Poprzednie częściSmak zemsty - prolog

Smak zemsty - rozdział 4 cz.1

Rodzice Jasmine odpoczywali po ciężkim dniu pracy. Prowadzili mały butik. Nie przynosił on dużych dochodów, ale dla nich wystarczyło. Myśleli, że w przeszłości corka przejmie interes, ale ona miała inne plany. Wstąpiła do szkoły policyjnej, to było jej marzenie. Mimo że nie podobało im się to, bo ta praca była bardzo niebezpieczna, zarówno ojciec jak i matka uszanowali jej decyzję. Kiedy dziewczyna chodziła jeszcze do szkoły Herman Pears wziął dodatkową pracę. Razem z Rose, matką dziewczyny, chciał wykształcić córkę i nie odmawiać jej marzeń. Zawsze liczyli się z jej zdaniem i tak było tym razem, chociaż wyobrażali sobie dla niej inną przyszłość.

Jasmine była ich jedynym, upragnionym dzieckiem. Rose długo nie mogła zajść w ciążę. Już stracili nadzieję, że będą mieć własne dzieci. A tu nagle zdarzył się cud. Zaszła w ciążę, jednakże była ona zagrożona. Herman nie pozwolił więc żonie pracować, tylko sam zajmował się butikiem, podczas gdy ona odpoczywała w domu, gdzie pomagała jej matka, jak jeszcze żyła. Kiedy Jasmine się urodziła, rodzice traktowali ją jak najdroższy skarb, jak gwiazdkę z nieba. Byli bardzo szczęśliwi, że mogą mieć choć jedno własne dziecko.

Herman odłożył gazetę i spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziło południe.

- Kochanie- zwrócił się do żony.- Jeżeli nie chcemy się spóźnić na obiad to powinniśmy się już szykować.

-Masz rację- odpowiedziała.

Tego dnia byli zaproszeni na obiad do Jasmine i Lucasa. Od razu polubili tego chłopaka i cieszyli się, że Jas ma przy sobie kogoś tak odpowiedzialnego. Najważniejsze jednak było to, że kochał ich córkę i świata poza nią nie widział. Nie miał rodziców, ale swocih przyszłych teściów traktował z szacunkiem. I tym zaskarbił sobie ich sympatię. Już traktowali go jak członka rodziny, jak syna.

Rose odłożyła książkę po czym poszła do łazienki, aby się odświeżyć.

- Tylko nie siedź tam za długo- powiedział mąż- jesteśmy zaproszeni na obiad, a nie na kolację. Wy kobiety zawsze się grzebiecie.

- Co tam mruczysz pod nosem ?- spytała Rose z łazienki.

- Nic. Mówiłem tylko, żebyś się pospieszyła, bo się spóźnimy- odpowiedział i poszedł do sypialni aby się przebrać.

 

David siedział w fotelu naprzeciwko ojca w jego gabinecie i przeglądał ostatnie podanie o pracę, jakie podsunął mu ojciec.

- I co o nim myślisz?- spytał Stephen.

- Wydaje się w porządku. Wspaniałe referencje, spore doświadczenie, bardzo dobre wykształcenie, praktyka w wielu zagranicznych firmach - powiedział i spojrzał na ojca. - Moim zdaniem jest idealnym kandydatem na to stanowisko. Ale dlaczego mnie o to pytasz?

- Chciałem znać twoje zdanie. Mi także on się bardzo podoba. Mam tylko nadzieję, że nie będzie stawiał wygórowanych żądań, jak jego poprzednicy. Nie mogłem się zgodzić na takie wynagrodzenie, jakiego żądali.

Do tej pory nie mogli znaleźć odpowiedniego kandydata na stanowisko dyrektora finansowego. Stephen miał już wątpliwości, czy uda się to w ciągu paru tygodni, a nawet miesięcy. Firma nie mogła bez takiej osoby normalnie funkcjonować. Już bał się, że będzie musiał zatrudnić pierwszą lepszą osobę. Na szczęście trafił na odpowiedniego człowieka. Zbeształ się w myślach.

Nie powinieniem się przedwcześnie cieszyć. Przekonam się o tym po rozmowie kwalifikacyjnej. Dopiero wtedy będę mógł się przekonać, czy jest takim idealnym kandydatem jak myślę.

- Wiem o tym doskonale- przytaknął David ze zrozumieniem.- Miejmy tylko nadzieję, że on taki nie będzie. Kiedy się z nim spotkasz?

- Jutro.

- Wspaniale. Należy wierzyć, że nasze problemy w końcu się skończą. – Mężczyzna podtrzymał ojca na duchu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 19.05.2015
    Bardzo ładnie piszesz, lekko i przyjemnie idzie się do przodu. Postacie w opowiadaniu są bardzo dostępne dla czytelnika, 5:) idę dalej
  • KarolaKorman 20.05.2015
    Ja też dałam 5 :)
    Zdarzają się powtórzenia, których powinnaś unikać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania