Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz2

Podczas letnich wakacji, które w dzieciństwie spędzałem u babci na wsi, oprócz jednej rzeczy , wszystko było idealne. Pogoda, jedzenie, przygoda. Wycieczki na łąkę, babcia, ciepłe mleko, rycząca krowa, wypieki ; to wszystko było idealne. Co nie było idealne to komary. Kąsały mnie gdzie tylko mogły i kiedy tylko mogły. Bzyczenie, cisza a potem ukłucie. I tak w kółko na okrągło, całą noc. W ciągu dnia nie było lepiej. Nie było żadnego bzyczenia i nie czułem żadnego ukłucia. Pojawiał się tylko mały bąbelek pod skórą, który później swędział niemiłosiernie. Działo się tak ponoć za sprawą mojej krwi. Babcia zawsze mówiła: komary cię lubią bo masz słodką krew. Coś nie mogłem w to uwierzyć i wypowiedziałem komarom wojnę.

Przypuszczam ,że liczba poległych komarów oraz ukłuć była sobie równa.

Niektóre noce były ciche i spokojne. Niektóre były obrazem otwartej wojny przeciwko najeźdźcy. Niektóre przypominały wojnę partyzancką. Leżąc pod kocem czy kołdrą , przyczajony w bezruchu i w całkowitej ciemności, nasłuchiwałem. Mogłem, tak leżeć i czekać godzinami i nic. Jak tylko wysunąłem się z mojego prowizorycznego bunkra, następował atak , który od razu zmuszał mnie do odwrotu. Ponownie przyczajony oczekiwałem kolejnego ataku.

Było ciemno i cicho. Gdzieś w oddali słyszałem bzyczenia. Na razie żadnych ukłuć tylko bzyczenia. Miałem wrażenie, że śpię ale coś przygniatało mnie z każdej strony.

Zastanawiałem się kiedy w końcu nadlecą. Chmary miniaturowych krwiopijców, z którymi toczyłem nierówną, nigdy niekończącą się walkę. Bzyczenie stawało się coraz głośniejsze ale nie brzmiało już tak samo jak kiedyś. Przybrało na sile , było o wiele potężniejsze lecz krótsze. Zastanawiałem się jaki komar wydaje takie dźwięki ale nic nie przychodziło mi do głowy. Może jakiś zmutowany komar olbrzym, który przypałętał się do nas z zagranicy i teraz eliminuje lokalną populację.

Dźwięk stawał się coraz głośniejszy i było go coraz więcej. Bzyczał głośnym metalicznym grzmotem a potem cichł zupełnie. I tak co chwilę. Może to jakaś nowa taktyka , pomyślałem, która uniemożliwia jego lokalizację. A jak już będzie wystarczająco blisko, wtedy zaatakuje i zada ostateczny cios.

Czekałem w bezruchu a przerażający, łomoczący zgrzyt stawał się coraz bliższy. Chciałem zacisnąć pięści by być gotowym do ataku, ale nie czułem swojego ciała. Moje ręce, nogi i ramiona gdzieś zniknęły. Byłem bezbronny niczym niemowlę i wtedy właśnie nadszedł pierwszy cios. Prosto w moje serce.

Był zimny jak sopel lodu, który utkwił i nie może się wydostać. Miałem wrażenie, że komar mutant zaraz rozerwie mi piersi . Tylko to stało mi przed oczyma.

Wielki , paskudny owad ,który utknął i nie może się wydostać. Byłem jednak w błędzie. Po pierwszym ukłuciu nastąpiło kolejne i kolejne. Byłem przeszywany dziesiątkami gigantycznych zimnych igieł, które precyzyjnie atakowały moje ciało. Coraz częściej i z coraz większą siłą. Nie mogłem na to pozwolić, nie mogłem przegrać tej decydującej bitwy .Albo ja albo one. Do moich kończyn powoli zaczęło wracać życie. Uniosłem swoje ramię w celu obrony, ale przeszył je kolejny zimny grot. Mój gniew stawał się coraz większy. Nie mogłem już znieść swojej niemocy , swojej bezczynności. Chciałem się podnieść ale wtedy właśnie wróg zdał decydujący cios w moją głowę. Zastygłem w bezruchu a otaczająca mnie ciemność pojaśniała. Zrozumiałem wtedy, że otacza mnie woda. Zimna , bezkresna toń, którą przeszywały nieustannie, jasne przebłyski.

- Jak się tu znalazłem i dlaczego wciąż jeszcze żyje ?- pomyślałem.

Nie miało to znaczenia. Przebłyski stawały się coraz częstsze i jaśniejsze aż wreszcie, woda dookoła zrobiła się przezroczyście biała . Zaciskając pięści wykrzyknąłem - Dosyć !

Zrobiłem to z taką furią, że woda przede mną rozdarła się na boki pozostawiając za sobą , ogromny, pusty rów. Przebłyski ustały i przez chwile panowała nieprzenikniona cisza. Trwało to tylko kilka sekund, po czym woda zderzyła się z wielkim hukiem w tym samym miejscu , w którym się rozdarła. Poczułem niesamowity zastrzyk energii. Jak na pierwszej randce albo przy wygranej na loterii, tylko miliony razy silniejszy. Czułem się spokojnie, byłem nasycony. Cała złość gdzieś zniknęła, pozostał tylko spokój. Miałem ochotę zasnąć. Próbowałem trzymać oczy otwarte ale nie mogłem się powstrzymać. Było mi tak dobrze. Zasnąłem więc na dnie jakieś ogromnej dziury po brzegi wypełnionej wodą. Potem , potem zniknąłem.

To chyba najbardziej trafny opis sytuacji. Kiedy się obudziłem , leżałem nagi po drugiej stronie Wisły na czymś co przypominało kawałek plaży. Jak się tam dostałem, do dzisiaj nie jestem pewien. Kiedy podniosłem się lekko na łokciach, zauważyłem, że w Wiśle prawie nie ma wody. Koryto było prawie puste a na dnie można było wypatrzyć jedynie mały strumień w porównaniu z tym co było tam wcześniej. Gdzie podziała się prawie cała rzeka ? Nie mogłem w to uwierzyć. Nie brak wody był jednak największym szokiem ale drugi brzeg. Brzeg, którego tam nie było ! Woda zdawała się znikać w jednym miejscu . Miejscu , które wyglądało jak ogromna wyrwa w ziemi. Oprócz tego w oddali można było dostrzec zarysy wijących się ku niebu płomieni, migoczące światła służb ratowniczych, i helikoptery . Druga strona wręcz wrzała od ruchu. Praktycznie nowy roku w kwietniu przy akompaniamencie syren i sygnałów.

Nagi ,owinięty podartym workiem na śmieci , ukradkiem udało mi się dostać do domu. Po drodze mijałem pozamykane sklepy, apteki, stację benzynowe. Niby wiedziałem gdzie idę ale jak się tam dostałem wciąż nie jest dla mnie jasne. Wiem , że na wystawie jednej z aptek zobaczyłem reklamę witamin o nazwie Vigor. Vigor, Vigor, Vigor. Jasno zielony neon z migoczącym białym słowem chyba zahipnotyzował mnie do reszty. To były pierwsze słowa jakie przyszły mi do głowy następnego dnia. Reszta wspomnień przyszła o wiele później, ale Vigor został już na zawsze.

- Echo tamtego dnia wciąż budzi mnie ze snu od czasu do czasu.

Vigor spojrzał na zegar wiszący na ścianie.

- Czas, czas , czas . Tik, tak , tik ,tak – powiedział.

- A wie pani na czym tak naprawdę polega tajemnica manipulowania czasem ? Vigor zwrócił się w stronę pani Kwiatkowskiej.

- Żeby móc przesunąć się na przód lub do tyłu, najpierw trzeba ustalić czasowy punkt odniesienia. Każdy niedoszły, tak zwany, podróżnik w czasie , popełniał zawsze ten sam błąd. Błąd , który oczywiście kosztował go samą podróż. Owy punkt odniesienia jest w rzeczy samej kluczem , który otwiera czasowe drzwi. Bez niego nie można zacząć niczego. Same przemieszczanie się później jest o wiele prostsze. Sam punkt umożliwia nam nie tylko możliwość rozpoczęcia podróży w czasie ale również możliwość powrotu. Bo jak można byłoby wrócić do rzeczywistości, która już nie istnieje. Rzeczywistości, którą zmieniliśmy poprzez nasze działania lub nawet poprzez samo rozpoczęcie podróży.

Ustalenie czasowego punktu odniesienia wymaga ogromnej ilości energii. A tak się akurat składa , że to moja specjalność. Bo widzi pani , energia jest wszędzie.

Pani Kwiatkowska zdawała się słuchać bardzo uważnie , nawet z jej niewyraźnym uśmiechem i otwartą lekko buzią.

- Wszystko dookoła nas jest energią.- kontynuował.

- Energia jest wszędzie i we wszystkim. Nawet w czymś tak błahym jak kamień. W niektórych przypadkach obiekty martwe posiadają jeszcze więcej energii niż te żywe. Jest takie powiedzenie: Nic w przyrodzie nie ginie. Chodzi tutaj o energię.

Przyroda to energia a energia to przyroda. Jest to jedna z najdelikatniejszych jej form a zachowanie równowagi jest tutaj kluczowym elementem. Coś czego ludzie nie potrafią czy też nie chcą zrozumieć. Pomimo tego ,że nauczyliśmy się ją wytwarzać na wiele sposobów, wiemy na jej temat tak samo mało jak na temat naszego mózgu, oceanów czy chorób nowotworowych. Jak miałbym się nad tym zastanowić to ludzkość jest w czarnym lesie jeżeli chodzi o tą dziedzinę nauki.

Wiemy co nieco na temat energii słonecznej , jądrowej, atomowej ale to nic w porównaniu z najpotężniejszą energią jaka istnieje. Energią kosmiczną. Ta jest wszędzie, we wszystkim i na każdym poziomie. Jest kluczowym elementem wszystkiego co jest ,co było i co jeszcze się pojawi.

- W moim przypadku, energia kosmiczna, pozwala mi na wszystko a , że jest we wszystkim , ja nie mam , żadnych ograniczeń. Żadnych słabostek, żadnych słabych punktów.

Vigor na chwilę przerwał. Podrapał się po głowie a potem powiedział.

- No chociaż może jest jeden. Nie wie czy to się zalicza do słabostek, ale od czasu do czasu nie mogę sobie odmówić świeżego pieczywa, masła , sera oraz mleka. To chyba skrzywienie z dzieciństwa. Nie muszę nawet ich jeść. W rzeczy samej bardzo rzadko to robię . Po prostu wchłaniam otaczającą mnie energię. A jeżeli z jakiegoś powodu o tym zapomnę , moje ciało robi to automatycznie. Ale wracając do tematu...tak energia.

- Jak już wspomniałem wcześniej, podróżowałem. Najpierw po naszej planecie. Chciałem nauczyć się jak najwięcej na temat otaczającej mnie energii. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem, że jest jeszcze coś innego niż energia roślin, zwierząt, przedmiotów, i tak dalej. A odkryłem ją po raz pierwszy , podczas podróży poza granicę naszej planety. Nie za daleko. Tylko trochę po za orbitę. Do miejsca , w którym kosmos zamienia się w pustą czarną przestrzeń.

- Muszę przyznać, że to było niesamowite uczucie , pani Kwiatkowska.

- Zawisłem w pustej , czarnej przestrzeni a pod moimi stopami znajdowała się ziemia. Z jednej strony niebiesko biała . Z drugiej czarna , mieniąca się zjawiskowym blaskiem miejskich metropolii. Pulsowała niezliczonymi warstwami energii . To było hipnotyzujące uczucie. Mogłem tkwić w takiej pozycji już na zawsze. Jednak nie ziemia była moim celem ale to co było dookoła niej. Kosmiczna energia.

To był główny cel mojej podróży poza granice atmosfery. Poza wszelkie granice. A ona otaczała mnie z każdej strony. Zalewała niczym fala. Nie była częścią systemu. Była systemem. Była wszystkim. Pozwała się wchłonąć , otwierając mi oczy na nowe horyzonty bądź raczej na ich brak. Pokazywała swój ogrom nieskończonych możliwości. Byłem z nią wszędzie ponieważ ona była wszędzie. Widziałem wszystko bo ona była wszystkim. Wchłaniałem ją każdym centymetrem swojego ciała, ponieważ ona była moim ciałem. Byliśmy jednością. W końcu znalazłem miejsce w którym czułem się jak u siebie.

Moje dłonie zapaliły się żółto fioletowym płomieniem a ciało spowijały czerwone iskry. Miałem wrażenie , że zaraz eksploduje ale kosmiczna energia mówiła mi , że nie eksplozji ma się spodziewać. Nie eksplozji a ewolucji. Ewolucji, która pozwoli mi sięgnąć dalej i szybciej. Bez niej nie mogłem się rozwijać , bez niej nie mogłem już dłużej być tym kim chciałem zostać . Czułem jak zamieniam się w coś nowego. Jak zrzucam starą powłokę, jak rozsypuje się na miliony kawałków a potem składam z powrotem w ulepszona wersję. Żółto fioletowy płomień objął całe moje ciało . Nie widziałem nic oprócz płomieni energii, które szalały przed moimi oczami. Wchłaniałem coraz więcej i więcej a moje ciało stawało się całością. Chciałem wyrzucić z siebie cały ten nadmiar ale nie mogłem . Kosmiczna energia przygniatała mnie z każdej strony . Formowała na nowo w taki sam sposób jak uformowała cały wszechświat miliardy lat wcześniej.

Kiedy płomienie opadły zobaczyłem ziemię. Nie była już niebiesko biała. Teraz widziałem ją jako wciąż zmieniające się spektrum, kolorów , smaków i energii. Była życiem i śmiercią. Była wirem , który zasysał kosmiczną energię do swojego jądra by móc istnieć. Obróciłem się do ziemi plecami. Wszechświat nie był już tym samym wszechświatem , który widziałem wcześniej. Zamiast czarnej przestrzeni wypełnionej planetami widziałem spływające wiry istnienia. Odległe horyzonty. Świetliste tunele. Odległe galaktyki niczym pobliskie miasta. Wszechobecne życie , gdzie tylko zwróciłem swój wzrok.

Wszystko wydawało się teraz jaśniejsze. Prostsze , bardziej oczywiste. Pozycja każdej cząsteczki energii była mi znana. Każda jej forma pod kontrolą i na skinienie palca. Czułem się dobrze. Czułem , że jestem głodny. Zacząłem więc wchłaniać kosmiczną energię na nowo. Teraz już pod pełną kontrolą. Jej smak był inny niż wcześniej. Bardziej wyrafinowany, bardziej sycący. Obróciłem się ponownie w stronę ziemi. Jej energia w porównaniu z energią kosmiczną była brudna. Brudna niczym ubłocona koszula po meczu piłki nożnej, którą od razu wrzuca się do prania. Wyciągnąłem więc swoje ręce w jej stronę. Chciałem jak najszybciej pozbyć się tego brudu. Chciałem oczyścić wszystkie kanały , tak aby energia ziemi znów mogła swobodnie płynąć. Zacząłem wysysać z niej cały ten brud. Gazy cieplarniane, smog, kwaśne chmury , zanieczyszczone wody i ziemię. Jej smak był gorzko kwaśny. Morza i oceany były w bardzo kiepskim stanie. Kontynent Amerykański albo Europa w nie lepszym. Jakim cudem udało nam się doprowadzić do takiego stanu ? pomyślałem.

- To było kilka lat temu. I wie pani ,co się stało później ? Przeprowadzono międzynarodowe śledztwo w tej sprawie. Kilka agencji światowej sławy, starało doszukać się sensu tego fenomenu przyrody. Jakim cudem w jedną noc, poprawił się stan wody czy powietrza ? Jak to się stało ? Oczywiście nie znaleziono żadnych odpowiedzi. Od tamtego czasu poziom zanieczyszczeń wrócił prawie do poprzedniego poziomu.

- Mówię pani, zabijamy siebie nawzajem od momentu kiedy wyszliśmy z morza. W samych morzach z resztą nie było lepiej.

- To właśnie dlatego, nikt nie chce się z nami komunikować. Oni tam , wszyscy wiedzą ,że nie jesteśmy gotowi na rewelację typu „nowa cywilizacja pozaziemska”

- Przekonałem się o tym na własnej skórze podczas podróży poza granice naszego układu słonecznego. Właśnie.....

Vigor przeciągnął ostatnie słowo i spojrzał na panią Kwiatkowską.

- Tak, no właśnie. Rozgadałem się a to nie pani ma o tym wszystkim słyszeć. Może z czasem pani o tym przeczyta. To zależy gdzie zaprowadzi panią ciekawość.

 

Vigor uniósł do góry dłoń i pstryknął palcami.

 

Zegar na ścianie strzelił do przodu wskazówką sekundnika. 12:30 . Igor spojrzał na zegar.

- Dokładnie o to mi chodziło – powiedziała pani Kwiatkowska.

- Zawiłości naszego systemu emerytalnego są praktycznie niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka. A kiedy wydaje ci się, że masz wszystko czego ci potrzeba, pojawia się nowa przeszkoda.

Pani Kwiatkowska zaczęła przewracać dokumenty nagromadzone w swojej teczce.

- Proszę spojrzeć. O to podstawa do naliczania ze składki za rok 89 do 91. Wyraźnie widać ,że suma powinna wynosić.....

- Pani Kwiatkowska, pani Kwiatkowska, przerwał delikatnie Igor - Już po w pół do pierwszej. Za chwilę mam następne spotkanie.

Pani Kwiatkowska spojrzała na wiszący zegar.

- To prawda. Ma pan rację. Najmocniej przepraszam.

- Jeżeli nie ma pani nic przeciwko temu, chciałbym zatrzymać te dokumenty u siebie. Na ich podstawie , sporządzę dla pani szczegółowy plan działania. Skontaktuję się również z naszym okręgowym oddziałem ZUSu w celu wyjaśnienia naliczonych składek. Dam pani znać co i jak w następnym tygodniu.

- Tak szybko, to niesamowite . Pani Kwiatkowska wstała z krzesła - W jaki sposób uda się panu to zrobić ? Ja czekałam ponad miesiąc na samą decyzję.

Igor podszedł do pani Kwiatkowskiej z ręką wyciągniętą na pożegnanie.

- Powiem pani w tajemnicy i niech to pozostanie między nami. Będę kłamał lepiej niż oni. Proszę się o to nie martwić. Na pani miejscu , zacząłbym się zastanowić co będę robiła z całym tym wolnym czasem.

Przez witrynę swojego biura Igor dostrzegł znajomą sylwetkę. Wysoki mężczyzna w brązowej sztruksowej marynarce wszedł do poczekalni .

- Bardzo dziękuję za wizytę i do usłyszenia w przyszłym tygodniu- podziękował ściskając jej dłoń .

- Dziękuję i dowidzenia.

PaniKwiatkowska powolnym krokiem opuściła biuro.

Siedzący w poczekalni mężczyzna podniósł się z krzesła w tym samym momencie. Stojąc wyprostowany , spoglądał pytająco przez szybę poczekalni. Igor machnął ręką w jego stronę, dając mu znać, że może już wejść.

- Pan Jarosław , jak cieszę się że Pana widzę. Jak zwykle punktualny co do minuty.

- Oczywiście, spóźnić się na umówione spotkanie to oznaka złego wychowania. Poza tym nie chciałbym stracić kolejnej fantastycznej historii. Nasi fani nie mogą się już , doczekać kolejnego odcinka. Nikt nie słyszał czegoś podobnego od lat.

Obydwoje uścisnęli sobie dłonie po czym Pan Jarosław usiadł na krześle przy biurku.

- Coś takiego, czyżbym zyskiwał na popularności ? Igor również usiadł przy biurku.

- Jak najbardziej. „ Wizje przyszłości” podwoiły sprzedaż magazynu w ostatnim miesiącu a liczba osób odwiedzających naszą stronę internetową wzrosła o 20 tyś.

Pan Jarosław wyciągnął ze swojej teczki notes A4 i dyktafon.

- Wszyscy są bardzo ciekawi co jeszcze zrobił i gdzie był pana bohater. Wiele osób porównuje go do współczesnego supermana. Najpotężniejszego człowieka na świecie. Niektórzy sądzą nawet, że to nowy Bóg. Zwiastun końca świata.

- To fakt, Vigor jest bardzo silny ale zapewniam pana , Vigor nie jest Bogiem. Pomimo tego , że spotkał wielu – dodał po chwili namysłu Igor.

Pan Jarosław wyciągnął długopis z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.

- Tak jak ostatnim razem i tak jak uzgodniliśmy na początku. Pan opowiada , ja notuję i nagrywam dyktafonem. Obiecał mi pan ,że tym razem opowie mi pan o tym jak Vigor podróżował po za granice naszego układu słonecznego.

 

C.D.N

Następne częściVigor cz3 Vigor cz4 Vigor cz5

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bezu ponad rok temu
    Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania