Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła sie lodem. 17. Świat za zasłoną. Część druga.

Gabriel wrócił do groty po ponad godzinie sprawdzania czy na pewno nikogo w okolicy nie ma. Na wszelki wypadek pokręcił się trochę dłużej, żeby zmylić ewentualny ogon. Czuł się obserwowany. Nie miał żadnych dowodów, aby sądzić, że gdzieś tam kryje się szpieg Ignisa, ale miał złe przeczucie.

Zastał Aurorę w tym samym miejscu, w którym ją zostawił. Zmieniła jedynie pozycje, bo teraz siedziała na swoim kocu, opierając się o chłodną ścianę. Wpatrywała się w czarne urządzenie, które trzymała w ręce opartej o kolano.

– Powiedział coś ciekawego? – zapytał, by dać znać o swojej obecności. Dziewczyna podskoczyła lekko, jakby jego głos wybudził ją ze złego snu. Spojrzała na niego marszcząc brwi. – Simon. – dodał, a dziewczyna uśmiechnęła się, kręcąc głową przez co jej kasztanowe włosy zafalowały, otaczając jej twarz.

– Nic. Pomarudził trochę na mnie. – Wzruszyła ramionami i odłożyła telefon do torby. Nie miał zamiaru ciągnąc tematu, chociaż widział, że czegoś mu nie mówi.

– Masz siłę poćwiczyć? – zapytał, zmieniając temat. Aurora skinęła głową, wstając energicznie z ziemi. Wiedział, że w każdej chwili jakieś Cienie mogły ich znaleźć, a Ignis nie był głupcem. Na pewno zwiększył liczbę poszukiwaczy. Wolał nie myśleć ilu wrogów ich szuka. Zdolności dziewczyny zadecydowały o ich życiu w poprzedniej walce. Ale musiała nauczyć się nad tym panować. Wiedział, że potrafi. – To dalej próbujesz z motylem? – zapytał, patrząc na nią rozbawiony.

– Nie poddam się. – odpowiedziała, pokazując mu język.

Stanęła na przeciwko niego i zamknęła oczy. Jej oddech stał się równomierny. Uniosła jedną dłoń przed siebie. Temperatura spadła jeszcze bardziej w jaskini a na ścianach powoli zaczął pojawiać się szron.

– Nakieruj moc. – powiedział cichym głosem tak, by go usłyszała, ale nie przestała się skupiać nad// tym co robi. – Wyobraź to sobie. – szeptał dalej.

Dziewczyna wypuściła powoli powietrze, a na jej dłoni malutkie płatki śniegu zaczęły się łączyć, nabierając kształtów. Jednak po chwili całość prysła, zostawiając po sobie miniaturową górkę śniegu na białej dłoni Aurory. Ten efekt używania mocy go martwił. Wiedział, że nie robi tego świadomie, bo to ją raniło. Poprzedniego wieczoru doprowadziła swoje palce do kresu wytrzymałości. Miał wielką nadzieję, że Gaia to wyjaśni, a może nawet jej pomoże.

– Jeszcze raz – mruknęła pod nosem nawet nie otwierając oczu. Wciągnęła powietrze, a on mógł jedynie jej się przyglądać. Bawiło go jak skupiając się marszczyła brwi i zaciskała malinowe usta. Rozchyliła wargi, by wypuścić oddech. Tym razem nic się nie zmieniło w otoczeniu. Jej dłoń pokryła kolejna warstwa lodu, a opuszki palców zaczynały być lekko przezroczyste. Miał już jej przerwać, ale dokładnie w tej samej chwili usłyszał ciche trzepotanie. Udało jej się! Mały śnieżny motylek unosił się nad jej dłonią, która powoli wracała do normalnego stanu. Poczuł się dziwnie, gdy mu ulżyło widząc jej zwyczajną, lekko zaczerwienioną dłoń. Dziewczyna otworzyła oczy, a gdy zdała sobie sprawę, że wykonała zadanie w jej oczach zabłysła radość.

– W końcu! – wykrzyczała, zawieszając się z piskiem na jego szyi. Cały zesztywniał, czując ciepło jej ciała i delikatnie łaskotanie jej włosów na jego twarzy. Musiała to poczuć, bo odsunęła się szybko, uciekając wzrokiem. – Przepraszam.

– Gratuluje. – poklepał ją po głowie, a na jej twarzy od razu zagościł grymas. Jak dziecko, pomyślał, śmiejąc się w myślach.

– To co teraz?

– Teraz byłoby dobrze, gdybyś odpoczęła. Gdy tylko wstanie słońce ruszamy dalej. – Dziewczyna westchnęła, rozglądając się za dobrym miejscem do spania. – Na wewnątrz jest dużo liści. Może to nie będzie najwygodniejsze posłanie, na którym spałaś, ale lepsze to niż ten twardy, zimny kamień. – Ruszył w stronę wyjścia, a ona za nim.

Niedługo potem pod schodami prowadzącymi do ołtarza, leżał stos liści, który posłużyło im jako łóżko. Aurora przed snem jeszcze raz sprawdziła telefon, po czym zrezygnowana położyła się. Musiała być wykończona, bo w mgnieniu oka zasnęła. Gabriel leżał obok niej, ale nie potrafił zasnął. Bliskość tej dziewczyny działała na niego w sposób, którego nie potrafił zrozumieć. Spojrzał na nią. Była otulona w pomarańczowy gruby koc spod którego wystawała tylko jej twarz. Na zaróżowionym policzku widział ledwo widoczne, dwie podłużne blizny, które kryły się za łagodnymi piegami, znajdujących się na końcówce jej nosa i małej części policzków. Śpiąc przypominała mu małe dziecko, które trzeba chronił od wszelkiego zła. A od kiedy ją poznał w piersi tliło mu się te uczucie, że to jego obowiązek. To głupie, skarcił się w myślach za to, że zastanawiał się nad takim czymś. Wrócił wzrokiem na ciemny sufit jaskini. Nawet w takich ciemnościach był w stanie dostrzec skrzywienia w skale i zagłębienia. Wzrok Czystych był prawie, że doskonały. Czy postępował dobrze? Armia Cieni i Demonów u bram Yggdrasil. Czy na prawdę byli w stanie to odeprzeć? Zbędne myśli. Niczego już nie zmieni. Nie oddając Aurory w ręce zielonookiego Cienia rzucił wyzwanie Ignisowi. Wiedział o tym. Zdawał sobie również sprawę, że ten wstrętny drań nie odpuści takiej okazji do ataku. Zacisnął szczękę czując ogromne poczucie winy. Jeśli stanie się coś złego, to będzie jego wina.

Poczuł słaby ruch po swojej lewej, gdzie leżała Aurora. Spojrzał na nią i dostrzegł, że się delikatnie trzęsła. Koc jej nie wystarczał.

Zanim pomyślał nad tym co robił, znalazł się obok niej przytulając ją w pasie. Dziewczyna nieświadomie mocniej się w niego wtuliła i chociaż sam nie wytwarzał ciepła, które by ją ogrzało, to nie pozwalał uciekać ciepłu spod koca. Po kilku minutach dziewczyna spała spokojnie. Ale on nie potrafił zasnąć. Zapach jej skóry przyprawiał go o delikatny zawrót głowy, a w miejscu gdzie policzek dziewczyny stykał się z jego ramieniem, pomimo że dzieliła ich cienka warstwa delikatniej, czarnej tkaniny, czuł jakby go paliło. Oddech mu drżał i pomimo starań przywrócenia swojemu organizmowi normalne funkcjonowanie, nie wychodziło mu to. W myślach toczył zaciekłą walkę o to czy zostać, by ją ogrzać, czy może odejść, aby samemu mieć spokój. W końcu się poddał i załamany samym sobą wrócił do pozycji na plecach. Poczuł jak Aurora mocniej otula się kocem. Wytrzyma, przekonywał się w myślach.

~ * ~

Obudziło ją ciche stukanie. A może kroki? Zanim jeszcze otworzyła oczy poczuła uścisk strachu. Jednak dźwięk szybko znikł, jakby te coś lub ktoś wyczuło, że się przebudziła.

Odczekała kilka sekund, aby się upewnić po czym podniosła się do pozycji siedzącej. Gabriel spał obok niej, obrócony plecami. Wstała jak najciszej nie chcąc go obudzić, ubrała swoje czerwone trampki, które były w opłakanym stanie i ruszyła w stronę wyjścia.

W lesie panował półmrok chociaż słychać już było pierwsze ćwierkotanie ptaszków. Powietrze było chłodne i wilgotne co sprawiło, że pożałowała wyjścia z – w porównaniu – ciepłej jaskini.

Znowu usłyszała ciche stukanie. Obróciła się szybko w stronę, z której pochodziło, jednak nic nie zobaczyła. Niepewnym krokiem zaczęła się zbliżać do ciemnofioletowych krzaków.

– Halo? – Jej głos był cichy. Wątpiła czy to coś... Ktoś, ją usłyszał.

Niespodziewanie poczuła silny uścisk na nadgarstku, a zaraz potem silne pociągnięcie. Zatrzymała się na czymś twardym i ciepłym. Chciała krzyczeć, ale nie zdążyła. Silna ręka zakryła jej usta, z których wydobył się jedynie stłumiony krzyk. Moc! Wypuściła ją, ale nie potrafiła się skupić. W rezultacie zamroziła jedynie kolorowy dywan liści pod swoimi stopami.

Agresor wzbił się w powietrze, a może nie lecieli? Silny wiatr zmusił Aurorę do zamknięcia oczu. Lot, czy cokolwiek to było, nie trwało długo. Gdy stanęli od razu zaczęła się szarpać, mając nadzieję, że uda jej się oswobodzić rękę. Muszę się skupić!

– Nie chce zrobić ci krzywdy, księżniczko. – odezwał się głos tak bardzo znajomy... Poczuła nieznośny smutek. Jakby na potwierdzenie swoich słów rozluźnił uścisk na nadgarstku. Teraz jego dotyk był delikatny. Można by wręcz powiedzieć, że czuły. Gwałtownie szarpnęła ręką, by do końca się uwolnić po czym odeszła od niego na bezpieczną odległość. – Chcę porozmawiać.

W słabym świetle pierwszych promyków światła, którym udało się przedostać przez gęste liście, zobaczyła błysk zielonych oczu Alec'a. Stał przed nią w ciemnym stroju, bez maski. Skupiła się na jego twarzy, mając nadzieję, że uda jej się z niej cokolwiek wyczytać, tymczasem jego mina nie zdradzała nic. Łagodny uśmiech, puste oczy. Zarzucił na twarz maskę. A może to przed nią zawsze ją nosił?

Szybko rozejrzała się po okolicy, po to by określić, w którą stronę znajdowała się jaskinia. Aczkolwiek nie zauważyła żadnego punktu orientacyjnego.

– W tą stronę. – powiedział Cień, wskazując palcem za siebie. Świetnie. Nie miała jak uciec. – Jestem sam, jeśli to cię uspokoi. – mówił dalej spokojnym głosem, kiedy ona obmyślała plan jak się stamtąd wydostać. Ze swoim brakiem skupienia i słabymi zdolnościami nie była w stanie z nim walczyć. Musiała jakoś uciec. Jeśli mówił prawdę, to miała szansę wyjść z tego cało. – Możesz przestać obmyślać plan ewakuacyjny i mnie wysłuchać? – Spojrzała na niego osłupiała, co najwidoczniej go zadowoliło, bo przez jego twarz przeszedł cień satysfakcji. – Nie mam zamiaru zrobić ci najmniejszej krzywdy. Jeśli nie chcesz mnie wysłuchać, droga wolna. – Odsunął się na bok, gestem pokazując ścieżkę, która się za nim znajdowała. To był jakiś podstęp? Nie umiała tego stwierdzić. Postanowiła się nie ruszać, aż nie zrozumie jego zamiarów. Chłopak odebrał to jako znak, by mówił dalej. – Wiem, że cię okłamałem. I może nie powinienem w ogóle się do ciebie zbliżać, a nawet bym to zrobił, gdybym miał wybór. Jak już pewnie zauważyłaś jestem Cieniem. Sługusem Ignisa, jak zapewne przedstawił ci Gabriel. Zainteresował się tobą, a mnie przydzielił do tej misji. – W jego głosie pojawiło się coś nowego. Nie był już bezbarwny, obojętny. Jakaś emocja, której Aurora nie potrafiła określić. Stał chwilę w ciszy, może czekając aż wreszcie to ona coś powie, lecz zanim zdążyła cokolwiek zrobić chłopak gwałtownie ruszył z miejsca idąc w jej stronę. Złapał ją mocno za ramiona i zmusił, by spojrzała mu w oczy. – Możesz mówić, że kłamie. Nie wierzyć mi. Pragnąć mojej śmierci. – Jego zielone oczy się paliły – Ale ja... – Zawahał się. Czuła jak jej serce zaczyna bić coraz szybciej, a oddychanie staję się coraz trudniejsze. – Ja wiem, że coś między nami było. Mały płomyczek, który nie miał szansy się rozpalić. Widzę to w twoich oczach. I chociaż to niemożliwe, bo jesteśmy wrogami, chciałbym...

~ * ~

Złapał ją za ramiona. Użył za dużo siły. Widział grymas bólu na jej twarzy, jednak musiała na niego patrzeć. Musiała spojrzeć mu w oczy, tak samo jak wtedy, gdy ją pocałował. – Możesz mówić, że kłamie. Nie wierzyć mi. Pragnąć mojej śmierci. – Gdyby tylko zrozumiała jego uczucia. Gdyby chociaż spróbowała. – Ale ja... – Głos mu drżał. Dlaczego czuł to, aż tak mocno? Wlepiła w niego swoje głębokie granatowe oczy, jej oddech przyspieszył. – Ja wiem, że coś między nami było. Mały płomyczek – Na policzkach pojawił się łagodny rumieniec – który nie miał szansy się rozpalić. Widzę to w twoich oczach. I chociaż to niemożliwe, bo jesteśmy wrogami – wciągnęła z sykiem powietrze, rozchylając trochę swoje pełne, malinowe usta, które w dotyku były delikatne jak jedwab – chciałbym... – Nie wytrzymał Przyciągnął ją do siebie, wpijając swoje usta w jej. Dziewczyna zesztywniała. Myślał, że od razu go odepchnie i spojrzy na niego swoim wściekłym spojrzeniem, jednak tego nie zrobiła. Odwzajemniła pocałunek, przyciskając jeszcze mocniej swoje ciało do jego. Palce wplotła w jego włosy, a jego ciało przeszył przyjemny dreszcz. Jedną ręką zjechał na plecy, a drugą położył na rozpalony policzku. Przerwała pocałunek, łagodnie się od niego odsuwając, jednak ich ciała zostały złączone. Spojrzała na niego bez słowa. Cieszyła się, ale także bała. Skarcił się w myślach za te cudowną chwilę słabości. Oparł swoje czoło o jej, zamykając oczy, chcąc jeszcze chwile rozkoszować się jej bliskością.

Usłyszeli szelest liści.

– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – Czysty wyłonił się z krzaków. Ręce miał wciśnięte w kieszenie czarnych spodni. Wiedział, że jest wściekły. Znał go, aż za dobrze. Odsunął się od Aurory, czując jakby stracił ważną część siebie.

– Nie. Właśnie skończyliśmy. – Uśmiechnął się szyderczo, po czym wrócił wzrokiem na dziewczynę. – Dziękuję. – wyszeptał, gładząc ją łagodnie po policzku. Niebieskie oczy zalśniły, a on rozpłynął się w powietrzu.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania