Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła się Lodem. 20. Koniec podróży

— No mały, musimy się zbierać — powiedziała cicho do białego smoczka, który na dźwięk jej głosu przebudził się ze snu — oczywiście jeśli masz zamiar ze mną iść. — Dodała z lekkim uśmiechem.

Nix pośpiesznie się podniósł i wzleciał w powietrze, aby po chwili wylądować na ramieniu Aurory, oplatając jej szyje swym długim ogonem. Dziewczyna, zadowolona, że nowy towarzysz z nią zostanie, ruszyła w stronę, z której przyszła. Gabriel pewnie już się wściekał, że nie wracała. Nie była pewna jak daleko zaprowadził ją Alec i ile sama przeszła, więc jedynie szła przed siebie przemierzając barwny las. Nadal dziwiło ją, że nie spotkała żadnego zwierzęcia, no może za wyjątkiem Nix. Intuicja podpowiadała jej, że chowają się przed obcymi. Co więc skłoniło smoka do pokazania się?

Spojrzała ukradkiem na niego, ale maleństwo już spało.

Aurora przyśpieszyła kroku i po niecałych dziesięciu minutach doszła do wejścia groty. Rozejrzała się, ale Gabriela nigdzie nie było.

— No w końcu. Ile można na ciebie czekać? — powiedział wychodząc z groty. Spakował już jej rzeczy, gotowy do wyruszenia. Zerknął na nią i znieruchomiał. Powolnym ruchem położył bagaż na ziemi.— Nie ruszaj się.— wyszeptał, podchodząc do niej nie wytwarzając żadnego dźwięku.

— O co ci chodzi?— zapytała, jednak po chwili zrozumiała, że chłopak gapi się na Nix. Oddaliła się gwałtownie, gdy ręka Gabriela sięgała stworzenia.— Co ty chcesz zrobić?

Chłopak stanął jak osłupiały.

— To jest Demon, a Demony się zabija.— odpowiedział spokojnym głosem, ponawiając próbę złapania smoka. Jednak i tym razem Aurora nie pozwoliła mu dojść do celu.

— Nie jest groźny.— Ale jej głos nie zabrzmiał przekonująco. Dziewczyna nie miała pojęcia, że biały smoczek to w rzeczywistości Demon, krwiożercza bestia...

— Demony zawsze są groźne. Odsuń się od niego, zanim zrobi ci krzywdę.

— Nix nie zrobi mi krzywdy!— Odskoczyła od chłopaka jeszcze dalej. Krzyk wybudził stworzenie ze snu. Spojrzał na Gabriela swoimi błękitnymi oczami, przekręcając głowę tak, jak to zrobił na polanie.

— Aurora, proszę cię. Widziałaś Demona nad jeziorkiem. Wiesz do czego są zdolne.— Jego głos był twardy. Nie miał zamiaru ustąpić, i pomimo, że pamiętała spotkanie z ogromnym lisem czuła, że nie może pozwolić, by skrzywdzono tego małego. Zaufał jej i przyszedł tu za nią. Musiała go chronić. Delikatnie podniosła go ze swojego ramienia i położyła na wilgotnej trawie.

— Nie pozwolę ci go skrzywdzić.— rzekła wysuwając się, aby ochronić Nix.

— Nie potrzebuję twojej zgody.— syknął i szybkim ruchem skoczył w stronę smoka. Aurora zareagowała wystarczająco szybko, wyciągnęła przed siebie rękę, wypuszczając moc. W mgnieniu oka chłopak został unieruchomiony przez lodowe kolce otaczające jego ciało. Rzucił jej wściekłe spojrzenie, a ona je podtrzymała.

— Powtarzam. Nie skrzywdzisz go.— oznajmiła cicho, podkreślając każde słowo. —Czy ci się to podoba czy nie, pójdzie z nami.

Jasnowłosy jeszcze przez chwilę piorunował ją wzrokiem, po czym uwolnił się z lodowego uścisku i obrócił się od dziewczyny, kierując się w stronę wydeptanej ścieżki. Dziewczyna miała wrażenie, że usłyszała mamrotanie, ale zbyła to wzruszeniem ramion. Zadowolona, że udało jej się postawić Czystemu, chciała wziąć Nix na ręce, jednak ostry ból w piersi sparaliżował jej ciało. Była to dosłownie chwila, po której nastąpił gwałtowny napad kaszlu. Aurora zakryła dłonią usta. Wtedy poczuła ciepłą ciecz na skórze. W pierwszej chwili pomyślała, że to ślina, jednak gdy oddaliła dłoń, zobaczyła rubinową stróżkę spływającą po jej palcach.

~ * ~

 

Szli cały czas w milczeniu, nawet na siebie nie patrząc. Nix siedziała na ramieniu dziewczyny bacznie przyglądając się chłopakowi. Aurora natomiast wpatrywała się w swoje dłonie. Nie powiedziała nic Gabrielowi, jednak widok krwi mocno ją zmartwił. Czy to miało związek z jej mocą? Nie zwracała uwagi na zlodowaciałe dłonie, przyzwyczaiła się do tego, ale to była nowość. Może za często korzystała z mocy? Przez trzynaście lat odpychała ją od siebie, a teraz czerpała z niej przy każdej okazji. Może powinnam porozmawiać z Gabrielem... Pomyślała, jednak gdy na niego spojrzała i zobaczyła jego naburmuszoną minę, zrezygnowała z tego pomysłu. Może jak dojdą na miejsce to dowie się czegoś nowego.

Mijały godziny, słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a ona nawet nie wiedziała co jeszcze mają po drodze. Po godzinie od wyruszenia wyszli z lasu, po czym kroczyli wąską ścieżką wzdłuż głównej ulicy. Tak jak na początku podróży, krajobraz stał się niezmienny. Nie napotkali już na swojej drodze żadnych magicznych stworzeń, ani nic co skazywałoby na to, że przebywają za zasłoną. Aurora zaczęła martwić się o brata. Miała złe przeczucie, ale uspokajała się powtarzając sobie, że przy nim jest Anna.

— Niedługo dotrzemy do Puszczy Dusz. — Poinformował ją chłopak, gdy niebo zaczęło delikatnie farbować się na pomarańczowo. — Tam będziemy już bezpieczni.

Puszcza Dusz... Tak samo jak poprzednia nazwa, ta nic jej nie przypominała. Najwidoczniej za zasłoną mogły kryć się całe miasta, o których ludzie nie mieli bladego pojęcia. Jak inny wymiar, przeszło jej przez myśl.

 

Niedługo po informacji chłopaka w oddali zobaczyli swój cel. Aurora od razu dostrzegła znaki magii. Drzewa tym razem były normalnej wysokości, za to liście zdawały się świecić coraz mocniej z każdym przebytym metrem. Po niecałej godzinie stanęli na granicy lasu, a dziewczyna nie wierzyła własnym oczom.

Trzon drzew miał nienaturalną perłową barwę, a wyciekająca żywica, błyszczała bursztynowym blaskiem. Liście koron wyglądały jakby nie miały własnego koloru, odbijając swoją kryształową powierzchnią, stróżki światła. Trawa, na terenie puszczy, miała ciemnozieloną barwę, prawie czarną. Pod coraz ciemniejszym niebem, cały las mienił się niczym księżyc.

Gabriel ruszył jako pierwszy, a dziewczyna ruszyła za nim, wciąż wpatrując się w przepiękne liście. Zaczęło ją ciekawić skąd wzięła się nazwa tego miejsca. Nie mogąc się powstrzymać zapytała o to Czystego.

 

— Każda forma życia pochodzi od Yggdrasil. Jego korzenie roznoszą się na całej powierzchni tej puszczy. Gdy człowiek lub zwierze umiera, wraca tutaj. Las otacza nasz dom. Powiadają, że każdy liść odpowiada jednej duszy. — mówił szeptem, jakby bał się zakłócić spokój, który panował na około nich.

Aurora z żalem stwierdziła, że tutaj także nie ma zwierząt, lub kryją się przed ich wzrokiem. Nieszczególnie ją to dziwiło, zważywszy na to jakie traktowanie dostały, gdy ostatnim razem ujrzał je człowiek.

 

Nix natomiast zdawał się niespokojny. Cały czas wiercił się na jej ramieniu, rozglądając dookoła. Dziewczyna próbowała go uspokoić, jednak nic nie wskórała.

— Ile czasu będziemy szli do drzewa? — zapytała szeptem chłopaka, który szedł kilka kroków przed nią.

— Myślę, że tym tempem dojdziemy w ciągu dwóch godzin.

Spojrzała w górę i zobaczyła, że liście nie lśniły tak samo mocno, jak na początku ich podróży. Niebo nad lasem ściemniało, księżyc zawisł wysoko, dając liściom łagodny, srebrny blask. Niedaleko ścieżki, którą kroczyli usłyszała szelest. Zmrużyła oczy, starając się zobaczyć cokolwiek w bladym świetle. Na początku myślała, że to był wiatr, jednak po chwili ujrzała cień zwierzęcia przypominającego jelenia. Stworzenie zbliżało się do nich ostrożnie. Gabriel również go dostrzegł, a na jego twarzy pojawił się czuły uśmiech. Wyciągnął rękę w jego stronę. Po kilku sekundach, Aurora była w stanie zobaczyć zwierzę w jasnym świetle. Tak jak się spodziewała, nie wyglądał jak normalny, ziemski jeleń. Jego sierść miała błękitny odcień, która połyskiwała metalicznym blaskiem. Duże oczy były koloru czarnej kawy, ale największe wrażenie zrobiły na niej okazałe rogi, zrobione z kryształu. Przezroczyste, widoczne jedynie przez światło odbijające się od zakrzywionej powierzchni. Chciała zapytać chłopaka dlaczego w Świecie Za Zasłoną jest tak wiele kryształu, a przynajmniej materiału, który go przypominał, ale bała się odezwać w obecności tego potężnego stworzenia. Była tam kimś obcym i najwidoczniej kimś niemile widziany w tak świętym miejscu.

Jeleń przyłożył pysk do wyciągniętej dłoni jasnowłosego, a gdy ten poczuł się pewniej, zbliżył się do stworzenia i pogładził go po miękkiej — a przynajmniej taka zdawała się być z wyglądu — sierści. Aurora miała ochotę się dołączyć, jednak spojrzenia jakie zwierzę rzucało jej ukradkiem, zniechęciły ją i miała jedynie ochotę jak najprędzej się stamtąd oddalić. Nigdy nie widziała takiego świdrującego wzroku u zwierząt.

Chłopak musiał wyczuć jej zakłopotanie, bo oddalił się od jelenia szepcząc niezrozumiałe dla niej słowo i ruszył dalej w obranym wcześniej kierunku. Aurora ruszyła za nim, starając się nie odwracać.

Chłodny wiatr wprawił w ruch lśniące liście, a w całym lesie rozbrzmiał szum i ciche obijanie się liści, które brzmiało jak odległe dzwoneczki. Ścieżka pod ich stopami zaczęła robić się coraz bardziej równa, a niedługo potem las uchylił się przed nimi pokazując im ogromne drzewo, górujące nad całym lasem o kilkadziesiąt, może nawet kilkaset metrów. Jego trzon miał normalną ciemnobrązową barwę, a korona żywą zieleń. Z tej odległości wyglądało jak normalne drzewo, od którego dzieliło ich jezioro. Przed nimi wznosił się marmurowy most, który prowadził na drugą stronę. Aurora nieświadomie przyśpieszyła kroku. Chciała jak najszybciej znaleźć się po drugiej stronie, by zobaczyć co kryję w sobie Drzewo Życia.

~ * ~

Ciąg dalszy nastąpi...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • kubuś 01.04.2016
    Koniec podóży*. Tak właśnie się czuję.
  • Marethyux 01.04.2016
    Dopiero teraz zrozumiałam... Nie ma to jak czytać przelotnie. :D
  • Olga Undomiel 01.04.2016
    Hej 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania