Poprzednie częściSmak zemsty - prolog

Smak zemsty - rozdział 18

Przez liście drzew przedzierało się światło księżyca oświetlając swym blaskiem wyboistą ścieżkę pustego parku, w którym stały podniszczone ławki. Na jednej z nich w miłosnych uściskach siedziała pewna parka. Chłopak całował szyję dziewczyny, która wpatrzona w niebo wydawała ze swojego gardła ciche westchnienia. Jej palce kurczowo trzymały się silnego ramienia młodzieńca a jej nozdrza wdychały silny zapach wody kolońskiej. Kiedy chłopak wsunął dłoń za bluzkę dziewczyny chcąc rozpiąć stanik ona delikatnym ruchem odepchnęła go od siebie.

– Poczekaj – powiedziała dotykając jego blond włosów.

– Na co mamy czekać? – spytał zniecierpliwiony i podniecony chłopak. Rozejrzał się wokół a potem ponownie spojrzał na partnerkę. – Nikogo tutaj nie ma, więc nie musisz się obawiać, że ktoś nas przyłapie.

Dziewczyna nachyliła się i złożyła na ustach chłopaka długi, namiętny pocałunek.

– Goń mnie – rzekła po czym szybko zerwała się z ławki i zaczęła biec wąską żwirową ścieżką parku.

Czując, że chłopak zaraz ją dogoni szybko skręciła w lewo, prosto w krzaki. Nagle się potknęła i runęła jak długa na ziemi. Zmełła w ustach przekleństwo i odwróciła się chcąc sprawdzić co było przyczyną jej upadku. Przez chwilę milczała, a po chwili zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć. Jej krzykowi towarzyszyło drżenie jej ciała. Przez krzaki szybko przedarł się jej chłopak zwabiony jej krzykiem. Stanął naprzeciw niej i spytał:

– Co się stał…– Urwał, gdy spojrzał pod drzewo.

Bez wahania ukląkł i wziął w ramiona roztrzęsioną i przerażoną dziewczynę. Jego wzrok znowu powędrował na ziemię, gdzie leżał starszy mężczyzna. Niewątpliwie nie żył. Jego wybałuszone oczy patrzyły wprost na niego a otwarte usta pełne były zakrzepłej, ciemnej krwi. Mocno przytulając do siebie płaczącą dziewczynę wyjął z kieszeni dżinsów telefon komórkowy. Wystukał odpowiedni numer.

– Halo…Policja…

 

***

 

Sophie z uwagą słuchała opowieści nieznajomej. Kim ona jest?, myślała. Po co mi to mówi? Nic nie rozumiem. Jakby czytając w jej myślach kobieta siedząca naprzeciw niej spytała:

– Zapewne zastanawiasz się, po co ci to wszystko opowiadam?

– Szczerze mówiąc tak – potwierdziła Sophie bacznie się jej przyglądając.

– Mężczyzna, który odpowiada za moje nieszczęścia to Patrick Ferella. Zdaję się, że ty także masz z nim rachunki do wyrównania – rzekła po dłuższym namyśle kobieta.

– Nie wiem o czym pani mówi. Nie znam go – skłamała Sophie. Nie wiedziała skąd ta kobieta tak wiele wie o niej. Starała się zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Trudno. Postanowiła nie ujawniać swoich zamiarów mimo, że miały wspólny cel. Zniszczyć Patricka Ferellę.

– Czyżby? Wydaje mi się, że kłamiesz. Już zapomniałaś co zrobił twojej siostrze?

– Nigdy tego nie zapomniałam – wybuchnęła zanim zdążyła się powstrzymać. Odkryła przed nieznajomą, że jednak zna tego bydlaka. Odkryła swoją zawiść wobec niego.

Usta kobiety wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.

– A już myślałam, że mu wybaczyłaś.

– Nigdy! – krzyknęła Sophie waląc pięścią w stół tak mocno, że szklanki na nim stojące podskoczyły z lekkim brzękiem do góry. – Ale skąd pani to wszystko wie? Nikt…

– Mam swoje sposoby – odrzekła tajemniczo długowłosa kobieta a potem rzekła: – Obserwując jego bliskiego współpracownika zauważyłam, że często się obok niego kręcisz. Postanowiłam więc dowiedzieć się wszystkiego o tobie.

– Jakim prawem włazi pani z butami w moje życie?

– A co mi zrobisz? Nic.

Sophie umilkła bowiem kobieta miała absolutną rację. Z obawą wpatrywała się w szklankę na stole.

– Nie martw się. Nikt kto mógłby ci zaszkodzić o tym nie wie – powiedziała i upiła łyk

wody. – Na pewno zastanawiasz się jaki jest cel mojej wizyty. Otóż, proponuję ci współpracę w zniszczeniu tego bydlaka.

– Współpracę. Ze mną? Przecież pani z łatwością mogłaby załatwić go sama.

– Owszem – odparła kobieta – ale twoje działanie mogłyby wszystkiemu zaszkodzić i on mógłby się zmyć. Dlatego tu jestem. Moja pomoc na pewno ci się przyda, prawda?

Sophie musiała przyznać, że nieznajoma ma rację. Nie miała ochoty nikogo prosić o pomoc w zemście na Patricku. Ale współpraca wydawała jej się idealnym rozwiązaniem zważywszy na wielkie możliwości tej kobiety.

– A teraz , opowiedz mi co się dowiedziałaś.

– Skąd pewność, że coś wiem – odparła Sophie. Wciąż do końca nie ufała kobiecie.

– A niby czemu kręcisz się wciąż przy Simonie Candelonie, jego prawej ręce. Myślałaś, że możesz coś od niego wyciągnąć uwodząc go? Nie przewidziałaś tylko jednego. Że on okaże się być gejem.

– Skąd pani wie? Podejrzewałam go o te skłonności, ale nie miałam dowodów.

Przez twarz kobiety przebiegł cień uśmiechu.

– Tak jak ci mówiłam dyskretnie go obserwowałam. Zauważyłam, że często odwiedza pewien znany klub gejowski. Zrobiłam mały wywiad i dowiedziałam się paru interesujących rzeczy. Ta wiadomość jest sprawdzona: Simon Candelon to gej.

Przez chwilę siedziały w milczeniu. W końcu Sophie spytała:

– Jaki ma pani plan?

– Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. – Kobieta wstała i skierowała się w stronę drzwi. – Więc mogę liczyć na twoją współpracę?

– Oczywiście pani…przepraszam nie dosłyszałam nazwiska…

– Bo jego nie podałam. Moje nazwisko jest nieistotne. Do zobaczenia! Wkrótce się z tobą skontaktuję.

Wyszła. Sophie przez chwilę siedziała z rękami opartymi o brzeg stołu. Nie widziała dlaczego, ale zaufała tej kobiecie. Czuła, że dzięki niej Patrick Ferella poniesie zasłużoną karę za swoje podłe czyny.

 

***

 

Stephen siedział przy mahoniowym biurku w gabinecie swojego domu i przeglądał ważne dokumenty. Lampa rzucała blade światło na wszystko co się znajdowało w zasięgu jego ręki. Z lewej strony stała filiżanka aromatycznej gorącej kawy. Odłożył na chwilę pracę i wziął łyk czarnej używki. Oparł się wygodnie o fotel i pogrążył się w myślach gdy nagle do gabinetu wszedł David.

– Przepraszam tato – rzekł. – Nie wiedziałem, że tu jesteś. Nie będę ci przeszkadzał. – Wycofał się.

– Nie wychodź – odparł Stephen patrząc na syna. – Usiądź proszę.

David usiadł na wskazanym krześle i pochylił się w kierunku ojca.

– Nad czym pracujesz? – spytał.

Stephen jednym ruchem ręki zamknął teczkę z dokumentami nad którymi przez jakiś czas siedział.

– Jutro się przekonasz – rzekł tajemniczo.

– Czy to jakaś tajemnica?

Ojciec przez chwilę milczał. W końcu odezwał się.

– No dobrze. Powiem ci. Zatrudniłem nową sekretarkę.

– A co z Caroline? Zwolniłeś ją?

– Ależ skąd! To nie jest sekretarka dla mnie tylko dla Edwarda.

– Ładna?

– Cały ty! – Przez twarz przebiegł mu cień uśmiechu. – To chyba nie jest najważniejsze.

– Jasne, że nie. Ale nie zaprzeczysz, że uroda jest równie ważna co doświadczenie. No więc?

– Ładna, nawet bardzo – odpowiedział Stephen patrząc uważnie w twarz syna. – Znam tą minę. Na pewno będziesz próbował ją poderwać, ale z nią nie pójdzie ci tak łatwo. Nie wygląda na osobę, którą interesowałby przelotny flirt. – Umilkł na chwilę aby upić łyk kawy. – Ustatkowałbyś się wreszcie!

– Ustatkuję się, kiedy znajdę odpowiednią kobietę. Taką z którą będę chciał spędzić resztę życia.

_____________

Przepraszam, że wcześniej nie dodałam rozdziałów, ale miałam w domu przygotowania do małej imprezy - 40 rocznica ślubu moich rodziców i po prostu nie miałam czasu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 10.06.2015
    Końcowa wiadomość przyćmiła cały rozdział :) Pogratuluj rodzicom tak pięknej rocznicy, rzadko się teraz słyszy o takich uroczystościach :)
    Rozdział na 5 :) i podejrzewam kto będzie nową sekretarką :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania