dokładnie nie pamiętam. W oczy rzuciły mi się po raz kolejny słowa Ci, Ciebie itd, które mają być z małych liter. Irytowało mnie ,,okay, hey". Jak już to: ,,okej, ok, hej, hejo". Podobały mi się opisy tego miejsca nad jeziorkiem i ciekawie rozwinęła się akcja. Liczę na jakąś wielką miłość, poświęcenie i inne dylematy, ale nie z Alkiem, jakoś go nie polubiłam. 4
  • Marethyux 14.02.2016
    No tak. W tych rozdziałach nadal będą te "Ci, Ciebie" itd. Jak będę miała troszkę czasu to postaram się to poprawić.
    Zaskoczyłaś mnie tym, że podobał Ci się jakikolwiek opis. :D
  • Mr. Nobody 23.02.2016
    Intrygujące miejsce, niesamowicie przypadło mi do gustu. Ma potencjał :) Szczególnie spodobało mi się określenie: 'oddała się w objęcia Morfeusza.' Opowiadanie jest niesamowicie uzależniające, nie mogę dać innej oceny niż 5 :P
  • Marethyux 23.02.2016
    O jej. Dziękuje! Chyba nigdy nie dostałam tylko bardziej pozytywnej oceny. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania