Poprzednie częściSmak zemsty - prolog

Smak zemsty rozdział 9 cz. 1

Na podłodze stały porozkładane papierowe pudła, a w nich leżały męskie ubrania. Musiała to zrobić! One nie mogły dłużej tu zostać! Za bardzo przypominały Jego! Zamknęła szafę i usiadła na podłodze. Rozejrzała się dokoła. Tak tu było cicho i pusto. Malutkie mieszkanko wydawało się być tak wielką przestrzenią, za wielką dla niej samej. Spojrzała na stojące nieopodal pudło i wyjęła z niego męską koszulę. Przytuliła ją do siebie i powąchała. Nadal czuła jego zapach, który przez ostatnie lata był z nią w dzień i nocy. Po policzku spłynęła jej łza, kolejna tego dnia. Porządkowanie jego rzeczy wywołały w niej tęsknotę i smutek. Odłożyła koszulę na miejsce i zamknęła pudło.

– Ukochany! Pomszczę twoją śmierć, obiecuję! To jest teraz cel mojego życia – powiedziała do siebie.

Nagle po jej plecach przeszedł dreszcz i chłód. Poczuła czyjąś obecność w mieszkaniu, chociaż była tu zupełnie sama. Wstała z podłogi i rozejrzała się. Spojrzała w okno, gdzie śnieżnobiałe firanki kołysały się pod wpływem podmuchów wiatru.

– To tylko wiatr – rzekła zamykając okno. – To tylko letni wiatr!

 

Florencia już długo siedziała przy swoim biurku kończąc raport z przeprowadzonego ostatnio śledztwa. Jej pierwszy sukces. Udało jej się namierzyć bardzo groźnego przestępcę i dzięki temu został schwytany. Fred publicznie ją za to pochwalił. Nareszcie jej ciężka praca została doceniona. Dawała jej ona radość i satysfakcję. Poznała tu wielu wspaniałych ludzi. Ale nie miała tutaj takiej wspaniałej przyjaciółki, jaką była Jasmine. Bardzo za nią tęskniła. Nie chciała wyjeżdżać i zostawiać jej samej pogrążonej w bólu i rozpaczy, ale musiała wrócić do pracy. Jas obiecała, że jak tylko poczuję potrzebę wygadania się to na pewno do niej zadzwoni. Flor podziwiała ją. Mimo wielkiej tragedii jaka ją spotkała nie załamała się. Była silna, nie poddała się rozpaczy. Rzuciła się w wir pracy, aby o wszystkim zapomnieć. Florencia wielokrotnie pytała się kto jej to zrobił, ale nie uzyskała odpowiedzi na to pytanie. Czuła, że przyjaciółka kłamie i doskonale wie, kto się tego dopuścił. Ale dlaczego? Czy nie chce, aby sprawca został ujęty? Boi się go? A może…Nie! To niemożliwe! Jas taka nie jest, a przynajmniej nie była. Nie szukałaby sprawiedliwości na własną rękę. Ale z drugiej strony została pozbawiano wszystkiego, na czym jej najbardziej zależało i może chcieć zemsty. Flor już sama nie wiedziała co tym sądzić.

Dokończyła raport i schowała go do teczki, a następnie włożyła do szuflady biurka. Odetchnęła z ulgą. Zmęczyło ją trochę to pisanie. Nagle obok niej stanął pewien przystojny mężczyzna. Miał czarne włosy bardzo krótko obcięte, a na twarzy widniał dwudnowy zarost sprawiający, że wydawał się być bardzo interesującym i fascynującym mężczyzną. Był to jej kolega z pracy: George Madison Przyjaźnili się, ale czy tylko? Flor czuła się w jego towarzystwie wyjątkowo dobrze i swobodnie. Ostatnio zdała sobie sprawę, że on zaczyna jej się z każdym dniem coraz bardziej podobać. Nie wiedziała, czy on także czuje to samo. Nie chciała mu o tym mówić, bo bała się, że mogłoby to zniszczyć ich przyjaźń, a tego by nie zniosła.

– Skończyłaś? – zapytał, a gdy ona skinęła dodał: – Chodź na lunch. Jestem głodny jak wilk. A ty?

– Prawdę mówiąc ja też – odparła i wstała. – Trzeba nabrać energii do dalszej pracy.

– Właśnie. A muszę ci powiedzieć, że ostatnio odwaliłaś kawał dobrej roboty – powiedział z uznaniem.

– Dzięki George! – rzekła. – To gdzie idziemy?

– Tam gdzie zwykle. Jest tam najlepsze żarcie w dzielnicy. – Roześmiał się.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania