Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz19

Resztki ubrania , które miał na sobie , były w gorszym stanie niż ubrania bezdomnych, których Vigor widywał na ulicach miasta. Podarte spodnie, rozdarta koszula, resztki zwisającej marynarki. Jego bose stopy były czarne jak ziemia i podrapane w niektórych miejscach do krwi.

- Jerzy –powtórzył, kładąc rękę na jego ramieniu.

Głowa Jerzego zwróciła się w jego stronę. Miał krótkie włosy ale za to gęstą brodę. Lekko zapadnięte policzki kontrastowały z srebrnymi jak księżyc oczami.

- Masz, masz , masz...- starał się wydusić , ciężko sapiąc.

- Od ,od , od – jąkał .

- Kiedy tu jestem , czuję tylko ból – wydusił z trudem.

Przechylając się na jedną stronę Jerzy złapał Vigora za ramię.

- Dręczy mnie, nęka, prześladuje. Dzień i noc – żalił się Vigorowi.

- Nie mogę już tego znieść !

Puszczając Vigora , Jerzy przechylił się w stronę powalonego pnia.

- One wszystkie mi się skarżą . Dzień za dniem. Dzień za dniem, rozumiesz ? To nie tak miało być ?

Pomagając Jerzemu oprzeć się o drzewo, Vigor usiadł na trawie obok niego.

- To nie tak miało być - odetchnął Jerzy.

- Miałem być panem przestworzy a kim jestem ? Wariatem ! Jerzy stukał pięścią o wystający korzeń .

- Jesteś tutaj żeby mi powiedzieć ,że znalazłeś wyjście, że wiesz jak usunąć ten przeklęty tatuaż ! Dlatego tutaj jesteś prawda ?

- Nie . Nie dlatego – odparł Vigor.

- Jestem tutaj bo potrzebuje twojej pomocy, poza tym dobre wiesz , że nie można go usunąć. Masz dokładnie tego czego sobie zażyczyłeś. Problem nie leży w tatuażu tylko w tym , że nie chcesz przyjąć odpowiedzialności jaką ze sobą niesie. Nigdy z resztą nie chciałeś tego robić. To największy dar jaki otrzymała ludzkość a ty nie chcesz się mu poddać. Dopóki będziesz z nim walczył , ból nigdy cię nie opuści.

- Ty i ten cholerny magik – zaklął Jerzy.

- Nigdy nie powinienem był się zgodzić na tą kosmiczną wycieczkę. A ten prezent ? Dlaczego nie mogłeś mi dać samochodu albo worka pieniędzy ? Gdybym wiedział jak teraz skończę , pozwoliłbym cię prać bez opamiętania tym z 7c.

- Ale nie pozwoliłeś – Vigor kiwał głową.

- I dlatego wziąłem cię na Kalofer. Miejsce gdzie każde życzenie może się spełnić. Zabrałem cię do mistrza Lampi, który na twoje życzenie wykonał tatuaż drzewa, wody i słońca. Następnie ożywił go dając ci nieograniczoną moc nad środowiskiem naturalnym twojej rodzimej planety.

- Jesteś Panem tej planety Jerzy , dlaczego nie chcesz objąć swojego tronu ? Vigor pytał zawiedziony.

-Bo nie ma czego obejmować!-podniesionym głosem odpowiedział Jerzy.

- Zatrute oceany, zatrute powietrze. Żeby cokolwiek zrobić, musiałbym najpierw pozbyć się ludzi.

- Są jak zaraza, która gdziekolwiek się nie pojawi, niszczy wszystko na swojej drodze.

Niespodziewanie zwinnie, niczym wiewiórka , Jerzy wystrzelił do pozycji stojącej.

- Czy wiesz , że w tym lasach roiło się od wilków, niedźwiedzi czy żubrów ? Teraz jest ich zaledwie garstka.

Jerzy ze złości zaciskał pięści.

- Ale ludzie są z tego powodu zadowoleni. Mówią, że to i tak postęp, bo wcześniej te zwierzęta były na wyginięciu, że to ich zasługa.

Sylwetka Jerzego zaczęła robić się przeźroczysta. Oddalając się od Vigora na kilka kroków , zlewał się powoli z otoczeniem , przybierając różne odcienie kolorów . Trawa po której stąpał , unosiła mu stopy, przy każdym jego kroku. Zaoferowany swoim monologiem , Jerzy nie zauważył ,że jego tatuaż rozjaśnił się zielonym kolorem.

Mocniejszy błysk przywrócił jego ciało do naturalnej formy ,uwypuklając przy tym rysunek na jego plecach, jasnym światłem .Błyszcząca , szmaragdowa łuna , rozświetlała polanę niczym morska latarnia. Przy każdym obrocie , wciąż wytykając wady ludzkości , Jerzy zalewał blaskiem oczy zgromadzonych dookoła zwierząt. Co kilka sekund, rzędy złotych oczu pojawiały się i znikały , płonąc niezaspokojonym żarem.

- Jerzy – zawołał Vigor.

Jerzy uniósł się w powietrzu, krzycząc coś w nieznanym języku.

Wiatr smagał drzewami , które wyrzucały swoje gałęzie pod niebo niczym rozradowane dzieci. Ogromny niedźwiedź, który do tej pory pozostawał w ukryciu, wyłonił się na tylnych łapach z zarośli , ochoczo porykując. Wilki wyły , węże syczały i grzechotały .Ptaki piszczały , stukały i klekotały . Cała polana wrzała od hałasujących zwierząt.

Podnosząc się z ziemi, Vigor zamknął siebie i Jerzego w grawitacyjnej bańce. Będąc kilka metrów od siebie , Vigor uniósł bańkę wysoko ponad kraj. Ogromne połacie lasów, ,chmury czy sama Polska, zmieniły się w mały niewyraźny obrazek poniżej ich stóp.

Jerzy przerwał swój monolog. Jego oczy błyszczały srebrnym kolorem kiedy odwrócił się w stronę Vigora. Prostując palce zaciśniętych pięści, powiedział :

- Pięknie tutaj – ton jego głos był spokojny.

- Często tutaj bywasz? Dobre miejsce do rozmyślań – dodał, rozglądając się dookoła.

- Częściej niż bym chciał ale nie aż tak często jak tego potrzebuję- odpowiedział Vigor.

- Słuchaj Jerzy – zaczął Vigor

-Wiem co chcesz zrobić – wtrącił się Jerzy.

- Chcesz dać im nauczkę. Słyszałem o tym co zaszło w szpitalu. Twoja energia przyszła do mnie z wiatrem. Drzewa się ciebie boją. Zwierzęta się ciebie boją.

- Właśnie dlatego potrzebuję twojej pomocy – odpowiedział Vigor.

-Chcę żebyś z nimi porozmawiał i wytłumaczył , że nie mają się czego bać i że to wszystko to część większego planu. A jeżeli chodzi o ludzi to nie chcę dawać im żadnej nauczki. To niczego nie zmieni. W zasadzie mogłoby tylko pogorszyć sytuację. Masz ochotę toczyć otwartą wojnę ?

-Nie – odparł po chwili namysłu Jerzy.

- Ja również. Zamiast z nimi walczyć , mam zamiar przeciągnąć ich na naszą stronę.

- Na naszą stronę ? –zaśmiał się Jerzy . Jego wzrok utkwił w rozświetlonym kontynencie europejskim.

- Tak , na naszą – potwierdził Vigor.

- A czego chcesz ode mnie ? – spytał Jerzy.

- Spójrz tam w dół – wskazał ręką Vigor.

Obniżając się nieco niżej, Vigor podświetlił na biało granice Polski.

- Mogłem zrobić to samemu ale wiem ,że spowodowałbym tym jeszcze większe zamieszanie a już z pewnością twoje niezadowolenie.

- Chciałbym abyś na granicy naszego kraju, stworzył lasy i puszcze nie do przebycia. Miejsca dzikie i gęsto zarośnięte. Miejsca , do których stopa ludzka nie będzie mogła czy też nie będzie chciała wstąpić.

- Ludzie nie są głupi – odparł Jerzy – Znajdą sposób na to żeby ponownie pozbyć się lasów. W rzeczy samej , więcej lasów to więcej drewna do spalenia.

- Nie , jeżeli mogę coś na to poradzić – Vigor postukał palcem wskazującym czubek swojego nosa.

- Ty stwórz dla mnie lasy. Ja uczynię je niezniszczalne.

- A jaki jest w tym wszystkim cel ? – zapytał Jerzy.

-Celem będzie lepszy kraj , lepsi ludzie.

- Chcesz zamknąć dużą grupę ludzi w jednym miejscu, bez możliwości jej opuszczenia ? Jak dla mnie to przepis na więzienie a tam gdzie jest więzienie będzie i bunt. Prędzej czy później dojdzie do wojny.

- Nie, jeżeli to będzie wyglądać na fenomen naturalny. W rzeczy samej taki właśnie będzie. Odwet natury za te wszystkie lata , w których ludzie niszczyli środowisko naturalne. I to nie będzie zamknięte więzienie. Zostawiamy cztery punkty, które wciąż pozwolą na podróż w kierunkach, wschodnim, zachodnim, południowym i północnym. Cztery punkty graniczne. Zakładam, że w związku z zaistniałą sytuacją, granicę kontrolne pojawią się na nowo.

- I to jest twój cały plan ? Ograniczyć ruch tranzytowy w całym kraju ? Tylko tyle ?

- To tylko mała jego część .

- Musi być naprawdę mała. A co z resztą ?

- Nie od razu Rzym zbudowano ! – powiedział Vigor.

- W chwili obecnej nasz człowiek w Warszawie wprowadza w życie nowy plan infrastruktury energetycznej, która zupełnie zmieni masz dotychczasowy sposób funkcjonowania. Nie będzie już głośnych, zatruwających atmosferę samochodów czy samolotów. Przesyłanie energii czy informacji będzie odbywało się w sposób całkowicie neutralny. Bez ingerencji w środowisko naturalne. Pozbędziemy się smogu, śmierdzących rzek czy jezior. Do lasów znów wrócą zwierzęta.

- A ludzie ?

- A ludzie , miejmy nadzieję, że wykorzystają ten czas i zaczną zastanawiać się nad swoim postępowaniem. Zresztą , mam już odpowiednią grupę osób, która popchnie naród w odpowiednim kierunku.

- To wszystko to bajka. Szklane domy, które nigdy nie będą miały szansy powstać – stwierdził Jerzy.

- Nie jeżeli, będziemy przykładem dla innych.

- Od setek lat byliśmy tylko kulą u nogi – Jerzy, machnął ręką w stronę Rosji I Niemiec.

- Nigdy nie wyjdziemy na swoje z takimi sąsiadami. Nawet w chwili obecnej toczy się cicha wojna. Jak nie ekonomiczna to społeczna.

- Właśnie dlatego zamkniemy drzwi na cztery spusty - tłumaczył Vigor.

- Nadszedł wreszcie czas na stawiane warunków. Na to żeby być niezależnym. Na to żeby wreszcie zaistnieć na mapie Europy jako jej równowartościowy członek. Bez tego całego szumu, który zalewa nasz kraj od wielu, wielu lat będziemy mieli czas na to żeby wreszcie usiąść i spokojnie pomyśleć.

- Nie wiem Igor. Jakoś tego nie widzę. Mam wrażenie, że porywasz się z motyką na księżyc. – Jerzy popadał w zwątpienie.

- Potrzeba cudu żeby twój plan faktycznie zadziałał.

- A to co stało się w szpitalu ? – spytał Vigor

- Tak ,to był cud ,ale to byłeś ty – Jerzy wciąż nie był przekonany.

- A jakiego innego cudu oczekujesz ? Od ilu lat czekamy na znak ? Od ilu lat czekamy na zbawienie ? Powiem ci od ilu –twardo rzucił Vigor.

- Od zawsze! I zamiast zbliżać się w stronę nieba, zbudowaliśmy sobie piekło na ziemi. Ludzie są sobie wilkiem. Hipokryzja to nasza druga natura. Chciwość na każdym kroku. Jak długo trzeba jeszcze czekać żeby coś w końcu się zmieniło ?

- Powiem ci , że nie miałem zamiaru niczego robić – kontynuował Vigor spokojniejszym głosem.

- Ale ktoś mi pokazał, że można zachowywać się inaczej. Poza tym, miejsca, które odwiedziłem – Vigor machnął ręką w stronę jasno świecących gwiazd na horyzoncie.

- Wcale nie są lepsze od ziemi. Sam się z resztą o tym przekonałeś – powiedział, patrząc na plecy Jerzego.

- I tak sobie pomyślałam ,że trzeba coś zrobić. Nie tylko u nas, w naszym ogródku ale na całej planecie. Dlaczego nie mielibyśmy być pierwsi ?

W milczeniu , Jerzy wpatrywał się w migocące światła miast .

- Jak myślisz , czy długo jeszcze będziesz cieszył się towarzystwem swoich zwierząt i lasów ?

Poruszony Jerzy spojrzał przenikliwe na Vigora.

- Ile czasu zajmie wykarczowanie tych lasów ?

- Ile czasu minie zanim zostaniesz sam ? – podsumował Vigor.

- Ja ....ja nie wiem co ci powiedzieć – odparł wyraźnie zdenerwowany Jerzy.

- Twój plan się nie powiedzie. Najwyraźniej nie chcesz tego zrozumieć. Czego byś nie zrobił, nie pokonasz ewolucji. Nie pokonasz natury człowieka. Sam to powiedziałeś „ Ludzie są sobie wilkiem „ Nie zmienisz natury wilka. Możesz mu ją zabrać ale wtedy to nie Wilk. To kolejna bezduszna istota taka jak udomowione koty czy psy. Istota , która cierpi, ponieważ nie może już wrócić do swojego naturalnego środowiska a życie w nowym to istna katorga.

Jerzy podnosił ręce do góry.

- A ty jesteś sam.

- Jesteś sam – powtórzył.

- Nawet ty nie jesteś silniejszy niż nasza natura.

Po tych słowach, Vigor odsunął się od Jerzego na kilka metrów.

Otaczająca go aura przybrała na blasku, żarząc się fioletowym kolorem. Kładąc ręce na piersiach, Vigor spojrzał na Jerzego przenikliwym wzrokiem. Jego oczy błyszczały jasnym kolorem gwiazd a cała sylwetka pociemniała, niemalże zlewając się z otaczającym kosmosem.

- Jestem najpotężniejszą istotą w kosmosie – powiedział Vigor.

 

CDN....

Następne częściVigor cz20 Vigor cz21 Vigor cz22

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KikuMich 26.12.2020
    Nie myślałeś/łaś może, aby zacząć pisać na wattpadzie? Mógłbyś/łaś skopiować tekst i wkleić tam w formie książki.
  • Bezu rok temu
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania