Poprzednie częściJej oczy - Paul (1)

Jej oczy - Ivy (12)

Ivy

 

Gdy tylko dzieciaki zniknęły za rogiem budynku, ruszyłam biegiem w stronę lasu. Nie był to długi odcinek, jednak bałam się, że ktoś mnie zauważy i doniesie Paulowi. Nie chciałam spędzić w jego towarzystwie ani minuty więcej. Coś jednak mnie do niego ciągnęło. Z jednej strony bałam się jego pomysłów i tego przeklętego wilka, a z drugiej moje ciało wołało o jego bliskość. Uwielbiałam iskierki, które pojawiały się, gdy tylko mnie dotknął. Podświadomie wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Łaknęłam bliskości jego osoby. Rozsądek jednak zwyciężył nad dziwnymi pragnieniami ciała, dlatego szybko wymknęłam się ku wolności.

Cieszyłam się, że nikt mnie nie zauważył. Oparłam się o drzewo, by złapać oddech i rozetrzeć zmarznięte ręce. Moje serce biło w dziwnym rytmie. Nieregularnie, chaotycznie, jakby mnie kuło. Dziwne. Wówczas poczułam, że ktoś złapał mnie w pasie i przyciągnął do swojego torsu. Po przelatujących przez moje ciało iskierkach poznałam, kim ten ktoś był.

– Puść mnie! Wracam do domu! – Szamotałam się, jednak ręce też miałam zablokowane.

– Następnym razem, gdy spróbujesz uciec, upewnij się, że nie robisz tego na wprost mojego okna. No i ubierz się cieplej. Czemu nie masz kurtki? Jesteś cała zmarznięta.

Zdziwiła mnie jego troska o mnie. Martwił się? Ale po co?

Odwrócił mnie przodem do siebie. W dalszym ciągu trzymał mnie bardzo blisko. Jego ciało niemal paliło mnie z gorąca. Było to o tyle dziwne, że miał na sobie jedynie koszulkę z krótkimi rękawami. Nie mogłam się ruszać. Spojrzał na mnie zatroskany.

– Nie chcę, żebyś się rozchorowała, więc masz dwa wyjścia: albo wracasz ze mną do siedziby samodzielnie, albo sam cię tam zaniosę.

– Sama pójdę – westchnęłam zrezygnowana.

Znowu zaprowadził mnie do „mojego” pokoju. Usiadł wygodnie na łóżku, czekając na moją reakcję. Stałam bezmyślnie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Usiąść przy nim? Stać jak najdalej? Przecież on w każdej chwili mógł zmienić się w wilka i mnie zagryźć. Odsunęłam się na tę myśl.

– Powtórzę moją prośbę. Weź jakieś ubrania i się odśwież. – Nawet nie zwróciłam uwagi, że przez pośpiech w dalszym ciągu miałam na sobie szpitalną piżamę. Owinęłam się ramionami, by zakryć sterczące z zimna brodawki piersi.

– A ty? – zapytałam, widząc, że nigdzie się nie wybiera.

– Nie popełniam dwa razy tych samych błędów. Zaczekam na ciebie, by mieć pewność, że tym razem nie spróbujesz mi uciec.

Z westchnieniem weszłam do garderoby i aż mnie zamurowało. Za białymi drzwiami kryło się mnóstwo drewnianych półek i wieszaków, a na wszystkich znajdowały się ubrania we wszelakich kolorach i krojach. Od eleganckich długich sukien wieczorowych przez letnie sukienki, na sportowych dresach skończywszy. W całym swoim życiu nie miałam tylu ubrań, ile znajdowało się w tej szafie. Wszystko było odpowiednio podświetlone, dając wrażenie przestronności i ciepła.

– Podoba ci się, prawda? – zapytał cwaniacko, zauważywszy, że wszystko dokładnie oglądam.

– Może być. – Spojrzałam na niego lekceważąco. Niech sobie nie myśli, że jest takim królem świata. Nadęty buc.

Wzięłam pierwsze z brzegu dresowe, szare spodnie i zielony sweter. W szuflady wygrzebałam bieliznę, która w porównaniu z innymi kompletami, wyglądała względnie przyzwoicie.

Od razu skierowałam się do łazienki. Dwa razy sprawdziłam, czy aby na pewno zamknęłam drzwi na zamek. Dopiero wówczas spokojnie spojrzałam przed siebie. Tutaj także było przytulnie.

Drewniane szafki przytrzymywały brązowy blat. Wielkie lustro optycznie powiększało niemałą przestrzeń. Na środku pod ścianą stała wolnostojąca wanna, a w kącie duży prysznic. Szybko zrzuciłam piżamę i weszłam pod strumień ciepłej wody. Właśnie takiego ciepła potrzebowałam. Woda z deszczownicy opadała na moje zmarznięte ciało, a różany płyn pod prysznic przyjemnie mnie zrelaksował.

Nie mogłam sobie pozwolić jednak na długą kąpiel. Dziwny i przerażający ktoś czekał na mnie tuż za drzwiami. Wytarłam ciało, włożyłam świeże ubrania i z zaciśniętą szczęką stanęłam przed owym ktosiem.

Na stoliku pod oknem stał talerz z kanapkami i kubek z herbatą. Paul kończył przeżuwać kanapkę. Spojrzał na mnie z troską. Skąd u niego tyle troski o mnie?

– Siadaj, musisz coś zjeść. – Wskazał krzesło na wprost niego. Jego ton był stanowczy, ale nie rozkazujący.

Usiadłam niepewnie i spojrzałam w brązowe oczy uważnie obserwujące moje ruchy. Odniosłam wrażenie, jakby chciał się upewnić, że nic mi nie jest.

– Możesz mi w końcu to wytłumaczyć? – Zaczęłam.

– Najpierw zjedz – poprosił, choć ta prośba już brzmiałam trochę niczym rozkaz.

Czułam, że nie wygram, więc szybko wsunęłam do ust dwie kanapki i przepiłam je herbatą. Nie sprawiło mi to za grosz przyjemności, ale coś zjeść musiałam.

– Najpierw gryź, potem połykaj. – Zaśmiał się z mojego zapału.

– Chcę wiedzieć, o co ci chodzi i dlaczego jestem twoim więźniem?

– Nie jesteś moim więźniem.

– Więc mogę wrócić do domu – stwierdziłam pewnie. – Świetnie. To wracam do domu. – Wstałam, kierując się do drzwi.

– Nie wracasz! – warknął, stając przede mną i łapiąc mnie za ramiona.

– Czyli jestem więźniem!

– Ivy, proszę, wysłuchaj mnie! Wiem, że trudno ci uwierzyć w świat wilków, ale taka jest prawda. Widziałaś, jak się zmieniłem. Każdy człowiek, który tu mieszka, potrafi się tak zmienić. Ukrywamy się dla bezpieczeństwa. Ludzie zaraz uznaliby, że jesteśmy dziwolągami i trzeba się nas pozbyć.

–I słusznie – stwierdziłam pewnie. Paul napiął mięśnie, ale wyraz jego twarzy bardziej przypominał szok.

– Chcąc żyć, musimy przebywać w odosobnieniu. Mamy swoje watahy, w których żyjemy tak jak ty w swoim mieście. Czasami integrujemy się z ludźmi, bo nie jesteśmy w stanie sami zapewnić sobie wszystko, czego potrzebujemy. – Patrzyłam na niego oniemiała, a jego uścisk się poluzował. Mogłam uciec, ale nie chciałam. Coś mnie przy nim trzymało, jakbym miała nogi przytwierdzone do ziemi. – Wilki mają swoje partnerki. Czasami tymi partnerkami są kobiety, takie jak ty, ludzkie. – Zrobiło się jeszcze ciekawiej. – Z partnerkami łączy nas niezwykła więź. – Przejechał dłonią przez całą moją rękę i ponownie położył ją na ramieniu. – Czujesz to?

– Iskry? – szepnęłam, bo nie wiedziałam, czy dokładnie o to mu chodziło.

Kiwnął głową.

– To nasza więź. – Chyba trochę się rozluźnił. Patrzył na mnie cieplej, spokojniej. – Ona nas łączy. Już na zawsze.

– Chyba żartujesz! – Wyrwałam mu się. – Sama sobie wybiorę chłopaka i nie będziesz nim ty!

– Nie masz wyboru. To nie my wybieramy sobie partnerki, tylko Bogini Księżyca. Nikt nie może się temu sprzeciwić. – Tłumaczył spokojnie.

– Bo co? Co, jeśli się sprzeciwię? – Skrzyżowałam ręce na piersi.

– Nie da się zerwać więzi. Gdy będziesz daleko ode mnie, obydwoje będziemy to czuć. Zacznie nas to boleć. Dopóki nie dokończymy więzi, nie możemy być daleko od siebie.

– Co to znaczy dokończyć więź? – Zmarszczyłam brwi.

Wziął głęboki oddech. Widziałam, że nie był skory do odpowiedzi na moje pytanie.

– Więź wieńczy kopulacja i naznaczenie – powiedział, patrząc mi w oczy.

– Kopulacja? Mam z tobą iść do łóżka? Nigdy w życiu! Nie dotkniesz mnie! – Odepchnęłam go.

– Nie zrobię nic przeciwko tobie. – Podniósł ręce w geście poddania. – Po prostu proszę, żebyś nie uciekała i dała mi szansę. Nie chcę cię skrzywdzić. Nie mógłbym. To nie leży w mojej naturze.

– Dobrze, powiedzmy, że ci wierzę. Jak to sobie wyobrażasz? Będę siedziała zamknięta w tym pokoju i mam czekać nie wiadomo na co? – Przestępowałam z nogi na nogę, wymachując rękami.

– Oczywiście, że nie. Możesz chodzić po całym terenie. Jutro pojedziemy do ciebie, żebyś się spakowała. Chwilowo nie ma możliwości, żebyś została w domu.

– A co potem? Spakuję się i co powiem Mattowi? „Słuchaj, twój kumpel jest wilkiem, a ja niby jestem jego partnerką i muszę z nim zamieszkać”. Słyszysz, jak to idiotycznie brzmi? – Chodziłam po pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

– Matt wie o wszystkim – powiedział spokojnie.

Stanęłam jak wryta. Patrzyłam na niego w szoku. Jak to wiedział? Skąd? Matt wiedział, a ja nie?

– Zobaczył kiedyś, jak się zmieniałem. Podczas meczu w waszym domu zauważył, że ci się przyglądałem i skojarzył fakty. Wie, że jesteś mi przeznaczona – rozwiał moje wątpliwości, jakby czytał mi w myślach.

– I pozwolił ci mnie zabrać? – Nie, Matt by tego nie zrobił. Nie pozwoliłby zabrać mnie w zupełnie obce miejsce, do zupełnie obcych ludzi. To nawet nie byli ludzie. To jakieś dziwne stworzenia. Potwory.

– Ufa mi. Wie, że cię nie skrzywdzę. – Podszedł bliżej. Położył mi dłonie na ramionach. Odetchnął głęboko. – Teraz ty musisz mi zaufać. Mój wilk i ja chcemy dla ciebie tylko dobrze. Chcemy się tobą zająć, zaopiekować. Będzie ci tu dobrze. Obiecuję. – Szepnął, patrząc mi w oczy.

– Będę mogła wracać do domu? – Musiałam to wiedzieć. Nie chciałam być uwięziona wśród tych drzew i dziwnych stworzeń.

– Oczywiście, że będziesz mogła. Chwilowo tylko ze mną, ale gdy tylko dokończymy naszą więź, będziesz mogła chodzić wszędzie, gdzie tylko będziesz chciała.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • MKP 9 miesięcy temu
    "– Co to znaczy dokończyć więź? – Zmarszczyłam brwi.
    Wziął głęboki oddech. Widziałam, że nie był skory do odpowiedzi na moje pytanie." - do odpowiedzi nie, ale do pokazania już tak🤣
  • Nysia 9 miesięcy temu
    Do pokazania zawsze 😈
  • Vespera 9 miesięcy temu
    Kiedy on te wszystkie ciuchy kupił?? Mam złą wiadomość - jakbym dostała taką szafę, połowa byłaby do oddania, nie chodzę w jasnych ubraniach.
  • Nysia 9 miesięcy temu
    Była kilka dni w szpitalu, więc miał czas na załatwienie ubrań. Myślę, że nawet jakby kolorystyka jej nie odpowiadała, to byłby w stanie wymienić wszystko na inne.
  • Vespera 9 miesięcy temu
    Nysia Nie wątpię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania