Pokaż listęUkryj listę

Dziewczyna, która bawiła sie lodem. 16. Świat za zasłoną. Część pierwsza.

Szli już od kilku długich godzin, które Aurorze zdawały się ciągnąć bez końca. Za horyzontem widać już było pierwsze promyki słońca, a ona miała już dosyć. Najchętniej zrobiłaby przerwę, ale Gabriel kategorycznie zabronił jej stawać. Około pół godziny wcześniej zostawili za sobą ostatnią posiadłość należącą do Twiligh Town. Patrząc na mapę, stwierdziła, że do kolejnego miasta zostało im przynajmniej dziesięć godzin marszu. Skrzywiła się na tą myśl, jednak szła bez marudzenia.

– Przejdziemy przez ruiny. – Przypomniała sobie jego słowa. – Mało kto się tam zapuszcza, a mu dojdziemy tam po zmroku. – Dokończył, wskazując na las, który znajdował się z dwie godziny drogi od Lhorin. Myśl o spędzeniu nocy w ciemnych, opuszczonych ruinach świątyni nie była przyjemna. Ale chłopak uważał, że tylko tak unikną kłopotów, a ona zdecydowanie nie miała ochoty na kolejne spotkanie z Cieniami. Poprzednie nie skończyły się zbyt dobrze. Tym bardziej nie miała ochoty na kolejną walkę. Nie nadawała się do tego. Gabriel prawie zginął podczas ostatniej. Zresztą tak samo jak ona. Zabiła dwójkę ludzi. Robiło jej się źle na samą myśl, jednak nie była pewna czy powinna traktować ich jak ludzi. Może i mieli ich wygląd... Ale nie wiedziała skąd się wzięli. Gabriel jej o tym nie opowiedział. Tak samo o tym czym dokładnie są Czyści. Wiedziała jedynie, że stworzyła ich Gaia. Przypomniała sobie jak Alec nazwał jasnowłosego przyjacielem. Czy to słowo coś znaczyło? Czy kiedyś byli sobie bliscy? Naszła ją ochota, by zapytać o to Gabriela, jednak wrócił jej obraz tych szarych oczu wypełnionych po brzegi smutkiem. Jeśli Alec był jego przyjacielem, to strata musiała go boleć. Tak samo jak strata Nero... A może Alec to Nero? Nie... gdyby to był Nero, Gabriel, by z nim nie walczył. Czuła to. Ciekawiło ją kim był zanim stał się Czystym. Czy w ogóle kimś był...

Tok jej myśli został gwałtownie przerwany przez silne zderzenie z plecami chłopaka, który niespodziewanie się zatrzymał.

– Co ty do cholery robisz?! – zapytała oburzona, masując swój obolały nos.

– Lepiej spójrz w górę. – mówił cicho, przez co nie do końca zrozumiała co powiedział. Podążyła za jego wzrokiem i zrozumiała. Nad nimi przelatywało stado błękitnych ptaków wielkości pawia. Ich pióra delikatnie lśniły w słońcu, odbijając jego blask. Zmrużyła oczy, by móc lepiej im się przyjrzeć. Wtedy uświadomiła sobie, że powodem ich błyszczenia jest materiał, z którego są zrobione pióra. Kryształ! Wyglądały na bardzo kruche, ale także zabójcze. Przy ogonie posiadały trzy dłuższe pióra, które mieniły się na wszystkie kolory.

– Są prześliczne! – Wykrzyczała zachwycona. Gabriel obrócił się do niej. Na widok jej miny starał się powstrzymać śmiech, co nie go końca mu wyszło, bo Aurora po chwili spojrzała na niego i rzucając mu pełne złości spojrzenie zapytała. – No co?

– Wyglądasz jak dziecko – pokręcił głową – to takie słodkie. – dokończył rozbawionym głosem. Aurora prychnęła i wróciła do podziwiania tych wspaniałych istot, a na jej ustach znowu zawitał uśmiech. Gabriel przyglądał jej się jeszcze przez krótką chwile, a gdy ptaki zniknęły z ich pola widzenia, ruszył przed siebie w stronę Lhorin.

Zaczęła się zastanawiać dlaczego nie zna takiego gatunku.

– To gatunek ptaków, który pochodzi z Drzewa Życia. Jedno z niewielu, które może być na wolności, jako że Ignis się nimi nie interesuje. – Wytłumaczył, jakby czytając jej w myślach.

– Ale w takim razie dlaczego nikt ich nie widzi?

– Należą do świata za zasłoną. Tylko ludzie z cząstką Yggdrasil mogą widzieć ten świat.

– Ale dlaczego w ogóle są ukryte? – zapytała szybko, ignorując jego poprzednią odpowiedź.

– Na prawdę nie znasz odpowiedzi? – W jego głosie krył się cień goryczy. A ona w momencie zrozumiała. Pióra potraktowano by jak kamienie do biżuterii. Albo sprzedawano by żywe ptaki. Wiele osób zapłaciłoby fortunę, żeby takiego mieć. Przeklęta chciwość...

Zapadła między nimi cisza, której żadne z nich nie chciało przerywać. Aurora wykorzystała ją, by wrócić do swoich myśli. Rozmyślała nad sposobem zwróceniu Ziemi jej piękna. Może ludzie przekonaliby się, że żadne pieniądze nie są warte czegoś takiego. Kogo obchodzi magia, gdy ma się tak cudowny świat. Nie oszukuj się. Ludzie dążą jedynie do władzy, pomyślała z żalem. Spojrzała na swój telefon, który był już na wyczerpaniu. Dochodziła dwunasta. Słońce świeciło już wysoko na niebie, jednak kryło się za chmurami. Niedługo powinni zobaczyć pierwsze budynki. Miała już odłożyć urządzenie, kiedy poczuła słabe wibracje. To pewnie Simon, przeszło jej przez myśl. Odblokowała telefon i spojrzała na wyświetlacz, starając się zrobić na niego cień, by móc cokolwiek dostrzec. Gdy zobaczyła kogo imię widnieje na samej górze, jej serce wykonało salto. Alexander. Ręka zaczęła się delikatnie trząść. Musiała wydać z siebie zdławiony krzyk, ponieważ Gabriel stanął i odwracając się w jej stronę, zapytał:

– Coś się stało? – Zapytał, uważnie jej się przyglądając.

Pokręciła przecząco głową. Była przekonana, że gdyby się odezwała jej głos zadrżałby, tym samym ją zdradzając. Chłopak wzruszył ramionami i kontynuował marsz. Aurora spojrzała ponownie na telefon. Przełknęła głośno ślinę, wchodząc na wiadomość

Masz ładny uśmiech, kiedy się zachwycasz. ;)

 

Zakręciło jej się w głowie. Śledził ich? Szybko rozejrzała się po okolicy, ale z ulgą stwierdziła, że nie było miejsca gdzie Cień mógłby się ukryć przed jej wzrokiem. Nie na tyle blisko, by zobaczyć jej uśmiech. Otaczały ich bezkresne pola uprawne, a przed nimi ciągła się asfaltowa droga. Wzięła głęboki oddech, chcąc się uspokoić, jednak nie skutkowało. Dlaczego w ogóle do niej pisał? Myślał, że po ich spotkaniu nad jeziorem miała ochotę na sms-owanie? Co za głupek! Co to w ogóle miało być? " Przepraszam, powinienem był się powstrzymać"?! No pewnie, że powinieneś, ty przeklęty gnojku! Jak mogłam być taka głupia. Westchnęła głęboko. Chcąc przestać o tym myśleć i pozbyć się uścisku w piersi, zaczęła wpatrywać się w krajobraz, który od dłuższego czasu wydawał się być niezmienny. Wielkie pola, które o tej porze roku były puste, a za nimi wysokie drzewa, których gałęzie były nagie. Jeszcze dalej było widać górskie grzbiety ze szczytami pokrytymi białym puchem. A nad tym wszystkim wisiała warstwa ciemnoszarych, gęstych chmur, dając całemu obrazowi przygnębiający wygląd.

Powoli zaczynała czuć ból w stopach, jakby teren, po którym chodzili był z małych igieł. Na prawdę chciała zrobić sobie przerwę, jednak z nieznanych dla siebie powodów nie chciała pokazać słabości przed Czystym, więc nie zamarudziła. Spojrzała przed siebie. Widziała już dachy budynków Lhorin. Na prawo od nich widziała gęsty las. Było w nim coś dziwnego. Coś, co jej nie pasowało. Na mapie widniała nazwa "Las Wysokich Drzew". Nigdy o takim nie słyszała, co to w ogóle była za mapa? Wcześniej się jej nie przyjrzała, ale teraz widziała kilka niezgodności z mapami, które przeglądała wiele razy w szkole. Ruiny, o których wspomniał Gabriel znajdowały się w lesie, do którego szli. Jedna z pozostałości po cywilizacji Elfów.

 

– Ile wiesz o Elfach? – zapytała, przyspieszając i przerywając cisze.

– Tyle samo co ludzie. – odpowiedział patrząc na nią z ukosa. – Zniknęli długo przed Wielką Wojną. Jedyna, która wie coś więcej to Gaia, jednak z nikim o tym nie rozmawiała. Są taką samą tajemnicą dla nas, jak dla was.

Gdy Gabriel wspomniał o Gai, zaczęła myśleć nad tym czego się dowie. Jak to wpłynie na jej dotychczasowe życie? Czy będzie mogła wrócić do swojego normalnego trybu? Może nawet po tym wszystkim odwiedzi Adama. Przynajmniej tyle była mu winna. Podążyła myślami do Simona. Czy już przeczytał jej list? Na pewno. Miała nadzieję, że ją zrozumie i nie będzie miał za złe tej ucieczki. Oby był bezpieczny...

– Tu skręcimy. Lepiej nie zbliżać się za bardzo do miasta. – W odpowiedzi jedynie skinęła głową.

Słońce cały czas starało się przebić przez chmury, jednak te nie ustępowały stając się coraz bardziej ciemne.

Las był coraz bliżej, a drzewa cały czas rosły. Zrozumiała skąd wzięła się nazwa. Niektóre z nich sięgały chmur!

– Przecież takie drzewa nie istnieją. – powiedziała nie odwracając od niech wzroku.

– Świat za zasłoną jest inny. Ten las istniał jeszcze za czasów Imperium. Pewna legenda Elfów mówi o tym, że najwyższe z nich wszystkich prowadzi do Białego Miasta. Według nich to stamtąd pochodzi Gaia. Nie potwierdziła tego. – odpowiedział na jej niewypowiedziane pytanie, wzruszając ramionami.

Nic nie powiedziała. Podziwiała odległe o kilkadziesiąt metrów korony drzew, w których coś jej przeszkadzało, jednak nadal nie wiedziała co takiego. Nie mogła się doczekać, aż się w nim znajdzie przez co przyspieszyła kroku, prześcigając jasnowłosego.

Gdy się do niego zbliżali rozejrzała się dookoła chcąc się upewnić, że nikogo nie widzi na horyzoncie. Ciągle dręczyła ją wiadomość Alec'a.

– Musimy dojść do świątyni przed zmrokiem. – rzekł, kiedy przekroczyli granice.

Aurora nie mogła wyjść z zachwytu. Trzony drzew były średniej grubości. Niektóre z nich splatały się w jedność tworząc masywną konstrukcje. W powietrzu unosił się zapach spróchniałej kory, ale nie tylko. Było w nim jeszcze coś słodkiego. Coś czego nie była w stanie określić. Ścieżka była całkowicie zasypana kolorowymi liśćmi w różnych odcieniach. Stanęła, by lepiej się temu przyjrzeć. Kolorowe liście? Spojrzała w górę. Właśnie to jej nie pasowało. Nie dość, że drzewa były pełne liści co o tej porze nie powinno się zdarzać, to na dodatek były kolorowe! Każde drzewo posiadało odmienną barwę, która przechodziła w przeróżne odcienie.

Do jej uszu doszedł melodyjny śpiew zamieszkałych tu ptaków, które kryły się gdzieś na gałęziach. Ciekawe czy wyglądem przypominały te kryształowe. Delikatny powiew wiatru wprawił w ruch tęczowe liście. Las wypełnił spokojny szelest, który wręcz zapraszał do tego, by siąść i odpocząć w ich cieniu. Zakręciła się w kolorowym deszczu, śmiejąc się cicho, zapominając o zmartwieniach, a nawet o Gabrieli stojącym kilka kroków od niej. Rzuciła się na różnobarwny stos, rozkoszując się tym wręcz odurzającym poczuciem wolności. Wciągnęła do płuc czyste powietrze i wypuściła je z zadowoleniem. Mogła tu zostać na zawsze. Dla czegoś takiego warto było tyle iść.

– Nie chce przerywać tej cudownej chwili, ale powinniśmy iść dalej. – odezwał się w końcu Gabriel, który opierał się jednym ramieniem o ciemną korę. Patrzył na nią zaciekawionym spojrzeniem.

Aurora wstała, a z jej twarzy znikł beztroski uśmiech. Odchrząknęła.

– Tak. Masz rację. – odpowiedziała, starając się zachować pozory swojej powagi. Przetarła dłonią spodnie, by zrzucić z nich pył i ruszyła. Gabriel zdusił śmiech i bez słowa poszedł jej śladem.

Niestety potrafiła się powstrzymać jedynie przez pięć minut. Ciekawość zżerała ją od środka. Chciała wiedzieć wszystko o tym miejscu. Poznać jego florę i faunę. Biegała na prawo i lewo, zapominając o zmęczeniu, które towarzyszyło jej przez całą drogę. Zachowywała się jak dziecko, co nie obeszło się bez uszczypliwych uwag towarzysza, które starała się jednak ignorować. Chłopak za to był zdumiony tym jak łatwo zapomniała o powadze sytuacji.

– Daleko ta świątynia? – Po raz pierwszy od godziny zwróciła na niego uwagę.

– Nie. Raczej dojdziemy tam w ciągu godziny. Z normalnym tempem. – zaznaczył, patrząc na nią z tym samym rozbawionym uśmiechem, który nie opuszczał go od kiedy wkroczyli do lasu. Aurora udawała, że jej to przeszkadza, jednak było wręcz przeciwnie. Widzieć uśmiech na jego twarzy było miłą odmianą.

– No to na co czekamy? – Przyśpieszyła kroku. Wiedziała, że niedługo się ściemni, a mimo to, iż tamte miejsce było magiczne, mogło się w nim kryć wiele niemiłych niespodzianek, których nie miała ochoty odkrywać nocą

Przez resztę drogi trwała między nimi przyjemna cisza, którą oboje się delektowali.Była ich chwilą relaksu.

– Jesteśmy. – powiedział Gabriel po godzinnej drodze. Jednak Aurora nie ujrzała żadnego budynku, ani nic, co by go przypominało. Chłopak złapał ją za dłoń i pociągnął za zasłonę z niebiesko-pomarańczowych zarośli. Byli w jaskini. Na początku uderzył ją silny zapach wilgoci i mchu, a gdy jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności zobaczyła w ścianach groty to, co dawniej musiało być wspaniałą świątynią. Teraz został po niej jedynie nietknięty ołtarz stojący na szczycie niedługich, częściowo zniszczonych, marmurowych schodów. Położyła swoją torbę na ziemię i powoli weszła, by przyjrzeć się temu zabytkowi. Zauważyła, że na bokach były wyryte dziwne znaki, których nie znała. Zapewne elficki. A na środku widniał odlany kształt złotego drzewa. Na jego gałęziach spoczywały gwiazdy, a pod nim znajdowało się... jezioro?

– To Yggdrasil. Drzewo Życia, a to świątynia jego dawnych kapłanów. Oczywiście od wieków nikt nie czci go jako boga. Ale Elfy uważały, że to on, razem z Gaią, stworzył Ziemię, a razem z nią ludzkość. Nazywali go Ojcem. – mówił cichym, spokojnym głosem, który odbijał się słabym echem po jaskini.

Dziewczynę przeszły ciarki, spowodowane chłodnym powietrzem. Chciałaby ogrzać te miejsce zanim zapadnie mrok, jednak Gabriel nie podzielał jej zdania. Według niego to było zbyt niebezpieczne. Dym mógł zdradzić ich położenie. Znajdowali się zbyt blisko miasta, by móc pozwolić sobie na takie ryzyko. Skapitulowała i poszła sprawdzić jak spisuje się koc, który spakowała. Jakoś przetrwam, pomyślała.

– To co teraz? Czekamy tu grzecznie, aż noc minie i ruszymy dalej? – Stanęła na przeciwko chłopaka. który zszedł już z podniesienia. Złapała się pod boki, wyczekując odpowiedzi.

– Musimy. W ciemnościach nocy nie zauważę czy ktoś nas śledzi. Takie wyjście jest najlepsze, jeśli chcemy dojść w jednym kawałku. Możemy też poćwiczyć jeśli nie jesteś zmęczona. – Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech, jednak Aurora nie miała siły, by używać mocy. Musiała coś zjeść. Chłopak stwierdził, że nie potrzebuje posiłku, więc wyciągnęła jabłko, które wzięła z domu i szybko je pochłonęła. Ciemność jaka panowała w grocie była przygnębiająca.

– Myślisz, że można by tu jakoś rozświetlić? – Zaczęła rozglądać się na około szukając czegoś, co by jej w tym pomogło.

– Nie da rady. Przykro mi.

Miała zamiar dyskutować, jednak poczuła ponownie wibracje telefonu. Wyciągnęła go niepewnie.

– To pewne twój brat. Odbierz, a ja pójdę sprawdzić okolice.

Milczała, patrząc jak chłopak znika za zaroślami. Spojrzała ponownie na urządzenie, lecz tym razem nie zdziwiła ją nazwa, którą zobaczyła. Aleksander dzwonił. Biła się w myślach nie wiedząc czy powinna odbierać.

~ * ~

 

Ciąg dalszy nastąpi...

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Olga Undomiel 18.03.2016
    Masz 5
  • Marethyux 18.03.2016
    Dziekuje :D
    A ja nadal czekam na Twoj rozdzial. :P
  • Olga Undomiel 18.03.2016
    Marethyux Powiem tyle. Diana jest wkurzona Elon zwiał nad morze. Tamina skacze z radości

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania