Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz27

Ręce i nogi Vigora, trzepotały jak wstążeczki, przyczepione do falującego na niebie latawca. Rozciągały się i kurczyły bezszelestnie na białym niekończącym się tle.

Przejście z którego wypchnął go Aijoz , z jakiegoś powodu zastygło w miejscu, rzucając w stronę Vigora coraz dłuższy cień.

- Jak to możliwe ? – pomyślał Vigor.

- Mam wrażenie, że spadam a jednak stoję w miejscu ?

Jego myśli zatrzeszczały dźwiękiem starego odbiornika radiowego.

„ W miejscu, w miej......szzzzzzzzsszz.....cu„

Cień, który robił się coraz dłuższy , zakrył w końcu postać Aijoza. Jego sylwetkę oraz małe okienko przez, które był widoczny. Rozpłynęły się jak promienie zachodzącego słońca. Powolni i niezdarnie, przeskakując z miejsca na miejsce jak źle wywołana odbitka fotografii.

Opadając coraz szybciej, Vigor miał wrażenie że coś rozciąga go na wszystkie strony. Ogromna niewidzialna siła, która zasysała go jednocześnie do swojego wnętrza.

Obracając głowę w kierunku swojego upadku. Vigor dostrzegł wybrzuszenie, które rozciągało się w każdym kierunku, emitując cienkie, przerywane słupy światła. Cień, który zakrył postać Aijoza, zdawał się lądować w samym jej środku

- Co to ? Co to ? powtórzyło echo.

- Co to ? Co to ? – pomyślał Vigor.

- Zaraz uderzymy ! wykrzyknęło echo, tonem rozdzieranych gwiazd.

- Zaraz uderzymy ! – krzyknął , zdeformowanym głosem Vigor.

Jego ciało zbliżało się do czarnej rozpadliny, która jeszcze przed chwilą była niewyraźnie uformowanym cieniem . Oddalając się jednocześnie od świecących przerywanych promieni. Vigor zaczął rozpadać się warstwami na małe kawałeczki. Upadek był bezbolesny .Niewyczuwalny.

Zanurzając się w miękkiej jak puchowa wata poduszce. Vigor zauważył fragmentem rozłożonego lewego oka, że ponownie opada w ogromne białe wybrzuszenie, które rozciągało się w każdym możliwym kierunku.

Z niedużej odległości, Aijoz spoglądał na niego przez małe okienko, które powoli rozpływało się jak promienie zachodzącego słońca.

Odwracając głowę w kierunku swojego upadku. Vigor zauważył, niewyraźne kształty spadającej postaci. Jej ciało falowało jak rozciągnięte na wietrze kolorowe wstążeczki.

- Co to ? Co to ? – pomyślał Vigor

- Co to ? Co to ? powtórzyło echo, piszczącym wibrującym tonem.

- Zaraz uderzymy ! – Vigor krzyknął , metalicznym, gardłowym głosem .

- Zaraz uderzymy ! wykrzyknęło echo, tonem rozdzieranych gwiazd.

Obracając głowę w kierunku z którego wydawało mu się , że spada. Vigor zauważył cień kolejnej postaci, która zdawała się patrzeć w jego stronę.

- Ktoś musiał przez przypadek wpaść w to samo miejsce co ja – pomyślał.

Jego rozmyślania przerwał głośny zniekształcony dźwięk. Dźwięk , przypominający słowa, piski i zgrzyty, których przybywało z każdym nowo pojawiającym się cieniem. Przestrzeń, która zaczęła wreszcie tonąć w jasnych przebłyskach , zaczęła stopniowo się zawężać. Cienie traciły na ostrości. Dźwięki przygasły.

Dłoń, która zdawała się być kilka metrów od Vigora, rozłożyła się na kilka przezroczystych warstw.

Warstw skóry, kości, mięśni , układu nerwowego oraz układu krwionośnego. Wszystkie te warstwy drgały w jednym miejscu, błyszcząc od elektrycznych wyładowań pomiędzy nimi.

Poruszając powoli tym co wyglądało jak palce prawej dłoni , Vigor zauważył ,że przestrzeń pomiędzy nimi rozdziera się w czarne plamy. Plamy, które powoli zwiększając swój rozmiar, zasysały go do swojego wnętrza.

Elektryczne złote iskierki z pomiędzy jego falujących warstw. Wygięły się haczykowatym łukiem wpadając do środka z zawrotną szybkością. Po nich wygięła się druga ręką a za nią obie nogi, które przybrały formę splątanej , rozmazanej mozaiki.

Ogromne jasne wybrzuszenie, które rozciągało go w każdym kierunku. Zadrżało, w dół i w górę wydając z siebie niski buczący pomruk.

Resztka Vigora , która była rozmazana po tej nieskazitelnie białej równinie. Bulgotała, jasno czarnymi bańkami. Ulotna forma, którą się stał, spływała w czarną plamę na samym środku tej podrygującej membrany. Jasne wyładowania, które Vigor ciągnął za sobą, przecinały w nieskończoność wszystkie czasowe formy, wciąż wpadające do jasnego punktu.

Obracając głowę w kierunku swojego upadku. Vigor zauważył zamazane rozbłyski na tle czarnej plamy , która jeszcze przed chwilą była niewyraźnie uformowanym cieniem.

- To musi być to ! Punkt wymiany, pomiędzy Defteros a Pròtą – stwierdził stanowczo w myślach.

Coś rozciągnęło jego ręce i nogi w kierunku czarnej , skwierczącej od jasnych wyładowań plamy. Reszta ciała zawisła w miejscu, rozkładając się na kilka kolorowych warstw.

Warstwa skóry , która była oddalona od niego najbardziej. Jako pierwsza wystrzeliła w kierunku czarnej plamy. Potem, układ kostny a za nim mięśnie. Ciągnąc za sobą jasne strumienie energii, które wyznaczały kierunek dla pozostałych warstw. Tysiące drobnych połączeń nerwowych rozciągnęło się w stronę czarnej plamy, pozwalając swobodnie spłynąć układowi krwionośnemu.

 

Świadomość Vigora została sama.

 

Oddzielona, obserwowała jak jej ciało, jedno za drugim wpada do jasnego punktu i znika w czarnej plamie.

- Co to ? Co to ? zapytało rozchodzącym się echem.

- Co to ? Co to ? powtórzył Vigor, który wpadł do jasnego punktu.

- Co to ? Co to ? powtórzył Vigor, który zawisł w połowie drogi

- Co to ? Co to ? powtórzył Vigor, którego ciało falowało jak chorągiewka na wietrze.

- Co to ? Co to ? powtórzył Vigor, którego trójwymiarowa forma rozkładała się w nieskończoność od momentu, w którym wpadł do jasnego punktu.

 

„Zaraz uderzymy !

Ktoś musiał przez przypadek wpaść w to samo miejsce co ja !

To musi być to ! Punkt wymiany, pomiędzy Defteros a Pròtą”

 

W nieskończoność powtarzało echo pojawiających się Vigorów.

Kakofonia dźwięków stawała się coraz głośniejsza i coraz mniej zrozumiała. Rozchodząc się przytłumionym krótkim metalicznym echem, przybierała formę, pisku rozdzieranych gwiazd.

Opadając coraz niżej, świadomość Vigora zajrzała do środka czarnej plamy. Nie było w niej nic. Światła, promieni, dźwięku. Vigora. Była pusta.

- Gdzie się podziałem ? pomyślał poddenerwowany byt.

- Tam niczego nie ma !

Zwracając swoją nieskończoną eteryczną formę w kierunku jasnego horyzontu przejścia . Świadomość dostrzegła wpadających doń Vigorów.

- A, tutaj jestem ! Tutaj jestem!- dodała uradowana.

- Ale czy na pewno ?

Zaglądając ponownie do środka czarnej plamy, świadomość Vigora posmutniała.

- Ale po co ja tutaj jestem ?

- Po co ?

- I co to za miejsce ? Co to za miejsce ? Co to za miejsce ? powtarzała jak zacięta płyta gramofonowa.

Kręcąc się dookoła czarnej plamy , świadomość Vigora zastanawiała się co ma teraz zrobić.

 

C.D.N..

Następne częściVigor cz28 Vigor cz29 Vigor cz30

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bezu ponad rok temu
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania