Poprzednie częściJej oczy - Paul (1)

Jej oczy - Ivy (31)

Ivy

 

Chwilę wcześniej

 

Krążyłam po siedzibie bez celu. Chociaż nie. Miałam cel: jak najszybsze przejście od jednego okna do drugiego. Wypatrywałam naszych wilków, czekałam na watahę. Chciałam, by wszyscy wrócili cali i zdrowi.

Czyżby mi zależało na tych ludziach bardziej, niż do tej pory myślałam? Tak, zdecydowanie. Mimo że byłam człowiekiem, w jakiś sposób czułam się częścią stada, a wilkołaki stały się dla mnie rodziną. Potrzebowałam ich do życia. Chciałam z nimi żyć. Już sama myśl o ucieczce wywoływała nieprzyjemne uczucia. Tu miałam swojego partnera, swój dom, swoją rodzinę.

Gdybym mogła, chętnie ściągnęłabym tu jeszcze Matta. Brat odnalazłby się w tym miejscu podobnie jak i ja. Musiałam porozmawiać o tym z Paulem. W końcu przyjaźnił się Mattem.

Zeszłam po schodach. Po salonie kręcił się Connor. Był jakiś inny. Zdenerwowany? Niepewny? Zamyślony? Nie mogłam mu się dziwić. Gdzieś tam jego przyjaciele walczyli o nasz spokój, a on nie mógł im pomóc. Musiał niańczyć mnie.

– Wszystko będzie dobrze. Wrócą – zapewniłam jego i siebie.

– Ty nic nie rozumiesz, prawda? – prychnął.

– Niby czego nie rozumiem?

– Jaka jesteś naiwna i ślepa.

– O co ci chodzi?

Mężczyzna stanął na wprost mnie. Blisko. O wiele za blisko.

– To wszystko, to wyłącznie twoja wina.

– Jak to? – Miał rację, niczego nie rozumiałam.

– Nie wiesz, jak znalazłaś się w lesie. – Pochylił się i szeptał wprost do ucha. – W tym samym czasie łotry zaczęły szukać tajemniczego czarodzieja, który swoją mocą mógł zapewnić niesamowitą siłę. Nikt tylko nie przypuszczał, że ów czarodziej to tak naprawdę kobieta. Kobieta, którą wystarczy naznaczyć, żeby stać się niepokonanym. Jedynie Paul szybko połączył fakty. Teraz rozumiesz?

Zamrugałam szybko. Nie przecież to niemożliwe.

– Paul chciał cię dla siebie, bo mogłaś uczynić go wielkim. Alfa słabnie bez swojej partnerki. Ty dodatkowo masz moc. Gdyby cię naznaczył, nikt nie miałby szansy się z nim równać. A ty się opierałaś. Ciekawe, ile jeszcze Paul wytrzyma? Ile nocy zniesie, śpiąc obok ciebie z myślą, że mu się nie oddasz w pełni. W końcu sam weźmie cię siłą i na nic zdadzą się twoje protesty. Wiesz, co będzie potem?

Pokręciłam przecząco głową.

– Potem się ciebie pozbędzie. Po co mu partnerka, która tylko może go osłabić, o którą trzeba się martwić i troszczyć, skoro można skupić się na sobie? Paul cię omotał. Chce cię wykorzystać. Nic więcej.

– Nie, na pewno nie. Sam mi mówił, że poczeka z oznaczeniem. Poza tym to nie możliwe, żeby chodziło o mnie. Przecież jestem zwykłych człowiekiem.

– Jesteś pewna? Pomyśl. – Spojrzał mi w oczy.

Byłam adoptowana i nie miałam pojęcia, co się stało z moimi rodzicami. W szkole czasami dzieci mi mówiły, że czują się przy mnie dziwnie. Kiedyś nawet usłyszałam, że mam niespotykaną aurę, ale to twierdziła jakaś nawiedzona pseudo wróżka. Może nie była tak „pseudo”?

Mimo to Paul nie mógł być aż tak złym człowiekiem. Kochał mnie. Wiedziałam o tym. Fakt, po wczorajszym powrocie do domu zachowywał się trochę inaczej. Był bardziej zamyślony i lekko zakłopotany. Gdy z nim rozmawiałam, czułam, że nie powiedział mi wszystkiego. Chciał mnie jedynie wykorzystać? Mój Paul? Mój partner?

Connor chyba zauważył wahanie w moich oczach, bo oparł mi dłonie na ramionach i przyjaźnie się uśmiechnął.

– Mogę pomóc ci się z tego wyrwać.

– Niby jak?

– Nikt tu szybko nie wróci. Mamy czas, żeby uciec.

Naprawdę zastanawiałam się nad ucieczką? Chciałam tego? Jeszcze kilka minut temu nie brałam nawet takiej opcji pod uwagę, ale teraz… Co, jeśli Paul mnie oszukiwał? Co, jeśli mnie naznaczy i wyrzuci, jak zużytą zabawkę?

Connor złapał mnie za dłoń. Wyszliśmy tylnymi drzwiami. Szybkim krokiem skierowaliśmy się w stronę lasu.

Z tył głowy ciągle kotłowały mi się wątpliwości. Czy Paul mógł być aż tak nieczuły? Tak? Nie? Co mam zrobić? Jaką decyzję podjąć?

– Stój! Nigdzie nie pójdziesz. – Odwróciłam się, by zobaczyć, kto stał nam za plecami.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania