Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz26

- Moim bratem !? – Vigor wykrzyknął zaskoczony.

- Nie , nie , nie ! – kontynuował jak rozgorączkowany.

- To jakaś kolejna opera mydlana ! Odmawiał przechodzić przez to jeszcze raz ! Kolejna powtórka z historii. Najpierw Kain i Abel a potem było tysiące innych wersji. To nie może ciągnąć się w nieskończoność. Dlaczego zawsze...

Wpatrując się Vigora , który oddawał się z upojeniem najpopularniejszej czynności na jego planecie ,Aijoz ponownie zajrzał w jego energię.

Od pierwszych momentów jego istnienia była wyjątkowa. Inna niż wszystkie, z którymi miał do czynienia od swoich najmłodszych lat. Prosta, silna i czysta. Energia godna przyszłego opiekuna . Najdoskonalsza wypadkowa energii tego świata.

Vigor nie zdawał sobie sprawy z tego czy się stał. Nie miał najmniejszego pojęcia do czego jest zdolny i na tym właśnie bazował Zojia. Na jego niewinności. Mocno się jednak rozczarował kiedy jego własne dzieło obróciło się przeciwko niemu.

Sceny walki, które Aijoz oglądał z energii Vigora, dodały mu otuchy.

- Jest jeszcze nadzieja – pomyślał. - Nie wszystko stracone . Możemy przywrócić równowagę jedynego świata. On może.

- Co to w ogóle za brat ? I co to w ogóle znaczy, że mnie wygnał ? Vigor w końcu skończył narzekać.

- Narzekanie, obojętność i ignorancja to typowe zachowania na twojej planecie, prawda ? – spytał Aijoz.

- Że co przepraszam ? – odparł zaskoczony Vigor.

- Nic więc dziwnego, że twoja własna planeta umiera.

- Moja planeta – zaczął Vigor

- Moja planeta ...– powtórzył.

- Tak , to jedne z wielu naszych najbardziej upierdliwych cech – Vigor zmienił wątek.

- Nic nie poradzę na to, że jestem człowiekiem. Tacy już jesteśmy. Nieznośni, aroganccy, nieodpowiedzialni a nawet nienormalni.

Vigor wydawał się zły.

- Ale oprócz tego jesteśmy, jeszcze rozważni, kulturalni, błyskotliwi, odpowiedzialni...– wyliczał Vigor.

- I właśnie tym jesteśmy i my – przerwał mu Aijoz - Ja i Zojia.

- Z pewnymi wyjątkami – dodał po chwili.

- Zamiast przytomnie ocenić sytuację od razu przechodzisz do pochopnych wniosków. Chyba rozumiem dlaczego Zojia cię tutaj zesłał. Wszystko sobie dobrze zaplanował. On potrzebuje wojownika a nie debiutanta. I ja mam mu w tym pomóc.

- Nic z tego nie rozumiem ? – odparł Vigor.

- Ty masz pomóc jemu ? W jaki sposób ?

- W wyniku całego tego zamieszania , Zojia zakładał ,że zaraz po pojawieniu się w moim świecie albo cię unicestwienie albo wezmę na nauki. Tak czy inaczej wygrał.

- Nadal nic z tego nie rozumiem – odparł Vigor.

- Dobro i zło – odpowiedział Aijoz.

- Dobro i zło ? – powtórzył niepewnie Vigor.

- Dobro i zło. Tym właśnie jesteśmy. Do tego to wszystko się sprowadza. On jest moją drugą stroną a ja jestem jego.

- Mówiąc mój brat, wprowadziłem cię w błąd. Miałem nadzieję, że zastosowanie porównania do więzi rodzinnej pozwoli na lepsze zobrazowanie sytuacji w jakiej się znalazłeś. Zajęło ci tą chwilę ale w końcu dostrzegłeś analogię , wspominając dwóch najsłynniejszych braci na twojej planecie. Proces logicznego myślenia został zachwiany przez emocjonalną rozterkę. Czy ludzie często się tak zachowują ?

-Rany Julek ! Vigor westchnął przecierając oczy ręką, po czym się uśmiechnął.

- Bardzo często !

- Ludzie są nadwrażliwi. Z jednej strony są jak mięczaki. Ciepłe kluchy. Z drugiej są bezwzględni i bez serca. Od tacy już jesteśmy. Jesteśmy jak Defteros i Pròta.

- Tak – potwierdził Aijoz.

- Czy jest jakaś szansa na to że powstrzymamy Zojię ? Vigor zapytał niepewnie.

- Szansa zawsze jest – odparł Aijoz.

- Zero albo jeden. Plus albo minus. Tak albo nie...

- Rozumiem – Vigor wepchnął ręce w kieszenie kurtki.- Wygramy albo przegramy .

- Nie my – poprawił go Aijoz

- Tylko ty . I musisz zrobić to jak najszybciej.

- Jak najszybciej ? Odniosłem wrażenie, że Zojia potrzebuje mnóstwa czasu na realizację swojego planu. Setki lat. Miliony.

- Nie Zojia. Ty . Spójrz na swoje ręce – odparł Aijoz.

Wyciągając rękę z kieszeni kurtki , Vigor zauważył, że końcówki palców ma zupełnie białe.

- Wow! wykrzyknął , wyciągając przy tym drugą rękę dla porównania.

- Co się dzieje z moim rękoma ? zapytał przerażonym głosem.

- Palce mi płowieją ! Dlaczego?

- Nie jesteś istotą z tego świata. Nie możesz w nim o tak po prostu żyć. Żeby móc tutaj istnieć musisz stać się jego częścią.

- Ale ja , ja nie chcę ! wzbraniał się Vigor.

- Nie masz innego wyjścia. Aby istnieć twój system auto ochrony zrobi wszystko żeby podtrzymać cię przy życiu. Adaptacja to tego środowiska jest jedną z takich czynności– wyjaśniał Aijoz.

- Pomimo tego, że nie jesteś w stanie go zobaczyć on ciągle tam jest. I właśnie teraz stara utrzymać cię przy życiu zamieniając cię w istotę z tego świata.

- Zawszę jest jakieś wyjście ! zgięty w pół, Vigor wpatrywał się w swoje dłonie.

- Jeden, zero. Noc i dzień. Dobro i zło – recytował słowa Aijoza.

- Bardzo dobrze – pochwalił go Aijoz.

- Widzę, że wreszcie zrozumiałeś.

Odwracając się do Vigora plecami , zwrócił swój wzrok w stronę zachodzących słońc.

- Nie mogę ci pomóc, ponieważ w ten sposób pomógłbym Zoji w osiągnięciu jego celu co wiąże się bezpośrednio z zagładą mojego świata.

- Jedynym sposobem w jaki mogę ci pomóc jest niepomaganie ci wcale. W ten sposób pomogę również i sobie.

- Co takiego ? Vigor był całkowicie zmieszany.

- Czy każdy gromowładny używa szyfrów w celu wyjaśnienia najprostszych rzeczy ?

- Jeżeli chodzi o losy całego świata . Zawsze ! – potwierdził Aijoz.

- Ale żeby to zrobić, muszę się ciebie stąd pozbyć .

- Pozbyć ? Nie wiem czy podoba mi się ten pomysł. Każdy próbuje się mnie pozbyć. Zojia , ty.

- To jest właśnie twoja jedynka. Twój plus. Twój dzień. Albo zostaniesz tutaj i staniesz się częścią tego świata. Wtedy Zojia na pewno wygra. Bez ciebie na horyzoncie będzie próbował stworzyć kolejnego sprzymierzeńca. Czas gra na jego korzyść. I tym razem z pewnością mu się uda.

- No dobrze – zgodziła się Vigor.

- Pozbyć, ale jak ? Pozbyć gdzie ?

- Z powrotem na Próte, oczywiście – sprostował Aijoza.

- Na Próte ? Na Ziemię ? Ale jak ? zagadnął ponownie Vigor.

- Za pierwszym razem dostałeś się tutaj przez Dimerisa. Nie możemy niestety wykorzystać go ponownie.

Na horyzoncie pojawił się niewyraźny punkt. Poruszał się chaotycznie , lawirując w powietrzu od lewej do prawej strony. Zbliżając się coraz bardziej, Vigor zauważył, że to małych rozmiarów ptak. Kształtem podobny do Wróbla lub może Mazurka.

Trzepocząc delikatnie skrzydłami , podleciał do Aijoza, po czym usiadł na jego wystawionej dłoni. Wpatrując się w jego puste oczy, kilkukrotnie zaszczebiotał.

- Oczywiście ,że mam – odparł Aijoz do ptaka.

Nad jego dłonią pojawiło się błyszczące światło, z którego posypały się drobne białe nasiona o czarnych brzegach.

Skacząc ochoczo do przodu, biało czarny ptaszek zaczął je łapczywie dziobać .

- Nie, nie możemy użyć tej samej drogi prawda ? –Aijoz zwracał się do ptaka.

- Nasz Dimeris może spróbować cię przenieść ale Dimeris z drugiej strony z pewnością zawróci cię na Defteros.

Nie zwracając uwagi na słowa Aijoza mały ptaszek zażywał kąpieli w deszczu z nasion. Trzepocząc skrzydełkami, stroszył piórka żywo podskakując.

- Będziesz musiał wykorzystać biały punkt – dokończył Aijoz, głaszcząc palcem wskazującym głowę małego łasucha.

- Biały punkt ? Co masz na myśli ? zagadnął Vigor.

- Odpowiednikiem białego punktu na Prócie są czarne punkty. Wy nazywacie to dziurami. Defteros i Pròta wymieniają między sobą energią, wykorzystując właśnie te jedno kierunkowe punkty.

- To punkty czasowo-energetyczno- przestrzenne, których Zojia użyje do wywrócenia mojego świata na drugą stronę jeżeli go nie powstrzymasz. Im więcej czarnych dziur tym większe są zawirowania przestrzeni, czasu i energii. A im większe są te zawirowania tym słabszy staję się Dimeris.

- Staje się bardziej podatny na ataki ze strony Zoji ? – oznajmił niepewnie Vigor.

- Bardzo dobrze – Aijoz spojrzał na Vigora.

- Widzę, że nie zapomniałeś.

Błyszczące światło sypało coraz większą ilością nasion , przysypując powoli niczemu winne stworzenie. Siedząc w kupce z ledwo wystającą głową. Ptaszek czekał. Mrugał niewinnie czarnymi oczkami, od czasu do czasu strzepując z głowy nadmiar nasion.

- Co ty chcesz zrobić ? Vigor zapytał poirytowany , obserwując to wszystko z boku.

- Udusisz go ! Tak nie wolno ! dodał podniesionym głosem.

- Wypuść go natychmiast ! krzyknął ruszając w stronę Aijoza.

Na jego oczach , mały kopczyk z nasion rozpłynął się w powietrzu.

Zniknął a wraz z nim czarno biały ptaszek.

- Ale ? – Vigor zatrzymał się w miejscu.

- Dlaczego ?

Składając ręce razem Aijoz zapytał .

- Ale , co dlaczego ?

Rozkładając dłonie, Aijoz ukazał w nich czarno białego ptaka, który przed chwilą zniknął.

Niczym nie wzruszony, stał na swoich krótkich nóżkach, mrugając ciekawsko oczkami. Rozglądając się na boki, zaszczebiotał dwukrotnie po czym energicznie poderwał się w powietrze.

- Czasami to na co się patrzysz jest jedynie iluzją–oznajmił Aijoz.

- Energia, czas czy przestrzeń potrafi nią być. Kiedy przejdziesz na drugą stronę będziesz musiał na to zwrócić uwagę. Dodatkowo, po przejściu przez jakiś czas nie będziesz sobą. Jeżeli w ogóle to przeżyjesz .

- Jeżeli w ogóle to ....- Vigor powtórzył zaniepokojony.

- Jak to, jeżeli to przeżyje ?

- Twoje pokłady energii są już bardzo słabe. Istnieje mała szansa ,że możesz nie przeżyć przejścia. Nikt wcześniej tego nie próbował.

Podchodząc bliżej Aijoz poklepał go po ramieniu.

- Ale jeżeli komuś miałoby się udać , to ty jesteś pierwszy na liście.

- To bardzo pocieszające ! – oschle odparł Vigor – A co z Zojią albo Dimerisem? Oni niczego nie zauważą ?

- Zojia nie będzie się ciebie spodziewał, tak szybko. Poza tym , po przejściu poziomy twojej energii będą prawdopodobnie równe zeru. Zojia nie będzie w stanie cię wyczuć. Skup się więc na skoku w jedno miejsce. Miejsce, w którym będziesz mógł dojść do siebie. Dimeris z drugiej strony nie zwraca uwagi na czarne dziury. Dla niego to martwe obiekty. Jeżeli uda ci się dostać na jakąś planetę będziesz bezpieczny. Twój nikły poziom energii zostanie przytłumiony jej energią . Będziesz niewidoczny. A kiedy dojdziesz już do siebie, staraj się nie używać swoich umiejętności. Przynajmniej nie w żaden wyczuwalny sposób. Ogromne zawirowania energii takie jak na przykład , zniszczenie planety , mogą zwrócić na ciebie ich uwagę. Musisz być bardzo ostrożny mój chłopcze. W twoim rękach spoczywa los mojego i twojego świata.

Machnięciem ręki , Aijoz otworzył przed nimi przejście, które falowało na całej swojej powierzchni jasną otoczką. Po drugiej stronie przejścia rozciągał się biały kosmos.

- Oto Defteros – oznajmił Aijoz.

- W całej swojej okazałości – dodał.

Podchodząc bliżej do przejścia, Vigor starał się ogarnąć wzrokiem ten niesamowicie surrealistyczny obraz. Jednolity , czarno biały , niemalże nieruchomy. W żadnym stopniu nie przypominał kosmosu jaki znał. Mgławice oraz otaczające je gwiazdy, przybierały najbardziej niesamowite kształty. W jednym miejscu nie były niczym innym jak nieruchomym piaskowym wyżłobieniem, które zdobiły czarno pobłyskujące perły. W drugim zaś, przybierały formę zastygłej , piegowatej meduzy, albo ludzkich zwojów mózgowych. Planety wyglądały jak podziurawione czarnymi plamami, kulki. Komety, były czarną powoli przesuwającą się plamką w towarzystwie tysiąca innych małych plamek. Wszystko na białym tle, które rozciągało się w nieskończoność.

Vigor starał się znaleźć sens w tym na co się patrzy ale jego własny umysł płatał mu figle. Wyżłobienia, przedziwne konstrukcje, części ludzkiego organizmu, dziwne rośliny. Tylko to był w stanie zobaczyć. Dla niego ten kosmos był tak samo abstrakcyjny i ulotny jak sny, których nie da się w żaden sposób opisać. Nie w żaden zrozumiały i logiczny sposób. Czarno-biały kosmos, który rozciągał się przed jego oczami istniał ale był czymś czego jego rozum nie potrafił zaakceptować. Borykał się z przyswojeniem nowego schematu, chłonąć jednocześnie tego czego nie rozumiał.

- Hipnotyzujące , prawda ? – odezwał sie Aijoz.

- Prawda – potwierdził Vigor, przełykając ślinę.

- Ale dlaczego czarno-biały ? Nie mówię, że jest brzydki ale cały czarno-biały ? – dodał po chwili , ciągle wpatrując się w panoramę świata Defteros.

- Gdybyś mógł tylko zobaczyć swoją minę – odparł Aijoz.

- Jesteś praktycznie nieprzytomny z zachwytu. A to tylko mały kawałek mojego świata. .

Obracając dłonią panoramę Defteros w kierunku dużego czarnego okręgu, Aijoz dodał.

- Kolory pojawią się z czasem. Na wszystko przyjdzie swój czas.

- Nie wątpię – przytaknął Vigor.

Zatrzymując przejście dokładnie nad białym punktem, Aijoz uśmiechnął się przelotnie.

Wpatrując się w pulsującą białą bezdenną przestrzeń , Vigor wziął głęboki wdech.

- Dlaczego wyglądasz jak grecki filozof ? Możesz przybrać każdą formę. Dlaczego właśnie ta ? – spytał odwracając się w stronę Aijoza.

- Kiedy byłeś małym chłopcem, właśnie te postacie wzbudziły twoje największe zainteresowanie i uznanie– odpowiedział Aijoz.

- Wyczytałeś to z moich myśli ? - zapytał .

- Od razu jak tylko cię zobaczyłem. Całe twoje życie . No z małymi wyjątkami – dodał spokojnie władca Defteros.

- Aijoz –zaczął Vigor .

- Niezły z ciebie numer .

- Wiem – odparł Aijoz , wskazując palcem na Vigora.

- Jedyny i nie podważalny !

Z jego palca wystrzelił biały promień, który uderzył Vigora w piersi, wypychając go jednocześnie przez przejście w kierunku białego punktu.

- Ludzie ! Co za gatunek. Mam nadzieję, że żaden z nich więcej się tutaj nie pojawi – stwierdził Aijoz , obserwując jak Vigor znika we wnętrzu białego punktu.

- Trzeba im jednak przyznać, są bardzo kolorowi.

 

C.D.N..

Następne częściVigor cz27 Vigor cz28 Vigor cz29

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bezu ponad rok temu
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania