Poprzednie częściSmak zemsty - prolog

Smak zemsty - rozdział 19

Przez wielkie przestronne okno wychodzące na ulice miasta skąd dobiegały różne odgłosy wpadały słoneczne promienie zatrzymując się na twarzy pięknej kobiety o długich rudawych włosach i niebieskich oczach. Siedziała na obitej czarną skórą kanapie i piła filiżankę kawy z pięknej porcelanowej filiżanki ozdobionej czerwonymi kwiatkami. Była ubrana w idealnie skrojony błękitny żakiet składający się z marynarki i krótkiej spódniczki odsłaniającej jej zgrabne i długie nogi. Na stopach miała czarne szpilki na wysokim obcasie. Wypiła kawę i postawiła pustą filiżankę obok na stoliku, a następnie odwróciła głowę w kierunku starszego około pięćdziesięcioletniego mężczyzny siedzącego nieopodal niej. Uśmiechnęła się lekko.

– Bardzo dziękuję za kawę – powiedziała.

– Nie ma za co – odrzekł i spojrzał na zegarek. – Zaraz powinni wszyscy być.

– Póki jeszcze nikogo nie ma… – zaczęła nieśmiało – …chciałam powiedzieć, iż nie spodziewałam się, że dostanę tą posadę. Na pewno miał pan wiele osób na to stanowisko.

– Nie przeczę. Ale ty byłaś z nich najlepsza, Miriam. Więc nie bądź taka skromna.

– Dziękuję panu bardzo za miłe słowa. Nie zawiodę, może być pan tego pewien.

Stephen Sandoval podszedł do barku z alkoholem i wyjął wcześniej schłodzonego szampana oraz sześć kieliszków. Postawił wszystko na stoliku od kawy.

– A po co to wszystko?

– Musimy należycie cię przywitać – odrzekł patrząc na nią z uśmiechem. – Będziesz sekretarką mojego najlepszego pracownika.

No, no. Najlepszego pracownika? Muszę przyznać, że nieźle się tu urządziłeś, Patrick, pomyślała Jasmine Pears.

Dokładnie o dziesiątej weszli Patrick z Claudią, Caroline i David. Podeszli bliżej.

– Jesteście bardzo punktualni – odezwał się Stephen na widok przybyłych. – Pozwólcie, że wam kogoś przedstawię. – Spojrzał na Jas, która szybko wstała i podeszła do niego. – To nasza nowa pracownica, Miriam Valando.

Jas czuła na sobie wzrok wszystkich. Lekko skinęła głową i uśmiechnęła się.

Jest ten bydlak, pomyślała patrząc na Patricka. Przygotuj się na piekło, jakie ci zgotuję, gnido.

– Edwardzie, pamiętasz jak ci mówiłem, że potrzebna ci sekretarka. – Gdy Patrick skinął Stephen ciągnął dalej: – To właśnie ona. Zatrudniłem ją.

Patrick spojrzał na kobietę stojącą obok szefa. Musiał przyznać, że była niezwykle piękna. Uśmiechnął się pod nosem.

– Cieszę się, że mogę dla pana pracować – odezwała się Jasmine z wielkim trudem siląc się na uprzejmość. Widziała jak na nią patrzył. Na pewno jej nie rozpoznał, bo niby jak, skoro nawet Flor, jej najlepsza przyjaciółka, miała z tym wielkie problemy. – Słyszałam o panu tyle dobrego. Mam nadzieje, że nasza współpraca się ułoży.

– Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – rzekł i podał jej rękę.

Jas z lekkim wahaniem ją uścisnęła, chociaż wolałaby splunąć mu w twarz, ale nie miała innego wyjścia.

Claudia przypatrywała się z boku. Zauważyła, jakie wrażenie nowa pracownica wywarła na jej chłopaku i bardzo się tym zaniepokoiła. Była zazdrosna! Nie podoba mi się ona, pomyślała.

– Moja córka Claudia – rzekł Stephen do Jas przedstawiając swoją córkę – i…

– … dziewczyna Edwarda – Claudia dokończyła za niego podchodząc bliżej do Patricka i biorąc go za rękę.

– Miło mi – skinęła Jas patrząc na ciemnowłosą.

Nawet nie wiesz w jakie bagno wdepnęłaś, dziewczyno, pomyślała Jasmine.

– Caroline poznałaś już wcześniej.

– Tak – odparła Jas obrzuciwszy wzrokiem blondynkę z niebieskimi oczami i kręconymi włosami.

Na końcu podeszli do Davida, który przez cały czas nie spuszczał wzroku z Jas. Była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał w życiu. Czuł, że musi bliżej ją poznać.

– A to, mój syn David – rzekł Stephen przedstawiając swojego syna.

Ich oczy na moment się spotkały. Jas nagle poczuła jakieś dziwne wibrowanie koło serca. Ostatnio czuła się tak jak spotkała Lucasa. Widziała przez chwilę w oczach bruneta swoje własne odbicie. Szybko odwróciła wzrok.

Co się ze mną dzieje? Nie mogę pozwolić sobie na żadne romanse, bo to wszystko popsuje! Jestem już tak blisko celu. Nikt ani nic nie może mi w tym przeszkodzić! , myślała przenosząc wzrok z Davida na pobliską ścianę.

– Moi kochani – przerwał chwilę milczenia Stephen . – Czas otworzyć szampan. David, możesz?

Chłopak stanął jak najbliżej Jas. Czuł delikatny zapach jej perfum, którymi była spryskana. Wziął butelkę i zaczął zdejmować korek. Po chwili rozległ się huk. David rozlał szampan. Wziął dla siebie kieliszek, a drugi podał Jasmine. Ona uśmiechnęła się lekko do niego.

– Witaj w zespole Miriam! Twoje zdrowie! – rzekł Stephen podnosząc kieliszek do ust.

Wszyscy poszli za jego przykładem. Jas na chwilę odwróciła głowę i znowu oczy jej i Davida spotkały się. Tym razem jednak nie odwróciła wzroku. Caroline obserwowała ich. Widziała jak on na nią patrzył i bardzo jej się to nie spodobało.

Trzymaj się od niego z daleka ruda małpo, bo pożałujesz. On jest mój!, myślała Carol pijąc szampana ze swojego kieliszka.

 

 

Tramwaj powoli zbliżał się do przystanku. Ludzie zerwali się ze swoich miejsc i zaczęli przepychać się w kierunku drzwi. Wśród tego tłumu ludzi była także Sophie Davis, która była jak zwykle pięknie ubrana i umalowana. W ręku trzymała torbę, a na ramieniu wisiała jej mała czarna torebka ze sztucznej skóry. Gdy tramwaj zatrzymał się wszyscy wysiedli. Znalazłszy się na ulicy zaczęła wokół się rozglądać a potem skierowała się w stronę publicznej toalety. Weszła do środka i spojrzała w lustro. Patrzyła na nią piękna kobieta o szarych oczach, ognistych włosach i koralowych ustach. Bez wątpienia była to kobieta piękna i tajemnicza. Otworzyła torebkę, wyjęła z niej chusteczkę i zaczęła wycierać twarz. Po chwili nie było na niej nawet grama makijażu. Wzięła torbę podróżną, torebkę i weszła do kabiny zamykając się. Przebrała się w ubrania leżące w torbie a te co miała na sobie położyła na spód. Wcześniej jednak wyjęła czarną perukę i nałożyła ciasno na głowę. Wyszła i spojrzała w lustro. Poprawiła swój wygląd i wyszła na ulicę. Zawsze się przebierała, gdy jechała do swojej siostry w odwiedziny. Na pewno nikt nie zobaczyłby w tej przeciętnej, niemalowanej, brzydko ubranej kobiecie Angeli – striptizerki z jednego z najpopularniejszego lokalu nocnego. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby jakiś klient z lokalu, w którym pracowała ją rozpoznał. Nikt nie może poznać jej tajemnicy.

Przebiegła na drugą stronę ulicy i przeszła około dwudziestu metrów na przystanek autobusowy. Stała około kwadrans, kiedy przyjechał jej autobus. Wsiadła do niego. Przejechała trzy przystanki, a na następnym wysiadła. Skierowała się w kierunku dużego białego budynku. Szpital Św. Teresy – tak głosił napis na dachu budynku. Weszła do środka a następnie skręciła w lewo. Wjechała windą na trzecie piętro. Przeszła przez oszklone drzwi, na których wielkimi literami było napisane: „ Oddział psychiatryczny”. Znalazła się na pustym korytarzu o białych jak śnieg ścianach. Żadnej żywej duszy i ta okropna cisza. Podeszła do drzwi z numerem sześć. Weszła do środka sali. Na łóżku przy oknie leżała młoda około dwudziestoletnia dziewczyna. Jej długie brązowe włosy leżały rozrzucone na poduszce ,a oczy tępo patrzyły w sufit.

– Inez… – Sophie wzięła dziewczynę za rękę i usiadła obok niej na łóżku. – Siostrzyczko…

Dziewczyna nie zareagowała, nawet nie mrugnęła powiekami, tylko wciąż patrzyła w sufit. Było już tak od pięciu lat, od chwili kiedy…

Żadne leki ani terapie jej nie pomagały. Jej stan się nie poprawiał. Lekarze robili co mogli, aby odzyskała świadomość. Niestety na próżno. Jednak nadal tu była. To był najlepszy szpital w mieście i Sophie zdecydowała, że musi tu zostać. Tutaj ma stałą opiekę. Ona, ze względu na pracę nie mogła być przy niej dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Sophie cicho zapłakała. Tak bardzo chciałaby, aby jej siostra była taka jak dawniej: radosna, uśmiechnięta, pełna życia. Ale niestety!

To wszystko przez ciebie Patrick! Przeklinam dzień, kiedy cię poznałam i zostałam twoją dziewczyną!

Dotknęła bladej twarzy siostry. Kiedy na chwilę zamknęła oczy powróciły bolesne wspomnienia.

 

"Obładowana zakupami weszła do domu, który był otwarty. Nie było potrzeby go zamykać. W środku była jej młodsza siostra. Uśmiechnęła się lekko do siebie stawiając torby na podłodze w przedpokoju.

Muszę zadzwonić do Patricka, pomyślała. Stęskniłam się za nim, chcę usłyszeć jego głos.

Kiedy wyjmowała z torebki telefon komórkowy usłyszała szloch. Dochodził z pokoju Inez. Podeszła do drzwi i nie pukając weszła do środka. To co zobaczyła mocno nią wstrząsnęło i to tak bardzo, że upuściła telefon na podłogę. Jej siostra leżała skulona na podłodze przy ścianie. Była naga, jej ubranie było porwane i porozrzucane gdzieś z boku. Po jej nagich udach spływała gęsta, czerwona krew. Obok stał przystojny brunet. Zapinał rozporek swoich spodni. Szybko rzuciła się na niego z pięściami.

– Ty draniu! Co jej zrobiłeś! – krzyczała a następnie zadrapała mu twarz.

–Ty dziwko! – Chłopak odepchnął ją od siebie i tak mocno uderzył, że upadła na podłogę. – Zapłacisz mi za to!

– A co, mnie też zgwałcisz? – spytała przestraszona.

– Nie. – Roześmiał się. – Już twoja siostra mnie zaspokoiła. Muszę przyznać, że jest lepsza od ciebie. Może dlatego, że dziewica.

– Ty bydlaku! Zapłacisz mi za to, Patrick! – wycedziła.

– Cicho bądź suko! Masz siedzieć cicho, rozumiesz? Nikt nigdy się o tym nie dowie, jasne?

– Chciałbyś! Zgnijesz w więzieniu!

Patrick znowu ją uderzył. Mocno, zamaszyście. Z jej ust popłynęła struga krwi. Wyjął z kieszeni nóż i przyłożył do jej twarzy.

– Jeżeli chcesz, aby twoja siostra żyła, nic nie powiesz. Jasne?

– Tak – odparła przerażona.

– Grzeczna dziewczynka. – Pocałował ją w usta i wyszedł.

Przez chwilę leżała w bezruchu. Cała się trzęsła. Po jakimś kwadransie podciągnęła się w kierunku siostry i mocno ją przytuliła.

– Inez. Siostrzyczko! – płakała.

– Mary, to boli! – rzekła słabym głosem Inez. – To tak bardzo boli.

To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała. "

 

Od tamtej pory już nie było Mary Gordon. Zniknęła. Spaliła za sobą wszystkie mosty i myślała, że świat, a w szczególności Patrick Ferella o niej zapomniał. Jednak nie do końca. Była osoba, która odkryła kim jest. Zastanawiała się w jaki sposób? Byłam ostrożna. Widać, nie dosyć, pomyślała. Na szczęście ta osoba także pragnęła zguby Patricka i mogły sobie nawzajem pomóc.

Sophie obtarła łzy płynące po policzkach a potem pocałowała siostrę w policzek.

– Siostrzyczko, wróć do mnie – rzekła do leżącej dziewczyny. Ona znowu nie zareagowała.

Mocno zacisnęła pięści, tak że na wewnętrznych stronach dłoni powstały białe półksiężyce od ostrych paznokci.

– Zapłacisz, za to co jej zrobiłeś.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 13.06.2015
    Muszę nadrobić Twoje opowiadanie.
  • Willa 13.06.2015
    Nadrobisz spokojna głowa.
    Dodam jeszcze jeden rozdział, ale podzielę, bo widzę, że jakiś długaśny wyszedł.
  • Willa 13.06.2015
    Albo nie będę już dzielić, żeby nie wprowadzać zamieszania
  • KarolaKorman 13.06.2015
    Na początku było tylko filiżanka kawy w filiżance, ale cała reszta - mistrzostwo świata 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania