Jej oczy - Ivy (2)
Ivy
Las. Otaczał mnie las. Szłam przed siebie, choć nie wiedziałam, gdzie i po co. Coś ciągnęło mnie w tamtą stronę. Czułam wewnętrzny przymus udania się między zarośla. Nie mogłam zawrócić, choćbym chciała. Nie panowałam nad własnymi ruchami. Moje ciało funkcjonowało na autopilocie. Nie miałam nad nim żadnej kontroli. Obrazy też pokazywały się wyrywkowo, jakbym śniła. Lunatykowałam? Jeszcze przed chwilą leżałam w swoim łóżku, a teraz byłam w środku lasu, nie wiedząc, jaka siła ciągnęła mnie w nieznane. W oddali zobaczyłam światło, chyba z okna. Trafiłam do cywilizacji. Może blask wyrwie mnie z tego dziwnego stanu? Podeszłam bliżej. Usłyszałam dzikie warczenie. Nie, to nie było jedno warknięcie. Słyszałam warczenie wilków, ich piski i skomlenie. W powietrzu unosił się zapach krwi. Gdzie ja jestem i co tu robię? Nie chcę tu być!
Zamrugałam gwałtownie. Odwróciłam się. Mogłam się odwrócić! Wtedy wszystkie dźwięki i zapachy stały się dużo wyraźniejsze. Jakby przedtem były przytłumione, a teraz uderzyły we mnie z pełną mocą. Zaczęłam biec. Biec prosto przed siebie. Nie wiem gdzie, bo już dawno straciłam orientację, skąd przyszłam. Po prostu chciałam uciec od tego zgiełku, pisku i warczenia. Byle jak najdalej. Potknęłam się o jakiś korzeń i z rozmachem upadłam na ziemię. Jęknęłam cicho, gdy ręka, którą się asekurowałam, uderzyła o kamień, rozcinając się. Zacisnęłam zęby i powoli wstałam. Musiałam stąd uciec.
W końcu dzikie dźwięki zaczęły cichnąć, aż las otoczył mnie swoją ciszą. Szłam przed siebie już dużo spokojniej, lecz każdy najmniejszy dźwięk przyprawiał mnie o dreszcze. Chyba dopiero teraz zaczęło do mnie docierać przeraźliwe zimno.
Był koniec lutego. Śniegu w tym roku niemal nie było, ale przymrozki dawały się we znaki. Miałam na sobie tylko cienką piżamę składającą się z leginsów i koszulki z krótkimi rękawami. Nic dziwnego, że czułam każdy, nawet najmniejszy podmuch wiatru. Nie zaczynało jeszcze świtać, więc stwierdziłam, że usiądę pod drzewem i poczekam do rana. Może za widoku łatwiej mi będzie znaleźć drogę? Teraz nawet nie byłam w stanie określić, czy nie kręciłam się w kółko, bo każde drzewo i krzew wyglądały tak samo. Usiadłam pod losowo wybranym drzewem i skuliłam się. Zmęczenie oraz nieprzespana noc dały mi się odczuć. Oczy powoli się zamykały, ale bałam się, że jeśli je zmrużę przy takim zimnie, mogłabym już nigdy więcej ich nie otworzyć. Mój organizm jednak nie rozumiał pobudek rozumu i po prostu się poddał. Zsunęłam się na zamarzniętą ziemię. Zanim jeszcze zapadłam w sen, przed oczami zobaczyłam dużego jasnobrązowego wilka. Trudno. Zamiast zamarznąć, zostanę przekąską. Nawet nie miałam już siły, by uciekać.
Żałowałam, że nie pożegnałam się z Mattem. Na pewno będzie się o mnie martwił, będzie szukał, lecz nigdy nie znajdzie. Co ciekawe, jeszcze przed śmiercią chciałabym zobaczyć Paula. Nie wiem, dlaczego. Chciałabym zobaczyć te jego karmelowe oczy i czarujący uśmiech. Upiekłabym mu ciasteczka i patrzyła, jak porusza mu się grdyka, gdy z uśmiechem zjada całą porcję.
Dziwne rzeczy przychodzą człowiekowi do głowy tuż przed śmiercią. Nie miałam już siły walczyć. Zamknęłam oczy.
Komentarze (10)
A tak na serio.
Ładnie napisany fragmencik. Niczego się nie dopatrzyłem, ale i mocno wsiąkłem w tekst😉😉
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania