Smak zemsty- rozdział 38
Stała jak zahipnotyzowana wpatrując się w swojego gościa. Nie wiedziała jak ma zareagować, co powiedzieć. Była kompletnie zaskoczona.
– Nie wpuścisz mnie? – zapytał David.
– Ależ oczywiście. Przepraszam. – Odsunęła się i wpuściła chłopaka do środka.
– Jak mnie tu znalazłeś?
– Cóż... – zaczął David siadając wygodnie na kanapie w salonie. – Troszkę musiałem się napocić. Zerknąłem w twoje dane, ale pod tym adresem nikt nie mieszka. Więc wsiadłem w taksówkę i kazałem cię śledzić.
Jasmine osłupiała. Nigdy się to jej nie zdarzyło. Straciła czujność. Jak to możliwe, że nie zauważyła jak ktoś ją śledzi? A co by było gdyby to był Patrick? Nawet nie chciała o tym myśleć.
– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że cię odwiedziłem? Postanowiłem zaryzykować. Najwyżej pocałowałbym klamkę.
– Nie, tylko... zaskoczyłeś mnie.
David rozejrzał się po mieszkaniu.
– Mieszkasz tu sama? Nie chowasz gdzieś męża albo dzieci? – spytał żartobliwie.
Nawet się nie spodziewał jakie głupstwo popełnił. Jas myślała, że jest silna, odporna. Ale w tej krótkiej chwili wszystko do niej powróciło, wszystkie wspomnienia. Przed oczami stanęła jej uśmiechnięta twarz Lucasa. Przypomniała sobie wszystko: marzenia, plany na przyszłość. Była taka szczęśliwa, ale to zostało zniszczone. Mimowolnie dotknęła ręką brzucha. Jej dziecka też już nie było. Nawet się nie spostrzegła kiedy z jej oczu popłynęły łzy. Szybko się odwróciła.
– Co się stało? – Zaniepokojony jej stanem David podszedł do niej i obtarł jej łzy. – Powiedziałem coś nie tak?
– Nie... to nie twoja wina. – Chciała to komuś powiedzieć. O bólu jaki dotąd nosiła w swoim sercu, o stracie jaką poniosła. Ale przecież David nie wiedział kim ona naprawdę jest. Nie mogła mu wszystkiego powiedzieć, nie zrozumiałby jej. Mogła wyznać chociaż część prawdy. Uspokoiła się i podniosła oczy. Napotkała zatroskany wzrok mężczyzny. – Nie mam męża ani dzieci... tylko... miałam kiedyś narzeczonego i dziecko. Ich już nie ma... nie żyją.
Chciała odejść, ale David przytulił ją do siebie i próbował uspokoić. Jaki ja jestem głupi, powinienem ugryźć się w język zanim powiem coś głupiego. Już teraz rozumiał dlaczego dziewczyna trzymała go na dystans i nie chciała się z nim umówić na kolację.
– Przepraszam, głupi jestem. Sprawiłem ci przykrość.
– Skąd mogłeś wiedzieć. – Jasmine wyswobodziła się z jego uścisku, ale nie puszczała jego dłoni. Czuła ciepło rozchodzące się po jej ciele. Co się ze mną dzieje? – Nie mówmy już o tym. Nie chciałabym także, żeby ktoś się o tym dowiedział.
– Jasne. Nikomu nie powiem. Masz to jak w banku. Napijemy się wina? – zapytał zmieniając temat.
– Z miłą chęcią. – Jas uśmiechnęła się do mężczyzny.
Na starym, opustoszałym parkingu zatrzymał się czerwony samochód. Kierowca przez chwilę mocował się z drzwiczkami chcąc wysiąść. W końcu zrezygnowany postanowił wejść od strony pasażera. Było cicho, za cicho. W końcu dostrzegł zarysy pewnej postaci wychodzącej zza drzew. Nie była sama. Z boku stał ktoś jeszcze, ale nie widział kto.
– Witaj Harry!
Od razu rozpoznał głos starego przyjaciela. Podszedł do niego i przywitał się z nim. Drugi z mężczyzn stał z tyłu, w cieniu, dlatego nie widział dokładnie jej twarzy.
– Masz przesyłkę?
– Jasne. – Harry wyjął z kieszeni małą paczuszkę i podał koledze.
– Były jakieś problemy na granicy?
– Może trochę. Spociłem się jak mysz, kiedy oglądali wnętrze mojego auta. Na szczęście nie znaleźli kryjówki. Dobrze to ukryłem.
– Spisałeś się. – Simon był wyraźnie zadowolony.
W tej chwili z cienia wyszedł drugi mężczyzna. Dopiero teraz, w bladym świetle jednej latarni Harry mógł mu się dobrze przyjrzeć. Od razu go rozpoznał. To był mężczyzna z fotografii, którą przeglądał Simon. Wziął paczuszkę i delikatnie go rozwinął. W środku była paczka cygar.
– To po to jechałem za granicę? Po jakieś cygara?
– Tak – odparł nieznany mu mężczyzna. – To nie są jakieś tam cygara, tylko kubańskie. To była próba twoich możliwości, której podołałeś. Jestem Patrick. – Wyciągnął swoją dłoń.
– Harry
– Witaj w zespole. – Uśmiechnął się Ferrella zapalając cygaro.
Fred Rizon spojrzał na swojego znajomego, który był wyraźnie zadowolony z postęp w śledztwie prowadzonym przeciwko George'owi. To już była tylko kwestia czasu. Już niedługo wszystko się wyjaśni.
– Chłopaki dobrze się spisali. Mieli na niego oka dwadzieścia cztery godziny na dobę. I opłaciło się. Mamy zdjęcie, nagrania rozmów, zeznania świadków. Mamy niezbite dowody na to, że współpracuje z Patrickiem.
– Wspaniale. To już tylko kwestia czasu.
– Tak. – Zgodził się Fred. Włożył ręce do kieszeni i oparł się na biurko. – Nadal jednak nie możemy nic udowodnić Patrickowi. . Jest sprytny, nawet bardzo sprytny. Zawsze wysługuje się swoimi oprychami.
– Nadejdzie i na niego czas. A na razie musimy załatwić sprawę z naszym zdrajcę. Już się nie wywinie.
– To prawda. – Rizon nie wiedząc czemu wcale nie był z tego zadowolony. Może dlatego, że przez tyle lat George tutaj pracował i wciąż ciężko było mu w to uwierzyć. Ale dowody mówiły same za siebie, nie było żadnych wątpliwości: to zdrajca.
Jasmine i David miło spędzili ten czas. Lepiej się poznali. Oboje wspaniale i swobodnie czuli się w swoim towarzystwie, tak jak by znali się od bardzo dawna. Jas od bardzo dawna nie spędziła takiego miłego wieczoru, żałowała, że już się skończył. David zbierał się już do wyjścia, a dziewczyna odprowadziła go do drzwi.
– Dziękuje za taki miły wieczór! – powiedziała.
– Ja również. – David spojrzał jej w oczy i podszedł bliżej, a następnie nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta. – Teraz nie uciekniesz ode mnie. Nie pozwolę ci na to. – Z tymi słowami wyszedł z mieszkania.
Jas oszołomiona stała bez ruchu. Coś się zmieniło w jej życiu. Już nie była w nim tylko chęć zemsty, ale nadzieja, że jeszcze może być szczęśliwa. Tylko czy długo będzie jej się tym cieszyć? W końcu David nie znał jej naprawdę. Znał Miriam Valando, osobę którą wymyśliła. Osobę, która zniknie gdy tylko zemsta się dokona.
Komentarze (2)
i zapraszam do siebie na moje najnowsze opowiadanie pod tytułem Marii przygoda z tańcem ja może kryminałów nie piszę, może Pani się z po doba?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania