Opowiadania z Wieloświata: Nowa Przestrzeń cz.7
Już nie chcę być Pionierem
Otworzyłem oczy. Jasne światło raziło przez szczelinę w ciężkich powiekach, a irytujący sygnał pykania wdzierał się w umysł jak wbijane w czaszkę kołki.
– Ja chyba już nie chcę być Pionierem… – wystękałem.
– Przytępię nieco odczucia. Powinno pomóc.
Niemal natychmiast poczułem ulgę.
– To ty, Onja?
– Tak.
– Co się stało?
– Poczekam, aż się rozbudzisz i oswoisz z otoczeniem.
– Czyli nie śniłem w swojej kapsule na pokładzie habitatu…
– Po części tak, ale tylko ostatnie dwa dni, przed planowanym wybudzeniem.
– Co?!
Poderwałem się z czegoś, na czym leżałem i rozejrzałem dokoła. Pomieszczenie przypominało ambulatorium w statku na orbicie, a mnie podłączono do rurek karmiących.
Chyba faktycznie trochę tu leżę.
– Myślę, Onja, że już wstałem na sto procent, możesz zacząć wyjaśniać.
Właz do ambulatorium rozsunął się. Jako pierwsza próg przekroczyła Meghan. Rozmawiała z kimś, kogo nie widziałem. Spróbowałem wstać, ale zesztywniałe nogi odmówiły współpracy.
Meg uśmiechnęła się przez szybę, założyła… czepiec?... i weszła do mojej, jak już zdążyłem wydedukować, izolatki.
– Jak się czujesz?
– Śpiewająco! Mam chęć hasać nago po łące, tylko nogi mi skamieniały! – Chyba przesadziłem, bo Meg patrzyła na mnie skonfundowana. – Przepraszam, miałem podłe przebudzenie.
– Wybaczam; faktycznie po kilku dniach śpiączki mogło nie być przyjemnie, ale wierzę, że Onja już coś zaradził.
Podsunęła sobie stołek i usiadła naprzeciwko. Dopiero teraz rozpoznałem izolator sygnałowy naciągnięty na włosy.
– Po co masz to na głowie?
– A co pamiętasz jako ostanie?
Właśnie, co ja pamiętam?
– Wielki kokon, błysk, obce CI, ból i odcięcie od świadomości.
– To było siedem dni temu…
Zatkało mnie. Chyba miałem rozwarte usta, bo poczułem pustkę i zimno w głowie jakby między uszami hulał mi przeciąg.
– Ona mówi prawdę – szepnął Onja.
– Meg, bez owijania w bawełnę: co się ze mną działo?
– Kokon w jaskini zniknął, zostawiając cię nieprzytomnego na dnie groty. Onja nie odpowiadał na wywołania. Zabraliśmy cię do habitatu, ale ocknąłeś się już po drodze. Mówiłeś, że nic nie pamiętasz z ostatniego dnia, Onja to potwierdził, ale w czasie, kiedy zniknąłeś implant nagrywał twoje rozmowy.
– Czemu ja nic z tego nie pamiętam?
– Problem w tym, że nie wiemy. Wewnątrz tej dziwnej struktury wszedłeś w interakcje z obcą CI, która, jak sądzimy, zainfekowała twój implant i sterowała pamięcią, ale to hipoteza.
Teraz to zacząłem się pocić.
– Czy ja?… Czy komuś stała się krzywda?
– Nie, ogólnie zachowywałeś się całkiem normalnie, ale podczas skanów implant wykazywał nienaturalne ścieżki rozbudowy. Onja nie miał do nich dostępu.
– Zjada mi mózg, tak? Nie kłam, wiem, że go zjada! Już po mnie…
Meg zaśmiała się, co mnie nieco uspokoiło.
– Nie, przypuszczamy, że obce CI musiało wygospodarować sobie miejsce na własną świadomość, ale zrobiło to wyjątkowo delikatnie i z Onjową precyzją. – Złapała mnie za dłoń. – Nie martw się, kolejne analizy nie wykazały ubytków w tkance mózgowej.
– To dobrze. – Mogła się śmiać, ale ja naprawdę poczułem ulgę. – Czy dlatego mnie uśpiliście? Bo to coś rosło?
– Tak, chcieliśmy zbadać zainfekowany fragment implantu, ale Onja nie był w stanie go wydzielić, więc musieliśmy cię uśpić farmakologicznie i usunąć cybernetyczną narośl mechanicznie.
Cały czas mówiła do mnie z pewną nutą rozbawienia w głosie.
– Coś jednak zrobiłem, prawda? Kiedy to coś siedziało mi w głowie. Powiedz mi, proszę.
– Przyszedłeś w nocy do mojego pokoju i powiedziałeś, że jesteś samotny i chcesz mnie spenetrować końcówką zapładniającą.
Moja twarz dosłownie zapłonęła od czerwieni: kosmita ma lepsze teksty na podryw niż ja, żenujące.
– I co?
– Wpuściłam cię i uprawialiśmy najbardziej dziki seks w historii ludzkości.
– Ona z ciebie drwi, Marku.
– Mogłeś dać mi jeszcze chwilę w to wierzyć, Onja.
– A tak na poważnie?
– To właśnie wtedy zaprowadziłam cię na skan, który wykrył dodatkowe sploty implantu pod czaszką. Zgodziłeś się na uśpienie, a Maria wydrukowała ciała dla zespołu medycznego. W sumie i tak mieli je dostać jako jedni z pierwszych. Dodatkowy element został odizolowany: jest teraz badany. Onja dokonał pełnej rewitalizacji neurozłączy i wyrzucił ślady obcego kodu, ale dla bezpieczeństwa pozostaniesz jeszcze w izolatce. Z tego co nam wiadomo, to obce CI przeniosło swój kod bezkontaktowo, stąd zabezpieczenie. – Popukała się w elastyczny czepiec poprzetykany włóknami metalu i kryształami
– Trochę się działo jak sobie „spałem”. Czemu ja nie pamiętam niczego skoro zachowywałem się normalnie? – Westchnąłem bardziej do siebie. – No względnie normalnie… Przez większość czasu.
– To na razie zagadka, być może obce CI przekierowywało wszelkie doznania do wykształconej kieszeni pamięci. Nie martw się, pracujemy nad tym. A jak twój bliźniak? Nie mogę się z nim skomunikować bezpośrednio.
– Powiedz, Meg, że mam się dobrze.
– Mówi, że ma się dobrze.
– Super, Maria martwiła się o nie niego, taka separacja od sieci i ograniczenie do jednego umysłu, może być szokiem.
– Możesz powiedzieć Meg, że mam się dobrze, a twój umysł jest całkiem ciekawy, kiedy mu się przyjrzeć głębiej.
– Powiedział, że moja inteligencja go olśniła.
– Na pewno… Dobra, kilku inżynierów pracuje zdalnie w androidach nad wyciągnięciem zapisów z fragmentu implantu. Jeśli im się uda, to damy znać.
Wstała ze stołka, a ja spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
– I co ja mam robić do tego czasu? Jestem kompletnie odcięty od sieci.
– Wydrukujemy ci kilka książek, poczytasz w stylu retro.
– Ech… A przyjdziesz mi poczytać?
– A nie będziesz chciał mnie penetrować końcówką zapładniającą?
– Nie mów, Hrenowi, proszę.
– Nie powiem.
Puściła mi oko i wyszła. Położyłem się na plecach.
– Wyciąć ten nieprzyjemny fragment wspomnień z końcówką?
– Nie, może się jeszcze przydać na podryw.
***
Kilka androidów bez cielesnych nakładek stało za szybą i chyba się cieszyło, migając dziwnymi diodami na „twarzach” – bez korekcji rzeczywistości, życie w obecnej rzeczywistości staje się nieco upiorne.
– Udało nam się wyekstrahować nagrania do zamkniętego nośnika i częściowo skonwertować na obraz – oświadczył jeden androidyczny nośnik osobowości paskudnym robotycznym głosem. Meghan chyba pojęła czemu się krzywię i przejęła mikrofon.
– Inżynier Sanaki chciał powiedzieć, że mamy obrazy z okresów, których nie pamiętasz.
Coś tu się święciło, co oni tam znaleźli?
– I?
– Jest pewien kłopot… Danych jest dużo więcej i zawierają wpisy z życia na długo przed wydarzeniami z kokonu.
– No i co w tym dziwnego? Cyfrowy pasażer na gapę zbierał informacje o nosicielu.
Naprawdę bardzo próbowałem to zbagatelizować.
– Większość dotyczy Weroniki.
Zamarłem. Tu już nie było miejsca na żarty; ten obcy pasożyt orał mi pamięć w konkretnym celu.
– Po co je zbierał?
– Nie wiemy; analiza trwa o wiele dłużej, bo musimy pracować w wydzielonym cyfrowo środowisku. Gdy tylko dowiemy się więcej, to dam znać.
– Czy moja izolacja jest nadal konieczna?
– Maria prosi jeszcze o twoją cierpliwość.
– Meghan… Sprawdź proszę, czy ona… Czy jej implant nie jest zagrożony.
Metalowy inżynier Sanaki zaświecił diodami, a Meghan przytakiwała mu ze zrozumieniem.
– Wspomnienia z obcego rozrostu nie obejmują jej perspektywy. Krótko mówiąc: obcy nie penetrował implantu twojej żony.
– Dobrze, dajcie mi znać jeśli dowiecie się czegoś nowego.
***
Dwóch lekarzy: niewysoki ciemnoskóry Saharyjczyk Adrian Esmaos i blondyn z Atakamy John Weding siedziało naprzeciwko mnie. Zbierali się do rozpoczęcia konwersacji – bardzo długo się zbierali, ale przynajmniej Maria zniosła obowiązek noszenia izolatorów i nie wyglądali idiotycznie. Po kilku skanach stwierdzono, że moja głowa jest, jak to ujął Hren, wolna od inteligencji. Tylko mój bliźniak został prewencyjnie ograniczony do układów naziemnych bez możliwości komunikacji ze statkiem i innymi bliźniakami.
– Marku… – John w końcu przerwał niezręczną ciszę – nie wiem ile wiadomości do ciebie dotarło, ale fragment syntetycznej narośli, którą wyciągnęliśmy z twojej głowy, okazał się bardziej złożony, niż z początku myśleliśmy.
– Bardziej złożony?
– No… tak. – Saharyjczyk podrapał się po głowie. – Chodzi o to, że to nie są tylko dane związane z twoją żoną. To znaczy w pewnym sensie są, ale ten fragment ma o wiele gęstszą sieć cybersynaptyczną i…
– Czy któryś z was może w końcu wyksztusić to z siebie?
– Ja powiem John. Budowa włókien obcej cybertkanki przypomina ośrodki w implancie, które odpowiadają za kreację wirtualnej przestrzeni i symulację otoczenia. Fragment wykazuje ponadprzeciętną aktywność, a zalany pożywką zaczyna budować nowe połączenia.
– To nadal nie jest powód waszych odwiedzin, prawda?
– Zastanawialiśmy się z profesorem Wedingiem, jak bezpiecznie wybadać środowisko wewnątrz guźniaka.
Zrobiłem zdziwioną minę.
– Wewnątrz czego?
– A taki nasz żargon naukowy. Guz i bliźniak: guźniak.
Obaj profesorkowie zaśmiali się, ale ja pozostałem niewzruszony. Naukowcy od zarania dziejów mieli skłonność do wymyślania kreteńskich nazw na poważne rzeczy i tak oto: leptony zyskały zapach, kwarki urok, czarna materia nazwę WIMP, a moją potencjalnie śmiertelną narośl ochrzczono guźniakiem.
Mnie to nie śmieszyło ani trochę.
– Już chyba wiem do czego to zmierzacie… Dyskutowaliście o tym z Marią?
– Tak, uznała, że skoro i tak miałeś to w głowie, to w twoim przypadku ryzyko wtórnej infekcji jest do zaakceptowania.
Do zaakceptowania dla kogo?
– Jak chcecie, to zrobić?
– Połączymy cię z guźnia… Z obcym implantem poprzez układy Dresera1. Onja powinien scalić twoją świadomość z przestrzenią VR wewnątrz guźniaka.
– Możesz to zrobić?
– Struktura wyciętego implantu jest podobna do mojej tylko gęściejsza. Kilka przeliczeń i nie powinno być z tym problemu.
– Onja, mówi, że da radę. Kiedy wszystko będzie gotowe?
Obaj jajogłowi uśmiechnęli się promiennie.
– Już jest.
Widzę, że wszystko zależało od mojej zgody…
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania