Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła się Lodem. 34. Podróż i Walka

— Wchodźcie. Nie ma czasu, pociąg zaraz startuje — powiedział Gabriel, pozwalając dziewczynom wejść do pojazdu przed nim. Znajdowali się w Lhorin, kiedy słońce świeciło już jasno na niebie. W przeciągu kolejnych trzech, może czterech godzin powinni znajdować się już w miejsce Shanhra, które wyznacza granice między Viride, a Rubrum.

Zajęli swoje miejsca siedzące, a Aurora policzyła ile gotówki wciąż zostało jej w portfelu.

— Nie starczy nam na nocleg w mieście...

 

— Nie będziemy zatrzymywać się na noc. Musimy być jak najszybciej po drugiej stronie pustyni — odparł Gabriel, opierając się o oparcie przy oknie.

— Ale jak my przejdziemy przez całą pustynie? — zapytała. Wiedziała, że nie było tam żadnych miast ani domów. Rubrum w zasadzie nie było zamieszkane, tak samo jak Albus. Oba miejsca nie nadawały się do życia z różnych powodów. Pustynia, tak samo jak góry, które ją otaczały były pozbawione życia... Nie istniała tam żadna roślinność ani nie żyły żadne zwierzęta. Podsumowując, nikt się tam nie zapuszczał, prócz poszukiwaczy skarbów, którzy liczyli, że w nie zbadanych miejscach znajdą żyłę złota.

 

— Znajdziemy transport, pod pretekstem zwiedzenia ruin. — Tym razem odpowiedziała Anna, jednak gdy zobaczyła jej pytające spojrzenie, dodała — Nie jesteśmy za Zasłoną. Dla zwykłych ludzi Twierdza Ignisa wygląda jak ruiny zamku z czasów magów. Wiele ludzi zarabia na boku, przewożąc ciekawskich po pustyni. — Po skończeniu tłumaczenia, na twarzy dziewczyny pojawił się zadowolony z siebie uśmiech. Zdawała się być w humorze, co nie dotyczyło Aurory, która miała w głowie jedynie to, żeby pilnować, aby Nix był zakryty. Ludzie nawet już nie pamiętali jak wyglądały smoki, a wzmianki o nich zostały jedynie w książkach plus kilka niewyraźnych szkiców tych bestii. Na widok — nawet tak małego — smoka, wielu mogło zareagować paniką, jednak inni zapewne chcieliby go zdobyć w celu sprzedania. A ich grupa nie mogła sobie pozwolić na walkę z normalnymi ludźmi.

 

— Spróbujcie odpocząć. W stolicy nie będziemy bezpieczni. Wielu ludzi współpracuje z Ignisem i nie cofną się przed niczym, aby złapać posiadaczkę Esencji dla swojego Pana — rzekł cicho Gabriel, wypatrując czegoś za brudnym oknem. Miasto dopiero rozbudzało się z długiej i zimnej nocy, jednak na ulicy krzątało się już wiele ludzi. Ci którzy szli z pracy, lub dopiero z niej wracali. Nikt nie zwrócił uwagę na grupkę młodych ludzi chcących dostać się do stolicy, mimo to Aurora musiała ukrywać swoją twarz, a szczególnie śnieżnobiałe włosy. Widząc po długim czasie miasto, zaczęła mocno tęsknić za Twiligh Town... Za własnym domem, a po czasie za rodzicami, których już nigdy nie zobaczy. Jak wyglądałoby jej życie, gdyby nigdy nie doszło do tamtego wypadku? Czy wciąż byłaby normalna? Czy może Nix mimo wszystko weszłaby do jej ciała...

 

Odchyliła się na twarde oparcie, wzdychając ciężko. Gdyby znała jakiś sposób na ocalenie swojego życia, mogłaby wierzyć że niedługo wróci do domu z Simonem...

— Co się stanie, jeśli moje ciało wypali się zanim Ignis wchłonie moją Esencje? Czy wtedy również do niego wrócę? — zapytała, nawet nie wiedząc do którego z nich. Odpowiedź dał jej Gabriel.

 

— Nie ty, a sama Esencja... Ale o to musiałabyś pytać Gaię. Gdyby było jak mówisz zabicie Ignisa wzmocniłoby Matkę, a wtedy mogłaby wrócić na swoje miejsce...

 

— Na swoje miejsce? Miasto Światła? — zapytała zaciekawiona.

 

— Nie wiem, jednak wiem że Matka nie należy do tego świata, ani tego za Zasłoną. Mimo to póki Ignis pozostaje odrębną częścią jest zbyt słaba, aby wrócić. — Nie potrafiła zrozumieć dlaczego Gabriel miał tak smutny wyraz twarzy, mówiąc o tym.

— Czyści również są jej częścią, prawda? — Mówiła cichym głosem, wpatrując się we własne stopy. Jeśli tak, to gdy Ignis umrze...

 

— Tak. Gdy Gaia i Ignis wrócą do pierwotnego stanu, nasza energia wróci do Matki. — Potwierdził jej myśli. Czyści znikną, razem z odejściem Gai... Jednak nie to najbardziej nią ruszyło, a beznamiętność z jaką chłopak to powiedział. Nie zależało mu na tym, aby zostać? Czy to, co się między nimi wydarzyło kilka dni wcześniej nie miało żadnego znaczenia? Sama tego nie wiedziała. Wcześniej czuła, że zakochała się w Alec'u, jednak gdy Cień wyznał jej swoje uczucia, ona uświadomiła sobie, że to wróg i gdy dojdzie do bitwy któreś z nich zginie. Czym jest te ciepło, które czuje myśląc o jasnowłosym? Kiedy będzie znów potrafiła spojrzeć w jego głębokie oczy? Tego nie wiedziała i im więcej czasu mijało, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie chce wiedzieć. Zamknęła oczy, próbując zasnąć, jednak skutki były marne. Nie potrafiła się rozluźnić, wiedząc że już niedługo znajdą się na terytorium wroga, a gdy do tego dojdzie, nie będą mieli odwrotu.

— Mamy jakiś plan, żeby dostać się do Twierdzy? — zapytała po dłuższej ciszy Anna. Pozostała dwójka spojrzała na siebie nawzajem, aż zrozumieli, że żadne z nich nie ma pojęcia co zrobią, gdy już dojdą do bram Twierdzy. — Wy tak poważnie? Macie skłonności samobójcze... — Stwierdziła cicho, zakrywając twarz dłonią.

— Mogę dać się złapać... — Odezwał się w końcu jasnowłosy, a zanim którakolwiek z dziewczyn zdążyła odpowiedzieć, dodał — Zastanówcie się... Po bitwie Ignisowi nie zostało wiele Cieni. Jeśli zrobię tam zamieszanie skupią swoją uwagę na mnie, a wtedy wy dwie możecie się łatwo prześlizgnąć i dojść do Simona.

— Wykluczone — Zaprotestowała ostro Aurora. — Nie mamy pojęcia ilu Cieni zostało, a jeśli będzie ich za dużo to nawet ty nie dasz sobie rady, a jeśli użyjesz za dużo mocy...

 

— Mówi to ta, która prawię zginęła przez jej nadużycie — przerwał jej ostro. Spiorunowała go wzrokiem, ale nie powiedziała nic więcej. Cała trójka wiedziała, że to misja samobójcza, a nie plan, jednak nie mieli innego asa w rękawie. — Chyba, że macie lepszy pomysł — dokończył, patrząc to na Aurorę, to na Annę, ale żadna z nich nie odezwała się słowem.

 

Jeśli wszystko poszłoby po ich myśli, cała akcja potrwałaby nie więcej niż pół godziny, a potem mogliby najzwyczajniej odlecieć. Aczkolwiek tylko głupiec wierzyłby, że wszystko pójdzie aż tak gładko...

 

* * *

 

— Pobudka! Dojechaliśmy. — Usłyszała wesoły głos rudowłosej. Przetarła zmęczone oczy, unosząc wzrok na dziewczynę. Do przedziału wpadało delikatnie pomarańczowe światło, które zwiastowało wieczór. Czyżby podróż zajęła im dłużej niż przewidywali? Spojrzała za okno, a tam dostrzegła szary zarys dworca. Nie był ani duży, ani szczególnie piękny, nawet jak na stolice, jednak Shanhra jako jedyne z miast go posiadało. Inne ograniczały się do ławki przy torach i drewnianego dachu na wypadek deszczu.

Aurora wstała i wyciągnęła się, rozprostowując nogi po wielu godzinach. Całą trójką ruszyli do wyjścia.

— Mamusiu, a dlaczego ta pani ma białe włosy? — Usłyszała głos małej dziewczynki, a jej serce zamarło. Szybko poprawiła kaptur, chowając zbuntowane kosmyki pod tkaniną.

 

— Białe? To niemożliwe. Niektóre osoby mają bardzo jasny odcień blondu — wytłumaczyła kobieta stojąca za nią, która wcześniej się jej nie przyglądała.

Odetchnęła z ulgą i od razu ruszyła za towarzyszami, aby jak najszybciej oddalić się od kobiety, która w każdej chwili mogła spojrzeć na nią uważniej z czystej ciekawości.

 

Na zewnątrz uderzył ją silny zapach spalenizny, którym stolica się charakteryzowała. Pochodził on z gór i pustyni, które według dawnych opowiadań, były siedliskiem wymarłych smoków za czasów Imperium Elfów. Aczkolwiek nikt nie wiedział czy naprawdę tak było.

— Musimy dostać się na drugą stronę miasta. Stamtąd znajdziemy jakiś transport — powiedział Gabriel, ruszając przodem. Aurora nigdy nie była w tak wielkim mieście. Mimo że Lhorin zdawało się być duże, to przy stolicy było jedynie małą kropką na mapie. Większość budynków była wysoka, wykonana z ciemnej czerwonej cegły. Ciasne uliczki utrudniały przemieszczanie się w ruchliwym tłumie, jednakże pomagało to grupie pozostać niezauważoną.

 

— Zostańcie tutaj, a ja pójdę załatwić przewóz — oznajmił jasnowłosy, gdy doszli do granic miasta, z których było już widać szeroką pustynie, a w oddali czarny zarys Ognistych Gór. Zdawało się, że były na wyciągnięcie ręki, ale według mapy, mając dobry pojazd, dotrą na miejsce nad ranem. Stojąc tak, na granicy Viride, Aurora czuła nieznane dla siebie podekscytowanie. Nigdy nie podróżowała. Nigdy nie myślała, że opuści zamieszkane części, aby wyruszyć do tych nieznanych, niezbadanych. Co tam na nich czekało? Czego powinni się spodziewać w miejscu, gdzie panował Ignis? Nie potrafiła sobie tego wyobrazić.

 

— Czarna Twierdza to miejsce gdzie Gaia była przetrzymywana? — zapytała stojącą obok Annę, która wyrwała się z zamyślenia. Skinęła głową, uśmiechając się smutno.

 

— Tam powstał pierwszy Czysty, który pomógł jej się uwolnić.

— Gabriel? — Jednak towarzyszka zaprzeczyła.

 

— Pierwszym z nich był Nero. Podejrzewam, ze dlatego Ignis go wybrał. Był najsilniejszym... — Mimo jej słów, Aurora czuła, jakby wiedziała o tym coś więcej. Obce wspomnienia, które umykały jej, gdy tylko próbowała je przywołać. — Ale to było dawno... Ignis wtedy ledwo powstał. — Wzruszyła ramionami, wzrokiem szukając chłopaka. Znalazła go, rozmawiającego z wysokim mężczyzną w średnim wieku. Odwrócił się w ich stronę i gestem pokazał, żeby podeszły. Aurora odruchowo poprawiła kaptur, sprawdzając czy żaden kosmyk włosów nie wypadł, a gdy upewniła się, że wszystko jest w porządku, poszła za Anną. Nix poruszył się słabo w plecaku, który dziewczyna nosiła na plecach. Zgadywała, że musi być głodny, tak samo jak ona. Od wyruszenia z Lhorin żadne z nich nic nie jadło.

— Wytrzymaj jeszcze trochę. Zaraz coś dla ciebie znajdę — wyszeptała, mając nadzieję, że zwierzątko ją usłyszało.

Gdy już znalazła się przy nieznajomym mężczyźnie, Gabriel poinformował je, że za małą opłatą uda im się dojść na drugą stronę pustyni. W ciszy zajęli swoje miejsca w pojeździe i niedługo potem ruszyli, opuszczając zatłoczone miasto. Aurora nie mogła pozbyć się wrażenia, że już nigdy do niego nie wróci...

 

* * *

 

— A co jeśli Simon nie będzie chciał z nami iść? — zapytała Anna po dłuższej chwili. — Jakby nie patrzeć, poszedł z Ghardem z własnej, nieprzymuszonej woli... — Aurora spojrzała na nią z niedowierzaniem. Jak mogła mówić coś takiego, skoro to ona miała mieć na niego oko i zapewnić mu bezpieczeństwo?

— Nie ma takiej opcji. Simon na pewno ze mną wróci... — odparła, starając się na pewny ton, jednak jej głos zdradzał wątpliwości. Wciąż wspominała zimne spojrzenie, którym brat ją obdarzył. Nie, nie mogę o tym myśleć... Simon do mnie wróci — próbowała siebie przekonać.

Z torby Gabriela wyciągnęła czerwone jabłko po czym wcisnęła je do swojej, gdzie leżał Nix.

Aurora zastanawiała się czy kierowca podsłuchuje ich rozmowę, jednak doszła do wniosku, że nie ma to już znaczenia. Są daleko od miasta. Nawet gdyby był szpiegiem, to nie zdążyłby nikogo powiadomić o ich przybyciu.

 

Spojrzała ukosem na rudowłosą, która została już w podkoszulce. W przeciwieństwie do niej czy Gabriela, Anna nie miała sposobu, aby ochłodzić swoje ciało czy powietrze w okół siebie. Aurora mogła to robić, aczkolwiek nie była pewna czy powinna. W końcu jej ciało było słabe po wysiłku podczas bitwy, jednak wierzyła, że wciąż może pozwolić sobie na używanie małej ilości swoich zasobów.

Nagle auto zostało zatrzymane przez silny wstrząs. Każdy z nich zaczął rozglądać się dookoła by zrozumieć co się stało. Jednak zanim zrozumieli nadszedł kolejny, tym razem jeszcze silniejszy, który wywrócił auto, zmuszając grupę do opuszczenia go. Na ich szczęście żadne z nich nie zostało ranne, jednak kierowca przeklinał pod nosem, przyglądając się swojemu pojazdowi.

 

— Trzęsienie ziemi? — zapytała Aurora, jednak nie dostała odpowiedzi. Anna kucnęła, dłonią dotykając piasku. Zamknęła oczy, skupiając się na czymś.

 

— Piasek szybko się porusza. To nie trzęsienie — odpowiedziała w końcu na jej pytanie, marszcząc brwi. Skoro to nie trzęsienie, to co?— zapytała w myślach.

 

Jak na zawołanie spod piasku wyłonił się czerwony skorpion o rozmiarach niedźwiedzia. Aurora poczuła silny wstręt, patrząc na stworzenie i jego małe żółte ślepia.

 

— Demon — powiedział Gabriel, wysuwając się do przodu. — Proszę odejść stąd jak najdalej — dodał, mówiąc do nieznajomego mężczyzny, który nie kazał sobie tego powtarzać. Ruszył biegiem w przeciwnym kierunku, gdzie znajdowało się miasto.

 

Kolejny wstrząs.

 

Piasek rozstąpił się niedaleko kierowcy, ukazując kolejnego Demona, przypominającego skorpiona. Jego pancerz miał ciemnozielony odcień. Długim ogonem wycelował w mężczyznę i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, przebił go na wylot. Aurora jako jedyna krzyknęła, zaskoczona i przerażona.

 

— Nie stójcie tak! Musimy ich pokonać! — Nie czekając na odpowiedź rzucił się w stronę czerwonego, próbując go jak najszybciej zamrozić, jednak jak większość Demonów, ten także posiadał moc ognia i szybko roztopił lód, a jego czarne rogi rozżarzyły się do czerwoności. Anna w tym czasie spróbowała zająć się drugim, jednak jej umiejętności w walce były o wiele gorsze niż chłopaka. Aurora położyła plecak, gotowa aby pomóc towarzyszce, jednak głos Gabriela ją powstrzymał.

— Nie jesteś w stanie do walki. Stój z tyłu... Poradzimy sobie! — Dlaczego więc czuła, że tego nie zrobią? Wróciła spojrzeniem na rudowłosą, która z trudem unikała kolejne ciosy stworzenia, aż w końcu zadrasnął ją końcem ogona. Dziewczyna syknęła z bólu łapiąc się za udo, gdzie pojawiła się czerwona kreska. Nie była w stanie stwierdzić czy to jedynie jej wyobraźnia, czy naprawdę rana była otoczona czarną materią, która wpijała się w ciało.

— Cholera jasna! — przeklęła pod nosem, otaczając swoje dłonie złoto-zieloną poświatą, próbując szybko zagoić ranę. Jednak nic z tego. Rana pozostawała otwarta dając atramentowej cieczy wejście.

 

Nie mogę tak stać — powiedziała w myślach Aurora i nie zważając na to, co powiedział jasnowłosy, ruszyła na pomoc Annie. W biegu stworzyła lodowe pociski, jednak nie zdołały nawet zadrasnąć pancerza Demona. Jedyny sposób, aby go pokonać było zamrożenie całego jego ciała. Zmusiła się do wypuszczenia więcej mocy, czując jak jej ręce zaczynają zamrażać. Ale nie mogła pozwolić sobie na przestanie. Wysłała moc prosto na stwora, pokonując jego ciepło i zamrażając wielkie ciało w kilka sekund. Poczuła się z siebie zadowolona, jednak już po chwili poczuła silne zmęczenie, które zmusiło ją do kucnięcia. Nie potrafiła ustać na nogach, a całe jej ciało się trzęsło. Anna podeszła do niej zmartwiona, jednak sama nie była w lepszym stanie. Mała rana na jej udzie wyglądała coraz gorzej, a sama rudowłosa miała problemy z poprawnym oddychaniem. Aurorze świat zaczął powoli wirować, a gdy spojrzała na Gabriela, zamarła. Chłopak miał już kilka poważnych ran, a stworzenie z którym walczył nie miał żadnego zadrapania.

 

— Muszę mu pomóc... — powiedziała cicho. Wstała, nie zważając na protest ciała i skierowała się w ich stronę, wypuszczając kolejną dawkę mocy. Dłonie, tak samo jak przedramiona, całkowicie zamieniły się w lód, a ona powoli czuła jak jej szyje i piersi oplata mróz. Skupiła wzrok na czerwonym stworzeniu i tak samo jak poprzednie, te również zamroziła w mgnieniu oka, jednak mocno się to na niej odbiło. Nie potrafiła normalnie oddychać... Jasnowłosy chciał coś powiedzieć, ale gdy tylko na nią spojrzał zmienił zdanie. Była coraz słabsza, ale pocieszała ją myśl, że to już koniec. Jednak byli na środku pustyni, bez pojazdu i z małym zapasem żywności... Jak powinni sobie poradzić? Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na te pytanie, bo z oddali usłyszeli potężny ryk, a po chwili silny trzepot skrzydeł.

— Kolejne Demony— powiedział z rezygnacją Gabriel, który tak samo jak reszta grupy, ledwo stał na nogach. Czerwony Demon również posiadał truciznę, jednak nie była ona czarna a purpurowa. Aurora rzuciła szybkie spojrzenie Annie. Leżała na piasku, nieprzytomna... Chłopak gorączkowo rozglądał się za jakąkolwiek kryjówką, jednak na pustyni żadnej nie było. To był koniec. Zawiedli...

 

— Spróbuje ich wszystkich zamrozić... Może mi się uda — powiedziała Aurora, chociaż wiedziała, że chłopak spróbuje jej tego zabronić. To był jedyny sposób, aby mieli szanse na ucieczkę. W oddali widziała już zarys czegoś na kształt ptaka, a tuż pod nim Demona, który wyglądał jak ten, którego spotkała po raz pierwszy. Ognisty lis. — Dam radę — przekonywała bardziej siebie niż jego. Zamknęła oczy, próbując jak najmocniej skupić się na nadchodzącym zagrożeniu, a potem w jego stronę wypuściła skumulowaną moc, mając nadzieję, że tyle wystarczy. Jej ciało było już całkowicie skute lodem, a gdy lekko otworzyła oczy widziała, że Gabriel również użył swojej mocy. Czy im się udało? Tego nie wiedziała. Jej zmysły przestały całkowicie funkcjonować, zmuszając do zapadnięcia w ramiona ciemności...

 

* * *

 

Ciąg dalszy nastąpi...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania