Poprzednie częściSmak zemsty - prolog

Smak zemsty - rozdział 28

Juan stał na środku toru w samych bokserkach i trząsł się z zimna. Nie miał pojęcia co go czeka, ale przeczuwał, że na pewno nic dobrego. Usłyszał z oddali odgłosy jakichś silników. Odwrócił się i ujrzał cztery światła zbliżające się w jego stronę.

− Pora zaczynać zabawę. − Patrick klasnął w dłonie i udał się na miejsce na widowni. Usiadł na ławce i czekał na przedstawienie z Juanem w roli głównej.

Juan patrzył ze strachem w oczach ja lampki zbliżają się do niego. Potem spojrzał na uśmiechniętego Patricka. Simona nie było, gdzieś znikł. Nagle rzucił się do ucieczki. W jego stronę zmierzały dwa samochody prowadzone przez goryli Ferelly. W tej chwili pozostałe latarnie rozbłysły oślepiających światłem. Nagle rzucił się do ucieczki. Auta niebezpiecznie zbliżały się do niego. Juan biegł najszybciej jak mógł, co chwila oglądając się za siebie. Stopy mu krwawiły, ostre kamienie i żwir kaleczyły go. Wiedział, że długo tak nie pociągnie, więc bez wahania zbiegł z toru na trawę. Samochody ciągle wolno jechały za nim, pozwalając mu nadal biec. Juan czuł się jak zwierzyna, która zaraz zostanie upolowana. Nie miał pojęcia ile czasu tak uciekał. W końcu poczuł, że już nie da rady, że już nie ma siły. Upadł bez życia na ziemię. Nawet nie próbował wstać, było mu już wszystko jedno. I tak wiedział, że czeka go śmierć. Auta zatrzymały się w pewnej odległości od niego. Kierowcy wysiedli. Jeden z mężczyzn mający na policzku szpecącą bliznę podszedł do leżącego Juana i kopnął go w bok. Leżący nie zareagował. Po kilku minutach otworzył oczy i spojrzał na pochylającego się nad nim olbrzyma.

− Wstawaj! − rzekł goryl. − Zaczynamy drugi etap naszej zabawy.

− Jaki etap?

− Zobaczysz. Wstawaj!!!

Juan powoli i w trudem próbował wstać, ale nie zdołał. Upadł twarzą do ziemi. Osiłek skinął na drugiego kierowcę.

− Co się dzieje Manuel? − zapytał tamten.

− Musimy go przenieść.

Mężczyźni przenieśli Juana za samochody. Manuel wyjął ze swojego auta gruby sznur i wraz ze swoim kumplem przywiązali go za nogi do tyłu jednego z samochodów.

− Gotowe . − Uśmiechnął się Manuel wsiadając do swojego samochodu. Uruchomił silnik i pojechał w kierunku toru, ciągnąc za sobą Juana.

 

Sophie siedziała na poczcie przy wolnym stoliku, obracając w palcach cienką białą kopertę. Spojrzała na adresata. Przygryzła lekko dolną wargę, a potem uśmiechnęła się do siebie. Szybko nakleiła znaczek, wrzuciła list do czerwonej skrzynki i wyszła z budynku. Zawiał mocniejszy wiatr rozwiewający jej długie czarne włosy z peruki mocno przytwierdzonej do głowy. Znowu się przebrała, bo jechała do szpitala. Rano dostała telefon, że jej siostra zbudziła się z letargu. Była to dla niej radosna wiadomość. Mimo, że dzień był zimny i wietrzny czuła się jakby świeciło słońce. Postanowiła nie tracić czasu na dojeżdżanie tramwajem, więc złapała taksówkę i kazała się wieźć do szpitala św. Teresy.

Gdy weszła na oddział od razu zauważyła lekarza prowadzącego.

− Dobrze, że pani już jest − powiedział, gdy zbliżyła się do niego.

− Przyjechałam najszybciej jak mogłam − odparła Sophie patrząc na mężczyznę. − Już traciłam nadzieję, że kiedykolwiek…

− My też. − Lekarz wszedł jej w słowo. − Cuda się zdarzają, najlepszy przykład to pani siostra. Stosowaliśmy różne środki i terapie i nic. A tu nagle… Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Najważniejsze, że jest z nami.

− A jak ona się czuje?

− Dobrze. Jeszcze musimy poddać ją badaniom, żeby upewnić się w jakim jest stanie psychicznym, bo fizycznie dobrze się czuje.

Sophie bardzo się ucieszyła.

− Czy mogę do niej wejść?

− Oczywiście, ale tylko na chwilkę. Zaraz zabieramy ją na badania. Potem będzie mogła pani być z nią tak długo jak zechce. − Uśmiechnął się lekarz serdecznie.

 

Patrick spojrzał na godzinę na swoim zegarku. Było południe, więc zbliżała się pora lunchu. Wyciągał się w fotelu, gdy ktoś lekko zapukał. Do środka zajrzała Miriam.

− Przyszła poczta − powiedziała.

Ferella uśmiechnął się szeroko do dziewczyny.

− Połóż tutaj. − Wskazał na biurko i nie spuszczał wzroku z długowłosej. Na chwilę pobiegł wzrokiem po stosie kopert. Wziął pierwszą z wierzchu. Gdy uniósł głowę, jego sekretarki już nie było. Ulotniła się. Rozczarował się, bo miał nadzieje, że utnie sobie z nią krótką pogawędkę i spróbuje ją sobą zauroczyć. Musiał obejść się smakiem. Zerknął na list trzymany w ręku. Był lekki i cienki. Szybko go otworzył. Ze środka wyfrunęła mała kartka papieru. W ostatniej chwili ją złapał zanim upadła na podłogę.

− I jak, smakowała rybka? − Przeczytał zdanie ułożone z liter z wyciętych gazet.

W jednej chwili dobry humor go opuścił. Z całej siły uderzył o blat biurka. To przestawało być zabawne! Kto u licha stroi sobie ze mnie żarty?, myślał gorączkowo. Żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy. Nie miał pojęcia, kto mu to przysłał. Najpierw śmierdzącą rybę, a teraz ten anonim. Poprzedniego dnia próbował się dowiedzieć, kto mógł zrobić mu taką niespodziankę. Ale nie dowiedział się nic.

Patrick włożył kartkę do kieszeni i wyszedł z gabinetu.

− Miriam, nie ma mnie dziś dla nikogo. Wychodzę.

− A jeśli ktoś zapyta?

− Powiedz, że miałem ważne sprawy.

Szybko zatrzymał windę, a po chwili zniknął za jej drzwiami.

Jasmine lekko się uśmiechnęła. Zaczynasz tracić grunt pod nogami, pomyślała. I bardzo dobrze! O to mi chodziło. A to dopiero początek!

 

Caroline przez cały dzień ukradkiem obserwowała Davida. Bardzo nie podobało jej się zainteresowanie, jakie okazywał Miriam. Robił do niej maślane oczy i co jakiś czas podchodził do jej biurka zabawiając rozmową i posyłając jeden ze swoich uwodzicielskich uśmiechów. Co gorsza, Miriam także uśmiechała się do niego. Każdy, kto by ich widział, mógłby sądzić, że tych dwoje ma się ku sobie. Caroline też doszła do tego wniosku. Po moim trupie!, pomyślała ze złością. Nie dopuszczę do tego. Muszę coś wymyślić i to szybko!

Gdy na drodze pojawiła się Claudia, Caro w głowie zaświtała jedna myśl. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. To mogłoby się udać, pomyślała zadowolona. Claudia podeszła do niej i przez moment toczyły ze sobą niekończącą się dyskusję na temat mody i innych kobiecych spraw. W końcu Caroline przerwała tą wymianę zdań między nimi pytając:

− A jak układa ci się z Edwardem?

− Wspaniale. On jest taki czuły i kochany. − Przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu. − Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa.

− A jesteś go pewna?

− Oczywiście − obruszyła się Claudia. − Ufam mu całkowicie. Co ty sugerujesz? − Spojrzała bacznie na koleżankę.

− Nic, tylko…Wiesz jak to jest… Przystojny szef i młoda, atrakcyjna sekretarka. Często niewinna relacja może zamienić się w…

− …romans? − Dokończyła Claudia. − Nie, nie mój Edwardo. On mnie kocha i nigdy…

− Może i masz rację, ale licho nie śpi. Widziałam jak Miriam wodzi za nim wzrokiem. Podoba jej się. Na twoim miejscu uważałabym na nią.

Claudia przez chwilę milczała zastanawiając się przed niedawno usłyszanymi słowami.

− Myślisz, że ona chce mi odbić Edwarda? To co ja mam robić?

− Nie chcę ci niczego sugerować… − zaczęła powoli Caroline starannie ważąc słowa − ale gdyby jej nie było w pobliżu, to twój ukochany nie byłby narażony na taką pokusę.

− Dziękuję za troskę, ale uważam, że przesadzasz. Może i on jej się podoba. Ale ona mu na pewno nie. On nigdy by mnie nie zdradził. Wierzę w to.

Claudia oddaliła się i zniknęła w swojej pracowni.

Naiwna idiotka!, pomyślała Caro siadając przy swoim biurku. Nawet nie przypuszczasz, że twój amant regularnie się ze mną bzyka i sprawia mu to prawdziwą przyjemność. Dobrze, że zasiałam w tobie wątpliwości. Lepiej, żebyś myślała, że Edwardo podoba się Miriam i że ona na niego leci. Jeżeli masz dość rozumu możesz sprawić, że zostanie wyrzucona. O to mi chodziło! Ta babka musi zniknąć z firmy i życia Davida. Na zawsze!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 19.07.2015
    bardzo fajnie, że nie lania wody, nadal jest ciekawie i przyjemnie z Twoim opowiadaniem; 5:*
  • NataliaO 19.07.2015
    *ma
  • KarolaKorman 20.07.2015
    Coś się wyjaśnia, a coś się gmatwa i super 5 :)
  • NataliaO 30.07.2015
    Willa, kiedy kolejny rozdział?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania