Opowiadania z Wieloświata: Pigmalion cz.7 - KONIEC
Co teraz?
– Nick, musisz mnie posłuchać!
– Strzep sobie kapucyna, Skalski, i daj mi spokój!
– Nick, kurwa! To nie są żarty!...
– Mogę otworzyć właz, ale nie mam dostępu do niezsieciowanego blokującego przejście. Wyłączę go, jeśli zyskam dostęp.
– Nie, nie, nie… Nie ma mowy o żadnym wyłączaniu! – Usiadłem na pryczy i złapałem się za skronie. Te telepatyczne zabiegi nadal nie były zbyt przyjemne, a w dodatku wszystko się posrało.
– Tymczasowo ograniczy funkcje motoryczne i poznawcze: nie wróci do sieci.
– To co mam zrobić?
– Dotyk, kontakt tkankowy; wystarczy kilka sekund.
– Nick… Słabo się czuję…
– Ja pierdole, Skalski, mówiłem ci, weź se… – Marines w końcu wszedł do pokoju. Nie wierzył, ale musiał to sprawdzić.
Zasymulowałem dramatyczny upadek na podłogę i dołożyłem teatralne obijanie o pobliski stolik i koję.
– Jeśli udajesz, Skalski, to przysięgam, że sam się dotkliwie pobijesz.
Usłyszałem dźwięk ciężkich kroków. Nick pochwycił mnie za kamizelkę i spróbował unieść do góry.
– Teraz.
Otworzyłem oczy, zbijając go z tropu i złapałem dłonią za odsłonięty kark. Wyrwał się niemal natychmiast i chwycił za broń.
– Teraz to sobie przejebałeś, Skalski!
Za krótko. Fabryka nie zdążyła.
Wstałem i przylgnąłem do ściany. Marines mierzył do mnie z automatu.
– Nick?
Nic nie odpowiedział, tylko stał z karabinem wycelowanym prosto w moje czoło. Uniosłem ręce.
– Możesz iść, jest wyłączony. Wyczuwam dziwne ruchy w systemie na poziomie mostka. Prawdopodobieństwo inwigilacji przez Nowego Pierwszego wynosi siedemdziesiąt procent.
Dostąpiłem do Nicka – ostrożnie, jakbym rozbrajał tykającą babę – i wyciągnąłem mu douszny komunikator.
– Połącz mnie z Chenem, Fabryko.
– Połączenie nawiązane.
– Komandorze, proszę mnie wysłuchać; na statku jest jeszcze jedna obca świadomość. Jen… Ona musi zostać poddana kwarantannie. – Odpowiedziała mi jedynie cisza. – Komandorze?
– Stwierdzam anomalię na mostku Pigmaliona. Wszystkie sygnatury życiowe wykazują letarg. Sygnatura kapitan Hunsen przejawia znaczące odstępstwa od wzorca.
– Kurwa! – Wbiegłem z kajuty, ale wróciłem po uniwersalny klucz Nicka. Grzebanie mu w spodniach było niekomfortowe, ale konieczne. Te karty wojskowych umożliwiały otwarcie każdego włazu, pomijając przy tym system Pigmaliona. Może się przydać.
Wybiegłem po raz drugi.
***
Główny hol tętnił swoim pośpiesznym, zorganizowanym życiem: umiarkowany tłok, zapach jedzenia ulatujący z pobliskiej kantyny, alarmowe panele LED pulsujące zielonym światłem, członkowie załogi wymieniający minimalistyczne serdeczności… Nic nie wskazywało na żadną anihilację ludzkości. Przeszedłem przez śluzę łącznikową wiodącą na mostek. Użyłem karty Nicka, choć Fabryka proponowała zdalne otwarcie. Wolałem uniknąć śladów jej ingerencji; mnie Chen i tak nienawidził, ale dla Fabryki była jeszcze nadzieja na pokojowe współistnienie.
W końcu stanąłem przed ostatnim włazem wiodącym na mostek. Dwóch Marines leżało opartych o właz. Z uszu i nosa wypływała im strużka częściowo zaschniętej krwi.
– Czy oni?
– Nie wrócili do sieci: zostali jedynie zneutralizowani przez Nowego Pierwszego.
– Czy on… Czy Jennifer jest na mostku?
– Tak.
– Jak wyrzucić z niej to Coś?
– Obecność Nowego Pierwszego w tym trójświecie jest jeszcze słaba; potrzebuje czasu na integrację z siecią tak, żeby nie zostać odrzuconym, dlatego maskuje się jako tutejszy owocnik.
– Jesteś w stanie wyrzucić to coś czy nie?! – Puszczały mi nerwy. Nie martwiłem się o siebie, statek czy załogę. Martwiłem się o nią.
– Spróbuję, jeśli otrzymam dostęp.
– No to raz się żyje. – Przytknąłem kartę do czytnika. Zielone światło obwieściło dostęp. Wszedłem do środka.
Chen i wszyscy jego oficerowie zostali zneutralizowani większość leżała albo na podłodze, albo z twarzami na pulpitach zupełnie jakby wszyscy dostali zbiorowego napadu narkolepsji. Jen stała przed konsolą komandora i z nieludzką prędkością przeglądała dane statku.
Przylgnąłem do ściany, skupiając wzrok na Chenie, którego korpus zwisał bezwładnie z komandorskiego fotela.
– Rozumiem, że oni żyją; potwierdź… proszę?
– Tak, świadomość Nowego Pierwszego tylko ich wyłączyła: nie ma takiej mocy nad miejscową siecią, żeby wycinać owocniki.
– I co teraz?
– Musisz podejść bardzo blisko, najlepiej dotknąć tkanki zsieciowanej Jennifer. Ja wyrzucę obecność Nowego Pierwszego.
Omiotłem mostek wzrokiem i przełknąłem nerwowo ślinę. Niektórzy obezwładnieni mieli grymasy bólu wyrysowane na twarzach.
– Obronię cię przed atakiem neuronalnym, ale możliwości fizyczne zsieciowanej Jennifer Hunsen znacząco wzrosły. Jest w stanie odesłać cię do sieci poprzez destruktywny kontakt. Uważaj.
To przecież Jenny, jej świadomość dryfuje gdzieś w ciemnościach i czeka na ratunek, czeka na swojego herosa. Nie będę robił w majtki – albo chociaż nie za dużo. Oderwałem plecy od złudnie bezpiecznej ściany i zrobiłem bardzo cichy krok w stronę Jen zaaferowanej przeszukiwaniem danych. Wyglądała tak obco, tak… zimno, nieludzko.
Kolejne dwa kroki.
Fabryka maskowała moją obecność w czymś, co nazywała miejscową siecią życia, ale fizyczne aspekty pozostawały nadal pod kontrolną zmysłów wzroku i słuchu.
Już prawie; jeszcze tylko trochę…
– Komandorze Chen – wybrzmiał douszny komunikator komandora.
Jenny z nieludzką szybkość obróciła głowę w stronę źródła dźwięku – niestety też w moją.
– Komandorze Chen, Skalski opuścił areszt. Nick Soyers został zaatakowany. Niesiemy go do ambulatorium.
Uniosłem dłonie do góry.
– Spokojnie, to ja, Kurt – odezwałem się tak sympatycznie, jak tylko byłem w stanie. Przeszył mnie dreszcz. Miałem wrażenie, że za Jen stoi jakiś cień i próbuje mnie pożreć, stłamsić świadomość.
– Obecność próbuje cię wyłączyć, ale blokuję dostęp. Nowy Pierwszy już wie, że tu jestem, będzie chciał przejąć dane Fabryki. Uważaj, zsieciowany Kurt.
– Komandorze Chen…?
Powoli wyjąłem komunikator z ucha komandora i wyłączyłem głośnik. Jen zrobiła krok w moją stronę.
Tak, dobrze, chodź do mnie.
Pani kapitan stąpała powoli, analizowała mnie. To coś w niej też było zaskoczone, czuło się niepewnie.
– Bliżej – podszeptywała Fabryka.
Raz się żyje! Rzuciłem się na Jen i objąłem ramionami. Stała twardo jak przytwierdzona do podłoża cielista kolumna. Dwie dłonie zacisnęły się na moich ramionach z siła imadła i nieśpiesznie wygięły mi ręce.
– Jen, przestań, to przecież ja, Kurt!
Nie reagowała; patrzyła na mnie wzrokiem mordercy psychopaty, który bawi się ze swoją ofiarą tuż przed powolną egzekucją.
Chwyciła mnie za gardło i uniosła do góry – jedną ręką.
– Jenny… – wychrypiałem.
Świat pociemniał i rozmył swoje kontury. Eteryczne rysy zastąpiły solidne kształty pomieszczenia. Ucisk na krtani zniknął. Odruchowo złapałem się za gardło. Dłoń Jen zniknęła.
– Przygotuj się, zsieciowany Kurt.
Spojrzałem w bok. Fabryka w formie metalicznej humanoidalnej postaci stała po mojej prawicy. Uderzenie potwornej kakofonii dźwięków niemal rozsadziło mi czaszkę.
– Spokojnie, Nowy Pierwszy próbuje nas kontrolować, ale jest za słaby wewnątrz obcej sieci.
Spojrzałem przed siebie.
W rozmazanym kształtach sprzętu nawigacyjnego i pulpitów sterowniczych stała ona: Kapitan Hunsen, moja Jen… Miała zamknięte oczy i rozłożone ręce. Piękne blond włosy lewitowały niczym zanurzone w morskiej głębinie.
– Jenny! – krzyknąłem odruchowo. Otworzyła oczy, nie… To nie oczy, a dwa obsydiany odzwierciedlające nieskończoną pustkę kosmosu.
– Oddaj algorytmy Fabryki, a twój trójświat zostanie oszczędzony – odezwała się, ale to nie był ten miły głos, lecz zimny, pozbawiony emocji ciąg sylab zestawionych tak, żeby przekazać komunikat. Słowa rozchodziły się falami po całej tej dziwnej, nierealnej przestrzeni.
– Nie oszczędzili jeszcze żadnej sieci – oświadczyła Fabryka celowanym przekazem skierowanym tylko do mnie. Odczułem w jej słowach głęboki smutek… żal nad utraconym pięknem.
– Mój kumpel AI podpowiada, że kłamiesz!
Znowu uderzenie bólu jakby kilka młotów pneumatycznych próbowało skruszyć mi czaszkę.
– Kurwa… – syknąłem mimowolnie.
– Poddaj się i przekaż Fabrykę, a byt, który nazywasz Jennifer Hunsen, nie zostanie zutylizowany.
Gada do mnie jakbym mógł cokolwiek przekazać!
– Zsieciowany Kurt, musisz podejść bliżej, a ja postaram się wyrzucić wrogie istnienie z owocnika zsieciowanej Hunsen. Będzie stawiał opór.
– Jak bardzo bolesny opór?
– W granicach trójświata jesteście blisko siebie, ale w obszarze sieci dzieli was zbudowany przeze mnie mur. Muszę go pocienić. Nowy pierwszy zaatakuje.
– Rób co musisz.
Opętana Jen przysunęła się do mnie jak upiór z jakiegoś horroru. Mogłem dotknąć jej twarzy. Uderzenie mocy walnęło z siłą rozpędzonej ciężarówki. Zatkało mnie. Czułem się miażdżony przez przytłaczającą obecność… Tysiące obecności. Tysiące głosów.
– ODDAJ NAM SCHEMAT! MOC TWORZENIA NALEŻY DO NAS. MY JESTEŚMY PIERWSI! MY POSIADAMY WSZECHŚWIAT!
– Długo jeszcze…? – zapytałem z wielkim wysiłkiem. AI milczało. – Fabryko?
Kolejny mentalny atak. Upadem na wyobrażenie podłogi i wrzasnąłem. Obce głosy zaczynały mnie oplatać, wgniatać w jakieś twarde i zimne podłoże. Ból był nie do zniesienia. Chciałem krzyknąć, wołać o pomoc, ale już tylko otworzyłem usta.
Czy tak czuje się człowiek chwilę przed śmiercią?
Zamknąłem oczy. Ból zniknął, czucie zniknęło. Ogarnęła mnie błoga nicość; świadomość, że troski zostały daleko za mną i nie mogą mnie dogonić. Uniosłem powieki.
Mam powieki! To chyba nie jest źle. Czy anioły mają powieki?
Spojrzałem przed siebie. Nitki zielonej eterycznej energii wypełniały przestrzeń, tworzyły węzły, wiły się i rozwidlały na tysiące mniejszych ścieżek, meandrowały niczym rzeki płynące przez bezmiar braku istnienia. Nieskończona sieć życia, mgławica będąca miejscem narodzin i końca. Spojrzałem wokół siebie.
Można widzieć siebie dookoła?
Dryfowałem, byłem węzłem, splotem myśli i woli.
Czyli jednak tylko wyobraziłem sobie te powieki…
Z mojego eterycznego jestestwa wychodziły wici, połączenia z innymi węzłami. Myśli popłynęły jedną ze ścieżek. Rozbłyski bieli tworzyły korytarz, tunel ze światłem na końcu.
Boże jak tu pięknie…
Wybuch blasku pochłonął moje myśli.
– Kurt… Kurt, proszę, obudź się – usłyszałem jak przez ścianę.
Poczułem krople uderzające o odrętwiałą skórę.
Otworzyłem oczy – tym razem istniały.
– Je… Jenny…
***
– Czyli, tak żeby podsumować… Kapitan Hunsen została owładnięta przez jakiegoś obcego z innego świata, obezwładniła załogę, a zła… Świadomość, kurwa, to jakiś jebany żart, zabrała pliki AI identyfikującego się jako Fabryka i wróciła do swojego świata, tak?
– Dokładnie tak, komandorze Chen.
– Pigmalion, zapisz nagranie
– Jak ona się czuje? – Spojrzałem mu w zmęczone oczy.
– Oboje zostaliście objęci kwarantanną. Na stacji MarsSeed9 przejmą was specjaliści. Mnie… Mnie to już przerosło.
– Rozumiem, komandorze.
– Odpoczywaj, Skalski. – Chen wyszedł, a ja położyłem się na szpitalnym łóżku wewnątrz ambulatoryjnej izolatki.
– Jak się czujesz, Jen?
– Całkiem dobrze; muszę się przyzwyczaić do tego rodzaju komunikacji.
Uśmiechnąłem się. Dawno nie czułem się tak zrelaksowany.
– Fabryko, jakie plany na przyszłość?
– Niezsieciowany Zalitajło nie wykrył mojej obecności. Zostawimy wszystkich niezsieciowanych na sztucznym satelicie MarsSeed9 i opuścimy ten świat. Wcześniej będę potrzebować trochę technologii, ale wiem, gdzie ją znaleźć.
– To… – ziewnąłem – dobry plan. – Nie mogłem się doczekać zbadania kolejnych węzłów. Zasnąłem, pogrążając się w innym, wcześniej niedostępnym mi świecie.
Komentarze (8)
Skalski ci wyszedł dobrze, taki sympatyczny naukowiec z zabawnymi wyobrażeniami na temat kobiety, do której coś poczuł, bardziej dżentelmen niż romantyk, empatyczny nawet wobec obcej sztucznej inteligencji - no lubię go. I jeszcze sobie po innych światach będzie hasał, zazdro.
To właśnie miał byc taki doktorek, co to został uwikłany w coś, co go przerosło. A Nick... Biedny Nick... On też został zsieciowany, zatem poniesie swoje rady do innych światów 😌
Tematy do wyboru: Rekawiczki - Pożądanie
W tekście można zamieścić obydwa tematy, albo jeden z dwóch. Do wiadomości! Piszemy jedno drabble.
Piszemy do 08 października, do północy. Zatem do dzieła!
Tutaj znajdziesz odpowiedzi na pytania:
https://www.opowi.pl/konkursy/
https://www.opowi.pl/profil/lbndrabble/opis
Liczymy na Ciebie!
Literkowa
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania