Poprzednie częściSmak zemsty - prolog

Smak zemsty - rozdział 22

Odsunął się na chwilę od niej i spojrzał w jej oczy, z których wyczytał pożądanie. Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.

– Niezłe z ciebie ziółko – powiedział. – Uwodzić chłopaka najlepszej przyjaciółki.

– Claudia nie jest moją przyjaciółką – odparła Caroline . – To ona tak myśli. Naiwna kretynka! – Dotknęła włosów Patricka. – Pewnie teraz siedzi w przytulnym fotelu i myśli o tobie… – Roześmiała się. – Więc jak, przystaniesz na moją propozycję? – Szepnęła namiętnym głosem i sięgnęła do paska jego spodni.

– Nie tak szybko. – Ostudził jej zapędy.

– Dlaczego? Przecież dobrze wiem, że tego chcesz. – Zwilżyła wargi koniuszkiem języka. – Cały płoniesz, pragniesz mnie, widzę to w twoich oczach. Ja zawsze wiem, kiedy mężczyzna mnie pożąda.

– Naprawdę?! To ja chyba będę wyjątkiem. Skąd masz pewność, że ja też jak inni cię pragnę. Może ja kocham…

Carol przerwała mu głośnym śmiechem.

– Gdybyś naprawdę ją kochał, to dawno byś mnie stąd wyrzucił – stwierdziła. – A ja nadal tutaj jestem. Pomyśl, możemy przeżyć cudowne i upojne chwilę. Dam ci tyle rozkoszy, ile od żadnej kobiety nie zaznałeś. Więc jak? Nie lubię się powtarzać.

Patrick wziął ją za włosy i odciągnął jej głowę do tyłu. Pisnęła z bólu.

– Nie wiem co chcesz osiągnąć, ale wiedz że nie ze mną te numery. Jeżeli chcesz mnie potem szantażować, to nie uda ci się to. Claudia nigdy nie uwierzy, że ją zdradziłem. Ufa mi bezgranicznie. – Puścił ją.

Caroline przez chwilę stała osłupiała, a potem uśmiechnęła się lekko. Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli.

– Lubię silnych i władczych mężczyzn. To mnie podnieca. – Pocałowała go namiętnie.

Patrick nie mógł dłużej opierać się jej wdziękom. Zwalił wszystkie dokumenty z biurka, a następnie posadził na nim Caroline i zaczął ją szybko rozbierać. Oboje poddali się namiętności.

 

 

Herman Pears siedział właśnie na wygodnej kanapie w salonie, gdy do środka jak burza wpadła jego żona. Przerzucała różne koperty na stoliku czegoś szukając.

– Czego szukasz? – spytał.

– Listu od Jas – odparła. – Muszę jeszcze raz go przeczytać. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ona żyje. – Spojrzała w kominek. Nie zwróciła uwagi na palący się w nim papier.

– Właśnie na niego patrzysz – rzekł spokojnie i wstał, a następnie podszedł do Rose.

– Co takiego? – wzburzyła się i kucnęła obok paleniska, chcąc odzyskać choć fragmenty. Ale z listu został już tylko szary popiół. – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego?

– Bo nas o to prosiła. Zapomniałaś już? – Wziął do ręki pogrzebacz i rozgarnął popiół.

– Nie – odrzekła zasmucona Rose i opadła na kanapę. – Czemu ona to zrobiła? Czy nie wiedziała, że będziemy cierpieć.

Herman usiadł obok niej i objął ją swoim silnym ramieniem.

– Ale przysłała nam list ze wskazówką. Ja czułem, po prostu czułem, że ona żyje. To jest najważniejsze. A my nie możemy zniweczyć jej wysiłku. Poświęciła tyle czasu i energii, aby upozorować własną śmierć, a potem rozprawić się ze swoim wrogiem, kimkolwiek on jest.

Rose wyswobodziła się z jego ramion.

– Dlaczego ona nic nam nie wyjaśniła? Tak bardzo się o nią boję! – Zadrżała. – W co ona się wpakowała?

– Nie wiem. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko dobrze się skończy – odparł Herman czule całując żonę w czoło. – Bądźmy dobrej myśli. A na razie – ciągnął dalej – musimy zachować pozory. Tylko my i Flor wiemy, że Jas żyje i niech tak zostanie.

 

 

Simon Candelon popijał mocnego drinka siedząc przy stoliku znajdującym się daleko od sceny, na której tańczyli odziani w skąpe stroje striptizerzy. Z każdą chwilą pozbywali się jakiejś części swojego ubrania. Długowłosy wyjął z portfela małe zdjęcie i patrząc na nie westchnął. Wpatrzony w fotografię nie zauważył mężczyzny za jego plecami.

– Cóż za miła niespodzianka! – Usłyszał za sobą głos.

Do jego stolika przysiadł się przystojny mężczyzna o blond włosach lśniących od żelu. Simon chciał szybko schować zdjęcie, ale nie zdążył. Blondyn go ubiegł niemalże wyrywając ją z ręki długowłosego, cicho zagwizdał.

– Przystojniak! Twój chłopak? – spytał.

– Nie – odburknął Simon siłą odbierając zdjęcie i chowając je z powrotem do portfela.

– Ale chciałbyś, aby nim był.

– Nie twoja sprawa, Harry! – krzyknął Simon wstając. Gdy zauważył na sobie kilka wrogich spojrzeń odchrząknął i usiadł z powrotem na swoim miejscu.

– Tęskniłem za tobą wiesz? – rzekł Harry Aguirr. – Ostatnio coś mnie unikasz. Było nam dobrze razem, pamiętasz? – Położył swoją dłoń na jego.

Simon szybko ją strącił.

– Czego się boisz, skarbie? Jesteśmy wśród swoich. Tutaj nie musisz się kryć. – Spojrzał na scenę. Tańczył tam umięśniony mężczyzna w samych stringach. Harry cmoknął. – Niezły tyłeczek – powiedział.

Simon tylko wzruszył ramionami i wypił duszkiem alkohol ze swojej szklanki. Potem rzekł do dawnego przyjaciela:

– Muszę już iść.

– I znowu mi uciekasz? – Blondyn zrobił smutną minę. – Spotkamy się jeszcze kiedyś? – spytał patrząc Simonowi w oczy.

– Może. Nie wiem. – Długowłosy wstał.

– Pamiętaj, jeśli kiedyś poczujesz się samotny to możesz do mnie w każdej chwili wpaść. Powitam cię z otwartymi ramionami – odparł Harry z uśmiechem na ustach. – Wiesz, gdzie mnie szukać?

– Wiem – krótko odparł Simon i skierował się do wyjścia, a następnie wyszedł z lokalu.

 

 

Klucz zgrzytnął w zamku, do mieszkania wszedł mężczyzna zamykając za sobą drzwi. Poszukał na ścianie kontaktu, nacisnął go. Światło powinno się zapalić, ale tak się nie stało. Panowała ciemność.

– Cholera, co jest? – zaklął pod nosem.

Nagle usłyszał w mieszkaniu jakiś szmer dochodzący z salonu. Po omacku odnalazł komodę stojącą w korytarzu. Otworzył pierwszą szufladę. Trzymał w niej broń, to na wszelki wypadek. Tyle teraz się słyszało o różnych włamaniach i kradzieżach.

– Szkoda fatygi – usłyszał kobiecy głos. – Musiałam się zabezpieczyć i zabrałam ją. Potem ci ją zwrócę.

– Kim jesteś? Jak tu weszłaś? – spytał podążając po ciemku w kierunku salonu.

– Tego ci nie powiem – odrzekła. – Ale chodź tutaj, nie bój się. Nic ci nie zrobię, Harry.

Mężczyzna wolno, trzymając się ściany szedł w kierunku, skąd dobiegał głos. W ciemnościach niemal przewrócił się o fotel.

– Usiądź. – Usłyszał. Zrobił to o co go prosiła nieznajoma. – Obok fotela jest stolik, a na nim zapałki i świeca. Zapal ją.

Uczynił to. W pomieszczeniu pojawiło się blade światło, jednak nie oświetlało ono całego pokoju. W rogu salonu, w cieniu, stał fotel a na nim siedziała kobieta. Nie widział jej całej sylwetki, tylko nogi.

– Czego chcesz? – spytał w końcu.

– Mam dla ciebie pewną ofertę, nie do odrzucenia – rzekła tajemniczo nieznajoma.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 18.06.2015
    Nadrobiłam zaległości. Wiedziałam, że będzie się działo. Ciekawie, intrygująco, co ja mówie intryga jest ok. 5:)
  • KarolaKorman 18.06.2015
    Konkretnie, rzeczowo 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania