Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz6

Igor podniósł się z krzesła i spojrzał na wiszący zegar. Była 16:45.

- Ale na dzisiaj już wystarczy – powiedział do pana Jarosława.

- Kolejną części dokończę na naszym następnym spotkaniu – dodał.

- Czas szybko płynie, jak człowiek dobrze się bawi – odparł pan Jarosław.

- Wielka szkoda, że nie dowiem się , co stało się później.

- Będzie pan miał powód żeby wrócić tutaj ponownie – zagadnął Igor.

Pan Jarosław dopił resztkę herbaty i odstawił swoją filiżankę na biurko.

- Fantastycznie. Już nie mogę się doczekać. Z dnia na dzień historia staje się coraz lepsza.

Po spakowaniu swojej torby pan Jarosław wstał i uścisnął dłoń Igora na pożegnanie.

- Do zobaczenia w następnym tygodniu –oznajmił Igor.

- Na pewno się zjawię . Coś czuję, że historia nabierze nieoczekiwanego zwrotu akcji.

- Może pan na to liczyć – dodał Igor –Do widzenia i życzę udanego weekendu.

Pan Jarosław machnął ręką na wyjściu po czym zamknął za sobą drzwi biura.

Igor został sam.

– Świetnie, jeszcze tylko do Kaczmarka a później już prosto do domu. Może dzisiaj mi się uda – Igor mamrotał do siebie pod nosem.

Z wieszaka pod oknem ściągnął swój płaszcz , złapał za teczkę i sam również opuścił biuro. Stojąc na chodniku szybko zamknął drzwi frontowe, które będąc jednolitą częścią systemu antywłamaniowego , uzbroiły całe biuro po zęby.

Oprócz jednej rzeczy, biuro oraz całe jego wyposażenie było absolutnie bezwartościowe. Przynajmniej dla Igora.

Ani przeciętny człowiek ani najwyższej klasy specjalista, nie byłby w stanie jej znaleźć. Istniała mała , ale to bardzo mała szansa, że kompletny złodziej idiota mógłby ją ukraść przez przypadek, ale po co komu prymitywny, plastikowy zegar ścienny ? Vigor był po prostu ciekawy czy znajdzie się ktoś , ktoś odważny.

Oczywiście nie chodzi tutaj o zegar w rzeczy samej, a o jego małą część. Chodzi mianowicie o wskazówkę godzinową. Aby skutecznie ukryć jakiś przedmiot należy wystawić go na ogólnie dostępnym widoku. Każdy początkujący iluzjonista ci to powie. Wskazówka oczywiście nie była jedynie wskazówką. Była najwyższym odznaczeniem narodu Latońskiego na planecie Notra. Planeta była mniej więcej w połowie drogi do głównej siedziby władcy naszego wszechświata Zoji. Od ziemi jakieś 6 trylionów lat świetlnych. Wskazówka była pokrótce , prezentem od generała Lato za pomoc w zażegnaniu odwiecznie trwającego konfliktu.

Wojna, walka, cierpienie, śmierć, zmartwychwstanie . Jak długo można zabijać się nawzajem ? Odkąd pamiętam na ziemi zawsze toczyła się jakaś wojna. Jak nie w Iranie to w Iraku. Jak nie na środkowym wschodzie to gdzieś w Ameryce czy Europie. W zasadzie od początku pojawienia się człowieka na ziemi, toczyły się walki i wojny. Pomijając już nawet sam fakt , że przy okazji niszczymy miejsce w którym żyjemy.

Mamy 21 wiek , gdzie niektórzy śmią twierdzić, że opanowaliśmy sztukę zabijania do perfekcji.

Och w jak wielkim są oni błędzie ! Nie mamy najmniejszego , żadnego, nawet najbardziej zielonego pojęcia o sztuce wojennej czy sztuce zabijania.

Najbardziej zaawansowaną rasą w tej dziedzinie byli Latończycy oraz Nomowie. Byli , ponieważ po interwencji Vigora, całkowicie zaprzestali swojego wojennego rzemiosła. Napięte stosunki miedzy-planetarne zniknęły, a społeczeństwa obu planet stały się wolne od wojen i przemocy.

Zamykając swoje biuro na Mińskiej, Vigor ruszył Głuchą w stronę parku Skaryszewskiego. Biuro radcy prawnego Kaczmarka było na ulicy Angorskiej.

Przechodząc obok małego stoiska prasowego, Vigor zauważył na wystawie czasopismo z ogromnym czerwonym tytułem : Nowa technologia, która ocali życie.

„Nic nie jest w stanie go ocalić” pomyślał Vigor – Do tego trzeba mieć trochę więcej niż technologii. Trzeba jeszcze mieć chęci.

Pomimo najbardziej zaawansowanej technologii jaka może istnieć, Latończycy czy Nomowie, nie byli w stanie ocalić żadnego życia. Aczkolwiek trochę ciężko to wytłumaczyć, ponieważ potrafili je ocalić, po to tylko żeby zniszczyć je na nowo.

To coś tak jak tutaj na ziemi. Sadzimy drzewa żeby za jakiś czas , znowu je zniszczyć. Tak samo jak , domy samochody czy pojedynczych ludzi. Utknęliśmy w zamkniętym kole, które bardzo ale to bardzo powoli porusza się w stronę przepaści. Latończycy i Nomowie byli w podobnej sytuacji. Z tą różnicą, że po osiągnięciu swojej przepaści , znaleźli sposób na to aby się z niej wydostać i zacząć wszystko od początku. Jak na ironię ,ludzka chęć do zniszczenia samego siebie nie jest naszym największym wynalazkiem, jest częścią kosmosu.

Podróżując do głównej siedziby Zoji , Vigor natknął się na swojej drodze na dwie planety. Planety, które orbitowały w sąsiedztwie bardzo jasnej gwiazdy , jednocześnie obracając się dookoła siebie. Planety były tego samego rozmiaru, a obserwowane z dużej odległości mogły przyprawić nie jednego astronoma o zawrót głowy. Wyglądały majestatyczne. Z bliska obraz prezentował się jednak zupełnie inaczej.

Ich powierzchnia była całkowicie zniszczona. Skupiska miejskie w ruinach, środowisko naturalne , zdewastowane. Kratery sięgające po kilka kilometrów w głąb planety. Jednym słowem apokalipsa. Vigor nie mógł uwierzyć własnym oczom. W jaki sposób dwie bliźniacze planety, mógł spotkać tak podobny los ? Planety były wystarczająco daleko od swojego słońca aby nie ulec zniszczeniu, które mogło wywołać. Co więc mogło spowodować tak rozległe zniszczenia ?

Obserwując obydwie planety na granicy ich orbity, Vigor wyczuł niesamowicie słaby poziom energii. Coś poruszało się na powierzchni doszczętnie zniszczonego miasta na planecie Notra. Pojazd posuwał się powoli w stronę opuszczonego placu, zachodniej części miasta. Był płaski, z podwójnym wybrzuszeniem na przodzie oraz trójkątnym zaginięciem z tyłu pojazdu. Po dotarciu do środka placu, pojazd rozświetlił się od spodu, co pozwoliło otworzyć podziemny tunel , do którego wjechał.

Na drugiej planecie o nazwie Noma, miała miejsce podobna sytuacja. Długi, dwu kadłubowy pojazd, podobny do katamaranu, przedzierał się przez zgliszcza i zawalone budynki. Od czasu do czasu, używał białego światła aby całkowicie zdezintegrować przeszkody na swojej drodze. W końcu udało mu się dotrzeć do płaskiej kopuły , która otworzyła przed nim swoje bramy.

W momencie, w którym obydwa pojazdy zniknęły z pola widzenia, ich energia zaczęła słabnąć. Aby nie stracić ich z oczu, Vigor przejrzał przez obydwie planety jak przez szklaną kulę. Zgromadzone w jednym miejscu postacie, wydawały się zbliżać do jądra planety !

Po osiągnięciu przez postacie swojego celu , obydwie planety wystrzeliły ze swojego wnętrza ogromny ładunek energii, który równomiernie rozszedł się po powierzchni. Ostateczna broń została aktywowana. Najbardziej destrukcyjna z całego ich arsenału.

Powierzchnia obydwu planet rozjaśniła się malutkimi punktami energii. Były ich miliardy. Z minuty na minutę, każdy z nich stawał się coraz większy i większy. Oprócz rosnącej energii, dało się również słyszeć niesamowity hałas.

Był to hałas, składających się na nowo , rozbitych wcześniej w proch budynków. Hałas , cofających się masywnych energetycznych eksplozji. Płonących domów i pojazdów wojskowych, które teraz przygasły , odkształcały się, powracały do swojego oryginalnego kształtu.

Ale najgorsze z tego wszystkiego były krzyki i jęki. Spalone, zmiażdżone, porozrywane na strzępy ciała żołnierzy, regenerowały się kawałek po kawałku. Charczenie czy gulgotanie konających , zamieniało się w przerażające krzyki, które z kolei, cofały się do śmiertelnej rany po to aby za moment być tylko oddalającym się pociskiem. Sceny ataków powietrznych i lądowych, cofały się jedna za drugą do swojego punktu początkowego.

Wraz z odnawiającym się sprzętem wojskowym i cywilnym , do stanu poprzedniego wracało również środowisko naturalne. Na horyzoncie zaczęły pojawiać się, góry, rzeki, lasy, morza czy jeziora.

- A niech mnie ktoś uszczypnie – rzucił z niedowierzaniem Vigor – Gdybym tego nie zobaczył na własne oczy to był nie uwierzył.

Proces regeneracji postępował coraz szybciej. Obejmował tylko i wyłącznie Nomę i Notre, które przeistaczały się w błękitne , niczym nie skalane, raje.

- W jaki sposób udało im się tego dokonać. ? Vigor kontynuował swój monolog, zawieszony w przestrzeni kosmicznej.

- Potrafią kontrolować czas, tylko w obrębie swojej planety, bez naruszania głównego nurtu czasowego. Fascynujące !

Powierzchnie obu planet przestały rozświetlać już kolorowe wybuchu. Zniknął dym i palący się ogień. Zniknęły również elektryczne wyładowania łukowe długie na setki kilometrów. Obydwie planety osiągnęły swój optymalny potencjał energetyczny. W chwili obecnej nie różniły się niczym od Ziemi. Były ciche i spokojne. Noma była koloru niebiesko- żółtego. Notra , niebiesko-pomarańczowego. Dwie bliźniacze planety, które wyglądały jak dwie świeżo wyłowione perły z głębiny oceanu. Połyskujące tym nieodpartym świeżym blaskiem.

Ciszę i spokój, przerwał ogromny świst jasnego promienia, który po przekroczeniu granicy atmosfery, kierował się w stronę planety Noma. Błyskał i skwierczał , przecinając czarne przestworza kosmosu. Po osiągnięciu orbity planety Noma, rozprysnął się na setki mniejszych promieni, które z zawrotną szybkością uderzyły w jej powierzchnię. Niektóre zostały odbite za pomocą tarcz ochronnych . Nie które udało się przechwycić i zmagazynować. Większość jednak dokonała niesamowitych zniszczeń. Z pozycji, w której znajdował się Vigor można było wywnioskować , że Noma jest na przegranej pozycji. Ta jednak już tym samym momencie przypuściła kontratak. Z jej powierzchni, wystartowało kilka pojazdów kosmicznych , które w mgnieniu oka znalazły się na powierzchni Notry, gotowe do przeprowadzenia desantu. Wykorzystując ataki świetlne, które skutecznie niszczyły wszystko na swojej drodze, powoli posuwały się na przód. Po przebyciu nie dużej odległości, pojazdy zniknęły ponownie aby za chwilę pojawić w innym miejscu. Po każdym przeprowadzonym manewrze , pozostawiały za sobą spiczaste czarne pomniki wysokie na kilka metrów. Ich atak zataczał ogromne koło , w którego centrum znajdowała się maszyna miotająca świetliste promienie .

W wyniku silnego ostrzału, jeden ze statków został uszkodzony. Osiadł na powierzchni otaczając swój kadłub polem ochronnym. Został szybko otoczony przez żołnierzy przeciwnika, którzy otworzyli ogień w jego kierunku. Pozostałe statki kontynuowały swoją misję, nie myśląc nawet o powrocie i wsparciu dla jednego ze swoich. Niszczyły wszystko na swojej drodze, pozostawiając za sobą czarny szlak ognia i dymu. Po rozmieszczeniu ostatniego pomnika uniosły się w przestworza , oddalając w kierunku rodzimej planety.

Pozostawiony na powierzchni planety statek, był pod coraz cięższym ostrzałem . Nowe oddziały nadciągały z każdej strony, koncentrując na tarczy ochronnej, coraz więcej świetlnych promieni. Los statku wyglądał na przesądzony.

Z jego wnętrza wyszło kilka postaci . Ubrane w granatowe kombinezony i płaskie srebrne hełmy, ustawiły się w okręgu na przeciwko siebie. Deszcz świetlistych promieni rozbijał się o tarczę ochronną nad ich hełmami, wprawiając wszystko w coraz większe wibracje. Dudnienie eksplodujących pocisków , stawało się coraz głośniejsze.

Stojąc w okręgu, postacie podnosiły ręce do góry. Pusto wpatrując się w pękającą na ich głowami energetyczną kopułę, każde z nich uderzyło się dłonią po piersi. Ich kombinezony rozświetliły się na środku czerwonym blaskiem, który połączył ich wszystkich czerwoną obręczą. Obręcz skurczyła się do rozmiaru czerwonej kuli, która wystrzeliła ku górze, rozbijając na kawałeczki tarczę ochronną. Grady pocisków, i promieni świetlnych wpadły do środka rozrywając wszystko na swojej drodze. Srebrny statek zniknął w gigantycznej eksplozji zabierając ze sobą stojących na uboczu członków załogi. Szczątki statku paliły się niebieskim płomieniem, który przygasał niezwykle szybko. Z jego wnętrza wysunęła się czarna kula , która błysnęła jasnym elektryzującym impulsem. Rozprzestrzeniający się impuls unieruchamiał wszystko przez co zdołał przeniknąć. Maszyny wojenne, żołnierzy. Wszystko zastygało w kamienny posąg. Nastąpił odwrót. Wciąż aktywne oddziały , starły się uciec z zasięgu tej fali zniszczenia w stronę formującej się tarczy ochronnej. Nikt nie zwracał uwagi na unoszącą się coraz wyżej czerwoną kulę.

Po osiągnięciu pułapu orbity planetarnej, czerwona kula, uaktywniła stojące poniżej czarne posągi. Łącząc się świetlistym promieniem, utworzyły ogromne koło , które zaczęło wypełniać się jasnym światłem. Po krótkiej chwili powstał świetlisty dysk. Wysoki na kilka metrów i o średnicy kilkunastu kilometrów, był widoczny z kosmosu.

- To nie wróży nic dobrego- powiedział Vigor.

W tym samym momencie po drugiej stronie kontynentu, z oceanu zaczął wynurzać się duży obiekt.

- Kolejna ukryta broń – powiedział Vigor.

Obiektem była wyspa, z dwoma płaskimi rogami skierowanymi ku sobie. Rogi zadrżały kilku krotnie i... i tylne. Nic więc się nie wydarzyło. Nie pojawił się żaden pocisk, fala energii, żaden promień świetlny. Odwet za świetlisty dysk okazał się fiaskiem. Dysk z kolei opuszczał się niżej i niżej wypalając dziurę w ziemi. Dziurę o średnicy kilkunastu kilometrów !

Ostrzeliwany przez oddziały żołnierzy z poza granicy wypalonej dziury, nie odnosił żadnych uszkodzeń. Był wolno sunącym zniszczeniem, którego nic nie było w stanie zatrzymać. A jego celem zdawało się być jądro planety. Vigor obserwował jak świetlisty dysk stawał się coraz mniejszy zagłębiając się we wnętrzu planety.

Zamknięty w swoim grawitacyjnym polu ochronnym, oniemiały scenami poniżej poczuł ogromną energię za swoim plecami, która mknęła z niesamowitą prędkością w jego kierunku. Kiedy odwrócił swój wzrok zobaczył tuzin metrów wielkości dziesięcio- piętrowych budynków. Sunęły w kierunku planety Noma.

Planetę Notra z kolei, zaczęły przecinać podziemne pęknięcia. Pęczniały, wypełniając się czerwonym światłem. Dłuższe i krótsze , jak na powierzchni spękanego lustra. Aż wreszcie nastąpił wybuch katastrofalnych rozmiarów, rozrywając cały kontynent na mniejsze części. Powstała w wyniku eksplozji dziura , wypluwała z siebie gorąca lawę połykając jednocześnie zapadającą się ziemię i oceany. Wydobywający się dym i popiół pokryły całą powierzchnię planety .

Noma tylko prze chwilę mogła cieszyć się swoim zwycięstwem. Przywołany wcześniej przez wroga atak meteorów właśnie dobiegał końca. Planetą wstrząsnęły ogromne wybuchu, które zapoczątkowały lawinę kolejnych wydarzeń. Powodzie, trzęsienia ziemi, pożary.

- To , to niewiarygodne ! - wykrzyknął Vigor podlatując bliżej. – A ja myślałem, że to ludzie są głupi , niszcząc swoją planetę !

- No dalej, niech ktoś naciśnie guzik ! Na pewno ktoś przeżył. Na pewno jest jeszcze szansa żeby wrócić do stanu poprzedniego ! Vigor krzyczał z nadzieją w głosie.

Nic jednak nie wskazywało na zmianę sytuacji. Obydwie planety dusiły się w ogniu i dymie. Energia ich mieszkańców malała z minuty na minutę. Vigor dotarł do tego samego momentu, w którym zastał planety przed swoim przybyciem. Umierające. Czy tak było od zawsze ? Przez jego głowę przeszła myśl. - Jak długo trwał już ten konflikt ? Sto , dwieście lat ? Może dwa tysiące ? Produkcja tak zaawansowanej broni z pewnością trwała bardzo długo . A może nie ? Vigor nie wiedział nic na temat tych istot. Nawet ich wygląd był zagadkowy. Każda ze stron miała na sobie kombinezony. Mniej więcej takich samych rozmiarów. A może to jedna i ta sama rasa, która w wyniku różnicy zdań postanowiła się podzielić i wyemigrować na sąsiednią planetę. Powodów musiało z pewnością być wiele. Nikt normalny nie dopuszcza się do tak radykalnych posunięć jak zniszczenie planety. Jak można ucinać gałąź na której się siedzi ? Vigor nie mógł zrozumieć dlaczego coś takiego miało miejsce. Cokolwiek było tego powodem musiało być bardzo ważne albo ogromnej wartości.

Jego rozmyślania przerwał wstrząs , który targnął obie planety. Fala iskrzących się wyładowań przetoczyła się po powierzchni cofając kłębiące się chmury dymu i ognia. Tak jak za pierwszym razem, Vigor doświadczył manipulacji czasowej, która cofnęła obydwie strony do początku ich starcia. Niczym nie skalane, dwie dziewicze planety, były gotowe ponownie stawić sobie czoła.

- O nie . Tym razem na to nie pozwolę. – Vigor zawinął prawy rękaw swojej kurtki pod łokieć.

- Zobaczymy co zrobicie ,kiedy ja zrobię coś takiego ! – powiedział , wystawiając dłonie przed siebie.

- Przyszedł czas na pokój – dokończył.

Pomiędzy planetami uformował się błyszczący zielony mur. Dwukrotnie wyższy niż Norma i Notra . Szczelnie wypełniający przestrzeń pomiędzy nimi. Vigor ulokował się dokładnie w środku oczekując na kolejny ruch.

Planety były niesamowicie piękne. Pełne życia, pełne energii. W chwili obecnej , pełne spokoju. Zawieszone w zupełnie nowej sytuacji, prawdopodobnie od stuleci. Nikt nie atakował. Nikt nie miotał długimi na setki kilometrów promieniami. Spokój i cisza.

Nie trwało to jednak długo. Na planecie Notra, z oceanu ponownie wyłonił się płaski kontynent. Skierowane ku sobie płaskie rogi zadrżały by po chwili stworzyć nie wielkich rozmiarów wgniecenie w tarczy Vigora.

- A to skąd się wzięło ? zapytał Vigor.

- Żadnego ruchu energii, żadnych promieni ? Co to za broń ? kontynuował , obserwując płaski kontynent.

Nastąpił kolejny wstrząs i kolejne wgniecenie.

- W jaki sposób dochodzi do zniszczenia ? Powinno być przecież na odwrót. Im silniej chcesz mnie uderzyć tym silniejszy się staje dzięki napierającej energii.

- Chyba , że – Vigor zamilkł na chwilę – chyba, że to nie jest energia.

Pstrykając palcem, Vigor odkształcił tarczę do pierwotnego stanu.

- Co za niesamowity widok - kontynuował ,wpatrując się w broń-wyspę .

- Niebiesko- żółta aura przepasana strugami wolno płynącej energii, a w środku to. Czarno białe paskudztwo wielkość hiszpańskiej Ibizy. Bez życia, bez energii.

- To wam się prawdopodobnie nie spodoba, ale na razie będzie musiało wystarczyć.

Unosząc palce wskazujące obu dłoni, Vigor podniósł z wody zagadkową wyspę. Jej płaska część była o wiele większa niż można było zaobserwować z kosmosu. Była najwyższym punktem pofalowanego , długiego na kilka kilometrów kadłuba, który kształtem przypominał mały strączek grochu. Od spodu, przy samym końcu , jego poszycie rozciągało się w długi splątany warkocz, grubych rur , które znikały w głębinach oceanu.

Unosząc wyspę coraz wyżej , długi na kilka kilometrów splątany warkocz zaczął napinać się pod ciężarem czegoś co było ukryte pod powierzchnią wody. Błyski i spięcia towarzyszyły całemu zajściu. Spływająca woda zaczęła tworzyć wir , który ze swojego wnętrza uwolnił kulę mniej więcej takich samych rozmiarów jak wyspa.

- No proszę . To wygląda na coś bardzo, bardzo drogiego – wygarnął Vigor.

Unosząc całą tą tajemniczą konstrukcję , Vigor wyczuł energię zbliżającego się statku, który pojawił się po chwili na granicy jego bariery. Po drugiej strony bariery również pojawił się statek. Obydwa wyglądały jak pulsujące jajka od czasu do czasu obracające się dookoła własnej osi.

- Nie spodziewałem się partii obojga Narodów – powiedział Vigor. – Ale to nic nie szkodzi . Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu – dokończył.

Rozciągając swoje pole ochronne na obydwa statki, Vigor zbliżył je do siebie na odległość kilku metrów. Na zewnątrz w niedużej odległości od statków, Vigor stworzył okrągły stół oraz kilka krzeseł. Na blacie pojawił się deserowy zestaw porcelany z Bolesławca , herbata, kawa oraz sernik truskawkowy na zimno. Rozsiadając się wygodnie na krześle na przeciwko obydwu statków , Vigor rozłożył ręce w geście zaproszenia.

Nie odrywając wzroku od swoich mocno zdystansowanych gości , Vigor kontynuował unoszenie nawodnego statku , który teraz przekraczał granicę przestrzeni kosmicznej. Nieprzyjazne , zimne środowisko kosmosu zaczęło wykrzywiać i zgniatać kadłub statku któremu towarzyszył zgrzyt i łomot dochodzący z wnętrza.

Gdy cała ta dyndająca w nieważkości konstrukcja zawisła na horyzoncie , jeden ze statków otworzył właz u spodu swojego jajka, z którego na świetlistych dyskach wyłoniły się trzy postacie. Miały na sobie siwe skafandry ,przepasane czerwoną linią od ramienia po pas. Kształtem ich ciała przypominały ludzkie . Dwie kończyny dolne i górne oraz głowa . Głowa jednak, była kryształu zmarszczonej pietruszki odchylonej do tyłu z czymś co przypominało krótką srebrną czuprynę. Nie mieli hełmów tylko okulary, które były połączone z na ustnikiem . Do około tali, u pasa swoich skafandrów mieli zawieszone białe kuleczki . Byli mniej więcej tego samego wzrostu . Jedyną rzeczą , która odróżniała ich od siebie były małe strzałki bądź wskazówki na piersiach ich skafandrów skierowane do dołu. Postać na środku miała jedną małą i jedną dużą czarną wskazówkę. Postać po jego prawej tylko jedną małą wskazówkę a postać po jego lewej stronie, jedynie prostą linię.

Zatrzymując się pół metra od stołu, przy którym siedział Vigor , postać po środku podnosiła rękę wskazując unoszący się w oddalił statek po czym zaczęła mówić . Z drobnej siatki na jej na ustniku wydobył się pisk.

- Pipi.pppp, bbbbbbbzzzpppiiiiiii......,

- Ale numer ! – odpowiedział Vigor.

 

C.D.N

Następne częściVigor cz7 Vigor cz8 Vigor cz9

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bezu ponad rok temu
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania