Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz25

Powietrze było ciepłe i miało zapach dojrzewającego zboża. Szumiał delikatny wiatr. W oddali, grzmoty rozbrzmiewały echem nadchodzącej burzy. Najpierw ciche i krótkie. Potem długie i głośne . Jeden za drugim w kilku minutowych odstępach.

Jak na razie Vigor tylko tyle zdołał zarejestrować. Dudniło mu w uszach i czuł się potwornie zmęczony. Leżąc na prawym boku, miał zamknięte oczy.

- Czy na prawdę muszę już wstawać ? – zastanawiał się, zakrywając oczy przedramieniem.

- Słońce dawno już wstało. Może jeszcze 15 minut – dokończył , rozciągając się na plecach.

- Jeszcze tylko kilka minut....

Blask, którego starał się uniknąć, stawał się coraz bardziej uciążliwy. Wdzierał się do oczu jak nieproszony przedstawiciel handlowy. Nie miało znaczenia jak mocno Vigor przyciskał rękę do twarzy. Świetlisty ognik zawsze znalazł sposób żeby ukłuć go w samo dno oka.

Powoli przychodząc do siebie, Vigor zastanawiał się co będzie musiał zrobić jak już wstanie.

„Najpierw chyba toaleta. Nie wiem czy dam radę już dłużej wytrzymać. Pęcherz mam pełen po brzegi. Potem , potem umyję buzię i oczy. Tak . Duże śpiochy zawsze zbierają się w kącikach oczu. Jeżeli o nich zapomnę, wpadną mi z powrotem do oka i przez cały dzień będę je przecierał. Dlaczego one zawsze się tam zbierają ? Dlaczego człowiek nie został lepiej zaprojektowany ? Ale z drugiej strony gdzie indziej miałyby się odkładać śpiochy ? A tak w ogóle co to są śpiochy ? Będę musiał zapytać się Jerzego. Albo może nie. Poszukam na sieci. Ktoś już na pewno się nad tym zastawiał”

Vigor wziął głęboki wdech.

„ Potem zjem płatki. Wezmę cynamonowe. Cynamonowe są najlepsze. Nie lubię tych płaskich zbożowych. Z miodem jeszcze ujdą ale z samym mlekiem są jak małe kamienie. Nie wiem dlaczego w ogóle je kupiłem ? A , nie. Zaraz .Wiem ! Jadę już za długo na cynamonie. Muszę urozmaicić sobie śniadanie”

„ Nie , nie , nie ,nie” –Na tle jego porannych rozmyślań odezwało się echo.

„ Nie !– zgodził się Vigor - Tak jest ! Zjem kanapkę z serkiem wiejskim i pomidorem”

„ Nie „ – ponownie odezwało się echo.

„ Nie ?” – zapytał w myślach Vigor.

„ Nic mi przecież nie będzie. Jeszcze nie słyszałem żeby ktoś zginął od kanapki z pomidorem”

Na jego ustach pojawił się przelotny uśmiech.

- Nie ,nic mi nie będzie – mruknął do siebie.

Przed oczami mignął mu obraz, kłębiących się chmur fioletowego dymu. Jak ociężały wodospad spłynął pomiędzy płatkami cynamonów i kanapką z pomidorem.

- Nie . Będzie w porządku, będzie dob....

Rozmyślania przerwał mu kolejny obraz, który wymieszał pulsujące promienie sferyczne, wybuchy, płatki śniadaniowe, kanapkę z pomidorem i nie wyraźną szkaradną postać w jeden wielki kulisty koktajl.

Jego serce natychmiast zwolniło do rytmu silnych pojedynczych uderzeń.

- Zojia ! krzyknął , podrywając się jednocześnie do pozycji półsiedzącej.

- Zojia !

W tym samym momencie, w którym otworzył oczy, wizja Zoji odeszła w zapomnienie. Była niczym w porównaniu z tym na co się patrzył . Odpłynęła tak samo szybko jak się pojawiła.

Przed Vigorem rozciągała się biała przestrzeń jak tylko okiem sięgnąć. Biała ziemia. Białe drzewa, falujące na wietrze koronami drzew. Białe chmury , białe krzewy, białe kwiaty. Biała wysoka trawa. Białe wszystko. Oddzielone od siebie szarą linią w celu zachowania ulotnego kształtu. Byłyuderzająco podobne do krajobrazu ziemskiego z tym że, w wersji czarno białej !

Przecierając oczy ręką, Vigor wydusił oniemiały.

- Ja pierniczę !

Jego ręka jak i on sam, wciąż były normalnego koloru. Dla niego na całe szczęście nic się nie zmieniło.

- Czyżby Ziemia całkowicie wyblakła pod moją nieobecność ? Nie... – dokończył w myślach. .

- Co tu się stało do diabła ?

Był jedynym kolorowym punktem na tle niemalże białego płótna. Nawet jasno świecące słońca a było ich trzy. Mieniły się na biało.

Podnosząc się z miejsca, Vigor rozejrzał się dookoła.

- Trzy słońca ?

Stał na bez trawiastym skrawku ziemi, który był częścią ogromnego stepu. Nieliczne drzewa malały wraz z rozciągającym się horyzontem, który łączył się z czarną linią gór.

W niektórych miejscach kolor czarnej kontury wpadał w rozmyty odcień szarego. W innych z kolei, przybierał na siłę, podkreślając cienie, drzew, krzaków czy zwierząt.

- Co to za miejsce ? Spytał na głos wciąż nie dowierzając swoim własnym oczom.

- Gdzie ja jestem ?

Jego cień , powoli zaczął zataczać kręgi w przeciwną stronę wskazówek zegara. Patrząc jak powoli przesuwa się po ziemi, Vigor szybko się obrócił.

Białe, jasne słońce powoli opadło z nieboskłonu zataczając nad nim duże koła. Kierowało się w jego stronę . Wychodziło mu na spotkanie. Vigor był tego pewien. Ciągnęło za sobą ogon białych promieni , który odcinał się od reszty nieba czarną fałdą.

Lądując w odległości kilku metrów , jasne słońce wzbudzało tumany kurzu i piasku . Obracało się dookoła własnej osi ,swobodnie falując promieniami w każdym kierunku. Było rozmiarów przeciętnego człowieka choć wysoko na niebie zdawało się być o wiele większe.

- To nie może być słońce ! – pomyślał Vigor .

-Jest stanowczo za małe !

Na te słowa słońce zatrzymało się w miejscu. Jego promienie zaczęły zmniejszać swój rozmiar powoli chowając się do środka. Błysk stawał się coraz słabszy . Tumany kurzu i piachu powoli opadły na ziemię.

W miejscu , w którym wylądowało jasne słońce stała teraz postać. Przypominała greckiego posła , który przepasany himationem , z odkrytym prawym ramieniem stał na przeciwko niego w skórzanych sandałach. Był tak samo biało czarny jak otaczający go krajobraz.

Miał gęstą brodę i wąsy . Krótkie włosy prosty nos i puste oczy . Bez żadnego wyrazu . Tak samo puste jak oczy starożytnych posągów. Nie mniej jednak bardzo żywe . Chyba to właśnie najbardziej przeprawiało Vigora o gęsią skórkę.

Podnosząc rękę do góry , Vigor chciał pomachać na powitanie. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć , postać w mgnieniu oka wystrzeliła w jego kierunku. Rozpływając się niczym mgła, na mniej niż sekundę pojawiła się tuż przed jego twarzą, spoglądając mu prosto w oczy. Potem na jego ręce, stopy i plecy.

- Halo – postać przerwała powitalną wypowiedź Vigora , stojąc w tym samym miejscu , w którym jeszcze przed chwilą była jasnym słońcem.

- Halo ? – odparł zaskoczony Vigor.

- Używam zwrotów i wyrażeń , które jesteś w stanie zrozumieć, prawda ?– powiedziała postać.

Vigora przeszedł kolejny dreszcz. Natychmiast zaparł się tylną nogą , podniósł ręce i zacisnął pięści. Spoglądając na swoje dłonie zauważył ,że nie ma swojego pola ochronnego. Serce zabiło mu mocniej.

- Chyba wszystko straciłem . A niech to ! zaklął w duchu.

- Wychodzi na to ,że będziemy musieli zrobić to w tradycyjny sposób – rzucił przed siebie.

- Używam zwrotów i wyrażeń , które jesteś w stanie zrozumieć, prawda ? – ponownie zapytała postać.

- Nie nabiorę się ponownie na twoje sztuczki Zojia !- krzyknął Vigor.

- Zojia ! – postać powtórzyła gromowładnym tonem.

Jej sylwetka zapłonęła jasnym ogniem a z pustych oczy wystrzeliły czarne pioruny. Echo jej wypowiedzi rozeszło się po całym stepie poruszając drzewa ,trawy i chmury.

- Tak wiem kim jesteś ! krzyknął ponownie Vigor.

- I tym razem wyłapiesz kilka sęków ! – dorzucił pewny siebie.

- Tak przynajmniej mówi mój znajomy Jerzy.

- Zojia ! - wykrzyknęła postać , wyciągając ręce ku niebu.

Ten dramatyczny okrzyk rozjuszył zgromadzone na niebie chmury. Czarno-biały kolor otoczenia zaczął zmieniać się na przemian jak w kalejdoskopie.

- Zojia ! krzyczała postać – Zojia !

Miejsce , w którym stała, objął szeroki słup światła , który wystrzelił ku niebu , rozpraszając zgromadzone na swojej drodze poszarpane obłoki..

Tumany piachu ponownie wzbiły si ęw powietrze , zmuszając Vigora do zakrycia oczu ręką. Dudniące grzmoty przybrały na sile wprawiając ziemię w delikatne drżenie. W oddali pojawiły się wirujące cyklony .

Nie mogąc już rozpoznać swoich rąk , które składały się i rozkładały w kolorową mozaikę , Vigor kucnął na czymś co kiedyś przypominało jego kolano.

- Widzę ,że walka na pięści nie wchodzi w rachubę co ? – wydukał oszołomiony, przerywanym głosem.

Hałas i zgrzyt wirujących trąb i skwierczących promieni zagłuszył jego słowa. Tracąc powoli przytomność Vigor przechylił się na prawą stronę, mając nadzieję ,że upadek na ziemię nie będzie za bolesny.

W połowie drogi ,wpatrując się w czarno białą układankę piachu i trawy . Vigor zastygł w miejscu. Uczycie bólu i zdezorientowania zniknęło a on sam poczuł się dobrze .

Układanka , w którą wlepił swój wzrok, robiła się coraz bielsza aż w końcu zniknęła . Delikatne czarne linie rozpłynęły się całkowicie a wraz z nimi wszystkiebkształty. Kiedy rozmyty obraz ponownie nabrał ostrości, jego ciało wróciło do swojej oryginalnej formy a on sam znalazł się w pozycji stojącej.

- Halo – powtórzyła ponownie postać.

Odzyskując poczucie rzeczywistości , Vigor potrząsnął głową .

- Co się stało ? – wydukał , podnosząc wzrok .

Na przeciwko niego stała postać przypominająca greckiego posła.

- Witaj podróżniku. Jestem Aijoz.

Postać pokłoniła się głęboko w pasie .

- Proszę wybacz mi moje zachowanie – kontynuował Aijoz.

- Straciłem nad sobą kontrolę.

- Co to takiego było ?–zapytał wciąż zaskoczony Vigor .

- W jaki sposób ,wróciliśmy do tego miejsca ? Przecież wszystko się rozpadało !?

Stojąc wyprostowany zauważył ,że ma zaciśnięte pięści.

- Jestem Aijoz a to jest mój świat . Mogę robić w nim wszystko co tylko ze chcę . Postanowiłem więc wrócić do momentu z przed mojego wybuchu gniewu. To było bardzo żenujące prawda ?

- Prawda? – potwierdził niepewnie Vigor , nie wierząc własnym uszom.

- Jak to – Mój wszechświat ? – zapytał.

- Masz rację to żadne wyjaśnienie. Pozwól więc ,że wyjaśnię – Aijoz rozłożył ręce, wpatrując się swoimi pustymi oczyma w białe chmury.

- Ja jestem Aijoz a to jest Defteros , który jest pod moją opieką . Ty pochodzisz z Próta , którego opiekunem jest Zojia. Próta i Defteros tworzą Mono . Jedyny świat.

- Mono . Jeden świat ? – zapytał zaskoczony Vigor.

- Jedyny świat – poprawił go Aijoz.

Delikatnym machnięciem ręki , Aijoz rozproszył zgromadzone nad ich głowami chmury. Ukazując jasne niebo , które było wypełnione niezliczoną ilością czarnych błyszczących kropek.

- Spójrz tam ! – wskazał energicznie dłonią.

Vigor posłusznie spojrzał w niebo.

- To jest właśnie twój świat – kontynuował Aijoz.

- Jego energia jest częścią tego świata. Tak samo jak energia tego świata jest częścią twojego. Za każdym razem kiedy patrzysz się w niebo , ze swojego świata. Patrzysz się na Defteros. Mój świat.

- Defteros i Próta tworzą Mono – jeden świat – przytaknął Vigor , kiwając głową.

Vigor starał się znaleźć sens w tym co mówił nieznajomy.

„ Czarne gwiazdy mój świat. Białe gwiazdy jego świat. Oba światy są...” rozmyślał.

- Są jak ....są jak....– na głos Vigor starał się znaleźć odpowiednie słowo.

- W twoim świecie , mógłbyś powiedzieć ,że są jak woda i ogień. Jak Ziemia i powietrze. Jak dobro i zło. Życie i śmierć. Jak zero i jeden. Są nieodłączne. Jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć – dokończył Aijoz.

- Są jak moneta ! stwierdził Vigor.

- Jak moneta ?–Aijoz powtórzył bez przekonania, czekając na wyjaśnienie.

- Z jednej strony Defteros a z drugiej Próta-dodał Vigor.

- Jeżeli to jedyny sposób w jaki możesz to sobie wytłumaczyć . Tak ,Mono jest jak moneta, która ma dwie strony- Aijoz ,wydawał się lekko rozczarowany.

- W takim wypadku jeżeli owa moneta ma dwie strony . Z jednej Defteros a z drugiej Próta to co w takim razie jest po środku ? Brzeg , kant ? Co to za miejsce , które łączy oba nasze światy ? – spytał Vigor wpatrując się w Aijoza .

Opuszczając ręce wzdłuż ciała , Aijoz podszedł bliżej do Vigora.

- Nie co tylko kto ? – odparł.

- Nie co tylko Kto ? – Vigor powtórzył pytająco.

- Zgadza się . I tu z kolei nasuwa się pytanie. W jaki sposób udało ci się tutaj dostać ?

Puste oczy Aijoza zaszły szklaną mgłą.

- Jedynie my jesteśmy zdolni do poruszania się pomiędzy światami. Ja i Zoija. A nawet wtedy przejście musi nastąpić w tym samym momencie. Żaden ze światów nie może pozostać bez opiekuna.

- Kim więc jesteś ,że udało ci się dostać do mojego świata? Pochodzisz z małej , planety , która jest daleko w tyle za całą resztą twojego świata.

Odsuwając się na kilka kroków od Vigora , Aijoz zlustrował go wzrokiem od stóp do głowy.

- Jesteś wątłą , słabą istotą, która z powodów dla mnie niezrozumiałych jest przesiąknięta energią , służącą do rozszerzania kosmosu.

- Jaką skrywasz tajemnicę, której twój umysł nie pozwala mi w pełni zobaczyć ?

- Mój umysł? -Vigor zapytał zaskoczony.

- Czytasz w moich myślach ?

- Jestem wszechmocny i wszechwiedzący – odpowiedział Aijoz, kładąc ręce na piersiach.

-Chcą czy nie chcąc, każda nowa forma istnienia na Defteros odsłania przede mną swoje wnętrze, swoją energię, swój umysł. Moim celem jest istnieć i wiedzieć.

- A jaki jest twój cel Vigorze ? – spytał stanowczo Aijoz, marszcząc przy tym swoje białe brwi.

- Mój cel ? – Vigor spojrzał na swoje dłonie.

- Chciałem dowiedzieć się skąd pochodzi kosmiczna energia .Po spotkaniu z Zoiją, dowiedziałem się wszystkiego czego chciałem. I jestem z tego powodu zły . Zły na siebie. Zły do tego stopnia ,że aż jest mi nie dobrze. A do tego wszystkiego dałem się oszukać tej miernej kreaturze. Tej miernocie. Dałem się złapać w pułapkę jak jakiś nowicjusz.

Vigor przerwał , wzdychając głęboko.

- Nie wiem jak się tu znalazłem – kontynuował.

- Podczas walki z Zoiją, stało się coś czego do tej pory nie mogę zrozumieć. Wepchnięty w kosmos siłą jego eksplozji ,miałem wrażenie ,że jestem sam . Wtedy właśnie coś zaczęło mnie atakować . Niewidzialna siła , której nie mogłem powstrzymać. To chyba za jej sprawą się tutaj znalazłem.

- Nie powinieneś był walczyć z czymś czego nie możesz pokonać – stwierdził Aijoz.

- Nie rozumiem ? odparł Vigor zakładając ręce pod pachy.

- Jaki to ma związek z moim pojawieniem się na Defteros? Poza tym wydaję mi się , że broniłem się całkiem nieźle. Problem w tym , że mój przeciwnik był niewidzialny. Następnym razem....

- Dimeris – przerwał mu Aijoz.

- To był Dimeris . Nikt nie może mierzyć się z Dimerisem. Nawet Ja czy Zoija- tłumaczył.

- Z dime czym ? Vigor miał zmarszczoną minę.

- Dimeris. To właśnie z nim miałeś do czynienia. To właśnie on jest brzegiem twojej monety. To właśnie on jest bytem , który spaja nasze światy. Zojia musiał go użyć aby się ciebie pozbyć. Dimeris jest przestrzenią, czasem i energią. Jest wszystkim. Służy Zoji tak samo jak służy i mnie. Teraz już rozumiem, że nie dostałeś się tutaj z własnej woli. Nie masz pojęcia, że takie miejsce jak to w ogóle istnieje.

Aijoz zacisnął pięści a przez jego ciało przeszedł biały błysk.

- Musiałeś nieźle go zdenerwować , że posunął się do tego stopnia. Zojia jest wystarczająco potężny żeby zniszczyć Próte jednym skinieniem dłoni. Co takiego zrobiłeś ,że Zojia wygnał cię na Defteros ?

- Co zrobiłem ? – spytał speszony Vigor.

- Nic nie zrobiłem ! Powiedziałem ,że nigdy nie będę mu służył i że nigdy nie uznam go jako swojego władcę.

- Nie chcę mieć z nim nic do czynienia ale wiem ,że to nie możliwe. On jest źródłem kosmicznej energii . Źródłem mojej ener....

- Udało mu się ... – wyszeptał do siebie Aijoz.

- Co takiego ? spytał Vigor – Niedosłyszałem co ...

- Udało mu się – Aijoz powtórzył wyraźniej, przerywając Vigorowi.

- Co mu się udało ?

- Stworzyć następcę ! odpowiedział stanowczo Aijoz.

- Następcę ?

-Tak . Następcę . Ciebie .

- Mnie ? – Vigor nie mógł zrozumieć .

Kiwając głową , Aijoz przelotnie się uśmiechnął.

- Co widzisz , kiedy patrzysz się na ten świat ? spytał Aijoz.

- Co widzę ? – Vigor rozejrzał się dookoła.

- No ....w sumie to nie za dużo. Nie chcę być niegrzeczny ale tutaj jest raczej pusto. Niby są jakieś drzewa , łąki i góry ale w porównaniu z tym co mamy na Ziemi ....

- Właśnie – przerwał mu Aijoz.

- Nasze światy powinny rozwijać się w podobnym tempie. Zachowanie tej równowagi jest kluczowe dla przetrwania obu naszych światów. Zachwianie tej równowagi może spowodować nieodwracalne w skutkach szkody. Ten świat jest prosty . Niczym nie skalny. Poprzez przyśpieszony rozwój swojego świata Zojia stworzył środowisko , w którym mógł powstać jego sprzymierzeniec. Coś czego mój świat nie zobaczy przez kolejne bilony lat.

- Sprzymie....- Vigor nie dokończył , starając się zrozumieć o czym mówi Aijoz.

- A po co mu ktoś taki ,jeżeli on sam jest niezwyciężony ?

- Po to żeby pokonać w walce Dimerisa – odparł Aijoz.

- Bez niego granica między naszymi światami przestanie istnieć co pozwoli mu wywrócić świat na swoją stronę.

-Wywrócić świat na swoją....A co wtedy stanie się z Defteros ? – zapytał Vigor.

- Defteros przestanie istnieć – odpowiedział Aijoz , wpatrując się w czarne gwizdy.

- Co on sobie myśli ? Vigor warknął wyraźnie zdenerwowany.

- Kim on do cholery jest !? – krzycząc w złości, Vigor kopnął na ziemi płaski kamień.

- Można powiedzieć, ...– odpowiedział spokojnie Aijoz

- ....że Zojia jest moim bratem .

 

C.D.N..

Następne częściVigor cz26 Vigor cz27 Vigor cz28

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bezu ponad rok temu
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania